•Rozdział 14•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zamach na twojego trenera nie wypalił, gdyż pewien czerwonowłosy wszystko zepsuł i zamiar wylać wodę i farbę na mężczyznę, wylał ją na ciebie i przy okazji na siebie. Teraz, leżałaś w łóżku i co jakiś czas kichałaś. Twoje policzki były czerwone, tak samo jak czubek nosa i koniuszki uszu.

- Nienawidzę cię. - Burknęłaś, chowając się w ciepłej pościeli.

- Nie przesadzaj Yuri-Chan. To był wypadek. - Westchnął i usiadł na brzegu łóżka, kładąc dłoń na twojej nodze, która kryła się pod pościelą.

- Możesz przestać zwracać się do mnie z tym głupim "Chan"? - Zrobiłaś cudzysłów palcami, mrużąc oczy.

- Ale to urocze i do ciebie pasuje. W czym problem? - Spytał z uśmiechem.

- Nie podoba mi się to. - Mruknęłaś, patrząc w sufit.

- No dobrze, to będę mówił do ciebie...Yuri-Senpai.

Spojrzałaś na niego jak na ostatniego idiotę i prychnęłaś pod nosem, chowając twarz w kołdrze. Miałaś zamiar ukryć swe rumieńce, by czerwonowłosy ich nie dostrzegł.

- S-Senpai? To głupie. - Powiedziałaś, unikając jego spojrzenia.

- He? Senpai, ty się rumienisz? - Złapał kołdrę między palce i próbował ją ściągnąć z twojej twarzy.

- Zostaw to! Będzie mi zimno!

W oczach blokującego coś zabłyszczało, przełknęłaś cicho ślinę i uważnie obserwowałaś jego poczynania. Wszedł na łóżko i nie przerywając z tobą kontaktu wzrokowego, położył się obok. Zawinęłaś się w takzwanego "naleśnika" i odwróciłaś do niego tyłem.

- Idź sobie.

- Twierdziłaś, że będzie ci zimno. Zawsze mogę cię rozgrzać. - Objął cię w pasie i zaczął mruczeć do ucha.

- Przestań. Puść mnie i odejdź. - Powiedziałaś zażenowana zaistniałą sytuacją.

- Senpai... - Sposób, w jaki wymawiał to słowo, dziwnie na ciebie działał.

Czerwonowłosy złapał twoje policzki w swoje palce i skierował głowę w swoją stronę. Pocałował cię, uśmiechając się przy tym. Pocałunki ze strony chłopaka stały się już twoją codziennością. Owszem, nie byliście razem, ale nie przeszkadzało ci to. Mogłaś przyznać, że ta relacja, która was łączyła...Była po prostu dziwna i lekko nielogiczna.

- Spojrzysz kiedyś na mnie jak na chłopaka, z którym mogłabyś być? - To pytanie, które ci zadał całkowicie zbiło cię z tropu.

- Nie wiem. - Wzruszyłaś ramionami - Dla mnie jest dobrze, tak jak jest teraz. - Odwróciłaś się plecami do niego i zrobiłaś nieco dziwną minę.

Usłyszałaś westchnienie chłopaka, również odwrócił się do ciebie palcami. Długo jednak nie byłaś w stanie wytrzymać tej ciszy, która zaczęła cię przytłaczać. Spojrzałaś na niego przez ramię, niby cię to nie ruszało, ale...W chłopaku było coś, co nie pozwalało ci go ignorować. Nie potrafiłaś. Przysunęłaś się do niego i położyłaś na jego ciele skrawek kołdry, kładąc głowę tuż przy jego plecach. Oparłaś o nie swoją skroń i obejmując go w pasie, zamknęłaś oczy. Nie spodziewał się tego, był zdziwiony. Uśmiech wstąpił na jego usta, a jego zimna dłoń złapała twoją, splatając wasze palce razem. Poczuł dziwne ciepło, którego w żaden sposób nie był w stanie wytłumaczyć. Nawet nie chciał. Było mu dobrze i nie chciał nic zmieniać.

~•••~

- Błagam, Tendō...W-Wolniej. - Przytuliłaś się mocniej do chłopaka, zaciskając z całej siły powieki.

- Spokojnie, Senpai. Wiem co robię. - Upewnił cię, znacznie przyspieszając.

- Ale...

- Ufasz mi? - Spytał, znów przyspieszając.

- Tak, ale... - Nie dał ci dokończyć.

- Po prostu się rozluźnij, będzie ci wygodniej. - Uśmiechnął się.

- Przestań pieprzyć i jedź wolniej tym cholernym rowerem! - Krzyknęłaś, patrząc z jaką szybkością mijacie przechodniów i budynki.

Dłońmi owijałaś pas chłopaka, przytulając do dołu jego pleców swój policzek. Tendō zdecydowanie należał do piratów drogowych, nawet jeśli jechał na rowerze. Jechaliście do Shiratorizawy, gdzie chłopak miał mieć trening, a ty po prostu nie miałaś co robić. Byłaś chora, ale Satori nie chciał zostawiać cię samej, więc postanowił cię ze sobą zabrać. Miałaś zaczerwieniony nos, koniuszki uszu, zostałaś opatulona przez jego bluzę siatkarską i szalik. W końcu dojechaliście i jak zwykle, wszyscy uczniowie zaczęli między sobą szeptać.

- Udawaj, że jesteś moją dziewczyną. - Mruknął tak, byś tylko ty to usłyszała.

- No chyba cię powaliło.

- Udawaj. - Złapał cię za dłoń i pociągnął w stronę hali.

- Po co?

- Bo Eita będzie gadał, a tego wolałbym uniknąć. - Westchnął, splatając wasze palce.

- Zobaczysz, jeszcze przyjdę po zapłatę za tak haniebną pracę. - Burknęłaś, patrząc na wszystkich spod byka.

- Ej, ale nie zabijaj wszystkich wzrokiem. Pomyślą, że związałem się z mordercą.

- A jest inaczej? - Spytałaś, posyłając mu psychopatyczny uśmiech.

Czerwonowłosy parsknął pod nosem i razem weszliście na hale, gdzie siedziała reszta drużyny. Chłopcy spojrzeli na Tendō, a następnie na ciebie i uśmiechnęli się delikatnie. Oczywiście wszyscy, prócz Ushijimy.

- Tendō, czy ty jesteś poważny?! - Eita złapał cię za ramiona, patrząc złowrogo na blokującego - Jest chora, a ty ją tu zaciągnąłeś?! Pogrzało cię?!

- Nie chciałem jej zostawiać samej, w razie czego jakby coś potrzebowała, to powie. Jest ciepło ubrana, mam w plecaku gorącą herbatę w termosie, koc, telefon, słuchawki i leki przeciwbólowe w razie wypadku. Nic jej przy mnie nie zabraknie, nie martw się. - Uśmiechnął się, zdejmując z ramienia plecak.

Przyglądałaś się chwilę chłopakowi, będąc nieco zdziwiona jego słowami. Faktycznie, trochę pakował ten swój plecak, ale jakoś specjalnie się tym nie interesowałaś. Wcisnął ci w dłonie ciepły termos, wyjął koc, zarzucając go na ciebie i posadził na miękkich materacach. Reszta drużyny widziała twoje zdezorientowanie, co z resztą ich bawiło. Takim oto sposobem skończyłaś opatulona kocem, siedząc na materacu i oglądając trening chłopców.

Trener wszedł na hale po godzinie od zaczęcia ich treningu i już miał zacząć na nich krzyczeć, że zaczęli trening bez nadzoru, ale gdy zobaczył ciebie, znacznie się uspokoił. No i podziękował, za to, że pofatygowałaś się tutaj, by ich pilnować. Co z tego, że siłą zostałaś tu zaciągnięta, trener nie musiał o tym wiedzieć.

Później na hale weszła mała grupa dziewcząt, było ich cztery. Zaczęły bardzo głośno komentować grę chłopców, zachwycając się przy okazji ich wysportowanymi sylwetkami. Zaczęło cię to nieco irytować, ale na początku to ignorowałaś. Problem się pojawił, gdy jedna z nich zaczęła zachwycać się Tendō, no kurde no...Coś cię ruszyło. Zrobiłaś dosyć dziwną minę i czekałaś, aż siatkarz zwróci na ciebie uwagę. Wszyscy chłopcy podzielili się na dwie drużyny i grali na boisku po trzy na trzy ze zmianami.

Kiedy Tendō zszedł z boiska, a za niego wszedł Goshiki, czerwonowłosy spojrzał w twoją stronę. Niewiele myśląc, wyciągnęłaś ramiona w jego stronę, robiąc najbardziej niewinną minę, na jaką było cię stać. Blokujący z radością do ciebie potruchtał i rzucił się na materac, lądując obok ciebie. Dalej patrzyłaś na niego wyczekująco.

- Co? - Spytał rozbawiony, a ty dalej nic nie powiedziałaś - Chcesz się przytulić? - Wzruszyłaś ramionami - Nie mogłaś tak od razu? - Parsknął, przyciągając cię do siebie.

Zerknęłaś na dziewczyny i posłałaś im spojrzenia pełne pogardy, przy okazji pokazując im język.

- On jest mój. - Ruszałaś ustami, wskazując na niego palcem, tak by tego nie widział.

******************************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro