XI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

************************************9.12(Środa)**********************************

Pierwszy dzień wczorajszy minął mi bardzo dobrze, trochę kręciłam się motałam kiedy, gdzie i po co mam iść ale nie było najgorzej. Poznałam dziewczynę która też dołączyła nowa i obie kręciłyśmy się od sali do sali. Razem zjedliśmy jakieś drugie śniadanie i dzień minął. O osiemnastej odebrałam dzieciaczki od teściowej która próbowała mnie, śmiech na sali mnie dopytać o jej młodszego syna. A ja niby jestem, jego żoną ?! 

Rano Gabriela i Natalie odebrała Jane, moja siostra która również jest przedszkolanką w tym samym przedszkolu ale już w innej grupie, więc z tym nie ma problemu potem razem wracają albo do mojej mamy, teściowej, ale ja już jestem po zajęciach chociaż mój plan nie przewiduje szybszych powrotów. Kiedy ja jadę na zajęcia podrzucam Nicol teściowej która skacze z radości że może zajmować się swoją małą wnuczką. 

Co do spotkania z Michaele, pożegnaliśmy się z wielkim niedosytem. Zdziwiłam się że chciał się jeszcze spotkać pomimo tego że dobrze wie że mam męża, tylko dlaczego nie powiedziałam mu o dzieciach ? Pewnie ze strachu, nie którzy nie są gotowi na dziecko a w tym wypadku mam aż trójkę. Myślę że nie chciał by rozwalać im rodziny, chociaż nie wie że ktoś inny ją rozwalił.

 Na koniec wymieniliśmy się numerami, Michael na miejscu sprawdził czy dobry chciał mieć pewność że go nie oszukałam. Nie zadzwonił, ani nie napisał ani nie widzieliśmy się w biegu na uczelni, może zrezygnował. Dostałam niezły opierz w domu od Laury nie ze względu na Nicol z którą musiała posiedzieć dłużej ale że jestem tak nie odpowiedzialna, nie wiedziałam jakim jest człowiekiem czy mi czegoś nie zrobi. 

***

- O matko- Aż podskakuje i łapie się za serce ze strachu kiedy zza budynku wychodzi prosto na mnie Michael

-Wystarczy Michael - do uszu dochodzi mi jego prześliczny śmiech 

-Wystraszyłeś mnie -opieram się o budynek i próbuje wyrównać oddech - Nie można tak, nie jestem już taka młoda, mogłam umrzeć na zawał 

-Jesteśmy nastolatkami Saro, a nastolatkowie idą do kina. Masz ochotę ? - akurat dzisiaj ? Kiedy teściowa a matka Liama nie może siedzieć dłużej z Nicol, on proponuje kino 

-Dzisiaj nie mogę -robię przepraszającą minę - Możemy przełożyć to na jutro ? 

-Możemy -podchodzi bliżej, nachyla się i kiedy myślę że będzie chciał mnie pocałować on daje mi soczystego całusa w policzek, nawet kiedy się odsunął czułam w tamtych miejscu mrowienie. Pożegnaliśmy się  chwile później i każdy z nas poszedł w swoją stronę ja do auta a Michael w swoją stronę, gdzieś, do kogoś do swojego życia. 

***

-Mamusiu -odwracam głowę w stronę schodów gdzie stoi mój najstarszy synek, od razu ruszam do niego 

-Czemu ty nie śpisz ? - jest dość późno, bo już po godzinie 23 ja jeszcze miałam do dokończenia zadania z uczelni ale to jedyny wolny czas który mogę spędzić w ciszy i spokoju. - Coś się stało ? 

-Tatuś nas jeszcze kocha ?- aż nie wiem co powiedzieć, klękam przy Gabrielu i biorę go w objęcia -Nie ma go w domu cały czas 

-Gabriel, tata ma bardzo dużo pracy. Musi pracować abyś ty miał gdzie spać i co jeść 

-Ale nie może chociaż jednego dnia z nami spędzi ? Natalie też płacze za nim kiedy nie widzisz 

Rozmawiamy jeszcze przez chwilę obiecuje że porozmawiam z jego ojcem o tym co mi powiedział, chociaż wiem że Liama to totalnie nie obchodzi, czy go to dotyczy ? Oczywiście że nie ! Gabriel ma racje, nie widzą razem z Nicol i Natalie ojca prawie wcale, teraz wyjechał i nie ma go ponad tydzień jak nie więcej, ja już to przestałam liczyć. Nie patrzy na dzieci, na ich potrzeby patrzy na siebie i tą Ninę którą rucha jak dobrze wiemy. 

-Pieprzony kretyn -buzuje we mnie gniew, więc nie patrząc na godzinę wybieram numer Liama która nie jak w jego przypadku mam zapisany w telefonie. Wyobrażam sobie że może nie odebrać i pewnie tak będzie, ale po drugim razie łączę jeszcze raz dla pewności i wtedy staje się cud. 

-Sarah nie mogę rozmawiać, mam dużo pracy  - warczy do telefonu jak pies, jakbym była jakiś durnym przepychadłem w jego życiu. Spójrzcie na godzinę, jest przed północą a on jeszcze pracuje 

- Dzieci wypytują kiedy będzie ich tata w domu, płaczą bo tęsknią za Tobą -prawie krzyczę, ale hamuje się bo wiem że już wszyscy u mnie w domu śpią 

-Wynagrodzę im to jak wrócę, kupiłem im fajne prezenty 

-Mają w dupie twoje prezenty, oni chcą Ciebie - już widzę swoją twarz czerwoną z gniewu i bezradności. 

-Szybciej jak na wigilię nie przyjadę -mówi to tak spokojnie, tak bezuczuciowo że moje serce to pęka, bo kiedyś się kochaliśmy. Kiedy chcę się odezwać, po raz kolejny krzyczeć w tle słyszę otwieranie drzwi i głos Niny - Dobrze mi ta kąpiel zrobiła - a ja długo nie myśląc rozłączam się i zaczynam płakać jak małe dziecko. Z bezradności z powodu zdrady z powodu chaosu w moim życiu z powodu dzieci bo to ja im muszę wytłumaczyć że ich rodzice się rozstają.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro