7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Odwróciłem się by zobaczyć Anioła dzierżącego pistolet wycelowany w moją stronę. Zmrużyłem oczy i wykrzywiłem usta w chytrym uśmiechu.

- Widzę, że niebo zaczyna działać.

- Victor Nikiforov. - całkowicie mnie zignorował prostując się i mierząc wzrokiem mojego poddanego. - Po napaści na Radnego zostałeś zdegradowany z pozycji Anioła Wojny i zesłany na Ziemię w celu poprawy. Jednak i tutaj popełniłeś zbrodnię współpracując z Demonem, czyli naszym odwiecznym wrogiem. Do tego pieprzyłeś się z nim. Zostałeś skazany na karę śmierci za zdradę.

W czasie jego przemowy dokładnie go sobie obejrzałem. Jego budowa ciała była niczego sobie. Włosy były o blond kolorze, a oczy skrzyły się złotem. Białe skrzydła wyglądały olśniewająco i zapewne były delikatne niczym puch wypełniający poduszkę. Za to jego strój nie przypominał nic z Anioła. Ubrany był w czarną, opinającą koszulę na ramiączkach, lateksowe, czarne spodnie, na szyi miał czarną obrożę z ćwiekami, piercing na prawym uchu oraz przewieszone przez plecy dwa skórzane pasy z amunicją. 

- Mówiłem, wiedziałem, że mnie obserwują. - Victor spojrzał na mnie z wyrzutem. Westchnąłem przykładając sobie dłoń do czoła.

- Kim on jest?

- Anioł Destrukcji. - odpowiedział mrużąc oczy w moją stronę. - I to wszystko prze...

Jednym mocnym kopnięciem został przyparty do ściany. Nawet nie zdążyłem zareagować. Anioł wycelował w jego stronę broń uśmiechając się przy tym podle.

- Zdychaj Nikiforov. - zaśmiał się niczym postać z horroru.

Niewiele myśląc rzuciłem się przed Victora i rozpostarłem skrzydła by go ochronić. Blondyn oddał kilka strzałów, które wbiły się w moje skrzydła raniąc mnie niemiłosiernie. Krzyknąłem głośno z bólu. Opadłem na srebrnowłosego w dalszym ciągu go osłaniając. Rozszerzył oczy z przerażenia i wyciągnął rękę chcąc dotknąć moich skrzydeł.

- Nie. - mruknąłem próbując podtrzymać się nad nim na rękach. - One ranią.

- Panie, proszę. - szepnął i kontynuował pomimo mojego zakazu. - Chcę by mnie zraniły.

W końcu czuję jak jego delikatne palce lekko muskają mnie po piórach. Patrzę w jego oczy, w których czai się ból. Wiedziałem, że to go zrani, dlatego nie chciałem do tego dopuścić. Odciągnąłem jego dłoń od czarnego skrzydła. Tak jak się spodziewałem była zakrwawiona, a skóra przecięta.

- Dziękuję. Dodałeś mi siły. - uśmiechnął się, a jego oczy zaiskrzyły złotem.

- Co? - zapytałem zdziwiony.

Srebrnowłosy nic mi nie odpowiedział tylko prowokacyjnie zlizał krew z dłoni. Dlaczego on doprowadza mnie do szału czymś takim? Poszerzył swój uśmiech i uwalniając się spode mnie stanął naprzeciw blondyna. Opadłem na ziemie. Jedyne co mi pozostało to podziwiać jego plecy oraz obserwować poczynania.

- Zraniłeś mojego pana. - mruknął. Jego głos był przesączony mrokiem, tajemniczością oraz głęboką charyzmą, której nigdy nie słyszałem. - Pozwól, że Ci się odwdzięczę.

Srebrnowłosy zaczął unosić się nad ziemią, a na jego plecach pojawiły się skrzydła, które zamaszyście się rozłożyły. Wcześniej był bezbronny, a teraz chce walczyć?

- Nie bądź lekkomyślny! - krzyknąłem będąc pewny, że idzie na spotkanie się ze śmiercią. - To jest metal! Mam Ci przeliterować!? M-E-T-A-L!

- Nikt nie będzie go krzywdził. - wycedził całkowicie mnie ignorując. Czemu nie stosujesz się do kontraktu?! Po coś go podpisywałeś!

W jego dłoni pojawił się srebrny miecz, którym od razu zaczął wymachiwać na wszystkie strony. Anioł, z którym stał naprzeciwko siebie zaczął do niego strzelać, a on podchodząc do niego coraz bliżej tylko odbijał mieczem lecące w niego pociski, które ze zdwojoną siłą wracały do właściciela. Jęknąłem cicho czując paraliżujący ból, przez który poczułem się nadzwyczaj słabo. Ostatnie co mogłem zobaczyć to Victor'a wbijającego miecz w ciało mężczyzny. Zaraz po tym zemdlałem w kałuży własnej krwi.



Ucisk. Potworny ucisk na plecach i w skrzydłach. Otworzyłem powoli oczy i zamrugałem kilka razy próbując przyzwyczaić się do światła jakie wpadało przez okno do pokoju. Mojego pokoju. Chcąc podnieść się do siadu wydałem z siebie dźwięk, który chyba miał symbolizować jęk, ale brzmiało to jakby zamiauczał kot.. Spojrzałem na swoje ciało. Całą klatkę piersiową oraz skrzydła miałem starannie zabandażowane, a gdzieniegdzie dało się zauważyć czerwoną plamkę krwi, która już zdążyła przesiąknąć materiał. Cudownie siebie urządziłeś Katsuki... Chcąc się podeprzeć poczułem jak coś blokuje moją dłoń. Skierowałem tam wzrok. Ściskała mnie kurczowo ręka zawinięta w bandaż. Wzrokiem powędrowałem na twarz mężczyzny, który wpatrywał się we mnie z gniewem w oczach.

- Ty...

- Głupi debilu! - krzyknąłem. - Kazałem Ci! Rozkazałem! I co?! I gówno!

- Za przeproszeniem szanownego pana... - zaczął spokojnie srebrnowłosy by po chwili móc się na mnie wydrzeć. - Pana chyba pojebało!

- Zapominasz się Victor! - warknąłem chwytając go mocno za przedramię i ciągnąc na siebie. Zignorowałem ból oraz wewnętrzną potrzebę zrzucenia z siebie mężczyzny po to, by chwycić drugą dłonią jego podbródek i gwałtownie przyciągnąć do swojej twarzy.

- Ukaż mnie. - wycedził mrużąc swoje niebieskie oczy.

- Zapłacisz mi za to i to solidnie. - warknąłem w jego usta po czym nachalnie połączyłem nasze usta w brutalnym pocałunku.

Nie protestował, a nawet sam domagał się więcej. Był inny. Jakby całkowicie zmienił osobowość albo działał na niego jakiś odurzający lek. Językiem zacząłem gładzić jego podniebienie przez co mruknął przeciągle w moje usta. Odnalazłem jego język po czym wgryzłem się w niego aż do krwi. Ciecz wydobywająca się z niego była tylko moim pokarmem. Moją energią potrzebną do życia. Właśnie tego potrzebowałem - krwi Anioła. 

Teraz jak tak o tym pomyślę.. Anioły nie potrzebują żadnej energii do życia tylko jego sensu. Demony gustują we krwi. Im lepsza tym więcej energii. Ale co się stanie, gdy Anioł zakosztuje zakazanego owocu? Czy to możliwe, że Victor walczył bez świadomości o tym tylko dlatego, że skosztował mojej krwi?

Czułem jak mój sługa tracił powoli kontrolę. Był cały mokry, a jego krocze zaczęło się o mnie ocierać prosząc o więcej. Chwyciłem go jedną ręką za włosy odciągając od siebie, a drugą walnąłem mu z liścia w twarz.

- Wróć na ziemię Nikiforov! - warknąłem. Srebrnowłosy złapał się za policzek przejeżdżając po nim swoimi opuszkami. Westchnąłem. - Ter...

- Panie Katsuki? - usłyszałem zza drzwi głos Miny. Rozszerzyłem z przerażenia oczy. Byłem tak zajęty Victor'em, że zapomniałem o pozostałym personelu! - Panie Katsuki! Wszystko w porządku? Mam wejść?

- Co?! Nie! - krzyknąłem zrzucając z siebie Victora, który lądując na podłodze posłał mi pretensjonalne spojrzenie.  - Co się na mnie tak gapisz?! Jak zobaczy, że mam skrzydła to dopiero będziesz miał problem!

- Zero szacunku dla pracowników... - mruknął wstając i otrzepując garnitur.

- Szybko powstrzymaj ją! - machnąłem ręką w stronę drzwi poganiając go. - I zmień tą muszkę na krawat, bo nie mogę na Ciebie patrzeć.

- Oczywiście Panie. - ukłonił się nisko.

- Wchodzę! - krzyknęła, ale nim zdążyła otworzyć drzwi uprzedził ją Nikiforov wybiegając jej naprzeciw. Odetchnąłem z ulgą. Nikt nie wiedział, że jestem demonem. Nikt w tej posiadłości. Nikt oprócz Victor'a. I chciałbym by tak już zostało.


***

Hey!

Jak tam xD ?

Już na wstępie ci którzy nie wiedzą lub wiedzą (nie wiem xD) informuję, gdyż, iż, ponieważ zapraszam was do nowego opo ff o Victuri pt. Oh no!

Oczywiście tradycyjnie dziękuję Wam za wszystko <333

Jak komuś coś nie odpisuje czy coś to proszę nie czujcie się (czasami tak jest) w jakis sposób "odrzuceni".. po prostu mam dużo na głowie ^^

Dziękuję jaszcze raz :*

Do napisania,

Sashy ;3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro