twenty; the breakdown

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

chapter

twenty ♡🔹♡

t h e  b r e a k d o w n

Jungkook focus
Już budząc się tego ranka miałem pewność, że powinienem coś zmienić. Musiałem wszystko naprawić i pozwolić mojemu życiu wrócić do normy.

Wmawiałem sobie to od kilku godzin, a jednak stojąc przy biurku dyrektora, czułem, że się waham. Nie znałem go na tyle dobrze, żeby wiedzieć jakim jest człowiekiem i jak może zareagować na moje groźby. Sehun spojrzał na mnie z wyczekiwaniem, a wtedy po prostu wydusiłem to z siebie.

„Odchodzę z pracy."

Uniósł brwi, rzucając mi wyzywające spojrzenie. „Dobrze wiesz, że-„

„Jeśli spróbujesz zrobić coś Tae, to wszyscy się dowiedzą o tym jak traktujesz swoich pracowników."

„Ah tak?", zapytał wytrącony z równowagi moją nagłą postawą.

„Mam zdjęcia na dowód. Moje ciało jest całe w siniakach."

„Czy ty mi w tym momencie grozisz?", parsknął, zaciskając ręce ze złości.

„Dobrze wiesz, że mogę cię tym kompletnie zniszczyć.", odparłem oschle. „Daj mi odejść, a nic się nie stanie."

Kiedy nie otrzymałem od niego żadnej odpowiedzi, skierowałem się w stronę drzwi i tak po prostu opuściłem jego biuro. Wychodząc na zewnątrz, czułem, że wszystko poszło trochę zbyt łatwo. Bez żadnego krzyku, wyzwisk czy kłótni.

Dopiero kilka godzin później zdałem sobie sprawę, że zdecydowanie go przeceniłem.

• • •

Podjechałem samochodem pod szkołę Taehyung'a i zdecydowałem się tam na niego poczekać. W tym czasie w mojej głowie kłębiły się myśli na temat znalezienia nowej pracy. Wiedziałem, że nie będzie to łatwe, i że nie będę zarabiał tak sporej sumy pieniędzy. Wyglada na to, że znów przerzucimy się na makaron, ale nawet mi to w tym momencie nie przeszkadzało. Czułem się w jakiś sposób wolny i uważałem odejście za dobrą decyzję. Postanowiłem dać sobie nowy start i możliwość lepszego jutra.

Zobaczyłem przez szybę Taehyung'a, który szedł z nisko schyloną głową. Nie widziałem nigdzie obok niego Namjoona, co nieco mnie zdziwiło, bo zwykle w szkole byli nierozłączni. Blondyn zdawał się być niesamowicie pochłonięty myślami, bo nawet nie zauważył jak mu macham przez okno. Skierował się w stronę zejścia na ulicę, a swój wzrok utkwił w butach.

W tym momencie wszystko wydarzyło się zbyt szybko. Taehyung wszedł na pasy, a wtedy zatrąbiłem, chcąc zwrócić jego uwagę. Blondyn spojrzał na mnie, a z naprzeciwka wyjechał czarny samochód, jadąc pędem w jego stronę.

W ułamku sekundy odpiąłem pas i wysiadłem z samochodu, ale Taehyung nie zdążył się obejrzeć za siebie.

Moje uszy zagłuszył głośny trzask i krzyki, a strach sprawił, że ciężko było mi otworzyć oczy. Mój oddech przyspieszył i zacząłem biegnąć w miejsce zdarzenia.

„Tae!", krzyknąłem płaczliwie, zatrzymując się obok chłopaka, który leżał nieprzytomnie. „Pomocy! Proszę, niech ktoś wezwie pomoc!"

Poczułem niesamowitą panikę i jedyne co pamiętam to ciągłe układanie ręki na sercu Taehyung'a, żeby sprawdzić czy żyje. Kilka osób zebrało się wokół nas obserwując całe zdarzenie z przerażeniem. Sam byłem przerażony jak nigdy w życiu i nie miałem pojęcia co mam zrobić.

Zacząłem od trzydziestu ucisków na jego klatce piersiowej, używając całej swojej energii. Jednak nawet po dwóch wdechach i powtarzaniu reanimacji, Taehyung nie reagował.

W tym momencie szlochałem, krzyczałem i przeklinałem wszystko co istnieje, a moje łzy zaczęły się mieszać z krwią Taehyung'a, którego ukradkiem trzymałem w ramionach.

Rozejrzałem się dookoła, ale wtedy zdałem sobie sprawę, że czarny samochód już odjechał, nie zostawiając po sobie żadnych śladów. 

W końcu przyjechała karetka i dwóch mężczyzn wsadziło wątłego chłopaka na nosze. Wsiadłem z nimi do pojazdu, chcąc ciągle być blisko Taehyung'a.

Skubałem nerwowo swoją wargę, patrząc błagająco na kierowcę, aby się pospieszył. Nie potrafiłem nic poradzić na to, że w mojej głowie pojawiały się najczarniejsze scenariusze, a nie mogłem stracić Taehyung'a. Po prostu nie mogłem.

W niecałe dziesięć minut dojechaliśmy do szpitala, gdzie przejęła go grupka lekarzy.

„Musicie go uratować. Proszę.", wyjąkałem między płaczem.

„Zrobimy wszystko co w naszej mocy.", odparł i wjechali do jednej z sal, do której nie miałem wstępu.

Niespokojnym krokiem poszedłem do poczekalni i usiadłem na jednym z krzeseł. Wszyscy ludzie wokoło zaczęli się mi przyglądać, jako, że wyglądałem naprawdę beznadziejnie i żałośnie. Skłamałbym mówiąc, że zwróciłem na to większą uwagę, bo jedyną moją myślą był Taehyung.

Poczułem, że moja głowa zaraz wybuchnie od nadmiaru płaczu i zmartwień. Zamknąłem oczy i zrobiłem to co kazali mi lekarze.

Czekałem.

• • •

Z sali wyszła jedna z lekarek, a ja natychmiast do niej podbiegłem.

„Jak z nim?", zapytałem zmartwiony, starając się ją dogonić.

„Nie mogę panu teraz udzielić takich informacji.", odparła i poszła w swoją stronę. Stanąłem na środku korytarza, próbując się opanować. Jednak czekając od trzech godzin w szpitalu, naprawdę odchodziłem już od zmysłów i potrzebowałem jakiejkolwiek, chociaż najmniejszej wiadomości.

W tej chwili do mojej głowy napłynęły wszystkie te momenty, w których odrzuciłem Taehyung'a lub źle go potraktowałem, chociaż tak naprawdę chciał tylko ze mną porozmawiać. Tak bardzo skupiłem się na swoich problemach, że zapomniałem o tych jego. Zapomniałem, że też przechodził przez niesamowicie trudny okres.

Zacisnąłem ręce w pieści, nie mogąc znieść już tej presji, którą ciągle się obdarzałem. Wiedziałem, że to ja byłem powodem tego nieszczęścia.

„Pan Jeon Jungkook?", zapytał po dłuższej chwili lekarz.

„Tak, to ja.", powiedziałem, skupiając na nim całą swoją uwagę.

„Przykro mi.", usłyszałem jego słowa i zamarłem. Wstrzymałem oddech i poczułem jak wszystko wokół mnie się zatrzymuje.

„J-jak to...", przełknąłem gulę w gardle.

„Wygląda na to, że w wypadku, poszkodowany został uderzony w klatkę piersiową, przez co wystąpiło poważne uszkodzenie serca. Konieczny byłby przeszczep, ale nie jesteśmy w stanie znaleźć dla niego nowego organu w tak krótkim czasie."

Przełknąłem ślinę i złapałem się za głowę, nie mogąc uwierzyć w jego słowa. Miałem ochotę krzyczeć, ale wiedziałem, że przecież nic to nie da. Czasu nie da się cofnąć i nie jestem w stanie przywrócić Taehyung'a. Nie ma go z mojej winy. To ja go zabiłem.

Szlochałem beznadziejnie, a wizja przede mną się zamazywała, przez co wszystko było jedną wielką plamą. W tej chwili było mi już wszystko obojętne, a świat zaczął tracić sens.

„Proszę pana?", potrząsnął mną ze zmartwieniem lekarz, a ja przetarłem oczy.

Spojrzałem na niego i wziąłem głęboki oddech, nawet nie zastanawiając się nad swoimi następnymi słowami.

„Oddam mu swoje serce."

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro