Rozdział 38 Moje dziecko...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nightcore - Don't Panic

-Aria-

Obudził mnie dźwięk przekręcanego zamka w drzwiach. Usiadłam na łóżku i przeciągnęłam się. Kątem oka spojrzałam na zegarek stojący na szafce. Druga trzydzieści dwa. Nagle przez drzwi wszedł mój Mate. Na jego twarzy malowało się zmęczenie . Posłał mi uśmiech, którego nie odwzajemniłam. Zamknął mnie jak jakiegoś psa i myśli sobie, że wpadnę mu od tak w ramiona? Pff..... Jeśli tak, to jest w ogromnym błędzie. Położyłam się na łóżku i wtuliłam głowę w poduszkę. Xavier popatrzył na mnie po czym położył się obok mnie. 

-Śpij.- Rozkazał, a ja prychnęłam. Kto ja pies, by wykonywać jego rozkazy? Nagrabiłeś sobie, oj nagrabiłeś. W chwili kiedy chciał przyciągnąć mnie do siebie wyskoczyłam z łóżka. Mój ukochany uniósł głowę do góry i spojrzał na mnie zdziwiony. Usiadł na łóżku i popatrzył na mnie śpiącym wzrokiem.

-Co się stało kochanie?- Zapytał, wyraźnie zdziwiony moim zachowaniem. Prychnęłam.

-Nic. Kompletnie nic.- Syknęłam. Xavier westchnął po czym wstał i postawił krok w moją stronę. Wystawiłam ręce przed siebie.

-Nie podchodź do mnie!- Warknęłam, wymachując rękoma. Xavier zignorował moją prośbę, więc nie myśląc dłużej wybiegłam z pokoju. Biegłam przez korytarz przez parę sekund gdy nagle usłyszałam ryk. Nie był to ryk Xaviera, to był ryk Alfy. Wściekłego Alfy. Przyspieszyłam kroku. W chwili kiedy dobiegłam do jakiś drzwi była strasznie zmęczona. Oddychałam bardzo szybko i nierównomiernie. Słyszałam jak ktoś za mną biegnie, więc nie myśląc dłużej weszłam do pomieszczenia i zakluczyłam drzwi. Rozejrzałam się gorączkowo po pomieszczeniu. Było ono małe i posiadało stary, zakurzony tapczan. Jego ściany jak i podłoga były jakby nie dokończona, a w powietrzu pachniało stęchliznom. Zabrało mi się na wymioty, przez co zatkałam usta dłonią. Po pewnym czasie przyzwyczaiłam się do tego zapachu. Przyłożyłam ucho do drzwi i zaczęłam nasłuchiwać. Na korytarzu panował rumor, a dźwięk wydawanych poleceń był doskonale słyszalny. Widocznie Xavier pobudził wszystkich obecnych w tym domu. Zaśmiałam się w duchu. 

~Ciekawe ile czasu minie nim nas odnajdzie?- Myśląc to pogłaskałam swój brzuch. Boje się, że nie dam rady. Ja i dziecko? Przecież to będzie katastrofa! Ale z drugiej strony jestem podekscytowana. Wreszcie ja i Xavier będziemy w pełni rodziną. Uśmiechnęłam się na widok mnie, Xaviera i naszego przyszłego dziecka. Xavier powiedział, że to będzie chłopak i chyba miał rację. Nie mogę wytłumaczyć dlaczego tak uważam. Po prostu czuję to. Ziewnęłam, przecierając śpiąca oczy. Strzepnęłam z tapczanu większą ilość kurzu i położyłam się na nim. Leżałam na nim nasłuchując czy przypadkiem ktoś mnie nie znalazł. Po kilku minutach zaczęło mi być zimno przez co zadrżałam.

-O widzę, że małemu wilczkowi jest zimno.- Kiedy usłyszałam głos, gwałtownie podniosłam głowę do góry. O framugę drzwi opierał się młody chłopak. Miał może z siedemnaście lat. Był wysoki i miał czarne włosy i zielone oczy. Po zapachu wywnioskowałam, że to wilkołak tylko... W jego zapachu było coś innego. Coś co już kiedyś czułam... On jest zbuntowanym! Chciałam wstać, lecz chłopak pokazał dłonią bym się nie ruszała.

-Miło cię poznać Luno. To zaszczyt.- Powiedział z kpiną.

-Kim jesteś?- Zapytałam ukrywając strach. Jak jeden z zbuntowanych zdołał wejść do tego domu, a co najważniejsze jak wszedł do tego pomieszczenia?! Nagle zauważyłam otwarte okno. To by wyjaśniało dlaczego jest tu tak zimno. 

-Ach.- Klasnął w swoje dłonie.- Jak już wiesz jak się tu znalazłem to może powiem ci po co tu jestem, co?- Zapytał siadając obok mnie. Wzdrygnęłam się. Nagle zaczął głaskać dłonią mój policzek. Nie wytrzymałam i wgryzłam się w jego rękę. Nikt kto nie jest Xavierem nie ma prawa mnie dotykać! Chłopak przewrócił mnie na plecy i wymierzył cios w mój prawy policzek. Wykonał cios z taką, siłą że moja głowa odwróciła się w prawą stronę. W moich oczach pojawiły się łzy. Cholera, Aria nie rozklejaj się!

-Mam idealny pomysł suko.- Syknął szarpiąc mnie za włosy. Krzyknęłam.

-Zamknij się!- Ryknął. Dobrze, rób hałas! To powinno przywołać tu moich poszukiwaczy. Chłopak zaczął jeździć rękoma po moim cielę, a ja próbowałam się wyrwać. Nagle jego ręka zjechała na moje uda. 

-Co myślisz o tym by się trochę zabawić, co?- Zapytał wjeżdżając rękoma pod moją koszulkę. 

-Ratunku! Ra...!- Nie dokończyłam, bo -ponownie- jego pięść spotkała się z moim policzkiem. Słyszałam jak ktoś biegnie. Błagałam w myślach by ta osoba się pośpieszyła i zabrała mnie z stąd.

-Xavier!- Wydarłam się. Zbuntowany uderzył mnie, lecz tym razem swój cios wymierzył w mój brzuch. O nie! Proszę bij mnie wszędzie lecz nie tam! Chłopak ściągnął moją koszulkę wyrzucił ją w kąt. 

-No to teraz się zabawimy.- Oznajmił z miną szaleńca. Przełknęłam głośno ślinę. 

-A co to?- Zapytał gładząc mój odkryty brzuch. Przeraziłam się. 

-Nosisz jego dziecko!- Wysyczał, po czym wymierzył w mój brzuch dziesięć mocnych uderzeń. Poczułam jak coś ciepłego zaczyna lecieć mi po nogach. Nie, nie... Nie! Wszystko lecz nie moje dziecko! Właśnie w tej chwili zrozumiałam, że je stracę. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy.

-Moje dziecko...- Wyszeptałam przerażona.

-Tak. Nie żyje!- Krzyknął uradowany, po czym dotknął dłonią mojego uda. Po chwili uniósł dłoń i pokazał mi ją. Widniał na niej ślad krwi. Krwi mojego maleństwa. Zaczęłam się wyrywać i krzyczeć.

-Pomocy!- Z całych sił wołałam o pomoc, lecz słyszałam tylko krzyk. Krzyk Xaviera, że jeśli nie otworze wyważy drzwi. Czułam ból w okolicach brzucha i policzka. Czułam się strasznie sena.  W chwili kiedy miał mnie uderzyć po raz kolejny drzwi wyleciały z nawiasów, a w nich stanął wściekł do granic możliwości Xavier.

-X-Xavier...- Szepnęłam, a on widząc w jakim jestem w stanie rzucił chłopaka o ścianę.

-Zabierzcie go do celi!- Wycedził podchodząc do mnie. Towarzyszący mu strażnicy natychmiast wypełnili jego rozkaz.

-Ha Ha Ha! Możecie mnie nawet zabić, lecz nie przywrócisz życia temu dziecku!- Wykrzyczał z miną psychopaty. Xavier spojrzał na mnie z zaciśniętymi pięściami, lecz kiedy zauważył mój stan jego wzrok złagodniał. 

-X-Xavier... D-Dziecko...- Nie dokończyłam, bo pochłonęły mnie ramiona ciemności. 

CDN

Ostatni rozdział za  pięćdziesiąt pięć gwiazdek i dziesięć komentarzy. Ostrzegam jeśli gwiazdki i komentarze wybiją po 11 rozdziału nie będzie!  (Tak to mały szantaż)

Ps. Postanowiłam przedłużyć czas z względu, że zmieniłam godzinę i wiele osób mogło to zdezorientować. :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro