twenty one; the denial

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

chapter

twenty one ♡✉️♡

t h e  d e n i a l

Taehyung focus
Kiedy rozchyliłem powieki, rażące światło sprawiło, że musiałem ponownie je zamknąć. Mój nos drażnił zapach środków dezynfekcyjnych i czułem okropny dyskomfort. Całe moje ciało było odrętwiałe i obolałe, przez co ciężko było mi wstać. Zdobyłem się jednak na poruszenie lekko ręką.

„Obudził się! Skarbie, zawołaj lekarza!", usłyszałem kobiecy głos i musiałem spojrzeć w jego stronę, żeby upewnić się do kogo należał. Moja mama.

W ułamku sekundy do sali wparował lekarz i zaczął mnie wypytywać o różne nudne rzeczy, na które starałem się odpowiadać w miarę szczerze. Potem wymienili mi kroplówkę i zniknęli za drzwiami.

„Co tu robisz, mamo?", zapytałem ze zdziwieniem. Nie widziałem jej od dłuższego czasu, właściwie odkąd przeprowadziłem się do nowego mieszkania.

„Przyszliśmy cię wspierać. Okropnie się martwiliśmy. Leżysz już od kilku dni.", powiedziała kobieta, zerkając na swojego męża.

„Gdzie jest Jungkookie? Wyszedł na korytarz?", zapytałem, a w pomieszczeniu zapadła cisza. „Mamo?"

„Jungkooka tu nie ma, skarbie.", odparła dziwnym tonem.

„Nie przyszedł do mnie?", sapnąłem ze smutkiem.

Moja mama spojrzała na swojego męża porozumiewawczo i znowu odwróciła się do mnie. „Jungkook oddał ci swoje życie."

Zastygłem w miejscu, nie rozumiejąc w ogóle jej słów. „Co? Zapytałem gdzie on jest."

Pomimo obolałych mięśni, udało mi się usiąść na łóżku i powoli wstać. Nawet nie myślałem o bólu, gdy zacząłem biec w stronę korytarza. Zacząłem się rozglądać dookoła, szukając znajomej twarzy.

„Jungkook!", zawołałem, biegnąc korytarzem pełnym ludzi i zastanawiając się, dlaczego chłopak akurat teraz wymyślił sobie zabawę w chowanego. „Kookie!"

Skręciłem w wiele korytarzy, ale nigdzie nie zdołałem go znaleźć. W końcu z wyczerpania musiałem oprzeć się o parapet i złapać głęboki oddech.

Wtedy po prostu wybuchnąłem płaczem. Nie wiedziałem dlaczego. Czułem rozdarcie i wewnętrzny niepokój. Upadłem na twardą podłogę i zacząłem krzyczeć i ciągnąć za swoje kosmyki, nie mogąc poradzić sobie z bałaganem w swojej głowie. Mój oddech przyspieszył, a w mojej głowie zaczęło się kręcić przez panikę. W końcu podbiegło do mnie dwóch lekarzy, próbujących mnie podnieść do góry.

„Gdzie on jest!?", krzyknąłem do nich, kiedy pomagali mi wstać.„Gdzie jest Jungkook!?"

„Podajcie mu środki uspakajające.", usłyszałem od jednego z lekarzy i zacząłem się im wyrywać.

W jakiejś części słowa mojej mamy do mnie dotarły, jednak tak bardzo nie chciałem w to wierzyć, że wypierałem to z umysłu ze wszystkich sił.

Jungkook nie żyje.

• • •

„Jest wyczerpany. Zaczekajmy na zewnątrz.", usłyszałem cichy głos zaraz po ponownym przebudzeniu.

„Nie chcę czekać na zewnątrz. Śmierdzi tam potem i starymi ludźmi."

„Yoongi...", mruknął Jimin, a wtedy na nich spojrzałem.

Kiedy zauważyli, że się obudziłem, podeszli szybko do mojego łóżka. Jimin natychmiast schylił się, żeby mnie delikatnie przytulić.

„Jak się czujesz, kruszynko?", zapytał z przejęciem.

„Ospale, hyung. Nie wiem co mi zrobili, ale czuję jakbym miał wtopić się w to łóżko i spać przez kilka dni."

„Brzmi fajnie.", mruknął Yoongi, przez co dostał szturchnięcie w ramię od Jimina.

„Możesz spać ile chcesz. Musisz dużo odpoczywać.", zapewnił mnie starszy.

„Tak właściwie co tu robi Yoongi?", zaciekawiłem się, a Jimin zaśmiał się nerwowo.

„To długa historia. Mieliśmy kota, ale uznaliśmy, że nie powinien się męczyć przechodząc od mieszkania do mieszkania, więc zamieszkaliśmy razem i od tej pory jesteśmy parą.", odpowiedział z lekkim uśmiechem, a ja chociaż chciałem się cieszyć z jego szczęścia, nie mogłem się zebrać na uniesienie kącików ust.

Wtedy drzwi ponownie się uchyliły, a zza nich wyjrzał Namjoon i zaczął rozglądać się po pokoju. W końcu zauważając, że już wstałem, wszedł do środka. Prawie się zakrztusiłem widząc, że razem z sobą zaciągnął tu Jina.

„Co on t-tu robi?"

„To skomplikowane.", zaśmiał się Namjoon i byłem pewien, że na jego twarzy właśnie wykwitły rumieńce. „W każdym razie jest już nie groźny."

„Mogę być groźny jeśli chcesz.", powiedział do niego po cichu, ale chyba szeptanie mu nie wychodziło bo i tak każdy z nas był w stanie to usłyszeć.

„Wyglada na to, że wszyscy połączyli się w pary.", westchnąłem i zacisnąłem ręce na prześcieradle.

Porozmawiałem z moimi przyjaciółmi jeszcze kilka godzin, ale w końcu wszyscy uznali, że powinienem odpocząć i zostawili mnie samego.

Kiedy tylko drzwi się domknęły, po moich policzkach pociekły łzy i zakopałem się w miękkiej kołdrze.

Zacząłem przypominać sobie wszystkie momenty, które spędziliśmy razem, te bardziej znaczące jak i te, które zdawałyby się kompletnie nieistotne, jak wspólne jedzenie śniadań czy oglądanie telewizji przy kolacji. Te wszystkie chwile zdawały się nie dawać mi spokoju.

Widziałem przed oczami jego uśmiech, królicze zęby i błyszczące oczy, którymi z dnia na dzień mnie uwodził. Tak bardzo potrzebowałem się do niego w tym momencie przytulić i poczuć komfort jego ramion wokół mnie.

Tak bardzo tego wszystkiego nie rozumiałem. Nie chciałem spotykać się z prawdziwym światem, byłem pewien, że bez Jungkook'a nie dam rady sobie z nim poradzić. To on prowadził mnie przez życie i wszystkiego mnie nauczył.

Był moim sercem i każdą pojedynczą myślą, a jego miłość wykraczała tak daleko, że postanowił oddać mi swoje.

To przecież nie było nawet tak, że był jakąś częścią mojego życia. On był moim życiem.

♡♡♡

Dziękuję wszystkim za czytanie i jeśli dotrwaliście do końca tej książki, jestem wam niesamowicie wdzięczna. Wsparcie jakim mnie obdarzacie jest niesamowite, a moi czytelnicy to prawdziwe anioły i bardzo was za to doceniam. Wiem, że ciężko jest się pożegnać z tą książką, ale uznałam, że takie zakończenie wywoła najwięcej emocji. Mam nadzieję, że większość z was postanowi zostać ze mną i czytać moje nowe opowiadanie, które już pojawiło się na moim profilu.

Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam, xx
~ Vanessa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro