Part 31

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng




Odpinał zgrabnie guziki swojego beżowego płaszcza wiedząc, że jest już lekko spóźniony na klasówkę z angielskiego. Ale to nie jego wina, że zaspał, a musiał jeszcze skoczyć po kawę bez której czuł się trupem.
Jego siostra była na weekend w domu i wyczuła, że jej młodszy braciszek intensywnie pachnie inną alfą. Więc musiał jej wszystko opowiedzieć tak by nie trafiło to do jego tradycjonalistycznych rodziców. Miałby przechlapane. Opisał Tomlinsona jako spektakularnego drania i bad boya który go rozpieszcza i przez całą noc pili wino i rozmawiali o przyszłości.

Jego siostrzyczka była zachwycona ale kazała mu trzymać go na smyczy by przypadkiem nie zabawił się jego kosztem. Bawiło go to, ponieważ też był alfą i raczej nie byłoby tak źle. Nie wspominał oczywiście o tym, że pokłócił się z przyjaciółmi i ci zapewniali go, że alfa wygrał zakład, ani o dziwnym zdaniu które w piątek wyszło z ust Tomlinsona. Póki nie będzie pewien nie będzie rozpaczał. Po prostu zachowa ostrożność.

Rozwiązuje z szyi szalik, i czuje, że ktoś go za niego ciągnie. Odwraca głowę i się uśmiecha widząc Taylor która ma zarumienione policzki i jest w śmiesznej fikuśnej czapce z pomponem.
Uśmiecha się ukazując dołeczki i przytula przyjaciółkę która jest zachwycona, że spotkała akurat jego.

– Uhh jak zimno na dworzu. – mówi dziewczyna tuląc się do jego rozgrzanego ciała. Miała racje. Było cholernie zimno a do tego spadł pierwszy śnieg chociaż był dopiero środek listopada. Uwielbiał zimę, ale nienawidził tego, że jego policzki i nos marzły i wyglądał przynajmniej śmiesznie– Dobrze, że ty jesteś taki cieplusi Hazzuś

On się uśmiecha jeszcze szerzej i pociera dłońmi jej plecy by bardziej się rozgrzała.

– Mnie też rani to zimno, ale biegłem, żeby zdążyć na klasówkę i trochę się rozgrzałam. I mam ciepłą kawę. Jeśli chcesz to się częstuj. – mówi uroczo wskazując na napój który ma postawiony na ławeczce – Latte macchiato z cukrem.

– Jesteś takim kochanym alfą! Wymarzony chłopak! – piszczy dziewczyna i kładzie dłoń na jego torsie subtelnie go po nim gładząc. On unosi jedną brew rozbawiony ale jest zadowolony, że tak mówi. Kocha być komplementowany. A jak był z nią w związku niewiele tego typu rzeczy otrzymywał wiec się cieszył, że tak właśnie o nim myśli.

– Jest całościowo zajebisty i nie twój  – słyszy zimny głos i prawie przechodzi go dreszcz. W progu stoi sam Louis Tomlinson paląc fajkę i wyglada na niewzruszonego tym, że są na terenie szkoły a tu są kamery. Ma ochotę go ochrzanić, że się naraża na kłopoty ale to chyba nie jego sprawa? Jeszcze Taylor zacznie coś podejrzewać w związku z nimi. A to mała plotkara, a on nie chce zapeszać póki nie jest pewien co jest między nimi i czy to poważne.

– Tomlinson sympatyczny jak zwykle– wywraca oczami, a dziewczyna go obejmuje mocniej czując, się w niebezpieczeństwie. Nie dziwiło go to. Szatyn zabijał ją wzrokiem i gdyby Harry nie był zaaferowany tym, że alfa też gapi się na niego z zazdrością pomyślałby, że ten zwariował. Dawno nie widział go tak owianego grozą.

– Zafunduj sobie kaloryfer w domu albo cieplejszą bluzę która zakrywa conajmniej cycki, a nie szukaj litości u alf – mówi wrednie szatyn podchodząc bliżej i kpiąco się śmiejąc.

Dziewczyna nie wie jak zareagować, a on szepcze ostrzegawcze „Louis" by przerwał bo jest niemiły dla wystraszonej omegi. Mężczyzna jednak jakby go nie słyszał, wyrzuca peta i niedelikatnie wyszarpuje mu z rąk omegę, popychając ją na zimną podłogę.

W pierwszej sekundzie jest tak zszokowany, że po prostu rozchyla usta i mruga szybciej rzęsami ale później kiedy alfa rzuca w nią jakimiś oszczerstwami i przekleństwami, nawet lekko szturcha butem, a omega kuli się w sobie wkracza do akcji.

– Co ty sobie wyobrażasz Tomlinson? No co to do kurwy miało być? – popycha go gwałtownie w tył z dała od omegi

Widzi, że mężczyzna nie jest zadowolony tym, że się wtrącił. Oblizuje językiem zęby nie odpowiadając i dając się nadal lekko popychać w tył.

– Jesteś takim cholernym kutasem! Nie możesz się tak zachowywać. Ona nic Ci nie zrobiła – mówi ze złością czując jak się czerwieni i potrząsa lokami. Wie, że ciało alfy jest napięte i ledwo się powstrzymuje by mu się nie wyrwać i ponownie nie przystąpić do ataku. Pcha go na wieszaki, a Tomlinson sapie pociągając go za sobą za kawałek bluzy.

– Gdybyś nie dawał się podrywać jakiejś dziwce, nie tknąłbym jej – syczy, a ich twarze są na prawdę blisko. Czuje zapach złości i temperamentu szatyna. Jego zdenerwowanie i to jak jego mięśnie drgają, że ktoś mu każe się powstrzymać. Widać, że tego nie lubił ale dla niego jakoś znosił.

Jest zdziwiony takim wyjaśnieniem. Szczęka starszego nada drga i nie próbuje tego ukryć. Jest po prostu szczerze zły i chce, żeby on wiedział, że mu się to jej podoba.

– Nie obarczaj mnie winą draniu. Ja nie mogę odpowiadać na komplementy, a ty możesz sobie sypiać z kim chcesz? Troszkę niesprawiedliwe Tomlinson. Pomyśl trochę i puszczaj mnie – warczy, a alfa prycha i zostaje w miejscu oswobadzając go. Spojrzeniem każe mu tam zostać, ale kiedy chce przykucnąć przy dziewczynie i pomóc jej się podnieść, alfa znów wkracza do akcji.

Ciągnie go mocno za włosy, a on jęczy zmuszony do stania przez silne ramie.

– Już coś mówiłem o kłanianiu się omegom Styles.

– Jesteś chory! – syczy próbując odciągnąć jego dłonie ze swoich włosów ale bez rezultatów.

– Po prostu dbam o twoją reputacje, tak jak chciałeś. – mówi nadal wściekłe i lodowato, a on nie wie jak zareagować. Decyduje się być miły i jakoś go ogarnąć ponieważ ostatnio widział go takiego bardzo dawno temu i nie lubi tej wersji. Bał się jej tym bardziej, że uścisk na jego włosach nie zelżał tylko przeciwnie. Bał się że mężczyzna w akcie złości nie tylko wyrwie mu pęk włosów ale także zemści się na niczemu winnej omedze.

– Proszę puść. To boli Lou. Zostanę z tobą.

Mężczyzna się chwile zastanawia wodząc po nim spojrzeniem, ale ostatecznie wypuszcza z garści jego kosmyki. On chwyta się za głowę z grymasem bólu i patrzy na alfę. Ma dalej zaciśniętą szczękę i zawzięte oczy z czystymi płomieniami. Nie spodziewał się, że alfa może być o niego zazdrosny i tak się zachowywać.
Przecież podejrzewał go o próbę zostawienia go dla zabawy. Być może czuł swojego rodzaju szczęście i kolejny dowód, że nie ma żadnego zakładu, jednak to zachowanie nie było zbyt normalne. Szatyn był po prostu bardzo agresywny i widocznie nie przekonał się o tym wystarczającą ilość razy, by go dobrze poznać.

Mimo wszystko zerknął na omegę która była już chyba bardziej wystraszona tym co alfa mu zrobił niż poszkodowana, wiec postanowił uspokajająco pogładzić Tomlinsona po policzku zostawiajac jej temat w spokoju. Czuł pod palcami znajomy kłujący zarost i sam czuł, że się rozluźnia i pozbywa strachu który przeszedł jego ciało. Jeszcze jego ciało drżało ale to nic.

Oparł się o niego powoli i uśmiechnął ukazując dołeczki, a alfa zacisnęła dłoń na jego udzie pokazując, że należy do niego. Już miał wszystko pod kontrolą. Boże. Tomlinson trochę ochłonął i będzie milszy.

Alfa otarł się o niego i choć było mu trochę wstyd, przed omegą która to widziała, nie oponował. Jęknął potrzebująco kiedy czuł jak mężczyzna przegryza skórę na jego szyi. Sam odnalazł ustami drogę do węższych warg chcąc scałować z nich tę cholerną złość i zawiść.
I kiedy uderzyli się zębami uśmiechnął się niewinnie, a mężczyzna prychnął chwytając go za kark jakby ucząc jak poprawnie całować. I było to szybkie i gwałtowne ale dobre, nawet ta ręka Tomlinsona która boleśnie ściskała jego krocze przez ciasne spodnie. I tak doszedł po kilku minutach z niewyraźnym „Boże Louis" wypuszczonym między sapnięciami. Musial być trochę suką, by w takim momencie mieć orgazm.

Na angielski trafił kwadrans przed dzwonkiem, z zarumienionymi po orgazmie policzkami, ośnieżonymi butami których w końcu nie zmienił i za pewne trochę zrozumiałym dla wszystkich zapachem. Anglistka patrzyła na niego krytycznie ale dała kartkę na której i tak nic nie napisał czując jak jego żołądek i całe ciało jest roztrzęsione. Z jednej strony był tak cholernie wkurzony na Tomlinsona i na to jaki jest beznadziejny i jak traktuje innych, a z drugiej strony tak zachwycony tym jak potraktował jego. Boże. Nie może myśleć penisem bo stanie się taki jak on.

– Co się stało Hazza? – pyta Horan kiedy wychodzą z klasy – Pchniesz jak chodzący seks a wyglądasz jakbyś dopiero wyszedł z łóżka. Mam nadzieje, że byliście w kiblu a nie gdzieś gdzie są ludzie. Fuuuj

– Tomlinson to dupek. Historia skończona. A ty jesteś głąbem– mówi zaciskając palce na torbie – Miałem ciężki weekend. Do tego przekonałem się na właśnie skórze, że ten głupi alfa jest na prawdę taki zły za jakiego go miałem, krzywdzi omegi, jest agresywny, ćpa, jest nieobliczalny.

– Przystopuj! – przerywa Horan – Co ci zrobił?

– Mi wyrwał włosy, a rzucił się z łapami na Taylor bo mnie przytuliła

– Aww, to nawet słodkie – lokaty patrzy na niego wrogo a on wzrusza ramionami – No co. Każdy wie, że ta blondyna cię podrywa. Był zazdrosny. Chociaż agresja jest zła. Tak. Racja. Ale skoro jest zazdrosny to dobrze Hazza! A pięknym włosom współczuje.

– Niall – wzdycha poprawiając loki i patrząc na przyjaciela – Myślałem, że może jest cień szansy, że Zayn i Liam mówili prawdę, chociaż byłoby to okropne i musiałbym być chyba jeszcze bardziej na nich zły. Teraz się wszystko ulotniło. To by nie miało sensu. Tomlinson zrobił to z czystej zazdrości. Widziałem to w jego oczach. Wiec po co nas okłamali?

– Myśle, że ten zakład to jakaś ściema. Tommo na ciebie leci stary, to widać. Na pewno jest jakiś powód. Pewnie uważają, że związek alfa alfa nie ma przyszłości. Kto to wie. Najwyższy czas pogadać z naszymi kochanymi przyjaciółmi i wyjaśnić sobie co nieco.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro