~2~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po kilku godzinach Twilight wylądowała u podnóża stromej góry. Uniosła wzrok. Przy samym szczycie umiejscowiona była ogromna jaskinia. Lawendowa klacz spojrzała jeszcze raz na tajemniczą przesyłkę. Nie miała wątpliwości, iż to jest kryjówka króla. W skale wykuta została w miarę szeroka ścieżka, po której mogła wejść. Bez chwili zwłoki postawiła pierwsze kroki.

Jej duszę przepełniała niewyobrażalna bojaźń. Chociaż od samego początku nie chciała brać swoich przyjaciółek, zaczynała żałować, że nie ma ich razem z nią. Jednak zaszła już zbyt daleko i nie mogła zawrócić. Nie wiedziała, kiedy władca zaatakuje, więc nie mogła sobie pozwolić na ociąganie. Im bliżej podchodziła, tym miała coraz większe przeczucia, że to jest pułapka. Może ten, kto wysłał jej list, kontaktował się z Sombrą i powiedział Mu o wszystkim? Może król już na nią czeka i planuje zemstę? Dla takich jak On, zadawanie ran przeciwnikom jest tylko jedną z lepszych zabaw, czy rozrywek. To, że księżniczka została powiadomiona o tym, wcale nie jest przypadkiem. Co, jeśli na szczycie zostanie rzucona w wir okropnie niebezpiecznych zdarzeń?

Wobec tych przemyśleń dotarła do wejścia do jaskini. W jej głowie pojawiła się nieodparta potrzeba powrotu, ale wiedziała, że musi iść dalej. Przed nią z ciemności wyłonił się długi tunel. Rozświetliła swój róg nikłym światłem. Ruszyła.

Szła przez wiele minut. Od ścian i sufitu, z którego zwisały stalaktyty, odbijał się echem stukot żelaznych podków. Kiedy doszła do kresu, zakończyła zaklęcie. Jakiś blask zakłócał idealną harmonię ciemności. Podeszła jak najciszej umiała. Zewsząd wystawały czarne diamenty. Wiedziała, że jest bliska ujrzenia króla.

Sombra siedział dostojnie na tronie, który był idealną kopią tronu z Kryształowego Imperium. Jego grzywa falowała, jakby muskana wiatrem. Po chwili wstał i podszedł do ogromnego lustra, w którym wyświetlił się obraz trzech księżniczek. Brakowało tylko najmłodszej. Za władcą z ziemi wyrosły Windigos. Śnieżne Duchy zdawały się być Mu posłuszne. Z upływem czasu pojawiało się ich coraz więcej. Kiedy król po raz kolejny skierował wzrok w stronę zwierciadła, dojrzał Twilight Sparkle. W tym momencie wiedziała, że jej nieostrożność ją zgubiła. Przecież mogła się domyślić, że ją zauważy. Klacz poczuła, jak w jednej chwili opuszcza ją cała nadzieja na dowiedzenie się czegoś o Jego planach. Lecz teraz musiała znaleźć sposób na ucieczkę. Próbowała poderwać się do lotu, ale nagle w skałę, na której stała, trafił promień magii. Kamienie się osunęły, a alikorn razem z nimi. Gdy wylądowała na ziemi, król się przy niej pojawił. Jej wzrok spoczął na pustych oczach Sombry. Po niedługiej chwili odwrócił się, a księżniczka zorientowała się, że na jej rogu pojawiły się kryształy blokujące zaklęcia. Teraz pozostało jej tylko jedno wyjście – lot. Rozłożyła skrzydła i poleciała ku górze. Spostrzegła tam otwór, przez który mogła wylecieć. Jednak On rozkazał swoim sługom, by dogoniły Twilight. Im bliżej lawendowej klaczy Windigos podlatywały, jej skrzydła zaczął porastać lód, co uniemożliwiało utrzymanie się w powietrzu. Kucyk uderzył w skałę, ale nie mógł długo tak pozostać, bo Duchy by go złapały.

Księżniczka szybko się podniosła i biegła przez chwilę. Znów próbowała wzlecieć. Nie udało jej się. Tuż za nią galopowały Windigos, a na domiar złego król Sombra celował w nią zaklęciami. Duchy Śnieżne nie chciały dać za wygraną i sprawiły, by ściany porósł szron, który nieubłagalnie zbliżał się do uciekinierki. Twilight myślała, że to już koniec. Półka skalna zaczęła zanikać, co znaczyło, że krawędź jest blisko. Kiedy stanęła na skraju, rzuciła wzrokiem na swoje skrzydła. Lód nadal na nich tkwił, ale musiała coś zrobić, by nie dać się wrogowi. W ułamkach sekundy postanowiła wzlecieć. Na szczęście tym razem dała radę. Leciała ku górze, coraz wyżej, ale przeciwnicy ją doganiali. Dosłownie tuż przed nią było oczekiwane wyjście. Jednym kopytem stała poza jaskinią. Jednak już nie tylko Windigos ją goniły. Na nieszczęście do pościgu dołączyły cienie Sombry. Z nimi nie dało się wygrać. W tej chwili skrzydła księżniczki całkiem zesztywniały z zimna. Siły ciemności zasłoniły wyjście, a klacz runęła w dół. Spadając wiedziała, że to już ostateczny koniec. Uderzyła w ziemię i straciła przytomność. Cały obraz zaniknął. Otaczała ją bezkresna otchłań.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro