Rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Draconequus rzucił się na swoje łóżko, nadal ściskając przesyłkę w łapach. Był tak dumny ze swojego pomysłu, że gdyby mu się chciało, wręczyłby sobie Nagrodę Najlepszej Koncepcji w Dziejach. Dzięki temu wiedział już, że Fluttershy nie jest mu obojętna. Tak, jak przypuszczał. Nareszcie był pewny, iż ta cudowna istota... właściwie, mógł być pewny, że ona go nie odrzuci i przyjmie jego uczucia? A, co więcej, odwzajemni...? W sumie nie wiedział. Dołowało go to. Znowu.

Odetchnął lekko i spojrzał na kopertę. Adres wraz z jego imieniem był zapisany niezwykle starannym pismem. W mgnieniu oka rozpoznał charakter zapisu. Fluttershy...

Czym prędzej wyjął ze środka pergamin i rozwinął go. Uśmiechnął się na widok swojego imienia.

Drogi Discordzie,

Bardzo zależy mi na spotkaniu. Najlepiej jak najszybszym. Muszę z Tobą zamienić słowo. To bardzo ważne. Czekam na Ciebie w moim domu.

Na zawsze Twoja,
Fluttershy

Pan Chaosu poszerzył swój uśmiech, lustrując podpis przyjaciółki. Zawsze tak samo. Nic się nie zmieniło.

Spojrzał na datę nadania. Dzisiaj. Godzina dziewiąta. Przeniósł wzrok na podręczny zegarek. Trzygodzinne spóźnienie. Dlaczego wcześniej tego nie sprawdził? Szybko ogarnął się i wyleciał ze swojego domu. Nie mógł przecież pozwolić, by maślana klacz na niego czekała.

Po zaledwie kilku sekundach wylądował przed drzwiami chatki stojącej na obrzeżach lasu Everfree. Ciągle po głowie chodziła mu kwestia tej poważnej rozmowy. Musiał przyznać, że lekko się jej obawiał. Czego ona mogła dotyczyć? Może chodziło o to, co ostatnio źle zrobił? Albo o przeprosiny? A jeśli chciała mu uświadomić, że spędziła cudowne chwile z dawnym przyjacielem i ich dłuższa znajomość nie ma już większego sensu? Lub powiedzieć mu wprost, iż więcej nie chce go widzieć? Och, dlaczego było tu tak gorąco?! Środek zimy raczej nie powinien być tak ciepły. Fakt, słońce świeciło dość mocno, odbijając się od białej kopuły przykrywającej ziemię. Jednak bez przesady! Czy Celestia dzisiaj przechyliła szalę?

Powachlował się lekko, próbując przywrócić do porządku. To tylko... przecież mógł to traktować jako przyjacielskie spotkanie. Zwykłe spotkanie z przyjaciółką. Nic nadzwyczajnego. Dlaczego więc tak się denerwował? Po ostatnim ataku furii przyrzekł sobie, że będzie starał się okiełznywać emocje. Lecz teraz widział, że mu to zbytnio nie wyszło.

Zapukał do drzwi. Przez kilka minut nic się nie działo. Nie słyszał żadnego, nawet najmniejszego dźwięku z chatki maślanej pegazicy. Zupełna cisza. Jeśli tak dalej pójdzie, będzie tu czekał w nieskończoność. Powinien tam wejść...? Czy może... Dobra, ten jeden raz spróbuje kulturalnie odwiedzić przyjaciółkę, nie pojawiając się nagle przy niej i bezceremonialnie przerywając jej zajęć. Jak w ogóle ta zdecyduje się go wpuścić...

Zapukał ponownie, a czekanie wciąż się przedłużało. Jeszcze chwila, a wyjdzie z siebie i... Spokój był tutaj kluczowy. Nie powinien się tak denerwować. Zupełnie inna kwestia, że nie potrafił sprostać temu postanowieniu. Przyłożył ucho do drzwi, przymrużając oczy. Żadnego dźwięku, czy hałasu. Nawet stłumionych rozmów. Coś tu ewidentnie było nie tak, jak być powinno.

- Dobrze, wystarczy - mruknął do siebie. - Uprzejmość przeważnie nie popłaca.

Skrzyżował łapy na piersi i pstryknął końcówką ogona. Wtem przeniósł się do środka chatki przyjaciółki. Rozejrzał się dookoła, ale nikogo nie było w pobliżu. Tu również panowała dogłębna cisza.

- O co tu chodzi...? Może jeszcze śpi? Ale... Dobra, nie - pokręcił głową. - Fluttershy! - zawołał i skierował się do jej pokoju. - Jesteś tu?

- Discord? - Usłyszał głos za plecami. Mimo że słyszał go raz w życiu, nienawidził go całym sercem. Odwrócił się w kierunku jego źródła i zobaczył tego denerwującego do granic możliwości ogiera. Jakim cudem oni mogli być kiedyś najlepszymi przyjaciółmi? - Co ty tu robisz?

- Witaj, Maślanko! Wpadłem, jak widzisz. A ty? Dlaczego jeszcze tu jesteś? Sądziłem, że to wycieczka tylko na jedną noc - powiedział z lekceważącym uśmiechem i obserwował go przez moment.

Widział na jego beznadziejnym pysku chwilowe wahanie, które szybko zostało zastąpione przez wymuszony uśmiech. Draconequus miał cichą nadzieję, że to Mleczne Masło też za nim nie przepada. Na pewno nie chciał mieć sojusznika w jednorożcu, który podbijał do Fluttershy, która, warto wspomnieć, była jego przyszłą żoną, a nie tej szelmy.

- Shy... pozwoliła mi zostać na kilka dodatkowych dni - powiedział w końcu, nie tracąc tego okropnego uśmiechu. Discord musiał się z trudem powstrzymywać, by nie zrobić zaraz z nim porządku, przypadkiem wysyłając do jakiegoś innego wymiaru. Było to trudne, ale nie mógł tak łatwo tracić równowagi ducha. Przynajmniej na razie.

- Och, cudownie. Wprost świetnie, Maślanko. Powiedz... gdzie ona teraz jest? - zapytał draconequus. Wciąż nie spuszczał wzroku z jego żałosnej gęby, choć było to dość wymagające postanowienie. Już nawet wolałby oglądać grę w kręgle w Domu Spokojnej Starości. Przynajmniej byłoby to ciekawsze.

- Jest... Wyszła. Poszła na targ zaledwie dziesięć minut przed tobą. Spóźniłeś się - odparł. - Poczekasz tu na nią, czy idziesz jej szukać?

W zasadzie aż dwie opcje odpowiadały Discordowi. Z jednej strony, mógł pójść za nią i porozmawiać z nią na osobności. A z drugiej zostać i obserwować tego lichwiarza. Na pewno nie był tak wspaniały, jak przedstawiała go Fluttershy. Musiał mieć coś za uszami, przecież każdy ma. Tym bardziej, że ta jego maska, którą aktualnie miał na pysku, musiała być sztuczna. To niemożliwe, by uśmiech cały czas mu towarzyszył. Nawet tak zabawnej istocie, jak ona sam, się to nie udawało.

- Wiesz, zaczekam - zdecydował wreszcie, teleportując się na kanapę w salonie. - I tak nie mam nic ciekawego do roboty, a skoro sama mnie zaprosiła, z ogromną chęcią zaczekam - uśmiechnął się szeroko i założył nogę na nogę. Wiedział, że właśnie skazuje się na bezgraniczną nudę, ale musiał mieć swojego rywala na oku. To był jego... obowiązek? Tak, właśnie tak. Obowiązek.

- Podać ci coś? Kawa, herbata? - spytał Butter. Poszedł do kuchni najwyraźniej z zamiarem zrobienia napoju.

- Mleko czekoladowe - odrzekł Discord, rozkładając się na całej długości kanapy. - Jeśli byłbyś tak miły - dodał. Znalazł jakąś kartkę na stoliku i podniósł ją z cichym szelestem. Były tam zapisane pojedyncze punkty, a przy niektórych jakieś odniesienia. Jednak treść była tak nieczytelna, że zaprzestał czytania zaraz po próbie zrozumienia pierwszego słowa. Zwinął ją w kulkę i rzucił za siebie. Ta potoczyła się wprost pod kopyta mlecznego jednorożca. - Nuda mnie po prostu zżera - powiedział cicho. - Masz może pomysł, jak zabawić swojego gościa? - zwrócił się lekceważąco do ogiera stojącego obok niego. Milky postawił na stole szklankę z brązowym napojem i podniósł z ziemi zwinięty papier.

- Niestety - rzekł. - Chociaż... Shy ostatnio skarżyła się, że dach przecieka w jednym miejscu. Jak tak bardzo się zanudzasz, może mógłbyś rzucić na to okiem?

- Tak, tak, wszystko pięknie i tak dalej... Jesteś jednorożcem, co nie? Dlaczego sam tego nie zrobisz? - zapytał z sarkazmem. Ogier zacisnął wargi w wąską kreskę. Nienawidził tego stworzenia, tak bardzo nienawidził. Shy miała gest, że zaprzyjaźniła się z tak zadufanym w sobie draconequus'em, jak ten tu.

- Wspominała też, - kontynuował, nie odnosząc się do kąśliwej uwagi Discorda - że miała zamiar porozmawiać dziś z tobą na ten temat. Mówiła, iż zależy jej na twojej pomocy. Nie mojej. Poprosiła ciebie, więc... możesz?

- Mogę - odparł po chwili namysłu.

Zgodził się na siłę, bo miał już dość słuchania jego głosu. Fluttershy na pewno nie chciała porozmawiać z nim o tak mało ważnej rzeczy, jak dziura w dachu. No chyba, że... Ale to nie miało sensu. Przecież nie wysyłałaby mu specjalnie listu, by poinformować go o jakiejś błahostce. To jeszcze bardziej utwierdzało go w przekonaniu, że Butter powiedział mu o tym specjalnie, by się go pozbyć. A mógł iść szukać pegaza na własną rękę...

Wszedł na poddasze i pstryknął palcami, wywołując nagły deszcz obejmujący jedynie chatkę powierniczki Elementu Dobroci. Odczekał moment, uważnie przyglądając się umocnieniom dachu. Przez dłuższy czas nic się nie działo. Nie było żadnego ubytku. Coś tu nie grało. Odwrócił się i próbował odnaleźć wzrokiem mlecznego jednorożca.

- Maślanko? Zdaje mi się, że mnie oszukałeś - stwierdził. Jednak nigdzie go nie mógł dostrzec.

- Zdaje ci się? - zapytał ogier, będąc tuż za jego plecami. Discord odwrócił się w mgnieniu oka w jego stronę. - Mogę nawet dać ci tę pewność - stwierdził i rozświetlił swój róg złotą aurą.

- Naprawdę nie musisz. Pozwolisz, że pójdę poszukać Fluttershy - uśmiechnął się i cofnął o krok.

- Zaraz sama do ciebie dołączy - rzekł. 

Draconequus tylko poczuł przejmujący ból, który natychmiastowo go obezwładnił. Nie miał nawet okazji, by odpowiedzieć mu przeciw-zaklęciem. Padł na ziemię, a wokół niego zapanowała ciemność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro