Part 29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng





– Mój Hazza się rumieni! – piszczy zadowolony blondyn mając przewieszone przez jego ramię rękę. Idą razem wzdłuż korytarza na drugą lekcje i jest zachwycony, że przyjaciel go nie krytykuje, tylko przeciwnie dokucza mu z powodu randki z Tomlinsonem. Zagłębia się w szczegóły ich weekendu, bo może, a ten w większości się śmieje i nie dowierza w prawdziwość jego historyjek. On sam ma ciagle z tym problem i szczeniacko się szczerzy gdy mówi o wpadkach i swoich wątpliwościach co do seksu z innym alfą.

W oczy mu się rzucają Malik i Payn, którzy oboje idą w ich stronę i nawet się uśmiechają do siebie. Gdy są bliżej nieco poważnieją i trochę się od siebie odsuwają. On sam chrząka mając trochę żalu do Malika który ostatnio całym sobą go ignorował ale postanawia się tym nie przejmować tylko cieszyć z aktualnych wydarzeń i motylów które trzepoczą wciąż w jego brzuchu. Stają naprzeciwko siebie wszyscy mimowolnie się witając.

– Jak się macie po weekendzie moi drodzy? – pyta Niall wydający się najbardziej uśmiechnięty i wyluzowany z nich wszystkich. – Bo Hazza jest po zajebistej randce i ciagle papla tylko o tym.

On wywraca oczami ze słodkim uśmiechem w kącikach ale nie komentuje zakładając ręce na piersi. Nie chce za bardzo im o tym mówić. Payne na pewno będzie przeciwko jego umawianiu się z Tomlinsonem by nie stracił swojego autorytetu najpopularniejszej alfy. W końcu szatyn ma nad nim teraz jakiś rodzaj władzy. Nawet to rozumiał. Też go wcześniej nie znosił i nie ufał. Ale teraz nie chce burzyć swojego szczęścia, ponieważ miał wszystko pod kontrolą. Narazie to niewinne randkowanie. A z Malikiem tym bardziej nie chciał się dzielić swoimi uczuciami. To fakt. Wcześniej byli blisko, ale teraz się wszystko zmieniło. Mulat z niewiadomego powodu się na niego obraził. I nie chciał tego rozpamiętywać. Po prostu nie miał chęci dzielić się z nim nietypową randką.

Oczy jego przyjaciół się na niego zwróciły, a on niechętnie przeczesał palcami włosy patrząc na Nialla by nie kontynuował. Lecz ten chyba nie zauważył bo uśmiechał się szeroko jakby tylko czekając by podzielić się z nimi najnowszymi wieściami.

– Na jakiej randce? – pyta Liam z ciekawością ale też pewnego rodzaju obawą. On tylko wzrusza ramionami ale się uśmiecha kiedy Niall go szturcha mówiąc „No powiedz im Hazza, to nasi kumple"

– Kurwa, zaskoczy was to. – mówi z dołeczkami niezręcznie uśmiechając się. – Wiem, że Tomlinson to palant ale w miarę się dogadujemy w różnych sferach

– Z Tomlinsonem. – szepcze Zayn bez emocji a Liam niekontrolowanie odwraca głowę i odgarnia włosy w tył głęboko zaskoczony  sapiąc „O cholera" Jest zdziwiony taką reakcją mało dokuczliwą i bez śmiechu i żartów. I blondyn chyba też, bo patrzy na nich dziwnie ale po chwili się śmieje.

– Też byłem zaskoczony ale wiecie. Harry jest przesmakowitym kąskiem nie tylko dla omeg. Patrzcie na niego. – Niall lekko go popycha w przód by zaprezentować – Seksowny, długie nogi, loki za które można ciągnąć. I jeszcze tak pyskaty i słodki. Ja też mógłbym się zakochać w takim Harry'm – śmieje się blondyn i klepie Payna po ramieniu. – No weźcie. Hazz jest rozsądny. Pozostaje nam się tylko cieszyć jego szczęściem i wjebać jego romeo, gdyby coś spieprzył, co wiemy że się stanie bo to Tomlinson. Ale w sumie. Wielki Styles sam mu wpieprzy

– Ja pierdole. Zamknij się Ni. Louis będzie grzeczniejszy niż ci wie wydaje – prycha podpierając dłoń o biodro

– Jasne jasne

– Wy nic nie rozumiecie. Harry nie może umawiać się z Tomlinsonem. – mówi nadal poważny Payne, a on powoli zaczyna się denerwować.
Spodziewał się, że nie będą zadowoleni ale myślał, że może na początku choć poudawają, że nie jest aż tak źle, a nie że po prostu będą próbować mu zabronić.

– Chyba nie spałeś z nim? – czarnooki patrzy w jego tęczówki a on czuje jak rumieniec się wkrada na jego policzki.

– O co właściwie waszej dwójce chodzi?– prycha czując dreszcz który go przechodzi od kręgosłupa w górę. Był zły. Miał wrażenie, że nie chcą stracić twarzy przez związek stricte niepopularny alfa z alfą. Ale nie obchodziło go to. Ostatnio byli tacy pazerni – Mam się czuć zażenowany i przegrany bo spodobał mi się alfa? Tak kurwa, spałem z nim i było zajebiście.

– O mój Boże – Liam złapał się za włosy i kucnął. Mulat spojrzał na niego z niewyraźną miną i dotknął jego głowy pocieszająco.

– Zaczynam się bać – mówi blondyn kładąc dłoń z tylu na plecach lokatego. – Też średnio ogarniam co to ma znaczyć. Mam nadzieje, że wyjaśnicie o co wam chodzi bo Harry próbuje sie cieszyć aktualnie a wy to psujecie

– To był zakład. – mówi mulat i wbija wzrok w Harry'ego. Harry nie rozumie. Mruży oczy zakładając ręce na piersi i obserwuje ich wszystkich. Nie ma pojęcia co tu się odwala. I dlaczego jego przyjaciołom odbiło na wieść, że przespał się z szatynem. Dlaczego ogólnie ostatnio zachowują się jak nie oni. – Zakład by uwieść najpopularniejszą alfę w szkole.

– Jaki kurwa zakład? – pyta przestraszony Horan

– Nick i Liam założyli się z Tomlinsonem, że nie uda mu się przespać z Harry'm do świąt. I udało. Ja wiedziałem o tym – dokańcza bez emocji jakby zawstydzony siadając przy Paynie który był załamany i przestraszony, nie podnosił wzroku. Chyba przygotowany na najgorsze. Teraz żaden z nich nie patrzał na Stylesa który wyrwał się wściekły Niallowi.

Harry wybuchł po prostu gorzkim śmiechem, a Niall z przestraszonym wzrokiem zerknął na jego rozbawioną twarz

– Wiecie co? Nie wierze wam. To się nie trzyma kupy. Świetna manipulacja. Brawo.– z podirytowaniem na twarzy uderza dłońmi o siebie – Dlaczego narażacie się takimi bzdurami na to że was znienawidzę? Jesteśmy przyjaciółmi. Przynajmniej tak myślałem. Oddaliliśmy się od siebie. Ale nie wiedziałem, że na tyle, że będziecie tacy egoistyczni.

Niall też ma złowrogo uniesione brwi. Patrzy z pogardą na tę dwójkę która jest przed nimi i wraca do lokatego ponownie go obejmując.

– Ogarnijcie się. To nie jest zabawne – dodaje niebieskooki do jego wypowiedzi, by wiedział, że jest po jego stronie.

– Zayn mówi prawdę. To było na imprezie. – Liam wstaje by stanąć z nimi twarzą w twarz. Na jego twarzy widać ból. Nie wie dlaczego jest tak prawdziwy.– Skoro już i tak się dowiesz, to od nas. Kurwa. Dlaczego nie zrobiłem tego wcześniej. Jestem takim tchórzem – jego głos się załamuje, a on podchodzi bardziej w przód. Harry się cofa zniesmaczony – Posłuchaj Harry. To było w pierwszym tygodniu jak go poznaliśmy. Byliśmy podpici. To znaczy ja byłem. Chciałem byś się wyluzował. Tak bardzo mu cisnąłeś i nam też. Czułem że jesteśmy za grzeczni. Za mało szaleni. Nawet na trawkę się nie zgadzałeś. I tak samo wyszło. Nick wyszedł z tym zakładem i zgodziłem się. Oszukał mnie. Po prostu chciał dać ci nauczkę upokarzając twoje ego. Tak bardzo przepraszam Harry. Podobałeś się Tomlinsonowi. Grimshaw to wiedział, podsunął cię mu. Tomlinson miał cię wykorzystać i zostawić dostając za to należyta nagrodę. Nie chciałem by wygrał. Harry uwierz mi błagam. Tak bardzo tego żałuje – wyciąga do niego ręce a on znów gwałtownie się cofa. Na twarzy ma wymalowaną czystą wściekłość. Jego wargi drgają, a ciało jest napięte.

Niall ma lekko otwarte usta. Patrzy na nich ale bardziej z odrazą niż wściekłością, że zrobili coś strasznego. Jakby też im nie wierzył.

Harry kręci głową z gniewnym spojrzeniem

– Jesteście bezczelni. Na prawdę wyszukana historyjka. I nie wiem dlaczego wam tak zależy by go ode mnie odsunąć czy to strach czy chcecie o mnie zadbać ale to chamstwo i nie przemyśleliście jednego. Tomlinson nadal ze mną jest i mamy się świetnie. – patrzy na nich szyderczo – A wam nie uwierzę, że pozwolilibyście mnie tak wykorzystać. Jednak i tak nie chce mi się z wami rozmawiać. Nie odzywajcie się do mnie kurwa nigdy więcej. – odgarnia loki i fałszywie się uśmiecha po czym z gracją się obraca i szybkim krokiem od nich odchodzi.

– Gratulacje. Co wy w ogóle sobie myśleliście by paplać takie brednie. Nikt nie uwierzy w to, że wiedzieliście o zakładzie i nic nie mówiliście. Hazz na prawdę lubi Louisa– Niall kręci głową i odbiega od nich chcąc dołączyć do lokowanego.


Harry na matematyce jak i każdej innej lekcji był wściekły jak osa. Kręcił się i nie słuchał choć wie, że przez nie skupianie się może później na prawdę się męczyć. Niall usiadł z nim wiedząc, że ten nie będzie zbyt przyjemny. Cieszył się, że chociaż jego kochanemu Irlandczykowi nie popieprzyło się w główce i nie kłamie mu w żywe oczy. Wtedy by chyba oszalał. Nie rozumiał po co jego przyjaciele wymyślili taką bajkę. Ledwo się przekonał do szatyna i mu zaufał a oni twierdzą, że wygrał jakiś wymyślony zakład.
Przecież Louis go uwielbiał. Komplementował. Mówił miłe rzeczy. Był delikatny. Tak nie zachowuje się bezduszny drań który chce go zostawić.

Mimo to nadal miał wątpliwości. Przecież to powiedzieli jego przyjaciele a nie jacyś obcy. I chociaż przez ich wersje powinien być jeszcze bardziej zły i oszukany niż teraz to i tak zżerała go niepewność. Oczywiście się do tego nie przyznawał. Próbował się dopatrywać oszustw Tomlinsona. Przynajmniej wtedy gdy raczył się gdzieś pojawić.

Na stołówce kiedy jadł swoje ukochane zielone jabłko obserwował go i zastanawiał się w każdym momencie czy ten przez przypadek nie podejdzie i go nie rzuci wyśmiewając, że dał się wypieprzyć.
Ale nie, alfa z dwa razy puściła mu oczko a innymi razami dawała inne dziwne gesty z podtekstami. Ale raczej to było bardziej urocze niż groźne i wtedy przeklinał w głowie przyjaciół, że nagadali mu takich kłamstw.

Przed wuefem kiedy siedział z Taylor i Katy będąc o wiele mniej wkurzonym na sytuacje z dzisiaj po prostu ignorując Liama i Zayna którzy chcieli go zagadać (i o dziwo spędzali czas razem) zauważył czarną skórzaną kurtkę i jego wzrok automatycznie za nią podążył.
Tomlinson wskazał na niego palcem, później na siebie z szelmowskim uśmieszkiem i udał się korytarzem do pustej jeszcze szatni.

Lokowany zagryzł wargę i spojrzał na dziewczyny. Jedna nieskupiona opierała się o jego ramie przeglądając portale społecznościowe, a druga odbywała szaloną dyskusje z paroma betami. Uniósł się przepraszając i mówiąc, że zaraz wróci. Czuł się lekko spięty i podekscytowany. To było dziwne, że zaraz miał iść w ukryciu do Tomlinsona. Gdzieś w środku ciagle był ten strach, że ten go wykiwa ale próbował całym sobą go odrzucić.

Potarł dłońmi o swoje dżinsy i poszedł na swoich tyczkowatych nogach w stronę ich szatni. Był zaaferowany i trochę się oglądał czy ktoś go obserwuje. Ale nie. Nikt go o nic nie podejrzewał. Może inni do końca nie zapomnieli, że obściskiwał się z Tomlinsonem, a niektórzy może nawet byli świadkiem ich pojedynczych pocałunków, ale to było jeszcze za mało. Pewnie mieli to za zgrywanie i nie prawdę.

Kiedy wchodził do środka przeczesał palcami włosy. Od wejścia poczuł znajomy intensywny zapach i ciepłe dłonie pociągające za te jego. I zderzyli się ciałami, a on uśmiechnął się słodko kiedy mężczyzna agresywnie połączył ich wargi. Trochę go odepchnął (bo kurwa czemu Tomlinson chce mieć go zawsze w garści) i przyszpilił do ściany.

– Stęskniłeś się widzę. Mieliśmy się nie widywać w szkole – kręci głowa muskając zarost starszego alfy, a ta głupawo się śmieje.

– Miałem trzymać kutasa w spodniach gdy cię nie ma. A długo już cię nie było laleczko a ja mam potrzeby.

– Ja pierdole mówiłem, że masz się opanować z tymi tekstami i przezwiskami – śmieje się luzując swój uścisk i ocierając się o niego wypinając biodra do przodu. Sam na to jęczy a alfa mu wtóruje chcąc to pogłębić.
Prawdę mówiąc cieszył się, że alfa pokazuje, że ma na niego ochotę. Sam wtedy czuł jak robi mu się gorącej. Jego myśli i już nie chciały wracać do przyjaciół. Szatyn był tutaj z nim. A ten zakład to na prawdę był chory wymysł. Nawet nie miał zamiaru robić z siebie idioty i pytać. – Robię to tylko dlatego bo słyszałem, że po ulżeniu frustracji seksualnej daje z siebie dwieście procent. – mówi podpierając się o ciało szatyna który się oblizuje.

– Klękaj Styles.

Harry wywraca oczami ale go puszcza i posłusznie upada na kolana. Tomlinson się śmieje pod nosem. On to widzi ale niewinnie się uśmiecha.

– Tutaj? Przecież zaraz dzwonek – marudzi odgarniając za ucho własne włosy

– Wiec radzę się pospieszyć kochanie.

Teraz prycha chowając ręce za siebie i je ze sobą splatając.

– Tak będzie najszybciej. – mówi i unosi na niego wzrok. Szatyn mruży oczy w niezrozumieniu, a on się śmieje – Rozbieraj się głupia alfo i pieprz moje usta. Pełna dowolność no dalej bo zasnę.

– Kurwa. Sam tego chciałeś – Tomlinson syczy z podnieconym głosem i odpina swój rozporek wyjmując z niego swojego knota. Jest już twardy jak skala.
Harry'emu lekko drżą wargi. Jest wystraszony. Pamiętał jaki alfa jest wielki. Taraz widzi to znowu. Ale znów odzywa się w nim pragnienie czegoś dogłębnie niszczącego i takiego co będzie w stanie przebić jego ochronną barierę. Rozchylił wargi, a alfa się nie zastanawiał.
Po chwili poczuł już całą długość w swoich ustach i zakręciło mu się w głowie.

Szatyn wplatał palce w jego włosy i poruszał jego głową jak zabawką. To było bezlitosne i trochę się krztusił, a penis obijający się o jego migdałki wcale nie był tak przyjemny.

Lepsze było to co widział kiedy uniósł wzrok. Alfę która cicho jęczała wyjmując i wkładając ponownie swojego kutasa w jego usta.
Miał zapewne przeszklone oczy i zarumienione policzki. Czuł te piekącą ciecz nazwaną łzami na skórze ale nie próbował przerwać.
Sam czuł jak się podnieca kiedy alfa zawyła trochę głośniej. Gdyby miał siłe sam by się dotykał do takiego widoku.

Skóra głowy tez go bolała. W pewnym momencie penis starszego drgnął, a on zaczął się przeraźliwie krztusić tracąc dopływ powietrza. Tomlinson przestał chwytając jego policzki w dłonie i też opadł na kolana przy nim. On jeszcze chwile kaszlał zaciągając się spragniony powietrzem.
Teraz obaj klęczeli. Alfa nie dokończył tylko głaskał go z zabójczo pięknym uśmiechem po twarzy. Spojrzał w dół. Tomlinson był nadal cholernie twardy. Westchnął szepcząc „Dokończmy"

– Cokolwiek zechcesz laleczko.

– Nienawidzę jak wymyślasz te swo..– przerwał czując jak ręka alfy łapie jego krocze przez jego spodnie, szukając rozporka. A pare chwil później wkłada ją w jego bokserki. Zadrżał lekko się wyginając, a alfa zaczęła się drwiąco śmiać pocierając o jego nagie krocze.

– Będzie ci dobrze. Ale mamy dwie minuty więc będziesz musiał być szybki kochanie.

– A ty? – Harry jęczy prawie upadając ale alfa go przytrzymuje, a później kładzie dłoń lokatego na swoim penisie. – O mój boże. Pójdziemy do piekła kurwa

– Już tam jesteśmy jedną nogą skarbie – słyszy jak ten rechocze.

I już oboje się szybko stymulują. Brunet kładzie głowę na jego ramieniu jęcząc. Tomlinson pierwszy dochodzi będąc już wyraźnie dosyć zaspokojony jego ustami, znów szarpiąc jego włosy. Po parunastu sekundach, zażenowany Harry też czuje spełnienie chociaż ledwo z nim zaczęli . Trwa to znów tak żałośnie krótko, a jest taki szczęśliwy jak opada w ramiona starszej alfy.

– Wstajemy. – mówi alfa unosząc ich, a on mamrocze.

– Nie chce. – jego nogi są miękkie i czuje, że sam nie ustoi. Tomlinson bezczelnie się śmieje zapinając swój rozporek, a po chwili robiąc to samo z tym Stylesa.

– Jesteś taki zniszczony. Szkoda, że nikt się nie dowie, że ja to zrobiłem – czuje gorący oddech na swojej szyi i się uśmiecha. Wie, że jest rumiany i brzydko pachnie. – Do zobaczenia laleczko – mruga do niego, a on niema siły znów się upominać o nowe przezwisko.
I właśnie. „Nikt się nigdy nie dowie" Bo żaden cholerny zakład nie miał miejsca.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro