Rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po skończonym treningu z zielonowłosym Park był cały spocony, więc aby odpocząć rzucił się na materac, po prostu leżąc. Min również wyglądał na zmęczonego, ale dalej kozłował piłkę.

- Yoongaasskuuuuuu, nie jesteś zmęczony? - przeciągnął dziecinnie imię chłopaka - Chodź tu usiądź ...

- Uhm - chłopak zaciął się, mimo wszystko trochę bał się Parka i jego zachowań, ale nie potrafił odmówić komuś z tak pięknym uśmiechem i po prostu usiadł koło Jimina. Mimo jego przemyśleń, nic się nie wydarzyło, i po prostu koło siebie siedzieli, rozmawiając.

Czasem Park posunął się za daleko, kładąc rękę na jego udzie lub brzuchu, ale z czasem przestał się tym przejmować.
Yoongi otworzył się przed starszym opowiadając mu o swoich pasjach. Szybko zrobiło się ciemno, więc obydwoje musieli już wracać.

- Dziękuję Yoongi za pomoc - uśmiechnął się promiennie.

- Ja również - pierwszy raz szczerze się uśmiechnął do Jimina, co widocznie powaliło go z nóg, bo zaczął wachlować się ręką.

- Napiszę do Ciebie pózniej! - zawołał na odchodne Park i ruszył w stronę swojego domu. Pierwszy raz poczuł, że jednak ma szanse u tego dzieciaka.

Jego Bogini, jego cudowna Bogini była kimś najpiękniejszym, kogo spotkał do tej pory w swoim dziwnym życiu, które zawsze było pełne zaskakujących niespodzianek.

Jimin miał wrażenie, że ktoś tam z góry chciał by w tym jego życiu zjawiła się tak cudowna osoba, jaką jest Min YoonGi.
Będąc już w domu ściągnął buty, kurtkę i w salonie zastał czekającą na niego matkę, która nie była zbyt zadowolona.

- Gdzie byłeś? - spytała go, zakładając ręce na piersi.

Jimin westchnął cicho i uśmiechnął się do niej promiennie - Byłem z kolegą mamo, uczył mnie grać w koszykówkę - wyjaśnił siadając obok niej - Przepraszam, że nie dawałem ci żadnego znaku życia. To się już nigdy nie powtórzy, obiecuje - położył dłoń na piersi.

- Nie podlizuj się - uprzedziła go kobieta, marszcząc brwi - Musisz uważać! Mogłoby coś ci się stać! - zawołała.

Jimina zirytowało to jej zbędne pieprzenie ale za chwilę całkowicie się odłączył bo wyobraził sobie sapiącego pod nim Yoongiego.

- Hej, synek. Stanął ci - powiedziała matka kompletnie wyrywając go z własnego świata.

Zawstydzony wrócił do swojego pokoju, w którym usiadł na łóżku i postanowił pooglądać dramy. Włączył komputer i zaczął oglądać.

+++

Obudził się rano z urządzeniem na kolanach, co oznaczało, że zasnął oglądając dramę. Zresztą nie ma się co dziwić, wczoraj porządnie się zmęczył. Wziął prysznic i za chwilę miał wychodzić do szkoły. Postanowił pójść pieszo, co wyszło mu na dobre, bo zauważył Yoongiego idącego chodnikiem naprzeciwko. Idealnie.

Szybko przebiegł przez ulicę i przywitał się z chłopakiem;
- Hej, jak tam u ciebie? - zapytał głośno, tak, że Min gwałtownie się odwrócił. Miał posiniaczoną twarz. Kiedy starszy to zobaczył, złapał go za policzki i kazał patrzyć na siebie.

- Co ci się stało, maluchu? - zapytał.

- Nic - odburknął i wyrwał się z rąk Jimina, odbiegając kawałek.

- No przecież widzę, że coś jest nie tak - wydyszał Park, doganiając młodszego. - Pobili Cię ? Kto i kiedy? Mów!

- Ci z trzeciej liceum. Nie lubią mnie, wyzywają od pedałów i.. - młodszy spuścił głowę - I to niestety jest prawda, a jak im powiedziałem, to zaczęli mnie bić.

Jimin wewnętrznie cieszył się, bo Yoongi był gejem, co oznaczało, że naprawdę może mu się powieść. Lecz teraz nie to było najważniejsze, tylko siniaki młodszego, które musiały być odpłacone tym chujom z trzeciej klasy. Jimin już szykował zemstę, trzymając swoją księżniczkę ramieniem i podążając do szkoły.

Będąc na miejscu spytał Yoongiego jeszcze o których dokładnie licealistów chodziło, a potem odprowadził go pod klasę by przypadkiem żaden z nich się go nie doczepił.

Od razu ruszył w kierunku sali chemicznej, gdzie miał mieć lekcje i zebrał że sobą całą ekipę czyli; Taehyunga, Hoseoka, Seokjina, Jisoo oraz Soyeon.

- Musicie mi pomóc w czymś - powiedział od razu - Jakaś banda homofobów zaatakowała moją Boginie i muszę się na nich zemścić.

- Będziemy się bić! - zawołała rozradowana Jisoo - Park, w końcu zrobisz coś normalnego i pożytecznego!

Seokjin zmarszczył brwi - Bić? W sumie już dawno chciałem obić im te ryje... - stwierdził poważnie - Piszę się na to.

Długo nie musiał ich namawiać; praktycznie każdy od razu się zgodził, więc to była także szansa na powtórne złączenie całej grupki w jedność.

Na przerwach obmyslali plany, więc Jimin nawet nie miał okazji zobaczyć Yoongiego od czasu tego porannego spotkania.

Stwierdzili, że po zajęciach zwieruszą się gdzieś przed szkołą i będą czekać na trzecioklasistów, a potem obiją im mordy.

To będzie ciekawe.

Jak uzgodnili, tak zrobili. Każdy z nich zabrał jakąś broń; Jisoo swoje długie pazury, którymi mogła ich podrapać, SeokJin plastikowy tasak, Hoseok jakiś kij, Taehyung stare buty, które śmierdziały sikami, Soyeon dużo brokatu; natomiast Jimin swoje bicki. To powinno starczyć.

Kiedy wyszli przed szkołę z zamiarem zemsty na trzecioklasistach, usłyszeli jakieś krzyki zza budynku szkoły. Pobiegli tam i schowali się za ścianę. Wyjrzeli zza białej ściany, a to co zobaczył Jimin, tak mocno nim wstrząsnęło, że miał ochotę zabić tych licealistów. Uderzali oni Yoongiego po twarzy, a ten już nieprzytomny leżał na ziemi. Coś wstąpiło w Parka do tego stopnia, że podbiegł do oprawców młodszego i zaczął ich okładać pięściami. Uderzył prosto w głowę powodując, że jeden z nich wylądował na ziemi, a drugi kiedy schylił się by pomóc pierwszemu został uderzony nogą prosto w głowę. Wszyscy przyjaciele Parka, oprócz Hoseoka, uciekli do spowrotem do szkoły. Dwójka trzecioklasistów próbowała się ogarnąć, kiedy Jimin podnosił swoją księżniczkę z ziemi. Był mocno ranny, miał parę dosyć groźnych otwartych ran, które powinien opatrzyć lekarz.

- Hoseok! - zawołał widząc, że tylko on został. - Zadzwoń po karetkę! - ten tylko skinął głową i odszedł na bok aby powiadomić pogotowie o wypadku.

Jimin zabrał boginię do szkoły i zaniósł do pielęgniarki, która niewiele mogła poradzić, więc musieli czekać. Jedyne co niepokoiło Parka to to, że młodszy jeszcze się nie wybudził.

Siedział przy Yoongim cały czas i czekał na przyjazd karetki, trzymając go za rękę. Był zdruzgotany, że coś takiego się wydarzyło ale też czuł ulgę że w porę przyszedł i mógł załatwić tych idiotów oraz zawiódł się na przyjaciołach bo ci uciekli z miejsca zdarzenia. Czyli miał tylko oparcie w Hoseoku to miało znaczyć?

- Obiecuje moja Bogini, że codziennie będę dręczył tych idiotów i będą tak srać w gacie, że już nigdy się do ciebie nie zbliżą - wymamrotał.

Karetka w końcu przyjechała i dwójka pielęgniarzy wtargnęła do gabinetu pielęgniarki z noszami, na które wzięli Yoongiego.

- Jestem jego chłopakiem, mogę też jechać? - spytał niepewnie Jimin na co się zgodzili i poszedł z nimi. Ponownie złapał za bledziutką rączkę i gładził jej wierzch kciukiem - Będzie dobrze księżniczko - powiedział cicho.

Będąc w karetce opowiedział całą historię, co się wydarzyło i jeden z nich zrobił YoonGiemu wenflon oraz podał jakąś kroplowkę, do tej pory Yoongi się nie zbudził i miał bardzo słabe ciśnienie.

+++

Tak, synek. Stanął ci hehe

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro