~31~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zaraz po tym jak Twilight przeteleportowała się do zamku w sali tronowej zapanowało głuche milczenie. Wszyscy byli zaskoczeni zarówno jej zachowaniem, jak i swoim. Szczególnie królewskie siostry. Dopiero sobie uświadomiły, co czyniły przez te wszystkie lata. Mogły od razu jej powiedzieć. Jednak stwierdziły, że lepiej nie zdradzać tajemnic. I teraz widziały swój błąd. Drobny, ale z ogromnymi skutkami.

Dark Shade ogarnął wzrokiem wszystkie klacze i bez słowa poszedł w ślady swojej siostry. Przeniósł się do Ponyville i skierował w stronę jej domu. Uchylił ciężkie wrota. Wszedł do środka i bardzo cicho je zamknął. Udał się w głąb korytarza, podziwiając wnętrze i okna wypełnione witrażami. Każdy jego krok rozchodził się echem. Choć starał się iść jak najciszej, żelazne podkowy ciągle wydawały nieznośny dźwięk.

Kiedy doszedł do końca, ujrzał przed sobą salę tronową. Rozejrzał dookoła. Nigdzie nie było księżniczki.

- Glare...? – zapytał, ale odpowiedziała mu tylko cisza. – Glare, jesteś tu?

Jednak znów nikt się nie odezwał. Nagle usłyszał jakiś stłumiony szloch. Nadstawił uszu. Tak, ktoś płakał w pobliżu. Ogier ruszył za odległym brzmieniem. Przemierzył kilkanaście holów, aż w końcu znalazł się pod wybranymi drzwiami. Zapukał lekko. Odgłosy ucichły, a ze środka odezwał się delikatny głos, przerywany atakami silnego spazmu:

- W-wej-jdź,... bra-acie-e....

Szary jednorożec wspomógł się magią i już po chwili był w ciemnej komnacie. Na początku nie dostrzegł władczyni. Dopiero po jakimś czasie jego wzrok przyzwyczaił się do ciemności. Przy szerokim łożu na podłodze siedział śnieżnobiały alikorn. Miała złożone skrzydła, więc nie emanowały srebrnym blaskiem. Jedynie róg wydzielał słabe, ledwo dostrzegalne światło. Zapewne poziom jasności miał odzwierciedlenie w emocjach.

Gdy tylko do niej podszedł, ta jeszcze mocniej wtuliła się w fioletową pościel. Jej cyjanowe loki opadły na pyszczek i doszczętnie go zasłoniły.

- Znów się zmieniłaś? – rzekł, lecz nie spotkał się z odzewem. Wbił wzrok w jej postać i położył kopyto na potarganej grzywie. Zaczął delikatnie ją głaskać. Uśmiechnął się ciepło. Już zapomniał jak wspaniale być życzliwym. – Wiem, że jest ci ciężko, ale... powinnaś jeszcze raz porozmawiać z księżniczkami – zaproponował.

Klacz uniosła lekko głowę i spojrzała na niego. Sama nie wiedziała dlaczego od dawna niewidziany brat wzbudzał w niej największe zaufanie.

- Dark, nie jestem pewna, czy to się uda – powiedziała bardzo cicho.

Jej serce przepełniały jednocześnie mieszane uczucia. Nie miała pojęcia czy radować się, czy pogrążyć w żalu. Jednak ta druga emocja wzięła górę.

- Nie dowiesz się, jeżeli nie spróbujesz – odparł ogier radosnym tonem. Starał się w jakiś sposób rozluźnić przytłaczającą atmosferę. Mimo zewnętrznego szczęścia, wewnątrz wciąż przejmował się stanem siostry. Sporo czasu minęło od ich ostatniego spotkania, lecz nie tak ją zapamiętał. Zawsze była szczęśliwa, a teraz stanowiła zupełne przeciwieństwo siebie. Jednorożec otarł jej łzy i położył oba kopyta na jej ramionach. Wywołało to u niej pewne zawahanie, które po chwili zmieniło się w nieśmiały uśmiech. – Nic już nie powróci do normy. Jednak możemy sprawić, że większość twojego życia powstanie z gruzów – szepnął. – Wierzysz mi?

- Zawsze.

Dark Shade rozświetlił swój róg malachitową aurą i ogarnął nią siebie wraz z władczynią. Ciągle spoglądali sobie w oczy, uśmiechając się. W ich sercach pojawiła się ogromna ulga. Kiedy stanęli z powrotem w zamku Canterlot, królewskie siostry zwróciły na nich uwagę. Celestia z Luną podniosły się ze swoich tronów i zbliżyły do kucyków.

- Wasza Wysokość, - zaczęła Pani Dnia – wybacz mi, proszę. Przez te wszystkie lata cię okłamywałam i nawet nie zastanowiłam się nad skutkami. Ja... powinnam to przewidzieć.

Glare spojrzała na brata, a zaraz potem na panującą nad słońcem. W jej oczach zaszkliły łzy. Bez przemyślenia rzuciła się na szyję alabastrowej klaczy. Uścisnęła ją mocno.

- Dziękuję... - powiedziała półszeptem. Starsza siostra próbowała ukryć zdziwienie. Wystarczyło tylko szczerze przeprosić? No cóż, w końcu w odległych czasach, kiedy była jeszcze źrebakiem, zyskała tytuł Księżniczka Pojednania. – Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy, Celestio. Jestem wdzięczna.

- Ja również – odparła i oddała uścisk.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro