Rozdział 37 Tajemnicze papiery

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nightcore - Room To Breathe

-Aria-

Otwieram powoli oczy i zauważam, że jestem w naszej sypialni. Czy to wszystko co się wydarzyło to był tylko sen? Uf..... Mam szczęście. Xavier wcale nie chciał zabić tego chłopaka, a Wiktoria wcale nie straszyła mnie, że mogę być w ciąży. Odetchnęłam z ulgą. Wstałam z łóżka, a po chwili do moich uszu doszedł dźwięk puszczanej wody. 

-Xavier?- Zawołałam podchodząc do drzwi. Niestety w drodze potknęłam się o dywan. Upadłam na ziemię z hukiem. Nagle odgłos puszczanej wody ucichł, a drzwi otworzyły się. Jęknęłam czując ból tyłka.

-Aria?!- Krzyknął przerażony Xavier. W natychmiastowym tempie znalazł się obok mnie. Pomógł mi wstać z podłogi, a ja rozmasowałam bolący tyłek. Mój wzrok powędrował do Xaviera. Jednak po chwili spuściłam głowę rumieniąc się. Xavier miał tylko przewieszony przez biodra czarny ręcznik. 

-Eh... Xavier....- Nie dokończyłam, bo mój ukochany przyciągnął mnie do swojego nagiego torsu.

-Nie rób tego więcej.- Oznajmił wpatrując się w moje oczy. Nie rozumiałam jego troski. Przecież ja tylko upadłam!

-Ale o co ci chodzi?- Zapytałam wyplątując się z jego muskularnych ramion. Zmarszczyłam brwi. Na twarz mojego ukochanego wpłynął uśmiech pełen dumy.

-No jak o co? Muszę przecież dbać o swoją kobietę i dziecko.- Oświadczył, a ja zamarłam. 

********

Leżałam na łóżku i rozmyślałam. To wszystko było prawdą! A na dodatek przypuszczenia Wiktorii też okazały się prawdą! Od mojego obudzenia minęły dwie godziny, a Xavier przez cały ten czas mówił jak się on to cieszy, że będzie miał ze mną dziecko. Ja jednak na jego wszystkie pytania odpowiadałam bardzo krótko. Byłam przerażona, lecz i jednocześnie uradowana. Bałam, się że nie dam rady z dzieckiem. Przecież ja mam do cholery osiemnaście lat!  Nie jestem gotowa by zostać matką! Niespodziewanie w moich oczach pojawiły się łzy. Xavier jednak tego nie zauważył, bo był zajęty głaskaniem mojego płaskiego brzucha.

-Zobaczysz, będzie cudownie! Będę zabierał go na polowania i uczył jak walczyć!- Krzyczał uradowany, ja jednak byłam przerażona. Nie żebym nie chciała mieć z nim dziecka, lecz bałam się. Nagle Xavier uniósł głowę i spojrzał w moje załzawione oczy. Kiedy zauważyła moje łzy, natychmiast poderwał się do góry i otarł je.

-Kochanie? Co się stało?- Zapytał zmartwiony, łapiąc w dłonie moją twarz. Patrzyłam w jego oczy. Widziałam w nich szczęście i miłość.

-Xavier... Ja się boję...- Wyszeptałam wybuchając szlochem. Xavier przyciągnął mnie do swojego ciała i objął. Jeszcze mocniej wtuliłam się w jego ciało. 

-Ci... Kochanie, nie chciałabyś mieć naszych małych kopi?- Zapytał, kładąc podbródek na czubek mojej głowy. 

-Chciałbym, lecz to za wcześnie...- Wyszeptałam. Xavier zaśmiał się po czym pocałował mnie w usta.

-Nie bój się. Zawsze będę przy tobie...- Oznajmił, a ja posłałam mu słaby uśmiech. Niespodziewanie drzwi do naszej sypialni zostały otwarte z hukiem. Podskoczyłam przestraszona. Mój ukochany warknął na niespodziewanego gościa.

-Czego chcesz Kevin?- Zapytał, przyciągając mnie do siebie w zaborczym geście.

-Alfo, zbuntowani zaatakowali północną granicę! Dzikie wilki są już w drodze!-Krzyknął skłaniając się z szacunkiem. Mój ukochany warknął wściekle, a jego oczy zmieniły kolor na czarny. 

-Przekaż Max'owi i Kacprowi, że za trzy minuty mają być na dolę!- Rozkazał. Na ton jego głosu chłopak zaczął drżeć. 

-T-Tak jest Alfo!- Odkrzyknął, po czym wybiegł z pokoju. Popatrzyłam na Xaviera przerażona wiadomości, którą przyniósł nam ten chłopak. Mój ukochany zaczął wstawać z  łóżka, lecz ja zatrzymałam go chwytając za jego nadgarstek. 

-Xavier, nie zostawiaj mnie?- Poprosiłam płaczliwe. Nosz kurwa, co mi się stało?! Zachowuję się jak baba w ciąży!

~Bo ty jesteś w ciąży.- Powiedziała moja podświadomość. Jęknęłam na to. Czy teraz wszystko będzie mi o tym przypominać? Xavier usiadł obok mnie i pocałował mnie w czubek głowy.

-Nie bój się, kochana. Wrócę do ciebie i naszego syna.- Oświadczył hardo. Popatrzyłam na niego zdziwiona. Skąd on wie że to będzie syn?

-Skąd wiesz, że to syn, a nie córka?- Zapytałam unosząc brwi. Xavier poczochrał mi dłonią włosy. Kiedy zabierał rękę, spróbowałam go ugryźć lecz był za szybki. Fuknęłam na niego, po czym skrzyżowałam dłonie na piersi, obrażona.

-Kotek, ja po prostu to wiem...- Powiedział opierając swoje czoło o moje. Nie odpowiedziałam, bo byłam dalej na niego obrażona. Z kobietą w ciąży nigdy się nie zadziera! Xavier westchnął po czym złożył na moich ustach pocałunek. Nie mogłam się powstrzymać i oddałam go. 

-Ach... Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym z wami zostać, lecz stado czekać nie będzie.- Oznajmił, podchodząc do drzwi.  Chciałam wstać i zatrzymać go, lecz ten posłał mi tylko słaby uśmiech i zniknął. Natychmiast odkryłam się i wstałam z łóżka. Podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę. Zamknięte. Nie no on sobie chyba żartuję. Nagle usłyszałam jak ktoś staje przed drzwiami. Zaczęłam w nie walić i nawoływać.

-Luno, potrzebujesz czegoś?- Zapytał kobiecy głos.

-Tak. Mogłabyś otworzyć te piekielne drzwi?!- Krzyknęła , zgrzytając zębami.

-Przykro mi, lecz Alfa zabronił mi tego robić. Jeśli jednak będziesz potrzebować czegokolwiek innego tylko powiedz.- Oznajmiła, a ja zacisnęłam dłonie w pięści. Niech no tylko Xavier wróci, a obiecuje, że porachuję mi wszystkie kości! Zła jak osa, położyłam się na łóżku. Nie długo po tym zmorzył mnie sen. 

W czasie inwazji na stado Xaviera i Arii

-Tomasz- (Przywódca zbuntowanych)

Siedzę w swoim gabinecie i popijam z spokojem kawę. Mój mały aniołek -Hope- jest w ogródku z paroma innymi dziewczynami. Ach... jakie ja mam szczęście, że ją znalazłem.

~Tak, mamy wielkie szczęście, że znaleźliśmy naszą Lunę!- Potwierdza mój wilk. Przeglądam już chyba piątą stertę papierów, gdy nagle do pomieszczenia wbiega zdyszany Krystian. Patrzę na niego z uśmiechem. Dziś moi ludzie zaczęli inwazje na stado tego gnojka. Dzięki mojej księżniczce, wiem gdzie obrona jest najsłabsza. Ach... Czy już wspominałem jak ja ją bardzo kocham?

-I jak tak nasza inwazja?- Pytam wyraźnie szczęśliwy.

-Tomasz, musisz to zobaczyć.- Mówi podając mi jakieś papiery. Odruchowo marszczę brwi. 

-Po co mi to dajesz?- Pytam.

-Tomaszu, to są dane Arii With.- Oznajmia, a ja zaczynam czytać zawartość dokumentów. W pewnej chwili papiery spadają na podłogę.

-To nie możliwe...- Mowie łapiąc się za głowę.

CDN

Kolejny za 35 gwiazdek  i 7 komentarzy!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro