Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rano, gdy wstał, a jego matki dalej nie było postanowił nie jeść nawet śniadania, tylko od razu pobiec do młodszego.

Wsunął na siebie czarne dżinsy z dziurami na kolanach i białą koszulę, tak aby wyglądać w jakimś stopniu odświętnie.

Pognał do supermarketu i musiał poczekać piętnaście minut, aż go otworzą. Był pierwszym klientem tego dnia. Kupił białego misia z oczkami jak guziki i czekoladę z truskawkami, która była bardzo ładnie zapakowana. Dołożył jeszcze bukiet najpiękniejszych czerwonych róż jakie sprzedawali.

Podszedł do kasy i zapłacił należną sumę. Miał ochotę zabić kasjerkę, która patrzyła się na niego jak na idiotę, ale to zajęłoby mu za dużo czasu, wolał pobiec do Yoongiego. Chwilę później był już na miejscu. Wbiegł do budynku i odnalazł salę młodszego. Zdążył, zielonowłosy jeszcze spał.

Tak na marginesie, wyglądał przepięknie.
Westchnął cicho, siadając na krzesełku obok swojej Bogini i odłożył wszystko na stolik. Ucałował wierzch jego dłoni i uśmiechnął sie delikatnie, patrząc na tą śliczną twarzyczke. Mimo, że było na niej dużo siniaków i zadrapań to i tak była piękna. Jimin mógłby patrzeć na tego chłopaka cały czas i by w ogóle się nie znudził, a raczej coraz bardziej by się ekscytował.

- Jesteś taki cudowny, moja Bogini - szepnął dotykając bladego policzka - Jak ja mogę zachowywać się jak taki idiota przy tobie? Przepraszam, że cię ranie - wymamrotał i wtedy Yoongi otworzył swoje oczy i popatrzał na Jimina - Dzień dobry księżniczko - uśmiechnął się szeroko do niego i pokazał mu upominki - Przyniosłem ci takie drobnostki na przeprosiny za wczoraj - oblizał usta.

- T - To naprawdę dla mnie? - wymamrotał chłopczyk zaspanym głosem i spojrzał na szafkę.

- Tak, naprawdę przepraszam - zakomunikował Jimin - Nie chcę i nigdy nie chciałem cię zranić. Zostańmy już tymi kolegami. Chcę byś poznał prawdziwego mnie, a nie jakiegoś natarczywego zboczeńca, który chce cię przelecieć.

- To... Miłe.. Dziękuję - powiedział zielonowłosy odbierając prezent. Zajrzał do środka i aż pisnął, gdy zobaczył białego misia, którego przytulił do siebie. Park na ten widok prawie się rozpłynął ze słodkości i nie mógł się powstrzymać przed zapytaniem;

- A jakieś podziękowania dla hyunga? - uśmiechnął się promiennie - przytulasek?

- A-ale Jimin, mówiłem coś...

- No proszę, tylko raz... - zaskomlał cicho, strasznie się smucąc, przez co młodszy zawahał się.

- No dobrze... - podszedł bliżej Parka, który objął go ramionami przyciągając jeszcze bliżej siebie.

Zaraz jednak młodszy się wycofał, podnosząc jeszcze kwiaty, które wyładowały wcześniej na ziemi.

- Są piękne! - niemal wykrzyknął - Trzeba je włożyć do wazonu, inaczej zwiędną.

- Pójdę czegoś poszukać, a ty odpoczywaj skarbie. - na twarz Jimina znów wstąpił promienny uśmiech.

Wyszedł przed salę, gdzie zobaczył lekko przypakowanego mężczyznę po trzydziestce.

- Ej, pedale - warknął - Gdzie jest mój brat?

Jimin zmarszczył brwi niezbyt zadowolony. Jakiś facet śmiał nazywać go pędzlem? To było niedopuszczalne!

- Jakim pędzlem? Nie jestem żadnym pędzlem - prychnął zakładając ręce na piersi - I jaki brat? Nie znam pana.

Facet widocznie będąc zirytowanym uderzył się dłonią w czoło, co było słychać na całym oddziale - Powiedziałem pedałem, a nie pędzlem - zaczął - Suga, mój brat. Takie małe gówno, blade jak trup, zielone kłaki... O ile się nie myle to ty do mnie dzwoniłeś no nie? Czy ta gejsza Jungkook czy jak mu tam?

Jedno było pewne; Jimin nie polubił tego mężczyzny, który podawał się za brata Yoongiego ale skoro nim był to chyba musiał mu powiedzieć w której sali jest Yoongi? Westchnął tylko i wyznał, gdzie Bogini się znajduje, a następnie poszedł szukać pielęgniarki. Kiedy ją znalazł to poprosił o wazon i wrócił do Yoongiego, jednakże zastała go przykra niespodzianka. Kwiaty leżały na podłodze i deptał po nich brat Yoongiego.

- Nie będziesz pedałem! - wrzeszczał, skacząc po pięknych czerwonych różach. W oczach zielonowłosego widniały łzy, które spływały mu po twarzy, wyglądając jak groszki.

Jimin nie wiedział co miał zrobić, więc odstawił wazon i podszedł do chłopaka, który wciąż siedział na łóżku zamykając w szczelnym uścisku. Nie patrzył na brata młodszego, miał gdzieś jego reakcję.

Pogładził Yoongiego po włosach i szepnął, że jutro przywiezie mu jeszcze ładniejsze kwiaty.

Mężczyznę, który przed chwilą bez litości niszczył piękne róże coś wtedy opętało. Rzucił się na Parka, odciągając go od zielonowłosego, przez co uderzając głową o szafkę, wylądował na podłodze.

Na szczęście pani pięlegniarka widząc to zwołała ochronę, która zabroniła bratu Yoongiego wchodzenia do ośrodka, wyrzucając go przed drzwi. Min rozpłakał się na dobre widząc Jimina, który ledwo podnosi się z podłogi.

- Wszystko dobrze? - zapytał z mokrymi od łez policzkami.

- Dobrze - sztucznie uśmiechnął się starszy, nie chcąc martwić Yoongiego złapał go za ręce i mimo tego, że bolała go głowa postanowił udawać, że nic mu nie jest.

- Dlaczego... - zaczął Jimin ale stwierdził, że Yoongi pewnie nie chcę rozmawiać o swoim bracie. Westchnął cicho i pogładził wierzch jego dłoni - Nie ważne, moja Bogini. Kupię ci kwiaty najpiękniejsze jakie znajdę, takie byś dostrzegł, jak bardzo cudowną Boginią jesteś - ucałował rączkę gimnazjalisty ale zaraz potem poczuł zawroty głowy i zobaczył mroczki przed oczami.

Jęknął cicho i odsunął się na chwilę będąc pewnym, że za chwilę to minie. Jednakże mylił się. Było jeszcze gorzej i po chwili znalazł się na podłodze tyle, że nieprzytomny.

W tamtym momencie akurat weszła pielęgniarka i pobiegła po doktora. Jimin został położony dwa łóżka dalej od Yoongiego bo jedno akurat było wolne, a zielonowłosy zalewał się własnymi łzami bo to jego wina, że Jimin ucierpiał. Bynajmniej tak myślał lecz Jimin w ogóle nie miał mu tego za złe.

Min podniósł się z posłania i poszedł do kolegi. Kiedy lekarz i kobieta wyszli po prostu nie zważając uwagi na nic położył się obok starszego i przytulił się do niego.

- Przepraszam... To przeze mnie - szepnął cicho, mocniej zaciskając palce na koszulce swojego przyjaciela.

- N-nie wiń się za to - wyjąkał Jimin, ledwo kontaktując ze światem.

Gdy wrócił lekarz, zdziwiony zachowaniem zielonowłosego, który przecież niedawno krzyczał na Parka, leży przy nim, ale procedury kazały ich od siebie oderwać. Cóż, wyglądali razem słodko i temu nawet pan doktor nie mógł zaprzeczyć.

Powiedział Yoongiemu aby przeniósł się na swoje łóżko, bo przecież musi zająć się pacjentem, a zielonowłosy niechętnie się zgodził.

Pielęgniarki przeniosły Parka na inny oddział, Yoongi nie miał pojęcia gdzie dokładnie, ale jak się domyślił, musieli go przecież zbadać.

Po dwóch godzinach wrócił lekarz.
- Panie Min...? Mam dla pana ważną wiadomość - zaczął, a serce zielonowłosego chłopaka biło jak szalone.

- Z Panem Parkiem jest już wszystko w porządku. Co prawda miał sporego krwiaka ale już się go pozbyliśmy i leży na oddziale obok jeśli pan chciałby go zobaczyć, jednak prosiłbym by zachować ostrożność bo pacjent jest jeszcze na lekach, które go uśpiły na czas operacji - skończył.

Yoongi odetchnął z ulgą. Nic Jiminowi nie było; no... Nic zbyt poważnego ale najważniejsze, że było już w porządku z nim - W której sali jest? - spytał uprzejmie i podniósł się szybko z łóżka; zbyt szybko, bo zakręciło mu się w głowie. Nie przejął się zbyt mocno tym i kiedy usłyszał od doktora numer sali to od razu tam pobiegł.

Odetchnął cicho na widok Jimina i przysiadł się do niego. Zobaczył na jego głowie bandaż, który przytrzymywał gazę i westchnął cicho.

- Ah, Jimin tak bardzo mi przykro - westchnął, kładąc dłoń na klatce piersiowej przyjaciela i mógł wyczuć, jak ta powoli podnosi się i opada oraz jego bijące serce.

+++
Jimin ty pędzlu ;')

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro