Każda noc od twojego odejścia wygląda tak samo.

Od dwunastu miesięcy leżę, wpatrując się w gwiazdy na niebie i modlę się o to, byś była sama.

Wiem, że to złe i nie powinienem, ale jestem już zmęczony spaniem samemu.

Jestem tak bardzo samotny.

Każdej nocy w mojej wyobraźni jesteś tu ze mną.

Kolejny raz widzę cię leżącą obok mnie i jedyne co chcę, to to by była to prawda.

Za każdym razem wspomnienia przebiegają przez moją głowę i łamią moje serce na milion kawałków, ale nic nie boli mnie tak bardzo, jak słowa, które wypowiedziałaś, gdy widziałem cię ostatni raz.

Zmęczony użalaniem się nad sobą i zastanawianiem się nad tym, czy zrobiłem coś nie tak, wyszedłem z domu i udałem się do naszej ulubionej kawiarni.

Właśnie w niej się poznaliśmy.

Przez głowę przeszła mi myśl, że być może cię zobaczę.

Usiadłem przy naszym stoliku i zamówiłem to, co zawsze razem zamawialiśmy.

Siedziałem w kawiarni kilka godzin, a za każdym razem, gdy dzwoneczek nad drzwiami dzwonił, informując o nowych klientach, miałem nadzieję, że to będziesz ty.

Traciłem nadzieję i miałem zamiar już pójść, gdy usłyszałem dźwięk dzwonka wymieszanego z twoim śmiechem.

Nie mogłem oderwać od ciebie oczu, a moje serce biło w przyspieszonym tempie.

Rozejrzałaś się po kawiarni, a gdy twoje spojrzenie skrzyżowało się z moim, szybko odwróciłaś wzrok i usiadłaś na drugim końcu kawiarni.

Po kilku minutach dosiadł się do ciebie jakiś chłopak, chyba byliście umówieni.

Siedziałem i obserwowałem was z bolącym sercem, bo nie sądziłem, że tak szybko się pozbierasz.

Zamyśliłem się, a gdy wróciłem do rzeczywistości, stałaś wkurzona przy moim stoliku i powiedziałaś słowa, które złamały moje serce:

-George daj sobie spokój. Nie wrócę do ciebie i zrozum, że jesteś tylko kimś, kogo kochałam.

Ostatni raz spojrzałaś mi się w oczy i udałaś się do wyjścia, gdzie czekał na ciebie chłopak, a w mojej głowie pojawiła się myśl...

jak mam ciebie zostawić, skoro nie mogę bez ciebie żyć.

Poczułem na moich polikach łzy. Jesteś jedyną osobą, która mnie do tego doprowadziła.