Rozdział 31 Dowody

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Anna Blue & Damien Dawn - Angel  

-Xavier

 -Wygląd.- Syknąłem, a Max popatrzył  na mnie niezrozumiałym wzrokiem.

-Jak on wygląda?!- Ryknąłem, a mój przyjaciel wzdrygnął się. 

-Blondyn z piwnymi oczami.- Oświadczył, a z mojego gardła wydobył się głośny ryk. Szybkim krokiem zacząłem zmierzać w kierunku pokoju Rafała. Jeśli się okaże, że to ten głupek to przysięgam, że go rozszarpie!

~Jeśli to on to obiecaj,  że oddasz mi kontrole!- Warknął mój wilk.

~Nie. Zrobimy to razem.- Oznajmiłem.

~Niech ci będzie cioto.- Zgodził się niechętnie, a ja warknąłem na to jak mnie nazwał. Słyszałem jak Max i ojciec szli za mną. Byliśmy wnerwieni, a nasze wilki rwały się  by kogoś rozszarpać. Kiedy dochodzimy do drzwi pokoju Rafała moje nerwy sięgają zenitu. A co jeśli to nie on? Co jeśli ktoś go wkopał? 

~Nie bądź głupi! To na pewno on!- Krzyczał mój wilk, a ja westchnąłem.

~Skąd możesz to wiedzieć? Nie złapałeś go na tym.- Oznajmiam.

~No niby nie ale ten gościu wydaje mi się podejrzany... A w ogóle był on zakochany w Hope, więc wiesz nic nie wiadomo.- Mówi, a ja analizuje wszystko co się wydarzyło jak do tej pory. Czy Rafał mógł być tak głupi by pójść na taką umowę z Hope?

~Z miłości robi się wiele rzeczy...- Mruknął oskarżycielsko mój wilk.

~Ale to nie oznacza, że był na tyle głupi by spróbować otruć swoją Lunę.- Oświadczam.

~Choć prawdą jest, że z inteligencji nie słyną...- Mruknąłem do swojego wilka.

~No właśnie!- Krzyknął, a ja jęknąłem zrezygnowany. Mój wilk od razu miał pewność, że Rafał to zrobił bo znaleziono w jego pokoju to zielsko. Według mnie Rafał jest na to zbyt głupi. Choć z drugiej strony ta głupota mogła go zgubić. Grr! Sam już nie wiem co jest prawdą! Jestem jedynie pewien, że jeśli to on to i tak zginie. Nie będzie mnie obchodzić, czy zakochał się w niewłaściwej dziewczynie! Za swoje błędy trzeba płacić! Pod drzwiami Rafała stała dwójka żołnierzy. Kiedy tylko mnie zauważyli schylili głowy w geście szacunku.

-Alfo.- Powiedzieli równocześnie. 

-Gdzie jest Rafał?- Zapytałem tłumiąc złość, co chyba słabo mi wyszło, bo strażnik zadrżał z przerażenia.

-N-Nie ma go...- Szepnął. Przez chwilę panowała ciszę, lecz została ona zastąpiona moim rykiem. 

~A nie mówiłem, że to on!- Krzyknął zwycięsko mój wewnętrzny wilk, na co zawarczałem. Coraz bardziej byłem przekonany, że to ten debil. 

-Otwórzcie te gówniane drzwi!- Ryknąłem, a drzwi zostały otworzone przede mną. Wszedłem do pomieszczenia i zlustrowałem je wzrokiem.  Pomieszczenie było średniej wielkości. Posiada ono jaskrawię pomarańczowe ściany i czarną, drewnianą podłogę. Tak jak każdy pokój niesparowanego członka stada został wyposażony w jedno osobowe łóżko z pościelą w kolorze ścian, biurko, stolik, dwa krzesła, dwie etażerki i laptop. Na ścianach pokoju chłopaka było multum plakatów z super bohaterami, a na biurku porozrzucane były  jakieś papiery. Na łóżku chłopaka leżały trzy foliowe woreczki. Warknąłem, kiedy do moim nozdrzy doszedł zapach Wilczego Ziela. Podszedłem do nich.

-Przeszukajcie pokój.- Rozkazałem ojcu i Max'owi. Moi towarzysze wykonali moje polecenie bez żadnego słowa. Ja natomiast wziąłem do rąk otwarty woreczek. Na podłogę spadło parę kawałków kwiatu. Wilcze Ziele było podobne do trawy, lecz odróżniało je od niej to, że na samym szczycie miało małe żółto-zielone kwiaty, którego płatki były trujące. Nie mogę uwierzyć, że moi kucharze nie zauważyli tego w jej daniu. Chyba, że... Dodał to kiedy wychodzili z kuchni! Odłożyłem woreczek obok pozostałych i schyliłem się  by podnieść to co wypadło. Kiedy tylko chwyciłem płatki leżące na podłodze zobaczyłem coś co sprawiło, że byłem stu procentowo pewny, że to on.

~Zginiesz, Rafale! Zapłacić za to co zrobiłeś swojej Lunie!- Syknąłem do siebie w myślach.

-Rafał-

Po nieudanej próbie zabicia Luny, poszedłem do siłowni by odreagować. Nie wiedziałem, że w tym samym pokoju będzie jego siostra!

~Mogłeś się domyślić, że Alfa każe komuś z nią zostać! A teraz nie dość, że próbowałeś zabić Lunę i to dwa razy to jeszcze masz na rękach próbę morderstwa przeznaczonej Bety. Nie no większego kretyna chyba nikt nikt nie widział!- Krzyknął w myślach mój wilk. Uderzałem ten biedny worek z furią. Z jednej strony byłem wściekły, że mi się  nie udało, a z drugiej czułem ulgę, że nie mam na rękach krwi niewinnej. 

~Masz ją! Nasza Luna jest w miesięcznej śpiączce, bo zakochałeś się w tej suce!- Syknął, a ja uderzyłem worek tak mocno, że spadł na podłogę.

~ONA NIE JEST SUKĄ! JEST MOJĄ UKOCHANĄ!- Warknąłem, a on prychnął z rozbawieniem.

~Nie no ty to się nigdy nie nauczysz. Nie płacz jak Alfa będzie cię obrywał z skóry!- Krzyknął wściekle.

~Nie będę!- Krzyknąłem. Po mojej jakże miłej pogawędce z swoim wilkiem do siłowni wpada zdyszany jak nigdy mój przyjaciel- Jams. Patrze na niego zdziwiony. 

-O co chodzi?- Pytam, a on patrzy na mnie przerażony. 

Co się stało do cholery?!

CDN

I mamy kolejny rozdział! Ciekawe co Xavier znalazł pod tym łóżkiem? Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba? Pozdrawiam i do kolejnego! (Kolejny w poniedziałek, bo na weekendzie nie będę mieć czasu :/

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro