Part 36

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng




We wtorkowy poranek otwiera szafkę, a po mniej niż sekundzie zatrzaskuje ją gwałtownie z zażenowaniem.

– Coś nie tak? – pyta Niall konsumując swoje frytki które zdążył już zakupić w sklepiku.

– Ten cholerny Tomlinson jakimś cudem dobrał się do mojej szafki – odpowiada opierając się o nią i pocierając dłonią twarz. Musi ukrywać, że zrobiło mu się miło widząc bukiet czerwonych róż. Zasłonił dłońmi twarz i nikłe się uśmiechnął. Horanowi jak zwykle już powiedział o wczorajszej rozmowie z mężczyzną. Jednak tym razem blondyn już nie był taki wesoły i zachwycony tylko kazał mu uważać, ponieważ Tomlinson w zeszłym razem na prawdę przesadził i nie można tak o mu puścić tego płazem.

– Dupek. I co tam jest? – pyta wkładając frytkę do ust, a on prycha

– Pieprzone chwasty! – mówi głośniej i jest zarumieniony ale udaje, że to ze wściekłości. Ma nadzieje, że alfa gdzieś tu jest i go słyszy. Chce mu pokazać, że nie jest łatwy i nie da się przekonać głupimi kwiatkami.

– Myślałem, że prezerwatywy! – śmieje się z pełnymi ustami – To tylko kwiaty. Lubisz je. Po prostu to zignoruj. Obojętność jest najlepsza.

On się krzywi ponieważ nie wie czy umie być obojętny tym bardziej, że alfa wczoraj zawzięcie go obserwowała i chociaż nie podchodziła dawała mu sygnały, że to jeszcze nie koniec. Przejeżdża palcami po lokach i idzie z przyjacielem naprzód starając się o tym więcej nie myśleć.

Gdy wchodzą do szatni, jest tam pusto. Prawie pusto rzecz jasna. Jego żołądek się ściska kiedy do jego uszu dociera przeraźliwy krzyk. O tak. To krzyk Zayna. Prawie mdleje, ale Niall uspokajająco chwyta za jego ramie.

– Sprawdźmy to – słyszy od blondyna, a go przechodzi dreszcz ale zbliżają się powoli do drzwi za którymi są prysznice.

– O mój Boże alfo mocniej! – krzyczy mulat, a on zastyga. Do głowy przychodzą mu najgorsze myśli. Louis już go zdradził. A teraz wykorzystuje jego przyjaciela. Zaciska szczękę, a niebieskooki ze smutkiem na niego patrzy – Tak. Tutaj! Och tak! Tak!!

– No ciekawe – wycedza pchając drzwi i choć jest wściekły wkracza do środka.

Za nim jest od razu Niall który przestraszony chwyta go za łokieć by się uspokoił. Pewnie myśli o tym samym. Ale ma to gdzieś. Chce poznać prawdę. Jeśli Tomlinson pieprzy Malika to koniec. Zabije go. Po prostu zatłucze na smierć.

– Kurwa – sapie mulat kiedy ich dostrzega. On jak kołek rozchyla usta patrząc na to do się dzieje na podłodze i nie może w to uwierzyć. Jego uszy się czerwienią a na policzki wpływa rumieniec

– Um przepraszam – szepcze, a Niall zaczyna się śmiać. Spod rzęs dostrzega jak mulat siedzi nabity na kutasa Liama i chyba go ujeżdżał. Zamyka oczy odwracając się. – Ja pierdole

I słyszy jakieś dźwięki i chyba jego „przyjaciele" się zbierają ponieważ Niall go szturcha by się obrócił

– Niezręcznie – mówi Payne drapiąc się po karku

– Chcieliśmy wam powiedzieć – dodaje Zayn z nieśmiałym uśmiechem. Wyglada cudownie. Jego włosy są roztrzepane i ma na sobie teraz bluzę Liama która jest mu o wiele za duża

– Myślałem, że jest tu Louis, wybaczcie um. Gdybym wiedział wycofalibyśmy się i moglibyście dokończyć – mówi, a mulat się krzywi

– Mówiłem, że między nami skończone Hazz. Nie zrobiłbym ci tego ponownie – odpowiada delikatnie mulat

– Nie chce wam przerywać tej uroczej konwersacji ale jak to z wami jest. Liam jest w twoim tyłku ale ty pieprzysz? Wow. To kto tu pieprzy właściwie? Nie jest tu coś nie halo?– Niall ma szeroki uśmieszek na ustach i dalej wpakowuje sobie do ust tłuste frytki – Fascynujące

- Niall! – przerywa mu zażenowany lokowany i przegryza wargę. Też był ciekaw, czemu to mulat miał władze skoro jest omegą ale nie chciał się wtrącać –Przepraszam Zi. Jestem przewrażliwiony

– No co, to ciekawe!

– Spoko Hazz. I Liam jest trochę niepewny i boi się mnie skrzywdzić. Cipa trochę ale radzimy sobie – mówi mulat, a Liam się oburza

– Nieprawda! Sam chciałeś w ten sposób! I nie jestem cipą!

– Uuuu przydałby się popcorn – Irlandczyk jest rozbawiony, a on się też cicho śmieje

– Jasne Li. Jasne. Kocham cię, ale jesteś cipą. Bądźmy szczerzy kochanie

– To my was zostawimy – Harry znów przeczesuje palcami włosy i popycha blondyna do wyjścia – Cieszę się waszym szczęściem – patrzy na Zayna, a on na niego i to jest ich mała osobista obietnica, że nigdy się już nie zranią.

– Trochę się przytyło od wpierdzielania słodyczy płacząc jak mała dziewczynka? – słyszy znajomy głos i jego ręce automatycznie zaciskają się na koszulce która właśnie zdejmował przebierając się. Dobrze wie, czyj to głos. Gdy spogląda na Nicka ten ma nadal limo pod okiem, nawet trochę bardziej wyraźne niż te Louisa, które zrobił mu wczoraj oraz rozciętą wargę i widoczne strupy na czole. Jest i tak rozbawiony chociaż mocno oberwał.
Wie, że jego spodenki trochę bardziej go opinają ale bez przesady. Musiał po prostu chcieć być złośliwy, bo pół kilograma więcej nie może być widoczne.

– Odczep się – mówi zimno naciągając sportową koszulkę. Nie chce z nim rozmawiać. Tak na prawdę on ponosił największa winę i chciał go skrzywdzić. Nie miał pojęcia za co Nick go tak nienawidził. Byli przecież dobrymi znajomymi.

– Nie przepuszczę okazji by ci dopiec Styles. I jak się czujesz, po tym jak Tomlinson cię wystawił? Dalej go opłakujemy? – drwi, a on się obraca i uśmiecha kpiąco

– Cóż, już mnie przeprosił, a rano wręczył kwiaty. Chyba nie mam o co płakać skoro dalej chce być ze mną – uśmiecha się słodko, a na Nicka czole pojawia się zaskoczona zmarszczka. Szybko jednak to maskuje

– Skąd wiesz, że to nie kolejny zakład? Mówił mi, że jesteś kiepski w łóżku i jęczysz jak ktoś by cię ze skory obrywał – słyszy w jego głosie jad ale stara się zachować spokój – Teraz wszyscy co cię nienawidzą widząc jak słaby jesteś pewnie się zlecieli po nowe zakładziki by się bardziej zniszczyć słoneczko

– Mam nadzieje, że to kulturalna rozmowa – czuje intensywny zapach alfy, a po chwili gorący oddech na szyi i silne ramie które opłata jego biodra – Chociaż wątpię, że Harry sobie życzy twojego towarzystwa beto – dodaje nonszalancko Tomlinson, a on jest mu wdzięczny. Już powoli zaczynał się dołować tym kretynem który gadał bzdury.

– Bardzo grzecznie go ostrzegałem przed tobą – mówi Nick uśmiechając się wrednie, a Tomlinson już się rzuca by mu przywalić, ale go powstrzymuje szepcząc

– Nie warto Louis.

– Woow, jak ładnie się zgrywacie. Wiec Tomlinson, kto ci tak przywalił? Czyżby ta słodka alfunia? Słyszałem, że przy niej stajesz się mega romantykiem – nadal kpi ale widzi, że alfa obok niego tylko zaciska zęby i ściska jego biodro posłusznie się powstrzymując

– Jestem dżentelmenem. Później się z tobą policzę beto. Jak nie będę mieć koło siebie tak ładnego towarzysza– chwyta za kołnierz Nicka i go popycha, a on uspokaja szatyna gładząc jego biceps by przez przypadek nie poszedł dalej i znów się na niego rzucił, kiedy za chwile zaczyna się lekcja.

Nie podobały mu się słowa alfy a zarazem je uwielbiał. Wie, że nie powstrzyma go przed uratowaniem swojej dumy ale może to nawet lepiej. Grimshaw był takim żałosnym kretynem i chyba musi jeszcze bardziej oberwać by się ogarnąć.

Nick się odsunął i poszedł na drugi koniec szatni by się przebrać, a on odetchnął z ulgą zdejmując gumkę z nadgarstka i chcąc spiąć swoje włosy.

– Był dla ciebie niemiły? - pyta alfa opierając się o ścianę i obserwując jego ruchy, a on lekko prycha na dziwnie zadane pytanie.

– A jak myślisz Tomlinson? Że błagał o przebaczenie? – udaje mu się zrobić koczka i wymija szatyna by wejść do łazienki i w lustrze ewentualnie go poprawić.

Tak jak myśli, mężczyzna idzie za nim i prawie wzdycha próbując na niego nie patrzeć. Może rzeczywiście ostatnio się zaniedbał. Biała koszulka, też jakoś dziwnie na nim leżała i całość nie była imponująca. A może to przez te spięte włosy, nie miał pojęcia

– Podobały się róże? – zagaja z głupim uśmieszkiem na ustach szatyn, a on odwraca się do niego opierając o zlew.

– Nie przekonasz mnie jakimiś tam roślinkami Tomlinson, chyba sobie kpisz. Już mówiłem, że nie masz u mnie żadnych szans

– Pachniesz jak one, niezależnie od pozycji zawsze wspaniale – mruczy pociągając go za materiał koszulki i ich klatki się ze sobą zderzają – Wiem, że też mnie pragniesz. Zaprosiłbym cię na kolacje. Chyba, że wolisz coś mniej intymnego i tak się zgodzę

– Jesteś obrzydliwy. Myślisz tylko o jednym – nie broni się tylko zastanawia jak to jest, że są alfami a ich ciała tak dobrze do siebie pasują. Starsza alfa ociera ich przyrodzenia o siebie, a on cicho jęczy odchylając głowę. Łapie za jego skórzaną kurtkę i sam wypina biodra by doznanie było intensywniejsze. To, że ma na sobie spodenki, sprawia, że jest to jeszcze bardziej przyjemne niż zwykle.

Tomlinson chwyta za jego uda i go unosi by usiadł w zlewie, a on się krzywi bo jest mu niewygodnie wiec oplata go nagimi nogami w pasie. Wie, że to wszystko jest niedobre. Nie powinien kolejny raz mu odpuszczać. Po co wplata palce w jego karmelowe włosy dając sobie bierną dominację i całuje delikatnie jego podbródek delektując się zarostem który kłuł jego delikatną skórę. A alfa stała spokojnie mając go objęte i poddawała się jego pieszczotom.

Lokowany w końcu złączył ich usta gwałtownie szarpiąc za włosy mężczyzny który zaskoczony westchnął i położył swoje dłonie na tych jego.
Czuł jak alfa przegryza mu wargę i syknął z bólu ale też przyjemności jeszcze mocniej dociskając nogi do jego bioder. Uśmiecha się kiedy Tomlinson zlatuje do jego szczęki, a później przegryza skore na jego szyje znów tworząc nieestetyczne malinki. Jego ciało drży i ma ochotę wepchnąć tę głupia alfę do kabiny i się pieprzyć.

Ale ma inny pomysł. Z chwilą kiedy czuje zęby na swoim obojczyku, a jego nogi są miękkie, a przyrodzenie opina się na dresowym materiale, on zeskakuje ze zlewu i uśmiecha się składając powolny pocałunek na wargach alfy.

Alfa to odwzajemnia także powolnie ssąc jego pluszowe wargi i wplatając palce w jego loki przyjemnie ciągnąc i niszcząc jego fryzurę. Ostatni raz na to jęczy, będąc niezadowolony, bo jego skóra głowy była miło pieszczone a musi to przerwać. Odpycha od siebie gwałtownie mężczyznę ze słodkim uśmieszkiem.

– Masz racje Louis, nie mogę zaprzeczać, że cię pragnę. – zaczyna rumiany i przeczesuje palcami włosy i widzi w pożądliwych oczach alfy, że jest zaskoczona i zadowolona i zaraz się na niego rzuci. – Nie skończyłem. – przez chwile się zastanawia, czy jego pomysł jest dobry. I czy na pewno sprawi, że przekona się, czy alfie na nim zależy. Uznaje, że tak

– Mów kochanie – Tomlinson ponowne skraca ich odległość muskając jego wargi, a on z niegasnącym uśmiechem wbija mu palec w klatkę piersiową.

– Jeśli na prawdę mnie lubisz, pozwolisz mi się pieprzyć. W końcu też jestem alfą i mam ochotę na takie rzeczy. Dlaczego to ty musisz zawsze robić to mi? Przecież możemy się zmieniać. – gdy wychodzi to z jego ust jest zadowolony z siebie. A Tomlinson chyba myśli, że sobie żartuje bo wybucha gorzkim śmiechem

– Chyba sobie kpisz Styles, nie będę się upokarzał

– Czyli to jest tym co o mnie myślisz? – nie jest obrażony, raczej chce mu się śmiać. Wie, że szatyn jest typowym samcem alfa i jego umysł przeżywa szok. Jest ograniczony i skupiony na sobie. Cholerny dupek myślący, że wszystko mu się należy. Widzi jak alfa się krzywi i zaciska zęby, a on dodaje spokojny – Cóż, widzisz. I tak by nam się nie udało. Dwie alfy nie są sobie pisane.

Lekko się odsuwa chcąc teatralnie wyjść i przypieczętować ten koniec uroczym uśmiechem, ale Tomlinson chwyta go za dłoń i przyciąga do siebie.

– Jesteś okrutny Harry – alfa dotyka jego policzka i oblizuje językiem zęby. – Oczywiście, że przy mnie się nie ośmieszasz. Tylko tak palnąłem. Kurwa huh. Ja pierdole dobrze Hazz. Cokolwiek zechcesz. Zróbmy to.

– Czyli się zgadzasz bym to ja dominował? – lokowany unosi brwi niedowierzając, a Tomlinson uśmiecha się delikatnie

– Nie każ mi tego powtarzać Styles

– Uhm. Pójdę już. Niall na mnie czeka. Wiec zrobimy to dzisiaj? U mnie?

– Cóż. Kurwa no chyba?

Harry się śmieje przegryzając wargę i całuje go przelotnie w policzek.

– No to cześć – Harry się odwraca z gracją i wchodzi z powrotem do szatni z powrotem związując swoje zepsute włosy.

Jedna kobietka mnie przejrzała dzisiaj rano, jednak pozostali mam nadzieje, że są zaskoczeni!

Dajcie znać co myślicie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro