18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Zimno. Cholernie zimno. Dlaczego tutaj jest tak chłodno? Moje ciało przeszywał ból. Co się dzieje? Powoli otworzyłem swoje oczy. Zamrugałem kilka razy by mój wzrok wyostrzył się. Znajdowałem się w piwnicy, do której przez kraty dobiegało światło księżyca.

Na przeciwko mnie był Victor. Srebrnowłosy wisiał oplątany w łańcuchach. Jego twarz była zakrwawiona podobnie jak skrzydła. Skapywały z niego krople krwi, łącząc się z tymi na podłodze stworzyły już sporawą kałużę.

- Victor! - krzyknąłem zachrypniętym głosem.

Odruchowo chciałem do niego podbiec. Wraz z moim ruchem syknąłem głośno. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z mojego położenia. Byłem przykuty do ściany, a moje skrzydła przebite metalowymi łańcuchami. Dlatego się jeszcze nie zregenerowałem... Jestem zakrwawiony, poobijany i posiniaczony. Nie mogę się ruszać, a mój głos jest porównywalny do tarki. Zajebiście.

- Victor... - powtórzyłem cicho. - Żyjesz, prawda? Powiedz, że żyjesz!

Anioł poruszył się lekko i uniósł głowę. Uśmiechnął się delikatnie.

- Przepraszam Yuri. - mruknął cicho. Jego głos pozostał głęboki i delikatny. - Miałem Cię ochraniać, pomagać... A skończyliśmy oboje na skazaniu. Wybacz mi, że nie potrafiłem Cię obronić. Oraz... Że wykorzystywałem Cię do własnych przyjemności. Chodzi mi o tę sex-zabawkę. - uśmiechnął się delikatnie.

- O co Ci chodzi? - zapytałem chociaż byłem świadomy do czego zmierza.

- Jestem cholernym masochistą i seksoholikiem. Moje wygnanie nie dotyczyło tylko bójki z Radnym. Chciałem by mnie zgwałcił. - prychnął. - Tylko nie był chętny... A na Ziemi spotkałem Ciebie. Jestem taki szczęśliwy, że los się do mnie uśmiechnął. Przepraszam.

- Za co ty mnie przepraszasz? - przekręciłem oczami. - Nic złego nie zrobiłeś. To była moja własna decyzja by zatrudnić Anioła jako mojego sługę.

- Tylko nawet w tym się nie spełniałem. - przerwał mi. - Kiedy zrozumiesz, że od początku chciałem tylko byś mnie pieprzył? Mam Ci to na piśmie napisać? - spojrzał na mnie załzawionym wzrokiem.

- A skąd wiesz czy mój plan nie był podobny? - zapytałem. - Może specjalnie Cię zatrudniłem, bo skusiło mnie Twoje ciało? Demony są niewyżyte i ty dobrze o tym wiesz.

- Yuuuuri.. - jęknął przeciągle. - Tak bardzo Cię przepraszam! Jestem do niczego! Nie potrafię nic zrobić w Twoim towarzystwie. Jestem bez.. Bezużyteczny!

- Nie rycz, bo aż mnie skrzydła bardziej bolą. - warknąłem. - Słuchaj mnie uważnie, bo powiem Ci to tylko raz i gówno mnie obchodzi co z tym dalej zrobisz!

- Zrobię wszystko, poprawię się! Tylko, tylko...

- Kocham Cię.

- C-co? - spojrzał na mnie zdziwiony. - Panie ty...

- Znowu zaczynasz z tym panem? - mruknąłem. - Tylko raz i koniec.

- Yuri kocham Cię! - krzyknął. - Chce być tylko z Tobą! Kocham Cię!

- Ja pieprze Victor! - napiąłem mięśnie i próbowałem się poruszyć. Nawet gdybym skazał się na tortury nie uwolniłbym się. Łańcuchy są zbyt mocne.

- No dobra.. Pogruchali? - odwróciłem głowę. Obok mnie stanął ten blond włosy Anioł. Yurio? - Rzygać mi się chce jak na was patrzę. A jeszcze bardziej, gdy ten Twój przyjaciel mnie molestuje.

- Ale podobało Ci się. - uśmiechnął się promiennie Otabek.

- Oj zamknij się. - mruknął uwalniając mnie od tego cholerstwa. Gdy skończył wyciągać te pęta z moich skrzydeł czym prędzej podbiegłem do Victora pomagając mu się uwolnić.

- Victor... - szepnąłem gładząc go po srebrnych włosach. - Już dobrze... Zregeneruj się.. 

- Yuri.. Wypij moją krew. - uśmiechnął się. - Chociaż ty nie opadaj z sił...

Pogładziłem go po policzku. A ty dalej robisz wszystko z myślą o mnie. Spojrzałem na Otabka, który wręcz rzucił się na blondyna, gdy ten go uwolnił. Prychnąłem pod nosem. Dobrze... Myśl realnie. Musimy się stąd wydostać jak najszybciej na Ziemię. Poniekąd to tam jest najbezpieczniej. 

- Ty YURI. Podbieraczu mojego imienia! - warknął blondyn. Spojrzałem na niego złowrogo. - Słuchaj, mam dla Ciebie układ. Wręcz widzę jaka nienawiść Cię ogarnia, gdy patrzysz na tego zranionego przygłupa. Mnie z resztą też. Chcesz się zemścić?

- Co proponujesz? - spytałem zaciekawiony. 

- Chodźmy. Zaraz do Was wrócimy. - powiedział i z buta wyłamał kraty. Czy to dobrze, że go zamknęli z nami?

- Więc? - szedłem za nim. Był bardzo pewny siebie jak na takiego młodego szczyla.

- Krótka piłka. Chcesz się zemścić na Minie? 

- Raczej. - prychnąłem.

- Jedno słowo, a zabieram Cię do niej tak, że nawet się nie skapnie. Zrobisz z nią co zechcesz i kiedy zechcesz. Co o tym myślisz?

- Prowadź. - wyszczerzyłem się do niego.

- Coś czuję, że z Tobą mogę się dogadać. - zaśmiał się nikczemnie. Chyba pomylili się w przydziałach. Byłby znakomitym Demonem.




Znajdowaliśmy się z powrotem w naszej celi, ale tym razem z dodatkową osobą przywiązaną łańcuchami do krzesła. Victor powoli odzyskiwał siły, a rany regenerowały się. Co chwila spoglądałem na niego z obawą. Mam nadzieję, że nic mu nie będzie. Chociaż to ja mam dziury w skrzydłach... 

- No to zaczynamy tortury. - powiedziałem najniższym głosem jakim potrafiłem. Yurio klasną szczęśliwy w dłonie, a za nim zrobił to samo Altin.

- Ale takie same jak mi? - zapytał Nikiforov patrząc na mnie podejrzliwie. - Najpierw mi wyznajesz uczucia, a po chwili chcesz przelecieć jakąś babkę?

No oczywiście, że nie ty głębie! Z kim ja... Nieważne. 



***

Hey!

Wybaczcie za.. przerwę?

Nwm o mi się dzieje ;-; nie wyrabiam z 6 książkami, OSem, a jeszcze wymyślam kolejną książkę z MysMes... ;-; Help me.

Hyhyhy... Jestem inteligentna i pisałam to z jednym okiem xD (na drugim mam zarąbisty bandaż :')) więc od razu poproszę o poprawę za błędy i literówki. 
NAWET NIE WIECIE JAKIE TO DENERWUJĄCE NIE WIDZIEĆ ŚWIATA Z LEWEJ STRONY.

Dziękuję Wam za wszystko <333

Do napisania,

Sashy ;3

O i...

jeszcze 1 rozdział do końca ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro