•Rozdział 5•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

                     *Miesiąc później*

Biegłaś wzdłuż chodnika, tak jak robiłaś to codzienne rano. Po pewnym czasie biegu, zza zakrętu wybiegł Tendō, jednak nie zauważył cię. Ty jego również, więc biegłaś dalej ze słuchawkami w uszach i lekko rozchylonymi wargami, by łatwiej nabierać powietrza. Kiedy przyspieszyłaś, by bardziej się zmęczyć i szybciej skończyć, biegłaś wprost na czołówkę z czerwonowłosym.

- C-Cholera! - Krzyknęłaś, gdy z impetem uderzyłaś w jego tors i odbijając się od niego, poleciałaś do tyłu.

Upadłaś na tyłek, by po chwili podnieś głowę po otrząśnięciu i spojrzeć w oczy siatkarza.

- I jak biegasz, Bakatori?! - Burknęłaś, masując obolały nos.

- To raczej ty na mnie wbiegłaś. - Podał ci dłoń, a ty w odpowiedzi prychnęłaś i trzepnęłaś ją swoją.

Wstałaś samodzielnie i otrzepałaś się, kątem oka zauważając niedaleko chłopaka, który stał przodem do was z aparatem. Zmrużyłaś oczy i spojrzałaś na niego z wyrzutem.

- Chcesz zdjęcie? - Powiedziałaś na tyle chłodno, że blondyn się wzdrygnął - Autograf? - Pokręcił przecząco głową - To spadaj! - Chłopak czym prędzej odbiegł od was.

- Mogłaś być trochę łagodniejsza. - Satori zwrócił ci uwagę.

- Mogłabym, ale nie mam szacunku do osób, które nie potrafią uszanować cudzej prywatności. - Burknęłaś pod nosem.

- Taką ma pracę, poza tym...Co się dziwisz? Jesteś w reprezentacji i w jakimś tam stopniu jesteś gwiazdą.

- Do gwiazdy to mi daleko. - Prychnęłaś - Jestem człowiekiem jak każdy inny, jeju. Dobra, nie mam czasu gadać. Idę biegać. Ja Ne. - Wyminęłaś go i wznowiłaś bieg.

Tendō chwilę stał w miejscu, a potem zerknął na ciebie przez ramię. Westchnął i obracając się, pobiegł w przeciwną do ciebie stronę.

~•••~

Usiadłaś na pobliskiej ławce, rozchylając lekko nogi i opierając łokcie i kolana, spuściłaś głowę w dół. Głośno dysząc, otarłaś pot z czoła, a potem wyciągnęłaś wodę z plecaka. Pociągnęłaś parę dużych łyków i starałaś się uspokoić oddech, dzisiejszego dnia pobiłaś rekord odległości, na której biegałaś...I to parokrotnie. Zaczęłaś się wachlować dłonią, by choć trochę zapomnieć o uczuciu gorąca i duszności.

Tendō akurat spacerkiem szedł sobie i niby przypadkiem, przechodził obok ciebie. Usiadł obok i zaczął ci się przyglądać. Nawet nie musiałaś na niego patrzeć, by wiedzieć, że to on.

- Śledzisz mnie, czy co? - Spytałaś zdyszana.

- Nieee...To przeznaczenie, mówię ci. - Pokiwał sam do siebie głową, na potwierdzenie swoich słów.

- Ta...Chciałabym ci uwierzyć, ale nie potrafię.

Siatkarz wywrócił oczami i wstał, każąc ci chwilę poczekać. Ty nie mając już siły na nic, dosłownie, nawet na spacer, grzecznie siedziałaś. Podczas nieobecności chłopaka zdążyłaś też wypić dwa litry wody, ale to tylko szczegół.

- Jestem.

Spojrzałaś w górę na niego, a przed twoją twarzą pojawił się lód włoski, podniosłaś podejrzliwie jedną brew.

- Chcesz coś? - Spytałaś, odbierając od niego deser.

- Nie, po prostu chciałem ci się odwdzięczyć. - Wzruszył ramionami, siadając obok ciebie.

- Powiedzmy, że ci wierzę. - Powiedziałaś powoli i dosyć niepewnie.

- Przecież bym cię nie okłamał.

- A kto cię tam wie.

Lody, jak na ranek strasznie szybko się topiły, przez słońce, które dzisiejszego dnia mocno przygrzewało. Nawet nie zauważyłaś, ale jakimś cudem, ubrudziłaś swoją szyję lodem. Będąc w ciągu dalszym w niewiedzy, po prostu jadłaś w ciszy. Za to Tendō, gdy tylko na ciebie spojrzał, zauważył malutką, brązową plamke na twojej szyi. Na jego ustach pojawił się głupkowaty, a zarazem złośliwy uśmieszek, miał zamiar wykorzystać tą sytuację na swoją korzyść.

- Yuri-Chan...Ubrudziłaś się. - Mruknął, wpatrując się w twoją szyję.

- Gdzie? - Odruchowo otarłaś usta i policzek.

- Poczekaj...Nie ruszaj się.

Nim zdążyłaś powiedzieć "Nie", usta siatkarza spotkały się ze skórą na twojej szyi. Rozszerzyłaś oczy w szoku, a twoje serce przyspieszyło kilkukrotnie swoją pracę. Siedziałaś tak zaledwie kilka sekund, gdyż byłaś na tyle zszokowana tą sytuacją, że nie wiedziałaś jak się zachować. Ale gdy poczułaś uszczypnięcie, położyłaś mu dłonie na ramionach i mocno go od siebie odepchnęłaś.

- B-Baka! - Krzyknęłaś, rzucając w niego pierwszą lepszą rzeczą, którą miałaś pod ręką.

Jak się okazało, był to twój niedojedzony lód, którego masa rozpaćkała się na całej twarzy chłopaka.

- Czy ciebie do reszty popieprzyło?! - Krzyknęłaś wściekła, wstając gwałtownie.

- No nie mów, że ci się nie podobało. - Roześmiał się, wstając i zaczynając iść w twoją stronę.

- Nie dotykaj mnie! - Krzyknęłaś i uderzyłaś w jego rękę, gdy sięgał nią w twoją stronę - I nie zbliżaj się! - Warknęłaś, zaciskając mocno pięści.

- Hej, hej, nie wiedziałem, że aż tak się wkurzysz. Przecież to normalnie. - Próbował się jakoś wytłumaczyć, unosząc dłonie w geście obronnym.

- Takie zachowanie uważasz za normalne?! - Spojrzałaś na niego z mordem w oczach - Nie uczyli cię, że kobiety się nie dotyka, jeśli tego nie chce?! - Złapałaś za drugą butelkę, która była pełna wody i rzuciłaś nią w niego.

Odwróciłaś się zdenerwowana i szybkim krokiem ruszyłaś w stronę swojego domu. Tego było już za wiele, przez ostatni miesiąc byłaś w stanie znosić jego głupie teksty, czy nawet jednorazowe klepnięcie w tyłek. Ale to już była przesada! Uważałaś, że skoro nie był twoim chłopakiem, nie miał prawa jakkolwiek cię dotykać. Może i byłaś nieco przewrażliwiona na tym punkcie, ale miałaś dwoje zasady, których się trzymałaś.

- Idiota. - Burknęłaś pod nosem, zaczynając biec.

Przez adrenalinę, której dostarczył ci chłopak, nie czułaś już jakiegokolwiek zmęczenia. Po prostu sprintem pobiegłaś do domu, by mieć pewność, że chłopak za tobą nie pójdzie, tudzież nie pobiegnie. Wpadłaś do domu jak burza, zamykając za sobą szybko drzwi i przekręcając klucz. Chcąc nie chcąc, nagle cię olśniło.

- Osz kurw... - Przerwałaś, uderzając się otwartą dłonią w czoło - Zostawiłam plecak! - Złapałaś się za głowę.

Chciałaś już wziąć telefon i napisać do Taichi'ego, by wziął plecak od Tendō i przyniósł ci na trening, ale co się okazało? Telefon też był w plecaku! Za to twój komputer był w naprawie, więc byłaś kompletnie odcięta od jakiegokolwiek kontaktu z innymi. Przez myśl ci nawet przeszło, żaby pobawić się w pisarza i sporządzić list, jednak i ten pomysł nie wypalił. Lenistwo wzięło górę.

- Ugh! - Warknęłaś i rzuciłaś się plackiem na łóżko.

Zamknęłaś oczy, by chociaż opanować nerwy, ale na nic. Uspokoiłaś się dopiero po około godzinie leżenia w miękkiej pościeli i w sumie dalej byś tak leżała, gdyby nie...

- YURI! - Usłyszałaś walenie do drzwi - Yuri! Otwórz! - Dzwonek do drzwi, kolejne uderzenia.

Zeszłaś powoli na dół i po chwili namysłu usiadłaś pod drzwiami.

- Yuri! Proszę!

- Zboczeńcom wstęp wzbroniony! - Odkrzyknęłaś mu, prychając pod nosem - W imię Ojca i Syna! Idź stąd! Krzyżyk na drogę, AMEN!

- Nie odejdę stąd, póki nie wyjdziesz!

Zastanowiłaś się chwilę nad jego słowami. Czatujący pod twoimi drzwiami Tendō, nie był zbyt dobrym pomysłem.

- Miłego siedzenia na betonie! Oby ci dupa odmarzła! - Krzyknęłaś, po czym postanowiłaś wziąć gorącą kąpiel.

Kiedy się rozebrałaś i przechodziłaś koło lustra, coś przykuło twoją uwagę. Zatrzymałaś się i spojrzałaś w swoje odbicie, schyliłaś się i ze zmarszczonymi brwiami potarłaś dziwnie zaczerwienione miejsce. Uchyliłaś lekko wargi i zrobiłaś dosyć zabawną minę, gdy okazało się, że na twojej szyi widnieje duża i bardzo widoczna...Malinka.

*****************************************

Ah ta Yuri...Ręce i nogi opadają.                      ¯\_(ツ)_/¯

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro