Rozdział 26

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tysiące znaków zapytania na zmianę gościły w jej głowie. Nie wiedziała, jakim cudem udaje jej się teraz logicznie myśleć. Zmęczenie sięgało zenitu, a ona praktycznie nie dawała już rady. Lecz coś pozwalało jej biec dalej. W końcu musiała ratować całą Equestrię. Nawet sama Księżniczka Przyjaźni pokładała w niej wszystkie nadzieje. To motywowało ją bardziej niż powinno, więc poczucie znużenia odchodziło w zapomnienie.

Tuż przed nią zaczęły pojawiać się pierwsze drzewa. Według niedawno otrzymanych wspomnień, las Everfree musiał być niedaleko. Tak przynajmniej jej się zdawało. Może tym razem intuicja jej nie zawiedzie.

Teraz już zewsząd otaczały ją wysokie rośliny. Przykry zapach błota i gnijącej ściółki kazał klaczy stanąć i zawrócić. Jednak zaszła już za daleko, by się cofać. Musiała podjąć się tej poniekąd niebezpiecznej misji dla dobra kraju. Zawahała się lekko, ale zdusiła wszelkie sprzeczne emocje w sobie i jeszcze bardziej przyspieszyła kroku.

Rozrośnięty bór zdawał się gęstnieć z sekundy na sekundę. Jeszcze chwila, a straci z oczu ścieżkę i zaplącze się w rozpuszczone lniany. Ale musiała skupić się na drodze. Drzewo Harmonii, Drzewo Harmonii... Gdzie ono jest? - myślała gorączkowo. Pod powiekami widziała scenę z czasów, gdy była źrebakiem. Razem z najprawdopodobniej wspominaną wcześniej babcią stała w wielkiej grocie, a tuż przed nimi błyszczało kilkunastometrowe, kryształowe drzewo z lśniącymi kamieniami umieszczonymi w gałęziach. Mogła się domyślić, że to te sławne Elementy Harmonii.

- Babciu?

- Tak, kochanie?

- Do czego one służą? - pytała mała klaczka. Jej granatowe, zaciekawione źrenice śledziły po tajemniczej roślinie.

- Podobno kryją w sobie ogromną moc - odparła sędziwa jednorożec. - A ty kiedyś ją posiądziesz.

- Ale... po co?

- Jeszcze się przekonasz, skarbie. Jeszcze się przekonasz...

Shadow Curse uśmiechnęła się na to wspomnienie. Zwolniła nieco kroku, kiedy bieg utrudniały jej wystające konary i ostre gałęzie. Nie miała pojęcia, jakim cudem jeszcze nie zaryła pyszczkiem w ziemi.

Nagle do jej kanałów słuchowych wpadły odgłosy wspólnego śmiechu i dźwięk cudownej melodii. Ten ton głosu dobrze znała. Tylko skąd? Lecz gdy tylko uświadomiła sobie o czekającym ją spotkaniu, po jej ciele rozeszły się dreszcze strachu. Serce przyspieszyło, a oddech jeszcze bardziej świszczał. Z tego, co udało jej się odzyskać, domyślała się, że w życiu zrobiła wiele błędów i zraziła do siebie kilka kucyków. A skoro tamta alikorn kazała jej nawiązać nić porozumienia z dawnymi przyjaciółkami, wiedziała, że pierwsze spotkanie miłe na pewno nie będzie.

Wtem wszystkie dźwięki ucichły. Albo ją usłyszały, albo straciła je z oczu. Chciała, by z dwojga złego pierwsza opcja była bardziej prawdopodobna i się sprawdziła. Jej podejrzenia ziściły się, kiedy usłyszała czysty, acz stanowczy głos, a wraz z nim pytanie:

- Czego tu szukasz, Shadow?

Szara jednorożka spojrzała z rezygnacją na jasnoróżową klacz. Spod fioletowo-cyjanowej grzywy wysuwał się dość długi róg, a rozłożone skrzydła nienaturalnej wielkości otaczały jej drobną sylwetkę. Czyli ona też jest alikornem...

- Przysyła mnie Twilight...

- Milcz, jak do mnie mówisz - przerwała jej niemal natychmiast. - Dość już tych twoich sztuczek. Moja ciotka cię nienawidzi, dobrze o tym wiesz. Ten powód nie ma więc żadnego sensu. Odejdź stąd, póki jestem dla ciebie miła - syknęła alikorn.

- Flurry, spokojnie - rzekł... Curse nie wiedziała, co to za kreatura. Był cały pokryty fioletowymi i zielonymi łuskami. Skrzydła jak u nietoperza wprawdzie miał złożone, ale szpiczasty pazur na ich czubku przyprawiał ją o niespokojny dreszcz.

- Błagam, wysłuchajcie mnie.

- Miałaś już czas. A teraz odejdź z Equestrii i nigdy nie wracaj! - wrzasnęła alikorn, przyjmując pozycję bojową. Shadow wzdrygnęła się. Miała wrażenie, jakby właśnie dostała pociskiem.

- Flurry, opanuj się. Daj jej wytłumaczyć - odezwał się po raz kolejny ten... Niewiedza zaczynała coraz bardziej ją irytować. Jednak dziwny stwór wstawiał się za nią. I to wystarczyło, by go polubiła.

- Co?! Czy ty siebie słyszysz, Spike? - Czyli miał na imię 'Spike'... - Ona wyzwoliła alikorny! Te same, które zabiły moją matkę! Nie rozumiesz?! Nie można dawać takim jak ona drugich szans!

- Uściśnijmy coś sobie. Gorgon zabił twoją matkę, a nie one.

- Niby skąd wiesz? Byłeś przy tym?

Odpowiedzią stał się tylko stanowczy wzrok Spike'a, sprawiający, że jasnoróżowa klacz od razu się uspokoiła. Odetchnęła kilka razy i odsunęła się. Lecz wciąż mierzyła Shadow lekceważącym spojrzeniem.

- Masz pięć minut - rzekł, uśmiechając się przyjaźnie. To było... niecodzienne.

- Jak pewnie wiecie, współpracowałam z alikornami...

- Chciałaś chyba powiedzieć, 'kierowałam' - przerwała jej alikorn i prychnęła pod nosem.

- Dobrze... Mów dalej - rzekł Spike.

- Ale one snuły od samego początku plany obalenia mnie i przejęcia bezgranicznej władzy. Dlatego wyczyściły mi pamięć. By ją odzyskać, muszę mieć bliski kontakt z kimś dla mnie ważnym - mówiła. - Zaledwie godzinę temu ocknęłam się w zamku i odnalazłam mojego wujka oraz księżniczkę Twilight. Ona zaś kazała mi odnaleźć was i Elementy Harmonii. Jednak musimy się pospieszyć. Czasu jest mało, a jej życie kurczy się z każdą chwilą...

- Kłamca! Łżesz w żywe oczy! Zamknij się już i nie odzywaj więcej!

- Flurry... - jakaś maślana klacz z grzywą w kolorze magenty położyła kopytko na jej grzbiecie. Lecz ona odsunęła się od niej jak oparzona.

- Żadnego współczucia! Mam was dość! Moja ciotka musi przeżyć, rozumiecie? Musi!

- Dlatego daj nam działać. Czemu ciągle wszystkich odtrącasz? Oni chcą ci pomóc, a ty stawiasz wokół siebie jakieś niewidzialne mury - mówiła Shadow. Podeszła do niej niepewnie. - Przyjaciołom trzeba ufać. A wtedy można zbudować szczerą przyjaźń. Zaufanie jest tutaj podstawą - wyciągnęła w jej stronę kopyto.

- Kim ty jesteś, by mówić mi, co mam robić? I dawać jakieś przyjazne rady? Nie wiesz o przyjaźni nic.

- Byłam studentką twojej ciotki. Więc wiem, co to znaczy, Flurry.

Przez moment między nimi panowała zupełna cisza. Jasnoróżowa alikorn wlepiała w Shadow z pozoru obojętny wzrok. Lecz dało się zobaczyć lekkie, pojedyncze zawahania. Wyglądała, jakby biła się ze swoimi myślami.

Nagle otoczyła ją złota aura, która przeniosła ją gdzieś. Po jej postaci pozostał jedynie ślad w postaci pióra i pojedynczych iskierek.

Shadow Curse cofnęła się o krok, jednak wpadła na kogoś. Odwróciła się i spotkała błękitne oczy. Patrzyły na nią z dobrze już znanym smutkiem i... współczuciem? Nieśmiało dotknęła jej piersi, czując, jak ważne dla niej wspomnienia na powrót goszczą w jej umyśle. Zajmowały swoje miejsce, wypełniając powstałe wcześniej luki. Kiedyś były najlepszymi przyjaciółkami. Ale znów to ona wszystko zniszczyła.

- Pearl... - zaczęła. - Tęskniłam za tobą.

I wtedy stało się coś, czego Curse nigdy by nie przypuszczała. Poczuła ciepło drugiego ciała. Radiance przytuliła ją jako pierwsza. Chyba w przeszłości musiały być ze sobą bardzo zżyte. Odwzajemniła gest, uśmiechając się promiennie.

- Ja też, Shadow. Ja też - odparła.

Wtem przerwał im z początku cichy szept, a potem głośniejsze zawołanie.

- Flurry...?

- Flurry! Gdzie jesteś?!

- Golden, Sea, dajcie jej czas. Ona musi to wszystko przemyśleć i ułożyć sobie w głowie - mówił Spike.

Dwa kucyki ziemskie spuściły wzrok i ponuro stanęły przy nim. Curse wraz z Pearl dalej trwały w uścisku. Musiały odnowić swoje relacje. W końcu minęło kilka lat.

Po chwili odsunęły się od siebie, darząc dalej wzajemnym uśmiechem. Lecz przyjemna atmosfera została przerwana przez Spike'a.

- Dobrze, ruszajmy dalej. Im szybciej dotrzemy do groty, tym lepiej.

Piątka kucyków i smok zapuścili się dalej w gąszcz drzew, krzewów i bagien. Aż dziwne, że przez tyle czasu nikt nic z tym nie zrobił. Las Everfree stał niewzruszony przez tysiące lat. I nawet nie wiadomo, czy powiększał, czy zmniejszał swój obszar. Większość nie miała pojęcia, dokąd on sięgał. Był zagadką, w której stała ostatnia nadzieja Equestrii.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro