》30《

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sombra raz jeszcze spojrzał w Kryształową Kulę. Akurat Twilight wróciła do domu, a wszyscy od razu się rozkleili. Całym sercem nienawidził takich scen. Przyprawiały Go o mdłości. Jednak musiał wiedzieć, co się tam dzieje.

Wreszcie ta bezsensowna rozmowa się zakończyła. Ten jeden raz był wdzięczny Shining Armor'owi za przerwanie tego. I tak zmierzało to donikąd. Ot, zazdrośni rodzice... w Jego głowie nagle stanęli Jego rodziciele. Ile to już ich nie widział? Zresztą, nieważne. On był odpowiedzialny za ich śmierć. On lub Discord. Ale przecież nie będzie rozpamiętywał wydarzeń sprzed dwóch tysięcy lat. Wrócił wzrokiem do Kryształowej Kuli.

- Nawet nie wiem, czy dojdzie do ślubu, tato. Wszak to Sombra ma się oświadczyć, nie ja – stwierdziła lawendowa klacz.

- Ale chciałabyś...? – zapytała ostrożnie szara jednorożec.

- Niezaprzeczalnie. Chciałabym – odpowiedziała.

Na te słowa przez grzbiet króla przeszedł dreszcz. Szczerze, nie wiedział, jak ma to zrobić. Oświadczyny są jednak dość ważnym elementem. Co będzie, jeżeli ona Go nie przyjmie...? Chociaż, czekała na to. Ale... nie miał pojęcia, jak się do tego zabrać.

Zamazał wizję i podniósł się z tronu. Jego księżniczka zapewne wróci wieczorem. Zanim odbębni tę 'tradycję' minie kilka godzin. Znając ją, będzie chciała jeszcze wrócić do dawnego domu... Właśnie teraz sobie coś uświadomił. Zamek Przyjaźni był zamknięty. A w środku siedziały uwięzione powierniczki Elementów Harmonii. Jeżeli Twilight dowie się prawdy, to skutki będą opłakane. Możliwe, że nie będzie chciała Go już znać. Albo... wystarczy już. Musi to przemyśleć.

Zawsze może zniszczyć barierę. Lecz one pewnie i tak o wszystkim jej powiedzą. Wyczyszczenie pamięci? Znudziło Mu się to. W ostateczności wszystkiego się wyprze. Jednak ona może im uwierzyć. W końcu znają się kilka lat. Aczkolwiek raczej stanie za Jego opcją. Przecież jest zaślepiona miłością... A wtedy przyjaciółki się pokłócą, zakańczając tę przyjaźń. To będzie Mu na kopyto. Idealne wręcz wyjście.

Uśmiechnął się do siebie i zmienił w fioletową mgłę. Wyleciał przez otwarte okno, kierując w stronę Zamku Przyjaźni.

Po niedługiej chwili znalazł się tuż przed nim. Na razie został w tym stanie, by nie wzbudzać większych podejrzeń. Użył magii. Niewidzialna osłona pałacu nagle stała się czarna, by potem zupełnie zniknąć. Król otworzył główne wrota i dostał się do środka. Przepłynął przez cały korytarz. Kolejne drzwi otworzyły się przed Nim, ukazując całkowicie zaskoczone powierniczki. Zmaterializował się przy nich.

- Cz-czego chcesz? – zawołała od razu ta tęczowa. Jak jej tam? Rainbow Crash, Dash? Tak, Rainbow Dash.

- Absolutnie niczego. Przyszedłem tylko oznajmić wam, że możecie wreszcie stąd wyjść – powiedział, uśmiechając się do nich.

Kucyki przez chwilę stały w bezruchu. Wpatrywały się prosto w mrocznego króla, niezupełnie wiedząc, co to ma znaczyć. Czy On... nie nabijał się z nich?

- Skądże – zamachnął kopytem. – Droga wolna. Jeżeli chcecie, idźcie. Nie zatrzymuję was.

- Wystarczająco długo nas zatrzymywałeś, Sombra. Dobrze, że nareszcie poszedłeś po rozum do tego zakutego łba – stwierdziła Applejack.

- Zakutego, tak? – powtórzył cicho. – No, cóż. Jak wolisz...

Jednak nie usłyszał już słowa odpowiedzi. Klacze wyminęły Go, zostawiając samego w sali tronowej. Główne wrota zatrzasnęły się.

Pan Ciemności przymknął powieki i podszedł do okrągłego stołu. Przejechał delikatnie kopytem wzdłuż jego krawędzi. Gdy to zrobił, blat zaświecił się, a potem pojawiła się na nim mapa całej Equestrii. Ogarnął wzrokiem państwo, zatrzymując się na gmachu pałacu w Kryształowym Imperium. W Jego czerwonych oczach błysnęły małe iskry. Wspomnienia... wróciły. Właśnie tam kiedyś mieszkał. Ten zamek miał być Jego dziedzictwem. Lecz przechytrzyły Go alikorny. Wypchnęły poza granice Equestrii i wyczyściły pamięć. Potraktowały jak zwykłego śmiecia. A przecież był ich przyjacielem. Przyjaźń... w przeszłości nie miała wysokiej rangi. Jednakże teraz ustanowiono nawet jej przedstawicielkę. Zabawne, jak Celestia i Luna zmieniły się pod wpływem czasu. Bardziej, niż kiedykolwiek śmiał przypuszczać. Jeszcze pamiętał, co sobie przyrzekali w młodości. Lojalność liczyła się najbardziej. Kto wtedy słyszał, by kierować się w życiu przyjaźnią...? Kiedy zasugerował to księżniczkom, jedynie Go wyśmiały. Te dwa tysiące lat temu one były tak przewidywalne. Na szczęście ta cecha wciąż u nich przetrwała.

- Gdzie jest Twilight? – przerwał Mu jakiś głos. Błyskawicznie odwrócił się w stronę, skąd pochodził. Stał tam ten fioletowy smok. Ruszył się z miejsca i podszedł do Niego, mierząc Go wrogim wzrokiem. – Co z nią zrobiłeś?

- Aktualnie... jeśli cię to interesuje, przebywa na zjeździe rodzinnym – odparł.

- Słuchaj, Sombra, jak ją tkniesz, to pożałujesz – powiedział, zaciskając łapy w pięści.

- Och, już się boję – zadrwił. – Rzeczywiście, jesteś ogromnie przerażający – zaśmiał się, a Spike poczuł zimny dreszcz na plecach.

- Ja...

- Nawet teraz nie potrafisz się wysłowić, bo strach cię zablokował – mówił. – Co będzie, jak staniesz przeciw mnie...?

- Przyjaźń pomoże mi cię pokonać. Ty... ty nic nie znaczysz dla niej! – krzyknął.

- Wydaje mi się, że te wasze elemenciki już nic nie zdziałają. Twilight jest poddana tylko mnie. Jest na każde moje zawołanie. Nieważne w jakiej kwestii – szepnął i pochylił się ku smokowi. – Wygnanie stoi teraz pod wielkim znakiem zapytania, Spike. Chyba nie chciałbyś sprawić zawodu swojej przyjaciółce... W końcu jest we mnie zakochana.

- C-c-co? Jak to możliwe? Twilight nigdy nie zakochałaby się w tobie! Przecież ty jesteś potworem! Byłym tyranem Kryształowego Imperium. Jedyne, co można z tobą zrobić to zniszczyć – załkał mały smok. Poczuł, jak w jego oczach szklą łzy. Czy on już nigdy nie zobaczy swojej przyjaciółki?

- Jestem pewny, że jeszcze dzisiaj do ciebie przyjdzie. Nie byłaby sobą, gdyby nie skorzystała z okazji, nie uważasz?

- Jakiej okazji? – zapytał niepewnie.

- Otworzenia bram. Ale nieważne. Nie próbuj jej zatrzymywać – polecił, gładząc jego zielone kolce. – To mogłoby się źle dla ciebie skończyć.

Pan Ciemności podniósł się powoli i skierował w stronę wyjścia. Poprawił jeszcze swoją czerwoną pelerynę, zanim zaczął zmieniać się w fioletową mgłę.

- Czekaj... – Usłyszał słaby głos. Odwrócił się szybko.

- Czegoś nie zrozumiałeś? Powtórzyć ci?

- Czy... czy mógłbym zamieszkać z Twilight...? – zadał kolejne pytanie, czym zmusił do uśmiechu mrocznego króla.

- Jesteś naprawdę zabawny. Moja księżniczka dobrze zrobiła, wybierając cię na asystenta.

- Ona mnie nie wybrała. Byłem jej przeznaczony. Od razu połączyła nas przyjaźń. Czyli to, czego ty nigdy nie doświadczyłeś i nie doświadczysz – stwierdził Spike.

- Kolejny fan przeznaczenia – władca przewrócił oczami. – Nie ulega wątpliwościom, że wzięła cię z litości. Gdybyś wtedy został w Canterlot, nie wiadomo, co by się z tobą stało. Zresztą, Celestia mogłaby cię wygnać. Przecież smoków nikt nie trzyma w miastach – zaśmiał się. – Doprawdy ciekawe, ile zależy od tak nieistotnej decyzji. Właściwie... całe twoje marne życie – powiedział i znów zwrócił w kierunku głównych wrót. – I nie. Nie możesz z nią zamieszkać – oznajmił, zmieniając się w mgłę. Pospiesznie wrócił do stolicy.

Zaś Spike stał jeszcze przez chwilę w bezruchu, zaskoczony Jego słowami. Czy On właśnie uświadomił mu całą prawdę o jego przeszłości? Smok poczuł, jak do oczu napływa cały potok łez. W tym momencie wszystkie wydostały się, pogrążając go w rozpaczy. Jak on teraz spojrzy na swoją przyjaciółkę? Po tym, co od Niego usłyszał wszystko się zmieni. I to znacznie bardziej, niż powinno.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro