Rozdział pierwszy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Ostrzegam, że opowiadanie ma charakter nieco humorystyczny. :)
W skrócie można się pośmiać, znienawidzić niektóre postacie i wykreowany świat, czasem poczuć spory cringe ale nie brakuje też małych wzruszeń i emocji.

______________________________

Jego włosy ostatnimi czasy podrosły. Lubił je takie bardzo nawet jeśli nie dla wszystkich były szczególnie męskie on czuł się w nich tak bardzo piękny. Oczywiście udawał, że się nie przejmował uszczypliwymi komentarzami odnośnie wizyty u fryzjera i ścięcia przydługawych pukli by wyglądać jak stereotypowa alfa ale mimo, że był duszą towarzystwa i miał cięty język był również bardzo wrażliwy na krytykę i za każdym razem kiedy ktoś się przyczepił on przez kilka chwil miał na prawdę ochotę pójść i zrobić tak jak wszyscy mówią.

Szedł powoli i dosyć luźno, tonąc w za dużej popielatej bluzie i co rusz odgarynając bałagan włosów z twarzy. Trener nakazał przebiec im dziesięć kołeczek wokół boiska. Niby nie dużo, tym bardziej, że pogoda była sprzyjająca przez to, że było chłodnawo ale to nie zmieniało faktu, iż jedną z wielu rzeczy których Harry Styles nienawidził to bieganie. Zdecydowanie. Choć miał długie nogi, być może najdłuższe ze wszystkich chłopaków ze swojej klasy, po prostu bieganie, a nawet trucht to było dla niego piekło. Lubił każdy inny sport. Wszystko byleby nie musieć biegać. Oczywiście Kendall szła obok wtórując mu i uznając, że bieganie to najgorsze zło.

Nie obyło się oczywiście bez złośliwości i uczypliwych komentarzy w jego stronę, jednak jego alfa była na tyle męska i przyzwoita, że z łatwością wzruszała ramionami na fakt, że w biegu jest po prostu kiepski i śmiała się z innymi z jego braku wdzięku w bieganiu. Już po chwili padał z nóg i dostawał nieprzyjemnej zadyszki, nogi mu się plątały i jego jedynym bezgranicznym marzeniem
było położenie się na trawie.

I zawsze wiedział, że posiada ten swój urok osobisty, przez co dla innych, jego małe słabostki są po prostu słodkie. Nawet nauczyciel po prostu kiwał z politowaniem głową, gdy wstawiał mu co roku na koniec ocenę bardzo dobrą, uznając, że to iż nie biega, wcale nie jest jakimś wielkim przewinieniem. Przecież jest dobry w wielu innych rzeczach.

Ale teraz Harry Styles miał inny problem. Większy niż umniejszanie jego alfie przez zbyt urokliwą fryzurę czy nienawiść do bezsensownego męczenia się.

Był nieco naburmuszony, ponieważ zawsze ale to zawsze, czuł się najpiękniejszy, najbardziej pożądany. Oczywiście. Było wiele innych chłopców, którzy podobnie jak on, leżeli najwyżej w szkolnej hierarchii i cieszyli się powodzeniem. Jednak nigdy nie wyczuwał tak potencjalnego zagrożenia jak teraz. Przynajmniej nie ze strony Liama czy Zayna.

Liam to był typowy osiłek radykalnie różniący się z nim charakterem i poglądami. Przystojny ale w inny sposób niż on. Mógłby powiedzieć, że lubi to iż obaj są silni i niezależni.
Jest jeszcze Zayn o dzikiej i widocznie pożądanej urodzie. Ale z nim to zupełnie inna sprawa. Mulat był niezależną omegą, ich relacja zawsze była przyjazna, nawet wtedy gdy się sprzeczali i nigdy nie musiał z nim konkurować.

A teraz spod swoich gęstych rzęs, widział tego nowego faceta, który biegnie na przedzie, wydając się w ogóle nie poruszony tym, że biegnie, jego oddech wydaje się unormowany, zarysowana szczęka wręcz odbija słońce.

Wszystko w nim wydaje się piękne. I nawet Kendall pare razy zwraca na niego uwagę, komentuje zachwycona w sposób w jaki się ta alfa porusza, jak szybko i zwinnie. Wie też, że jak rano wchodził do szatni, to te jęki i plotkowania dziewczyn były właśnie o nowym koledze.

I czuł swego rodzaju złość. Nie lubił tego. Zawsze był najlepszy. Zazwyczaj lubił konkurencje ale tego gościa nienawidził od pierwszego dnia w którym go zobaczył. I nie. Wcale nie była to jego kolejna głupia zachcianka. Nie w tym rzecz. Miał cholerny powód by nienawidzić tego gościa.
Pierwszy dzień szkoły. Dowiadują się od nauczycielki, że do ich klasy dołącza nowy uczeń. Już wtedy uśmiechał się szeroko i przyjaźnie, pozytywnie nastawiony do nowej znajomości tym bardziej, że nowym kolegą okazał się przystojny facet z kokieteryjnym uśmieszkiem i widocznym charakterkiem. Mógłby przysiąc, że się dogadają. W końcu on też taki był. A ten co? Przy pierwszym kontakcie zmierzył go pogardliwym spojrzeniem, wykpił jego niemęskie włosy i jak on to powiedział „pędzelowatą buźkę". Był tak zszokowany, że nowy ośmielił się mu dokuczyć, że zabrakło mu języka w gębie.
I poczuł się wtedy gorszy, zawstydzony i zażenowany. Jakby gwałtownie ktoś zepchnął go z jego rangi do zera. Nic nie zrobił temu kolesiowi a ten zachował się jak chuj. Ale nie pozwoli już sobie więcej w kaszę dmuchać. Jest gwiazdą tej szkoły, a ta przygłupia alfa zobaczy, że nie wygra tej konkurencji. Tak właściwie to dla niego nie ma
żadnej konkurencji. On rządzi tą szkołą.

– Harry rusz swój chudy tyłek! – usłyszał rozbawiony głos swojego najlepszego przyjaciela Nialla i poczuł jak ten go klepie. Sam uśmiecha się promiennie widząc jak przyjaciel go wyprzedza po raz któryś i teraz biegnie tyłem pospieszając go. On tylko wywraca oczami chwytając za dłoń dziewczyny spacerującej z nim i przyspiesza krok.

– Zaraz oberwiesz Ni – zagroził odgarniając loki – Łapy precz od mojego tyłka delikwencie.

– Nie denerwuj się Hazz. Złość piękności szkodzi. Komuś już zaszkodziła – jego przyjaciel śmieje się patrząc niedyskretnie na brunetkę ktorej nie lubił i wraca do biegu.

On sam ma uniesione kąciki ust, ponieważ to na prawdę było zabawne. To jak Kendall się burzy rozumiejąc co miał na myśli Niall też. Nie rozumiał co nie pasowało blondynowi w dziewczynie. Może była ciut zbyt nachalna ale za to miła i niezła w łóżku.
Jest rozbawiony póki nie zauważa jak nowy chłopak, który jest conajmniej kilka kołek przed nim, przymierza się by znów go wyprzedzić.
I już ma wywracać znów oczami, wyrażając tak swoją złość, jak szatyn niespodziewanie się zatrzymuje przed nimi zagradzając im drogę. Widzi jak Kendall chce się przywitać z mężczyzną by zrobić mu na złość dlatego, że żartował sobie z niej z Niallem jednak czując mocny ucisk Harry'ego na nadgarstku rezygnuje. I dobrze bo by więcej się do niej nie odezwał. Nienawidzi tego kutasa.

– A księżniczka wcale nie biega?

Na początku zmarszczył czoło i uniósł delikatnie brwi nie rozumiejąc sensu jego wypowiedzi lecz po chwili do niego dotarło. Tomlinson mówi do niego nie do Kendall. I do tego z ironię i kpiącym uśmieszkiem. Prycha wkurzony mając ochotę zrobić mu krzywdę. Co ten w ogóle sobie myśli.

– Nie robię tego czego nie chce koleś. – próbuje brzmieć spokojnie, ale w tym samym czasie zaciska palce na dłoni Kendall.
Nie ma pojęcia czemu ten się tak go uczepił. Czemu nazywa go księżniczką i jak w ogóle śmie robić to wszystko.

– Co za przykład dajesz tej pięknej pani – pomimo komplementu wyraźnie skierowanego do dziewczyny, wciąż patrzał intensywnie na niego. Sam czuł jak drży mu szczęka ze złości.
Ten sam nie wyglądał na szczególnie wymęczonego. Jego włosy były roztrzepane, tylko lekko ramiona były mokre i dzięki temu można było uwierzyć, że w ogóle biegał.

– Taki sam jak ty. Sam stoisz jakbyś niezauważył – prycha kontynuując marsz ale tamten rusza za nimi leniwie.

– Skończyłem już moje pięć kołeczek, Styles.

Miał ochotę otworzyć usta. Nie miał na to odpowiedzi. A po za tym. Ten znał jego nazwisko. Bez zająknięcia posłużył się nim nadal patrząc na niego uważnie. Bez oporów pokazał, że wie kim ten i jest a i tak próbuje się z nim kłócić.

Kendall stała przy nim prawie wtulona w jego ramie i dzięki temu poczuł, że musi wygrać te wymianę zdań. Nie może dać się poniżyć przed nowym kutasem. Oboje są alfami, a on ma przewagę bo jest królem tej szkoły.

– Ja tę pogawędkę też skończyłem, koleś.

Pociągnął mocno dziewczynę i poszedł z nią na przód. Miał nadzieje, że wyglada jak gdyby miał w dupie tę rozmowę.
Tamten już za nim nie poszedł.

Gdy stali w szeregu poprawiał nieco znudzony włosy i patrzał znacząco na trenera, gdy po oświadczeniu, że dzisiaj zagrają w koszykówkę tłumaczył sprawy z jakimiś zaliczeniami.

Kendall jak każda inna omega którą znał, nie bardzo lubiła sporty drużynowe. Trzymała go gdzieś nad łokciem i szeptała do ucha, że trener zapewne, wybierze nowego na kapitana by go sprawdzić.
Ona była bardzo ładną dziewczyną. Miała figurę modelki, nie paplała zbyt dużo i nie malowała się tak bardzo jak większość dziewczyn z jego rocznika. Nie była jego omegą, ale można powiedzieć, że w pewnym sensie tworzyli duet. Na imprezy chodzili razem, okazjonalnie się całowali i zaspokajali swoje potrzeby w łóżku. Ale to tyle.

Gdy usłyszał swoje nazwisko, spojrzał na trenera i wyszedł krok z szeregu. Miał wybrać swoją drużynę i oczywiście Tomlinson również.
Myślał, że tamten będzie wybierać kogokolwiek nie znając umiejętności poszczególnych osób. Sam wykrzywiał usta w kpiącym uśmiechu czując, że dzisiejsza wygrana, i pokazanie nowemu jego miejsca będzie bardzo łatwe.
Jednak tamten zaczął sobie z niego pogrywać. Już od początku zaczął wybierać przyjaciół Stylesa. Miał idealną strategie.

– Powodzenia Styles, lepiej zwiąż te śliczne włoski – usłyszał przy swojej szyi przez co uniósł brwi

– Nie zbliżaj się do mnie. I lepiej uważaj – zmrużył oczy w tamten szelmowsko się uśmiechnął i przytruchtał na swoje miejsce.

Pomimo gumki którą miał na nadgarstku postanowił nie wiązać włosów.

Jego drużyna była początkowo przy piłce. On i Payne razem świetnie współpracowali.
On sam z radością mógł przyznać, że pokazuje temu dupkowi, że jest wysportowany.

Rzeczywiście był. Po boisku poruszał się z łatwością, a zachowanie przy sobie piłki nie było dla niego problemem.
Tomlinson też pare razy dał pokaz swoich umiejętności ale się specjalnie nie rzucał, jakby dając sobie spokój.

Gdy trener zarządził przerwę, on chwycił butelkę wody i usiadł wymęczony na boisku. Oczywiście przy jego nogach usiadła Kendall oblewając go lekko wodą. Czasami na prawdę zachowywali się jak para. Tym bardziej, że dziewczyna robiła wszystko żeby być blisko.

W pewnym momencie zauważył jak Taylor zaczepia szatyna, gdy ten zdejmuje przepoconą koszulkę. On sam przegryzł w uśmiechu wnętrze policzka, widząc jego odsłonięty tors, który znów był obiektem westchnień wielu omeg siedzących na ławce jak i zarówno tych na boisku.
Bo rzeczywiście. Ten koleś był przystojny. Jego ciało miało na sobie dużo dziar. Sylwetka była jeszcze bardziej napięta i wyrzeźbiona niż wydawało się pod ubraniami. Potrafił docenić przystojnego faceta. Przecież jego przyjacielem był Zayn.

I miał wrażenie, że kiedy Tomlinson na niego spojrzał,

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro