•Rozdział 13•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

!Uwaga! Niesprawdzony rozdział!

*****************************************

- Daj mi to. - Poleciłaś, wyciągając dłoń w stronę Tendō.

- Nie ma mowy, Yuri-Chan. Nie będziesz mi się upijać. - Powiedział niezbyt przyjemnym głosem.

- Gówno mnie obchodzi twoje zdanie, daj to. - Twoje spojrzenie wręcz ciskało pioruny.

- Yuri. - Usiadł obok ciebie - Świat się jeszcze nie zawalił, trener powiedział to pod wpływem emocji. - Położył ci dłoń na głowie, zaczynając delikatnie głaskać.

- Walić trenera i walić to wszystko. - Odpowiedziałaś zdruzgotana - Mam dość siatkówki i ogólnie...Tego wszystkiego. - Przetarłaś oczy i westchnęłaś głośno.

- Nie mów tak. - Objął cię ramionami, wtulając w swój tors - Powinnaś się uspokoić i myśleć o tym później, jak już ochłoniesz.

- Łatwo ci mówić. - Wymamrotałaś w jego tors - To nie ty jesteś w reprezentacji i to nie ciebie wywalili z pierwszego składu.

Westchnął cicho, opierając brodę na czubku twojej głowy. Jemu też było przykro, nie chciał patrzeć jak się smucisz.

- Wiem, że ci ciężko...Ale nie możesz się poddawać, tak?

Prychnęłaś pod nosem, wtulając się w jego szyję. Ciepło, które od niego biło, w jakiś tam sposób cię uspokoiło, ale tylko chwilowo. Potem znów dostałaś napadu złości, a jeszcze później, rozpłakałaś się. Satori wiedział, że musi coś zrobić. Nie mógł dłużej patrzeć, jak się męczysz z tym wszystkim, ale też nie chciał cię zostawiać samej. Bóg wie co mogłoby ci strzelić do głowy, a wiedział, że byłaś nieobliczalna.

- Możesz dać mi już spokój? Najlepiej by było jakbyś zostawił mnie samą i sobie poszedł... - Chciałaś jeszcze coś powiedzieć, jednak Satori zaczął przybliżać się do twojej twarzy - Co ty robisz?

- Chce ci poprawić humor. - Pogłaskał cię po policzku i ucałował kącik twoich ust - Nie chce żebyś była smutna, dobra?

- Dobra. - Zamknęłaś oczy w oczekiwaniu na pocałunek czerwonowłosego.

Długo nie czekałaś, zachłannie wpił się w twoje usta i przez przypadek, oboje zlecieliście z łóżka. Leżałaś na nim, opierając się przedramionami o podłogę i nawijając na palce kosmyki jego włosów, podczas pocałunku. Dopiero teraz zaczęłaś zdawać sobie sprawę z tego, jak bardzo chłopak się dla ciebie poświęca. Traci swój cenny czas tylko po to, by siedzieć z tobą i słuchać obelg skierowanych w jego stronę, na które nie zasłużył.

Westchnęłaś cicho w jego usta i mocniej je do niego przycisnęłaś, przez co mruknął z zadowoleniem. Obie dłonie trzymał na dole twoich pleców, delikatnie jeżdżąc palcami po materiale twojej bluzy. Po pewnym czasie się od niego odsunęłaś i zaczęłaś z zaciekawieniem oglądać jego twarz.

- Co? - Spytał rozbawiony, uśmiechając się.

- Denerwujesz mnie. - Odpowiedziałaś, znów nawijając czerwony kosmyk na swojego palca.

- Ale przyznaj, że lubisz, gdy cię denerwuje.

- Powiedzmy. - Mruknęłaś niemrawo, przyglądając się jego włosom. Nagle stały się takie ciekawe.

Satori postanowił cię dłużej nie męczyć i po prostu założył dłonie za głowę, przyglądając się twojej twarzy. Kocie oczy uważnie skanowały jego kosmyki, a blond włosy spadały na jego twarz, łaskocząc go. Westchnął zadowolony i położył ci dłoń na policzku, nie zważając na nic, ponownie cię pocałował. Chciał cieszyć się tą chwilą, gdy mu na to pozwalałaś.

- Uważaj, jeszcze się uzależnisz. - Powiedziałaś bardzo poważnym głosem.

- Już dawno się uzależniłem i dobrze mi z tym.

Gwałtownie objął cię ramionami i do siebie przytulił. Zamknęłaś oczy i po chwili, leżąc tak na siatkarzu i chłonąc jego ciepło, zasnęłaś. Twoje piąstki były zaciśnięte na jego koszulce, usta lekko rozchylone poprzez mocne przyciskanie policzka to torsu chłopaka.

- Yuri...Śpisz? - Spytał cicho, głaszcząc cię po włosach.

Gdy odpowiedziała mu cisza, dość ślamazarnie wstał z tobą przyczepioną do niego niczym koala i wszedł na łóżko. Położył się pod kołdrą i przykrył was oboje, z racji tego, że trzymałaś się go naprawdę mocno, to blokujący dalej leżał z tobą, na jego brzuchu. Objął cię i zamknął oczy, również usypiając po chwili.

~•••~

- Yuri...Przesadzasz. - Rzekł Tendō, patrząc jak napełniałaś baloniki farbami.

- Nie przesadzam, to tylko zemsta. - Wzruszyłaś ramionami.

- Za to możesz wylecieć z reprezentacji.

Na chwilę zaprzestałaś wlewania niebieskiej farby do balonika i spojrzałaś gniewie na siatkarza.

- A co mnie to. - Wzruszyłaś ramionami, mówiąc to tak radosnym głosem, że Satori się skrzywił - Będzie miał staruch za swoje. - Prychnęłaś, kładąc kolejny balonik do reklamówki.

- Yuri... - Spojrzałaś na niego, mrużąc oczy - Nic nie mówię. - Odwrócił się do ciebie plecami i zaczął patrzeć w ścianę.

- Świetnie. Zaraz skończę przygotowywać pociski, a ty mi pomożesz w dokonaniu zemsty.

- Dlaczego ja?

Odpowiedź : "Bo Trudne Sprawy", sama cisnęła ci się na usta, ale się powstrzymałaś. Nie racząc mu odpowiedzieć, napełniłaś ostatnie baloniki i z szerokim uśmiechem, oparłaś dłonie na biodrach.

- To będzie piękna zemsta. - Potarłaś energicznie dłonie, patrząc świecącymi oczami na pociski.

- Umrzemy marnie. - Zaczął jęczeć, rozkładając się na fotelu.

- Jak masz dobrą kondycje, to mu uciekniesz bez problemu. - Machnęła niedbale dłonią - Bo masz dobrą kondycje, prawda?

- Tak...Oczywiście. - Jego sposób wymawiania tych dwóch słów utwierdził cię w przekonaniu, że ten debil daleko nie pobiegnie.

- Bakatori! Jesteś siatkarzem, a nie masz kondycji?!

- Nie krzycz. - Zamknął oczy - Nie przywiązuję jakiejś specjalnej uwagi do kondycji, nie jest mi potrzebna.

Prychnęłaś na jego słowa i odwróciłaś się, łapiąc w dłoni reklamówkę.

- Chodź. Idziemy na wojnę.

- Tak, tak... - Westchnął, podchodząc do ciebie i złapał cię za dłoń, którą natychmiast wyrwałaś - Ale daj mi przed śmiercią potrzymać twoją rękę.

- Chyba śnisz.

- Uwierz mi, nie chcesz wiedzieć o czym ja śnię. - Zaśmiał się cicho.

- Kocham moją niewiedzę, więc oszczędź mi tego. - Burknęłaś, odwracając wzrok.

- Skoro nalegasz...A więc było to tak. Ty leżałaś na łóżku w takim ładnym koronkowym kompl...

- Baka! - Krzyknęłaś, wyjmując balonik i rzuciłaś mu nim w twarz - Zboczeniec!

Całą drogę do miejsca, w którym miał odbyć się wasz prowizoryczny zamach, kłóciliście się. Przy okazji Satori'emu parę razy ładnie się oberwało.

******************************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro