•Rozdział 15•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

                    *miesiąc później*

Siedziałaś na fotelu, czytając książkę i czekałaś na przybycie twojego brata. Kiedy drzwi się otworzyły, nawet nie zwróciłaś na to uwagi, wiedząc kto wszedł do środka. Uśmiechnięty od ucha do ucha, Tendō, skoczył na ciebie i oboje spadliście z fotela.

- Bakatori, co ty odwalasz?! - Trzepnęłaś go twardą okładką książki w głowę i zrobiłaś zirytowaną minę.

Chłopak wpił się w twoje usta i przejechał dłonią po twojej talii. Zmrużyłaś oczy nieco zniechęcona nachalnością i bezczelnością chłopaka, no i nie myśląc nad tym zbyt długo, ugryzłaś go w język. Czerwonowłosy gwałtownie się od siebie odsunął i zakrył dłonią usta, a ty otarłaś swoje wargi rękawem bluzy.

- Zbok. - Skomentowałaś krótko i podniosłaś się, słysząc pukanie do drzwi.

Doskoczyłaś do nich w mgnieniu oka i z zamachem je otworzyłaś, patrząc na swoją młodszą, męską kopię, którą był nie kto inny, jak Kenma. Na twoich ustach zagościł szeroki uśmiech, a chłopak schował konsole do kieszeni i zdziwił nie tylko ciebie, ale i siebie samego. Podszedł bliżej i wtulił się w twoje ciało. Podniosłaś zdumiona brwi, ale odwzajemniłaś uścisk, kładąc brodę na jego głowie. W końcu te osiem centymetrów z groszami robiło pewną różnice między wami.

- Tęskniłem, Onee-San. - Spojrzał na ciebie - Przepraszam, że wtedy się na ciebie zdenerwowałem i nakrzyczałem.

- Nie martw się. - Pogłaskałaś go po głowie - Było, minęło i już nie wróci. - Spojrzałaś nieco w dół - Huh? A gdzie twoje bagaże?

- Kuroo je...

- Chyba sobie żartujesz. - Twoja twarz przybrała nieco czerwony ze złości kolor - Naprawdę go tutaj przywiozłeś?

- Czułbym się samotny, gdybyś wychodziła na treningi.

- Przecież brałabym cię ze sobą!

- Ale wtedy ktoś mógłby do mnie podejść. - Schował dłonie do kieszeni - Nie lubię towarzystwa obcych mi ludzi.

Przewróciłaś oczami i wzrok przeniosłaś za chłopaka, patrząc na czarnowłosego siatkarza, który szedł w kierunku wejścia do domu.

- Ohayo! - Uśmiechnął się do ciebie szeroko, czego nie odwzajemniłaś - Ale ty wypiękniałaś przez te parę lat.

- Daruj sobie i wnieś walizki Kenmy na górę. - Wskazałaś kciukiem za siebie.

- Może z łaski swojej byś się przywitała. - Parsknął i schylił się do ciebie.

Twoja powieka delikatnie drgnęła, a ty położyłaś mu całą dłoń na ustach i odepchnęłaś jego twarz od swojej.

- Walizki na górę. - Uśmiechnęłaś się kpiąco i odsunęłaś na bok, by mógł wejść do środka.

Kuroo zniknął za drzwiami i nie minęła chwila, a ty i Kenma usłyszeliście jego krzyk. Odwróciłaś się przez ramię i spojrzałaś na Tendō, który patrzył na Tetsurō z głupim uśmieszkiem na twarzy.

- Onee-San, co on tu robi? - Spytał blondyn, wskazując na czerwonowłosego.

- To mój przyjaciel.

- Chłopak! - Krzyknął, poprawiając cię.

- Chłopak?

Zamknęłaś oczy i pokręciłaś zrezygnowana głową, Kuroo jakby piorun strzelił, a Kenma wydawał się być chwilowo zdziwiony. Postanowiłaś wykorzystać tę sytuację na swoją korzyść i uwolnić się raz na zawsze od Kuroo.

- Tak, Tendō to mój chłopak. - Uśmiechnęłaś się delikatnie i oparłaś dłonie o biodra - Jakiś problem? - Spytałaś, gdy Tetsurō zacisnął widocznie szczęke.

- A skąd. - Szeroki i do tego bardzo sztuczny uśmiech, zagościł na jego twarzy - Idę wnieść walizki. - Burknął, idąc schodami na górę.

- Onee-San, powiedziałaś to specjalnie, żeby zdenerwować Kuroo, czy naprawdę masz chłopaka?

- Opcja numer dwa. - Usiadłaś na fotelu.

- Skoro tak...Gratulacje. - Słabo, ale szczerze się uśmiechnął, przymykając przy tym powieki - Co będziemy robić?

- Za trzy godziny mam trening. - Spojrzałaś na zegarek wiszący na ścianie - Muszę w końcu się na nim pojawić.

- Coś się stało? - Kenma spojrzał na ciebie.

- Pokłóciłam się nieco z trenerem... - Westchnęłaś - Ale to teraz mało ważne. To co? Obejrzymy jakiś fil... - Ucięłaś, gdy twój telefon zaczął dzwonić - Halo? - Wstałaś i kawałek odeszłaś od chłopców.

- Yuri! Musisz dzisiaj być na treningu! - Usłyszałaś głos Wakany.

- Taki miałam zamiar, ale o co chodzi?

- Dzisiaj do drużyny chłopców dołącza nowy zawodnik! A ty jako jedna z dwóch głównych blokujących, musisz go powitać!

- Poprawie cię, jedna z byłych, głównych blokujących. Nie jestem już w pierwszym składzie.

- Bzdura! Trener nie wywalił cię z pierwszego składu, do tej pory na treningach gramy z jedną zawodniczką mniej! Wystarczy, że przeprosicie się nawzajem i wszystko będzie cacy!

- Nie przeproszę tego dziada. - Wywarczałaś.

- Oj przeprosisz, przeprosisz. Niedługo będziemy grać mecz! Musisz się wreszcie ogarnąć!

- Dobrze, dobrze, tylko przestań już tak krzyczeć. Przyjdę na trening z Tendō i Kenmą... - Spojrzałaś na swojego brata, którego wzrok mówił sam za siebie - I kolegą brata.

- To świetnie! To do zobaczenia na treningu!

- Tak...Cześć.

Odłożyłaś telefon i schowałaś go do kieszeni dżinsów.

- Dzisiaj ma dołączyć do drużyny jakiś nowy zawodnik. - Zaczęłaś, spoglądając na Tendō - Wiesz może, kto to może być?

- Nie bardzo.

- No nic, dowiemy się na miejscu. - Wzruszyłaś ramionami.

~•••~

- Yukio? - Spytałaś zszokowana, patrząc na platynowowłosego.

- Witaj, Yuri-Senpai. - Przywitał się z tobą cicho i spojrzał na czubki swoich butów.

- Nareszcie ci się udało! - Krzyknęłaś szczęśliwa, przytulając do siebie przyjaciela - Tak bardzo się cieszę!

- Ja też. - Objął cię ramionami i zamknął na chwilę oczy.

Dziewczyny z drużyny przyglądały wam się rozczulone i rozbawione, w sumie to rzadko widziały, byś tak bardzo się cieszyła czyjąś obecnością...W ogóle, byś się cieszyła czymkolwiek.

- Dziękuję ci, Yuri-Senpai. Gdyby nie ty, nie zgłosiłbym się do reprezentacji. - Uśmiechnął się delikatnie.

- Nie ma za co, świetnie grasz, więc ci się należy!

Yukio zarumienił się na twoje słowa i spuścił wzrok, na co się zaśmiałaś. Potargałaś jego włosy dłonią, które były bardzo miękkie w dotyku i spojrzałaś na resztę dziewczyn.

- Dziewczyny, to Yukio, mój przyjaciel z dzieciństwa. - Przedstawiłaś zielonookiego, trzymając dłoń na jego ramieniu, by nie uciekł.

- O-Ohayo. - Przywitał się cicho, ściskając w palcach kawałek swojej koszuli.

- Awww! Jaki uroczy! - Zaczęły piszczeć na jego widok.

- Yuri-Senpai, proszę, nie zostawiaj mnie. Boję się ich. - Powiedział to tak cichutko, że ledwo to usłyszałaś.

- Spokojnie, nic ci nie zrobią. Twoja Senpai cię obroni. - Szepnęłaś mu na ucho, na co poczerwieniały mu koniuszki uszu - Dziewczyny, trochę spokojniej. - Zwróciłaś się już dużo głośniej, do swoich koleżanek - Nie chcecie chyba, że Yukio nam zszedł na zawał?

Tendō siedzący na ławce, patrzył na twoją dłoń, która leżała na ramionach nowego zawodnika. Mrużył co chwila oczy, aż dosiadł się do niego Shigeru.

- Tobie też nie podoba się ten gościu, mam rację? - Spytał rozbawiony czarnowłosy, spoglądając na Satori'ego.

- Co on ma, czego ja nie mam? - Spytał, a raczej wywarczał - Yuri klei się do niego jak rzep do psiego ogona.

- Wiesz, ten dzieciak jest niski, ma uroczą twarz, cukrowy głosik i jest cholernie wstydliwy. Dziewuchy się takimi zachwycają. - Wzruszył ramionami - Ale nie martw się, Yuri w życiu nie związałaby się z takim chłopakiem. Ona potrzebuje odważnego chłopaka, poniekąd takiego, jak ty. Nie musisz się czuć zagrożonym. - Poklepał go po ramieniu, a Tendō odetchnął z ulgą.

******************************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro