Rozdział 32 Jad Alfy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lost In The Echo (Official Video) - Linkin Park

-Xavier-

Szedłem. Nie biegłem, do miejsca gdzie widziano po raz ostatni Rafała. Moje nerwy były zszarpane. Powodem tego były rzeczy, które znalazłem pod łóżkiem tego gnojka.

Retrpospekcja

Kiedy tylko chwyciłem płatki leżące na podłodze zobaczyłem coś co sprawiło, że byłem stu procentowo pewny, że to on.

~Zginiesz, Rafale! Zapłacić za to co zrobiłeś swojej Lunie!- Syknąłem do siebie w myślach. 

Pod łóżkiem tego gnojka leżał zakrwawiony sznur i jakieś biało-niebieskie kapsułki, z czego jedna z nich została rozcięta na pół. Wyciągnąłem spod łóżka kawałek rozciętej kapsułki i powąchałem go. Przekląłem w myślach. W kapsułce znajdował się biały proszek. Przez zapach wywnioskowałem, że to Wilcze Zielsko. Warknąłem, co zwróciło zainteresowanie mojego ojca i Bety. Wyciągnąłem spod łóżka sznur i wyprostowałem się.

-Chyba nic tu...- Max nie dokończył tego co chciał powiedzieć, bo zauważył sznur z świeżą krwią. Widziałem jak Max i Edward wąchają otoczenie. Po chwili z gardła Max'a wydobywa się ryk.

-To krew Wiktorii!- Warknął wściekły, a ja zacisnąłem dłonie w pięści. Kilka sekund później moja pięść spotkała się z najbliższą ścianą. Max, nie może się myli. Mate zawsze rozpoznają krew swojego przeznaczonego. 

-Zabije! Zabije skurwysyna!- Ryknąłem. Po chwili poczułem na ramieniu dłoń mojego ojca.

-Synu...- Powiedział, a ja spojrzałem w jego stronę. Byłem wściekły.

-Wiem, że to nie czas i miejsce, lecz... Chciałem cię przeprosić...- Oświadczył zakłopotany. Mówiąc szczerze zainteresowałem się jego słowami, przez co część mojego zdenerwowania ustąpiła.

-Chciałem cię przeprosić, za to jak się zachowałem w stosunku do twojej Mate.- Oznajmił zakłopotany, a w chwili kiedy chciałem coś powiedzieć przerwał mi.

-Wiem, że powinienem ją przeprosić. Lecz uważam, że te przeprosiny należą się także tobie... Zawiodłem twoje oczekiwania, nie tylko jako ojciec, lecz także jako doradca. Jest mi głupio, że  od śmierci twojej matki traktowałem wszystkich jak śmiecie.... Synu, wiem  że na pewno jest ci trudno mi wybaczyć, lecz proszę cię byś dał mi jeszcze jedną szanse.- Poprosił. Mój ojciec powiedział to szczerze, czułem to lecz obawiałem, się że znów mnie zawiedzie.

~Daj mu szansę! Czuje, że twojemu ojcu jest głupio!- Oświadczył mój wilk, a ja postanowiłem posłuchać jego rady.

-Dobrze.- Westchnąłem.- Dam ci jeszcze jedną, lecz i ostatnią szanse.- Na twarzy mojego ojca pojawił się uśmiech. Pierwszy uśmiech jaki widziałem na jego twarzy od czasu śmierci mamy. 

-Dziękuje.- Powiedział uradowany, po czym przytulił mnie. Przez chwilę byłem zdezorientowany, tym co zrobił, lecz już po chwili oddawałem uścisk. Odsunąłem się od niego, a do pomieszczenia wpadł jeden z strażników. Widziałem, że Max rwie się by roztrzaskać łeb Rafała, lecz nie ośmielił się powiedzieć choćby słowa od czasu widzenia zakrwawionego sznurka.

-Alfo, Beto.- Skłonił się z szacunkiem.

-Złapaliśmy Rafała na ucieczce. Obecnie jest w sali gimnastycznej.- Oświadczył strażnik po czym odszedł.

- Idziemy!- Krzyknąłem do Max'a i ojca.

-Zabije go!- Krzyknął wściekły Max. Nic nie mówiąc wyszedłem z pokoju tego dupka.

Koniec retrospekcji

Mówiąc szczerze przez Rafała pogodziłem się z ojcem, lecz nie wybaczę mu, że próbował zabić dwie najważniejsze osoby w moim życiu. Wpadłem do sali gimnastycznej jak burza, a mój wzrok od razu padł na stojącego chłopaka. Kiedy mnie zauważył, na jego twarz wpłynęło przerażenie.

-Alfo, to nie tak.- Rafał próbował zaprzeczyć. Zaśmiałem się na jego drżący ton. 

-A niby jak?!- Zapytał Max, stawiając krok w stronę przerażonego chłopaka. Powstrzymałem go ruchem dłoni. Widziałem, że Max z nie małą niechęcią wykonał moje polecenie.

-A więc jak?- Zapytałem zabijając go wzrokiem. W mojej głowie pojawiło się z tysiąc pomysłów jak go tu zabić.

-J-Ja.... Z-Zostałem z-zmuszo-ony...- Szepnął przerażony. 

-Przez kogo niby?!- Ryknąłem, a szyby w oknach pękły. Szkło spadło na ziemię, a chłopka podskoczył przerażony.

-H-Hope...- Nie zdążył nic powiedzieć, bo przyszpiliłem go do ściany dusząc.

 -Naprawdę jesteś tak głupi, by uwierzyć tej suce?!- Syknąłem.

-A-Alfo.... j-ja...- Bez chwili namysłu wgryzłem się w tętnice chłopaka. Powietrze przeciął krzyk Rafała. Po niecałej minucie odsunąłem się od niego, a ciało chłopaka opadło na ziemię. Rafał oddychał ciężko i łapczywie łapał drogocenny tlen do swoich płuc. Pochyliłem się i splunąłem na niego.

-Umrzesz. Będziesz umierał w męczarniach, a wiesz dlaczego?- Zapytałem, nie czekając na odpowiedz.

-Zostały ci jeszcze z trzy godziny życia. Trzy godziny podczas, których będziesz się zwijał z bólu.- Oświadczyłem, a chłopka popatrzył na mnie.

-T-To j-jad A-Alf?- Zapytał, a ja kiwnąłem głową śmiejąc się.

-Max, zabierz to ścierwo do lochu.- Rozkazałem. Max złapał chłopaka za rękę i zaczął ciągnąc go w kierunku drzwi. Na twarzy mojego przyjaciela malowało się przerażenie i zadowolenie. Ach... Mimo tego co zrobiłem Rafałowi, Max doda mu jeszcze więcej bólu... Po chwili usłyszałem jak coś ciężkiego spada po schodach. Ja i mój ojciec domyśliliśmy się co to jest. Wyszedłem z pokoju i pobiegłem do swojej ukochanej. Ojciec mnie nie zatrzymywał, za co byłem mu wdzięczny.   Wszedłem do pomieszczenia i usiadłem obok  Arii.  Słuchałem równomiernego bicia jej serca. Złapałem Arie za rękę i pocałowałem ją w czoło. Wpatrywałem się w jej piękną twarz. Nagle Aria otworzyła oczy i spojrzała na mnie nieprzytomnym wzrokiem. 

-X-Xavier?- Zapytała zachrypniętym głosem, a moje serce stanęło.

CDN

Ta pobawię się trochę w Polsata. xD Xavier pogodził się z ojcem, a nasza Aria odzyskała przytomność, lecz czy Wilcze Ziele zniknęło już z jej organizmu? Rafał został zatruty Alfim jadem i rzucony z schodów przez naszego Max'a. Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba i do kolejnego! (Kolejny jak zwykle w środę!)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro