Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Znalazłam się w egipskich ciemnościach. Nic nie widziałam. Nawet czubka własnego nosa. Szłam przed siebie. Nie wiedziałam, gdzie jestem. W miejscu, w którym się znajdowałam było bardzo gorąco. Nagle przed sobą ujrzałam nikłe światło. Przyspieszyłam. Po chwili oślepił mnie bardzo jasny blask. Nareszcie mogłam się rozejrzeć. Wokoło rozciągała się soczysta zieleń. Niebo było błękitne, jak nigdy dotąd. Stałam na wzgórzu, tym samym, z którego wcześniej startowałam. Odwróciłam się. Zamiast Ponyville wszędzie stały stożkowe budowle, przypominające piramidy z serii książek o Dzielnej Do. Bez wahania poleciałam w ich stronę. Im bliżej byłam, piachu przybywało.

Złote obiekty tej samej wielkości otaczały świątynię. Obok znajdowała się wioska. Wszystko stało na bezkresnej pustyni. Wylądowałam przed wrotami okazałego pałacu. Chciałam wejść do środka, ale kucyki pełniące role strażników zagrodziły wejście włóczniami. Zaprowadziły mnie przed tron. Sklepienie zdobiło szczere złoto. Kolumny okalały diamenty.

Kiedy znalazłam się tuż przed królewskim siedzeniem, zmuszono mnie do pokłonu. Po chwili do ogromnego pomieszczenia wszedł fioletowy pegaz. Usiadł na swoim miejscu i zaczął ogarniać moją sylwetkę przenikliwym wzrokiem. Rozkazał powstać ogierom. Stuknął podkowami i wszyscy wycofali się z sali.

- Powiedz mi, co to za miejsce?! – rozkazałam nieznajomemu. Kucyk wstał z tronu i zaczął iść w moją stronę. Szybko zorientowałam się, że to on zniknął z Equestrii. Przeniósł się do tego dziwnego miejsca, tak jak ja.

- Nareszcie ktoś tutaj przyszedł. Obawiałem się już, że nikogo nie przyślą – powiedział. – Chociaż mogliście się pospieszyć. Musiałem sprawować władzę przez aż trzy lata bez żadnej klaczy, która by mi w tym pomogła.

- Trzy lata? U nas minęło trzysta lat! – ogłosiłam. Jednak pegaz wcale nie zdawał się być tym poruszony. Obszedł mnie dookoła i stanął naprzeciwko, nadal wpatrując się w moją postać.

- Wezyr! – zawołał. Do pomieszczenia wszedł wysoki ogier. – Zaplanuj ceremonię ślubną na jutrzejszy dzień. Ona nadaje się do tej roli najbardziej.

- Jak?! Nie możesz... - znów ogarnął mnie strach. Nie chciałam wychodzić za mąż. Dziwiłam się mu, dlaczego chce się ze mną ożenić? Przecież nikt wcześniej nie złożył mi takiej propozycji. Zupełnie przeczyło to z moim kodeksem. Lecz było przymusowe. Musiałam jak najszybciej znaleźć drogę powrotną do domu.

- Faraon może wszystko! Kiedy czegoś chcę, otrzymuję to od razu. Bez wyjątku – zakończył i zniknął w drzwiach. Za nim kroczył beżowy kucyk ziemski. Gdy zamknął drzwi, w sali tronowej znaleźli się żołnierze. Zaprowadzili mnie do komnaty i zabarykadowali wejście. Z drugiej strony postawili jednego ze strażników, który miał pilnować, by nikt nie wydostał się na zewnątrz.

- Naprawdę? Myślą, że mnie przechytrzą? Zapomnieli o skrzydłach – rzekłam i wyleciałam przez okno. Skierowałam się w stronę wzgórza, ale niczego na nim nie było. – To znaczy, że jestem zdana tylko na magię moich przyjaciółek? Nie... Musi być inne przejście do moich czasów.

Postanowiłam zwiedzić nowe otoczenie w poszukiwaniu czegoś na kształt portalu. Poleciałam w stronę stromej góry, na której zbudowano Canterlot. Okazało się, że on jeszcze nie powstał. Kryształowe Imperium również. Królestwa Gryfów i Jaków nie istniały. Żadnego pradawnego miasta nawet nie zaplanowano. Na środku Equestrii stały piramidy i świątynia. Zapewne kraina nazywała się inaczej. Ku mojemu zdziwieniu chciałam się dowiedzieć który jest rok. Jedyne, co sprawiło, że to miejsce choć trochę przypominało mój dom, był las Everfree. Jednak gąszcz drzew był o wiele większy niż za panowania Celestii i Luny. Pradawny Zamek Dwóch Sióstr również nie został zbudowany.

Ostatnia nadzieja pozostawała w tym, że jak powtórzę sekcję dokładnie dwunastu Ponaddźwiękowych Bum, znów otworzy się ciemny tunel. Skierowałam się w stronę odległego Kosmosu i szybko tam poleciałam. Próbowałam wykonać zaplanowane zadanie, lecz nie mogłam. Wyszły mi tylko dwa. Za drugą próbą trzy. Za każdym kolejnym powtórzeniem nie mogłam dokonać więcej niż ostatnim razem. Portal się nie pojawił. Z drugiej strony jako współrządząca całym światem mogłam robić wszystko, co chciałam. Jednak myśl o małżeństwie mnie przerażała. Może tutaj przeżył tylko trzy lata, ale w moich czasach był trzystoletnim ogierem. W tej sytuacji nie miałam innego wyjścia. Musiałam czekać na wzgórzu na przyjaciółki. Zdrzemnęłam się tam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro