Part 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Obudził się czując promienie słońca drażniące jego zaspane oczy. Położył rękę na twarzy wzdychając ciężko. Gdy chciał się poprawić, rozciągając lekko nogi i wolną rękę, poczuł jak kopie niedelikatnie czyjąś kostkę.
No oczywiście. Spał przecież z Kendall. Prawie od razu zaczął mrugać szybciej oczami, pocierając je nadgarstkiem.

Szyja bolała go od niewygodnej pozycji, głowa od kaca, we włosach miał nieład, a jego brzuch wręcz błagał o coś ciepłego do jedzenia. Niestety u dziewczyny nie mógł liczyć na śniadanie, jedynie na to, że słodko poprosi by ten jej coś zrobił, a nie na odwrót.

Uniósł się do siadu lekko się garbiąc.
Był nagi. Nawet nie czuł zapachu spermy czy tego, żeby czuł, że się klei. Nie będzie koniecznością by biec do domu i zmieniać ubrania.
Zerknął przez ramie na dziewczynę która nadal lekko pochrapywała. Musiał w nocy pewnie nieco przesadzić z winem, bo ta znów bała się spróbować jakiejś odmiennej pozycji. A nie. Przypomniał sobie. Nie chciała być brana od tylu, bo uznała, że jej to to nie sprawia przyjemności, a on jak chce niech znajdzie sobie męską omegę.

Tyle, że go faceci nie kręcili. Już kobiety go irytowały w tej słodkości, a gdyby miał niańczyć faceta to chyba dostałby wkurwiozy.

Ale gdy przystał, że tak chętnie zrobi i zmierzał do wyjścia, ta wręcz błagała by ją wypieprzył. Omegi były tak niesłowne i emocjonalne.

Powoli wstał, starając się by przez brak jego ciężaru łóżko za bardzo nie skrzypiało. Na bosych stopach podszedł do lustra w rogu pokoju. Nie wyglądał zbyt zmysłowo. Miał dołki pod oczami, poplątane włosy, a nagie ciało wyglądało dość mizernie. To pewnie dlatego, że się nie wyspał.
Zaczął naciągać na siebie dżinsy sam do siebie kpiąco się uśmiechając gdy przypomniał sobie reakcje dziewczyny gdy zeszłego wieczora gdy wrócili ze szkoły i zaczęli grę wstępną nic na sobie nie miał. Gdy zaczęła niezdarnie rozpinać mu spodnie po prostu wybałuszyła oczy widząc już go w pełni gotowego. Dosłownie.

Sam fakt, że ktoś zmusił go by nie miał na sobie bielizny bardzo go nakręcił i nie potrzebował wiele. Czuł się jak gwiazdka porno.

Mając na sobie już całą garderobę, tylko zmierzwił włosy i cicho wyszedł z pokoju.
Po wyjściu z budynku zaciągnął się świeżym powietrzem.
Czwartki były przereklamowane. Wtedy tylko czekało się do piątku aż wreszcie będzie gdzieś można wyjść bez niczyich pretensji.
Bo oczywiście jego rodzice byli bardzo tolerancyjni jeśli chodziło o niego i Gemme. Wiedzieli, że jako dwie młode alfy mają swoje potrzeby i muszą się wyszaleć.

Jednak mieli też swoje wymagania i w zamian chcieli by nie opuszczali szkoły, przechodzili z w miarę dobrymi wynikami z klasy do klasy i po prostu nie musieli się za nich wstydzić. To było dość proste z uwagi na to, że choć posiadał lekko gwałtowny temperament ale nie był agresywny a to, że był czarujący po prostu odpierało większość konfliktów.
Ale niestety najgorsze było to, że był bardzo zmęczony gdy w tygodniu zawalał noce i później z zegarkiem w ręku o ósmej godzinie przekraczał próg klasy.

Dlatego imprezował teraz trochę mniej i zazwyczaj w weekendy.

Gdy szedł po chodniku w kierunku szkoły, zahaczył o małą kafejkę z której kupił swoje ulubione latte.
To już była jego swojego rodzaju tradycja gdy spędzał noce u dziewczyny, bo i tak nigdy nie doczeka się śniadania, a na dojście do domu było zbyt mało czasu.

Przed wejściem stali jak zwykle Payne i Horan popalając fajki i od razu z miejsca proponując mu jednego. On odmawia tłumacząc się, że nic nie jadł i ogólnie średnio się czuje.
Blondyn oczywiście porusza brwiami wiedząc, że ten spędził noc z Kendall ale on wywraca oczami bo nie ma zamiaru o niej rozmawiać.

– W ogóle pewne informacje mam – powiedział jednym razem Payne gdy on sam zastanawia się gdzie się podziewa cholerny Zayn. To mu najbardziej chce się poskarżyć, że jego omega jest głupia i kłoci się z nim w sferze seksualnej.

– Więc? – pyta niezbyt zainteresowany obserwując okolicę szkoły.

– Tomlinson podobno handluje dragami – mówi niewzruszony ale on i Niall patrzą na niego zdziwieni.

– Tak myślałem, że coś z nim nie tak! – mówi z lekką dumą mając teraz solidny argument czemu z tamtym nie rozmawia – To ćpun – popija kawę, lekko się krzywiąc na jej gorzki smak. Zapomnieli dodać cukru.

– Właściwie to pasuje – mówi Niall niepewnie – Ale to chyba nie dobrze mieć konflikt z dilerem

– Nie boje się go. – Harry krzyżuje ręce na piersi uprzednio wyrzucając kawę do śmietnika.

– Myśle sobie, że może udałoby się od niego zdobyć jakiś solidny towar na tę piątkową imprezę – mówi Payne głupkowato się uśmiechając

– No chyba cię pokurwiło! – warczy Styles, a jego łagodny wyraz twarzy zmienia się nie do poznania – Nigdy nie ćpałeś debilu. I nie będziesz jak szczeniak chodzić do niego po prochy. I nie w moim domu.

– Może nie Harry, nie brałem, ale popatrz na to tak. Takie coś na imprezie to dopiero będzie czad. I wcale nie jak szczeniak. To ty sobie coś uroiłeś w tej ślicznej główce, że go nienawidzisz. A on wyglada na spoko gościa!

– Ani słowa – Harry kończy rozmowę,  napięcie się odwracając i idąc na swoich długich nogach do wejścia. Nie miał zamiaru kontynuować tej bezsensownej rozmowy.

– Harry ma racje stary. Przecież, nie będziemy kupować u kogoś znienawidzonego przez niego. – mówi blondyn lekko się krzywiąc – Po za tym co ci odwaliło tak nagle z jaraniem?

– Harry go nienawidzi. Nie ja. A po za tym Tomlinson wyglądał na początku jakby się starał rozmawiać normalnie z nim. To Harry'emu coś odwaliło. Nawet przytrzymał mu ten cholerny ręcznik w szatni! Tak raczej największy wróg by nie zrobił!– mówi brunet obrażony – Chce imprezę życia Irlandczyku. Wyobrażasz sobie co będzie gdy naćpamy wszystkie omegi? Raj stary. Pełno pachnących omeg dziewic bez żadnych hamulców. Cholera

– To obrzydliwe Li – śmieje się Horan – Harry ma klasę, nie zgodzi się na żadną orgię, zapomnij. A gdyby jego rodzice wyczuli dragi? Koniec imprez do końca szkoły kolego. – klepie go po ramieniu i także idzie w stronę klasy.


Gdy usiadł w ławce przed ostatnią lekcją gdzie miał matematykę, sala była prawie pusta. Stukał palcami , znajdując dla siebie rytm, a łokieć oparł by móc wygodnie oprzeć o dłoń głowę.
Powtarzał algebrę, starając się czytać każde słowo wyjaśnienia na tyle wolno by bez problemu przyswoić informacje. Gdy pomimo ciszy i skupienia musiał wracać parokrotnie do początku gubiąc się w tym co czytał sfrustrowany zagryzł wargę. Nie mógł kolejny raz tego zawalić.

Chwile później gdy założył nogę na nogę usłyszał, jak ktoś przekracza próg klasy. Z przyzwyczajenia uniósł wzrok widząc jak pierwszy wchodzi Malik. Już ma się uśmiechać ale gdy za jego sylwetką dostrzega tę nowego ucznia jego kąciki lekko opadają i odwraca spojrzenie. Gdy znów patrzy spod rzęs na te same osoby, mulat już siedzi w swojej a drugi mężczyzna opiera się biodrem o jego ławkę i obserwuje go z małym uśmieszkiem.

– Czego chcesz? – pyta niezbyt uprzejmie kładąc palec w miejscu w którym skończył.

– Popatrzeć na ciebie – odpowiada szatyn pocierając swój kilkudniowy zarost. On sam wywraca oczami niezbyt wiedząc jak odpowiedzieć mu na te słowa. Z przyzwyczajenia odgarnia loki z twarzy i stara się go ignorować patrząc w zeszyt.
Wie, że mężczyzna nie ma zamiaru przestać go drażnić bo czuje jak jego ostry zapach się przemieszcza. Ten stoi za nim. Jest już pewien gdy czuje prócz tego jego gorący oddech za plecami i na szyi. – Powinieneś mi się odwdzięczyć i zaprosić na swoje piżama party za to, że byłem dość miły by chronić twoje nagie ciało, kochanie – mówi z małą ironią kładąc swoje szorstkie dłonie na jego plecach.

W pierwszym odruchu się wzdryga chwytając za krawędzie ławki i spina swoje mięśnie, a ciało zgina się w ostry łuk. Później odwraca lekko głowę w jego stronę wiedząc, że jest za późno by zacząć go odpychać bo będzie wyglądać to żałośnie.

– Może lubię się pokazywać nago? – kłamie mrużąc oczy. Będąc szczerym był mu wdzięczny za tę jeden odruch przytrzymania mu ręcznika, jednak wiedział, że się do tego nie przyzna. Jego alfa czułaby się zbyt słaba mu dziękując tym bardziej, że ten mógł rzucić wrednym komentarzem, że nie chciał widzieć tego co ma pod ręcznikiem. – Skąd wiesz o imprezie? – unosi brew.

– Twój koleżka niezbyt dyskretnie prosił mnie o dragi inicjując, że w zamian mam twoje pozwolenie na przyjście. Lecz wolałem pozwolenie odebrać osobiście. – szepcze mu do ucha a on czuje złość i to jak jego policzki stają się rumiane. Lecz tym razem na Payna który go nie posłuchał i na dodatek upokorzył w oczach Tomlinsona– Spokojnie. Nie uwierzyłem mu Styles. Jedyne komu chce coś sprzedać to tobie, pod warunkiem, że pokażesz mi się nago

On sam patrzy na niego z lekko rozchylonymi wargami ze zdziwienia i irytacją wymalowaną na twarzy.
To ma być flirt? Jakaś flirt alfa na alfie? Niedorzeczne. Ten sobie kpi.

– Przestań pieprzyć Tomlinson i daj mi się uczyć. – znów wywraca oczami nadal czując róż na swoich policzkach. Policzy się z Paynem. Ten nie ma prawa mówić coś takiego i jeszcze prosić z jego tytułu o jakieś prochy. Na szczęście Tomlinson w całej swojej paskudnej osobowości nie jest takim idiotą by mu uwierzyć.

– Jednak znasz moje nazwisko kochanie. Do zobaczenia w piątek – mruga do niego zdejmując ręce z jego barków.

On sam wzdycha przymykając oczy i nie mając siły się sprzeciwiać. Nienawidził Louisa Tomlinsona ale teraz miało to mniejsze znaczenie niż Payne który zrobił mu takie świństwo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro