Rozdział 16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Spike wyszedł z pałacu i skierował się w stronę lasu Everfree. Rozłożył skrzydła, by szybciej znaleźć się u celu. Kiedy wylądował przed wejściem do boru, rozejrzał się dookoła. Jego wzrok utknął na własnym domu. Ostatnio w ogóle nie poznawał Twilight. Najpierw pokazała Flurry jej matkę razem z przeszłością. A kiedy przyszedł czas na wyjaśnienia, rzuciła na bratanicę zaklęcie zatrzymania. Smok nawet nie wiedział, po co ona to zrobiła. Co chciała przez to osiągnąć? Zresztą nieważne. Jak lawendowa klacz trochę ochłonie to pójdzie z nią porozmawiać. Całkowicie poważnie.

Jednak teraz musiał zdjąć urok z przyjaciółki. On nie potrafił, Discorda nie umiał zawołać, ale podejrzewał, że draconequus jest z władczynią Equestrii. Jej też by o to nie poprosił. Pozostała mu więc tylko Herby Ring. Jako zebra, powinna mieć jakiś napar, by mu pomóc. W końcu była potomkinią Zecory. I dalszych przodków... W każdym razie, nie chciała już żyć w Krainie Zebr poza granicami państwa. Zamieszkała z kucykami. Spike dziwił się jej trochę, ale cóż. Chyba nigdy nie zrozumie tego gatunku.

Zapukał do drzwi, stojąc przy chatce. Znajdowała się ona na odkrytej polanie. Smok miał szczęście, że nie musiał zagłębiać się w gąszcz lasu. Wystarczyło jedynie przejść się wyznaczoną ścieżką.

Usłyszał jeszcze przewracanie się jakichś rzeczy w środku. Te odgłosy za każdym razem go niepokoiły. Ale zebra zawsze miała bałagan w domu. Nigdy nie znajdowała czasu, by go ogarnąć.

- O! Witaj, przyjacielu! Co cię sprowadza do mojego hotelu? – zapytała. Dlaczego ona zawsze mówiła rymem? To go bardzo denerwowało. Głównie dlatego, że rzadko wiedział, co ona właściwie ma na myśli.

- No cześć, Herby – wszedł do środka i od razu się zatrzymał. W pomieszczeniu wcale nie było miejsca, by mógł przesunąć się dalej. Zdjął z grzbietu jasnoróżową klacz i położył ją na łóżku – jedynym dostępnym miejscu. – Twilight rzuciła na nią zaklęcie wstrzymania. Możesz ją przywrócić do życia?

Zebra zbliżyła się powoli do księżniczki. Zamyślona spoglądała na nią.

- Długo już tak nieprzytomna leży? Tylko skup się. Na tym bardzo mi zależy – odparła, wciąż nie tracąc uśmiechu z pyszczka. Czasami przypominała asystentowi Pinkie Pie.

- Właściwie to nie mam pojęcia...

- Skup się, smoku – powtórzyła. – Nie stawiaj między nami bloku!

- Tak, ale... - zaczął, jednak gdy spotkał się ze zirytowanym spojrzeniem zebry, próbował sobie coś przypomnieć. – Dobrze, dobrze... Góra pięć godzin. Dłużej na pewno nie.

- Wspaniale! W takim razie zadziałamy zrozumiale.

Po chwili szamanka wspięła się na ogon Spike'a, wykorzystując go jako schody. Dostała się do najwyższych półek w swojej chatce i zaczęła je przeszukiwać. Miała nadzieję, że zostało jej jeszcze trochę tej słynnej odtrutki z rodzimej krainy.

Kiedy ją zauważyła, wzięła buteleczkę i zeszła do kolcach asystenta. Zbliżyła się do kotła i wlała zawartość flaszeczki do gotującego się wywaru. Sięgnęła po łyżkę i zamieszała wszystko, nucąc coś pod nosem. Potem wymierzyła kilka kropel i wlała je do drewnianego kubka. Podała napój swojemu gościowi. Brakowało jej jeszcze tylko złotego pierścienia. Dostała go od ojca. Zagłębiła się w porozrzucanych wszędzie rzeczach w celu odnalezienia obrączki.

Gdy poszukiwania się przedłużały, a napar prawie wystygł, smok zaczął się niecierpliwić. Tak trudno pilnować porządku?

- Herby, czego ty właściwie szukasz?

- Już spieszę z wyjaśnieniem... - zaczęła, jednak szybko zapomniała, co chciała powiedzieć. – Czy to się kiedyś skończy olśnieniem? – zapytała samą siebie, wyłaniając się ze sterty. Nagle zamarła w bezruchu i skierowała wzrok na szafkę nocną. – Tutaj jesteś, zgubo moja! To była istna paranoja.

Spike westchnął z niezadowoleniem. Zebra zbliżyła się raz jeszcze do Flurry Heart. Odebrała od asystenta kubek i zanurzyła w naparze pierścień. Po chwili wyciągnęła go. W środku znajdowała się bańka. Herby Ring dmuchnęła w nią, a ta poleciała przed siebie i osiadła na pyszczku księżniczki. Minęło zaledwie kilka sekund i młoda klacz uchyliła powieki. Rozejrzała się nieprzytomnie po pomieszczeniu.

- Spike? H-herby? – pytała niemrawo.

- Nareszcie się ocknęłaś, kochanie. Myślałam, że Spike zejdzie na zamartwianie... - uśmiechnęła się do smoka. Jednak on tylko odwrócił wzrok.

- Co ja tu właściwie robię?

- To... To nieistotne, Flurry. Wracajmy do domu – polecił. Chciał pomóc wstać przyjaciółce, ale ona odepchnęła jego łapę.

- Masz mi powiedzieć, Spike. Tu i teraz – nie ustępowała. Asystent zmieszał się. Nie wiedział czy Twilight będzie zadowolona z wydania się prawdy. Ale co za różnica. Prędzej czy później i tak by ją odkryła.

- Chodzi o to, że...

***

Pearl Radiance wysiadła z powozu przed zamkiem. Tuż za nią stanęła Sky Darling, a potem dotarły Sea Diamond i Golden Lightning. Wszystkie były spóźnione o całą godzinę. A to tylko dlatego, że Sea i Golden nie mogły się zdecydować, którą sukienkę właściwie mają wybrać. Do tego jeszcze doszły fryzury i biżuteria... Perlistej jednorożec bardzo zależało na tym wydarzeniu. Ale jak zwykle nic nie poszło po jej myśli.

- Następnym razem same zapewniacie sobie transport – fuknęła Radiance. – Nie chcę się za każdym razem spóźniać tylko przez was.

Pchnęła wrota i poszła dalej, unosząc wysoko głowę. Za nią maszerowały pozostałe klacze. Czuły się źle, zwłaszcza po tym, jak znów zawiodły swoją przyjaciółkę. No ale co się stało się nie odstanie.

- Pearl?

- Tak, Darling?

- Nie myślisz, że to dziwne? Przy wejściu nie było żadnych strażników – rzekła Sky. Jednorożec stanęła nagle w miejscu. Faktycznie, przecież zawsze straż patrolowała zamek. Ale nieważne. Teraz musiała spotkać się z Księżniczką Przyjaźni i przeprosić ją za spóźnienie.

- Może Jej Wysokość odwołała gwardię...? – zaproponowała Golden.

- Nie wydaje mi się. To by było bez sensu. Przecież wtedy ktoś mógłby się dostać do pałacu – mówiła Sea. – Chyba władczyni nie jest na tyle głupia. Coś musi się dziać.

- Tak myślisz?

- Tak myślę. I na pewno się nie mylę.

Przyjaciółki skupiły się na drodze. Nie chciały się domyślać, co właściwie się stało. Wszystko okaże się na miejscu. Jak już znajdą się w sali tronowej. Jednak im bliżej były, tym głośniejsze stawały się odgłosy. Klacze były pewne, że coś złego odbywa się w głównym pomieszczeniu. Przyspieszyły i po chwili stanęły przy wejściu. Ostrożnie zajrzały do środka.

Nagle wszelki hałas ucichł. Goście zatrzymali się zapewne za sprawą zaklęcia. Księżniczka Twilight rozmawiała z jakimś kucykiem. Pearl szybko rozpoznała w niej uczennicę władczyni. Została wydalona z uczelni kilka miesięcy temu. Wzrok Radiance powędrował na jej szyję. Ona przecież nosiła pradawny Amulet Alikorna! To niemożliwe.

- Co to za klacz? Ma po prostu cudowną kreację – zachwyciła się Sea, lecz Pearl szybko ją uciszyła. Nie mogły teraz zdradzić swojej tożsamości. Mogłyby mieć poważne problemy.

- Znasz ją? – zapytała cicho Sky.

- Tak. Kiedyś konkurowałam z nią o tytuł 'Najlepszej Uczennicy Księżniczki' – wyszeptała.

Nagle w głębi korytarza przyjaciółki usłyszały jakąś kłótnie. Dwie postaci wymieniały ze sobą zdania w dość głośny sposób. Jednak księżniczka i jej dawna podopieczna zajęły się pojedynkiem na czary. W ten sposób nic nie słyszały.

Zza zakrętu wyłonił się rosły smok i jasnoróżowa alikorn. Kłócili się o coś, ale Radiance nie chciała sobie zaprzątać tym głowy. Od razu do księżniczki podbiegła Sea i Golden.

- Flurry, myślałyśmy, że ciebie też dosięgnęło zaklęcie i jesteśmy zdane tylko na łaskę Pearl – powiedziały, na co perlisty kucyk prychnął.

- Jakie zaklęcie? – dopytywała bratanica władczyni. Jednorożec podeszła do niej.

- Wasza Wysokość, proszę za mną – doprowadziła ją do wrót i wskazała kopytkiem na walkę dwóch klaczy.

- Kto to...? Z kim walczy moja ciotka?

- Z Shadow Curse – wyjaśniła.

- Czy ona ma na sobie Amulet Alikorna? – zainteresował się smok.

- Tak, ale...

W tym momencie wszystkie światła zgasły. W sali tronowej dostrzegalny był tylko czerwony blask bijący od najpewniej zaczarowanego naszyjnika Shadow. Nagle wszyscy usłyszeli śmiech szarej jednorożec.

- Myślałaś, że mnie pokonasz jeśli pozbędziesz się amuletu?

Obserwatorzy zauważyli jakieś trzy sylwetki alikornów. Pojawiły się tuż za lawendową klaczą. Ta odwróciła się z lękiem w ich stronę.

- Nie... Tylko nie to... - wyszeptała władczyni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro