🐺11🐺

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- To już ostatni karton-mówi Shawn zamykając bakażnik
~Czyli czas sie żegnać-myśle
*podhodze do rodziców.
-uważaj na siebie-szepcze mama
-jeśli coś będzie sie dziać dzwoń -w ślady mamy poszedł tata
-kocham was
-my ciebie też
Później podchodze do siostry i się schylam ,po czym ścieram jej łzy
-nie płacz mała, będzie dobrze- wtula się we mnie.
Po minucie tulenia idę w stronę brata ale w połowie drogi słysze głos
~Ratuj mnie od swojego taty!~błaga mnie Shwan.
~Radź sobie- śmieje się z niego.
  Patrze w tamtą strone i widze tate mówiącego do mojego mate.
Wyostrzyłam słuch i słyszę kawałek rozmowy
-Jeśli ją skrzywdzisz urwę ci jaja i powieszę je jako trofeum przed domem
Przestałam słuchać i podeszłam do Asha.
-Chodź tu maluszku-wyciąga ręce, a ja chętnie się w nie wtulam.
Za sobą słyszę warknięcie
-Stary spokojnie. Nie przelece swojej siory- ja i moja rodzina wybuchamy śmiechem, a Shawn przytula mnie zaborczo.
-Dobrze, musimy już jechać. Do widzienia- powiedział wchodząc do auta.
Wsiadam do auta i macham rodzinie.
Od teraz zaczynam nowe życie....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro