Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Uchyliła lekko powieki i rozejrzała się dookoła. Promienie słoneczne dostawały się przez okrągłe okienka do środka jej pokoju. Penetrowały całe pomieszczenie, ogrzewając je i dodając sporo światła. Odbijały się od błyszczących powierzchni, trafiając bezpośrednio w pyszczek Fluttershy. Pegazica skrzywiła się, gdy przez jedną smugę światła nie mogła nic dostrzec.

Do jej uszu dobiegł miarowy dźwięk. Odwróciła głowę i spojrzała na tarczę zegara. Wybijał dziewiątą, więc należało już wstać. Powoli podniosła się ze swojego łóżka, by się na kogoś natknąć. Uniosła wzrok wprost na znajome oblicze.

- Discord? Co ty tu robisz? - zapytała niepewnie, widząc jego entuzjazm. Wyglądał tak, jakby zaraz miał eksplodować z radości. Wyciągnął zza pleców beżową kopertę i podsunął ją pod sam nos pegaza.

- Patrz, co mam dla ciebie, moja droga. Otwórz to - powiedział z szerokim uśmiechem.

Powierniczka Elementu Dobroci sięgnęła po nożyk do listów i delikatnie go rozcięła. Wyjęła ze środka błyszczący pergamin i rozłożyła go, zagłębiając się w lekturze. Przez chwilę śledziła wyraźnie tekst. Słyszała wciąż podekscytowany oddech przyjaciela, ale na razie go lekceważyła. Kiedy dotarła do kluczowej informacji, nie mogła uwierzyć własnym oczom.

- Ślub? Jaki ślub? Kto się pobiera? - pytała z niedowierzaniem.

- Dowiesz się w swoim czasie - odparł.

- Ale... kiedy?

- Właściwie to teraz. Czekają już na nas w sali tronowej - powiedział i przygotował dwa palce do pstryknięcia.

- Chyba nic nie rozumiem - przyznała szeptem, próbując rozszyfrować coś z twarzy draconequus'a. Jednak nic to jej nie dało.

Wtem poczuła, że przenosi się w całkiem inne miejsce. Jej ciało zyskało niesamowitą lekkość, gdy Discord uaktywnił zaklęcie. Przez moment nic nie widziała.

Kiedy pod jej kopytkami pojawił się grunt, pozwoliła sobie na uchylenie powiek. Wokół niej stało mnóstwo kucyków, najpewniej mieszkańców Ponyville. Spojrzała przed siebie. Ołtarz, na którym stała Luna, przeglądając jakąś bliżej nieokreśloną księgę, udekorowany był cały na biało. Dodatkowo nad Panią Nocy wisiały dzwony. Po lewej stronie stały jej wszystkie przyjaciółki, a po prawej para królewska wraz ze Spike'em. Wszyscy byli odświętnie ubrani i przystrojeni wymyślną biżuterią. Ich grzywy również zostały idealnie wystylizowane.

Przeniosła wzrok na siebie. Na jej ciele rozciągała się biała suknia, a w niektórych miejscach widniały zielone i błękitne elementy w postaci liści czy pąków kwiatów. W tej sytuacji mogła sobie zadać tylko jedno pytanie... Co tu się działo?

Wtem poczuła dotyk na swoim ramieniu. W mgnieniu oka zwróciła głowę w kierunku jego źródła. Draconequus położył jej łapę na ramieniu i spojrzał na nią.

- Fluttershy, czy... - zawahał się. Maślana pegazica musiała przyznać, że frustrowało ją to podejście. Nie mógł powiedzieć jej wprost, o co chodzi? Dodatkowo irytował ją ten jego stoicki spokój. Ulżyło jej, gdy przyjaciel uchylił wargi i kontynuował: - Czy mogłabyś zostać moją pierwszą druhną?

Klacz w tym momencie poczuła jakieś ukłucie przy sercu. Choć bolało, nie wiedziała dlaczego. Czyżby właśnie to pytanie przysparzało jej cierpienia? Ale... jakim cudem? Przecież tylko zapytał ją o przysługę. W byciu... pierwszą druhną. Przyjaciele wszak od tego są. Między nimi nie powinno być zazdrości, ani nic podobnego. Dlaczego więc tak jej to teraz przeszkadzało? Czy to prawda tak bolała? Chciała teraz uciec stąd, ale coś jej nie pozwalało. A prawda była taka, że... traktowała go jak kogoś więcej, niż tylko przyjaciela.

- Ale... nie rozumiem - pokręciła głową, próbując powstrzymać napływające powoli do jej oczu łzy. - Kto się pobiera?

- Och, to raczej oczywiste, że ja. Widzisz ten olśniewający garnitur? Rarity tym razem faktycznie się postarała - pochwalił się i wskazał łapą na swój ubiór.

- Ty i...?

- I ona - odparł, wskazawszy pazurem na ogromne wrota.

W tej chwili dwa skrzydła drzwiowe rozstąpiły się, ukazując smukłą, alabastrową postać w złotej sukni. Pegazica zaniemówiła. Panną młodą była sama Księżniczka Celestia.

- To jak, Fluttershy? Zgadzasz się? - zapytał Discord.

Powierniczka Elementu Dobroci przez moment patrzyła na jego oblicze wyszczerzone w uśmiechu pełnym dumy. Potem pochyliła głowę, zaciskając zęby i powieki, spod których obficie już wylewały się gorzkie łzy. Chciała jak najszybciej stąd wyjść. Jak najszybciej uciec, by móc nie patrzeć więcej na niego. On... zdradził ją. Zwyczajnie ją zdradził. A przecież byli najlepszymi przyjaciółmi. No, właśnie. Byli.

- Jak mogłeś? - odparła i spojrzała mu prosto w oczy. Nie dbała o to, czy zobaczy jej uczucia. Nie dbała o to, co on dalej z tym zrobi lub o niej pomyśli. Nie dbała już... o nic. - Jak mogłeś mi o niczym nie powiedzieć?! Myślałam, że się przyjaźnimy! A ty wszystko puściłeś już w niepamięć... - Poczuła ulgę, gdy wykrzyczała mu to w twarz. Otarła niedbale policzki i pociągnęła lekko nosem. - Zostaw mnie. Nie chcę cię znać - wyszeptała. Później już tylko puściła się galopem ku wyjściu. Nie mogła być w tym miejscu ani chwili dłużej. Już nigdy.

Kiedy przekroczyła próg sali tronowej, poczuła na sobie wzrok wszystkich obecnych na ceremonii. Wcześniej nie zwracała na nich uwagi, lecz teraz dopiero sobie uświadomiła, iż ich kłótnia była głównym obiektem zainteresowania chwilę temu. Ale nie obchodziło ją już, co inni i jej przyjaciółki o niej pomyślą. Pragnęła zaszyć się w swojej chatce z daleka od wszystkich.

- Teraz już wiesz, jak to jest! Jak boli uczucie ignorancji! Nareszcie doświadczyłaś tego, co ja czułem każdej minuty spędzonej razem! I wiesz co?! Cieszę się, że mogłem się odpłacić!

Te słowa były ostatnim, co usłyszała.

***

Obudziła się zbyt gwałtownie, podnosząc do pozycji siedzącej. Oddychała ciężko, a na czole czuła spływające powoli krople potu. Rozejrzała się dookoła z pewnym niepokojem. Promienie słońca nieśmiało zaglądały do środka pomieszczenia spod zasuniętych do połowy rolet. Czy to, co przed momentem widziała było jedynie snem? Ale... przecież to wyglądało zbyt realistycznie. Jakby wydarzyło się naprawdę. Wciąż pamiętała wszystko, każdy, najdrobniejszy nawet szczegół. Lecz jedno utkwiło w jej głowie na dobre.

Nareszcie doświadczyłaś tego, co ja czułem każdej minuty spędzonej razem!

Czy Discord mówił to szczerze? W sumie, nie mogła mieć wątpliwości. W gniewie wszystko, co wypowiedziane jest prawdą. Szkoda tylko, że był to sen i w rzeczywistości mogło być zupełnie inaczej. Jednak musiała się z nim zobaczyć i wyjaśnić pewne rzeczy.

Usiadła przy stole, przygotowała pergamin oraz pióro. Bez zastanowienia napisała kilka zdań do draconequus'a. Miała nadzieję, że jak tylko zamieni z nim słowo, dowie się, co tak naprawdę między nimi się działo przez te lata.

Miała nadzieję. Ale nadzieja matką głupich, czyż nie?

Najgorsze w tym wszystkich było to, że wkrótce miała tego boleśnie doświadczyć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro