8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Victor wrócił do mnie po dłuższej chwili odziany w krawat trzymając na tacy gorącą herbatę, talerzyk z trzema naleśnikami oraz sztućce zawinięte w kremową serwetkę. Zmrużyłem nieco oczy podnosząc się na łokciach. Jakikolwiek ruch nie był dobrym pomysłem.. Od razu poczułem jak ból przeszywa moje ciało, a w szczególności zabandażowane skrzydła.

- Nie możesz się przemęczać Panie. - srebrnowłosy postawił tackę na stolik znajdujący się obok łóżka.

- Powiedz mi lepiej, dlaczego przyniosłeś mi śniadanie? - zapytałem ignorując ból i siadając na skraju łóżka.

- Ponieważ jest rano? - odpowiedział mi pytaniem dodatkowo unosząc wysoko jedną brew.

- Nie? Było południe. - odpowiedziałem pewny siebie chwytając na uszko kubka i popijając cytrynową herbatę.

Victor zmarszczył brwi podchodząc do zegarka ściennego wiszącego naprzeciw mojego łóżka. Wskazał na niego, a dokładniej na godzinę jaka teraz była. Z niemałym szokiem stwierdziłem, że jest 9:33. Mój sługa podszedł do mnie i zabierając z tacy talerz oraz widelec usiadł obok.

- Byłem nieprzytomny cały wczorajszy dzień? - powiedziałem sam do siebie nie dowierzając, że byłem taki słaby by tak szybko się poddać. - Co się stało z tamtym Aniołem?

- Nic szczególnego. - wzruszył ramionami spuszczając wzrok. - Mocno go okaleczyłem...

Wbiłem w niego przerażony wzrok. Jakim cholernym cudem? Jak? Jak?! Jak on go pokonał?! Dlaczego tylko ja skończyłem w takim stanie?! Tyle pytań krążyło mi po głowie. O tyle chciałem się go zapytać. Dlaczego nagle stał się nie do pokonania. Anioł Wojny, okey.. Ale dlaczego akurat wtedy? Dlaczego zlizał z dłoni moją krew z największą ochotą.

Victor jakby widząc w oczach moje pytania westchnął cicho obkładając talerzyk obok. Sam zsunął się na podłogę i klęknął na jednym kolanie. Prawą dłoń przyłożył do piersi, a głowę lekko pochylił w dół. W tym momencie wyglądał jak skruszone dziecko, które przeprasza za rozbicie wazonu przez swoją nieuwagę. Po krótkiej ciszy głos srebrnowłosego rozniósł się po pokoju wprowadzając mnie w trans. Z uwagą i zachłannością wsłuchiwałem się w każde słowo jakie powiedział jakby było na wagę złota. 

- Ja Twój sługa i lokaj Victor Nikiforov z gatunku Aniołów o podgatunku Anioła Wojny zobowiązany jestem służyć memu Panu za cenę życia, słuchać jego rozkazów oraz bez zbędnych protestów je wykonywać. Za każde sprzeciwienie mam błagać o karę, a za wykonane zadania nie żądać nagrody dopóki mój Pan sam nie zaproponuje danej rzeczy. - podniósł na mnie swój wzrok. - Jako Demonowi jestem zobowiązany oddawać swoją energię do życia, żywić go krwią oraz ryzykować życie. Nie mogę żerować na Demonie bez zbędnego powodu, dopóki nie zagraża mu niebezpieczeństwo. Wtedy jestem upoważniony do wypicia jego krwi i przyjęcia swojej prawdziwej formy.

Gdy umilkł bez słowa chwyciłem za talerz i zacząłem jeść przyszykowane przez kucharzy śniadanie. Jadłem powoli testując zachłanność mężczyzny, który zawzięcie wpatrywał się w moje czekoladowe oczy. Sam mógłbym zatracić się w jego morskich tęczówkach, w których jeszcze niedawno panowało istne piekło oplatające mnie swoimi złotymi płomieniami. 

Nie uszło mojej uwadze jak srebrnowłosy Anioł przełyka nerwowo ślinę. Dokończyłem moje śniadanie wymownie spoglądając na niego. Prychnął cicho pod nosem zapewne domyślając się o moim małym przetestowaniu jego osoby.
Odłożyłem talerz na drewniany stolik, po czym złapałem mężczyznę za podbródek każąc mu w ten sam sposób podnieść się nieco.

- Jestem cały obolały.. - jęknąłem przeciągle przesuwając się na środek łóżka jednocześnie ciągnąc za sobą sługę. - Potrzebuję energii do szybszej regeneracji moich sił i skrzydeł.

- Czego pragniesz Panie?

Opadłem delikatnie na plecy. Victor zawisł nade mną dłońmi opierając się po obu stronach mojej głowy. Wyciągnąłem rękę i dłonią pogładziłem go po rozgrzanym policzku. Drugą dłoń zanurzyłem w jego miękkich włosach przyciągając go do siebie jeszcze bliżej. Stykaliśmy się nosami patrząc z pożądaniem w swoje oczy. Zagryzłem dolną wargę mrucząc przy tym zalotnie.

- Twojej krwi. - szepnąłem oddechem łaskocząc go w polik.

Nikiforov zmrużył oczy łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku. Przycisnąłem go do siebie nie dopuszczając do nawet najmniejszego oderwania się od siebie. Przygryzłem delikatnie jego dolną wargę, przez co mężczyzna głośno westchnął. Zagłębialiśmy się coraz bardziej nie zwracając uwagi na otaczający nas świat i rzeczywistość. Liczyliśmy się teraz tylko my i chwila, w której będę spijał jego krew z warg. 

Gdy mój język zaczął tańczyć w jego wargach wydobył z siebie głośny jęk. Penetrowałem jego wnętrze zatracając się coraz bardziej w łapczywym pocałunku. Nie mogąc dłużej czekać wgryzłem się w jego język, a po chwili poczułem metaliczny smak krwi. Nawet mała dawka potrafiła mi dać niezłego kopa.

Jego krew była niczym najsilniejszy narkotyk dla mojego ciała. Chciałem więcej i więcej... Czułem jak nagromadzona oraz zmieszana krew i ślina spływa po mojej żuchwie, podbródku, szyi...

Srebrnowłosy sapnął ciężko odrywając się ode mnie. Nieobecnym jeszcze wzrokiem spojrzał na moją twarzy. Jego oczy były piękne. Świeciły, iskrzyły i mieniły się kolorami tęczy. No może przesadzam.. Ale naprawdę odpłynąłem w nich do najdalszych zakątków świata.

- Panie..?

- Powiedz moje imię. - szepnąłem podnosząc się. Srebrnowłosy siedział na moich biodrach powoli odwiązując bandaż z moich skrzydeł.

- Yuri. - mruknąłem z zadowoleniem uśmiechając się zadziornie. Spojrzeniem poprosiłem by powtórzył je jeszcze raz. - Yuri.. Yuri.. Yuri..

- Stój Victor. - zażądałem, gdy ten skończył rozwijać moje bandaże. Zrzucił materiał z ostatniego pióra i spojrzał na mnie pytająco. - Pokaż mi je.

- Jak rozkażesz, Pa.. - spojrzałem na niego groźniej dając mu do zrozumienia by nie dokańczał tego zdania. - Yuri.

- Tak lepiej. - mój uśmiech zmienił się na zwycięski, gdy moim oczom ukazały się jego niesamowite skrzydła. Białe, puchate, lśniące. Idealne.

- Chcę odebrać karę. - powiedział nagle, gdy dłonią przejechałem po jego piórkach.

- Jaką karę? - zapytałem zdziwiony.

- Za zignorowanie Twojego rozkazu. - powiedział poważnie spoglądając w moje oczy. - Ukaż mnie, proszę.

Rozszerzyłem oczy. Ukarać?

W głowie pojawiło mi się milion scenariuszy jak ukarać srebrnowłosego, ale niestety każdy zakończony aktem seksualnym.  Z chęcią bym po grzeszył z moim Aniołkiem, ale czy to nie zaszkodzi nam obojgu?

***

Hey!

Jak tam u was leci czas? xD

Zostawiam was z kolejnym rozdziałem ;-; dam dam daaaaaa

Polsatu ciąg dalszy xD

Dziękuję wam za wszystko <333

Do napisania,

Sashy ;3


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro