🐺15🐺

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dwa tygodnie później

SHAWN

Mi i Lily układa się wspaniale! Właśnie leży na łóżku wyczerpana po ciekawej nocy. Leżymy w pozycji na łyżeczkę. Gładzę ręką jej nagie biodro.

-Shawn?- odwraca się w moją stronę

-Tak księżniczko?

-Kim była ta dziewczyna?

-To Kate. Miała zostać Luna stada. Ale znalazłem ciebie i od razu zerwałem umowę.

-Przepraszam, że nie dałam ci się wytłumaczyć.

-Nie to ja przepraszam. To moja wina. Mogłem nie pozwolić jej się do mnie zbliżać, ale teraz już wszystko dobrze, prawda?- pytam na co kiwa głową- Chcesz zwiedzić dom?

-Tak- wyszła z łóżka i założyła na siebie czarne leginsy i biała przylegającą bluzkę, która lekko odsłania brzuch.

-A nie możesz założyć dłuższej bluzki?- podeszła do mnie, ponieważ leżałem na łóżku w krótkich spodenkach.

-Nie, poza tym wiesz, że należę tylko do ciebie, prawda?- dała mi buziaka

-Noo tak ale- mówię jak smętne dziecko

-Ale?
-Kiedy dasz się oznaczyć?
-Jak chcesz możemy to zrobić dzisiaj wieczorem, aaa jutro- zniżyła swój głos-możemy się nawet sparować-pocałowała mnie i kiedy chciałem go pogłębić szybko się odsunęła.- Idziesz?
-A tak, tak- wyszliśmy z naszego pokoju trzymając się za ręce.

Po zwiedzaniu domu

Lily;

Siedzieliśmy, a raczej Shawn siedzi, a ja głową leże na jego udach, za domem na bujanej huśtawce. Dużo rozmawiamy i śmiejmy się, kiedy usłyszałam płacz dziecka i dziecięcy głos próbujący go uspokoić. Od razu się podniosłam do pozycji siedzącej.

-Shawn- popatrzyłam na niego- ty też to słyszysz?

-Tak. Chodź sprawdzimy co się stało- wstajemy i idziemy splatając nasze palce razem.

Kiedy dochodzimy do skraju lasu, zobaczyłam włókninowy koszyk, w którym było niemowlę, a koło niego na oko 5 letnią dziewczynkę.

Szybko wyrwałam swoją dłoń i pognałam do biednych stworzonek. Jako luna musiałam im pomoc, ale mi nie tylko o to chodziło. Zrobiło mi się ich żal. Po paru sekundach stałam, jak się nie mylę przy rodzeństwie.

Dziewczynka spojrzała na mnie i mojego partnera-który przed chwileczką się zjawił- nieufnie, chroniąc braciszka swoim drobnym ciałkiem.

-Witaj. Jak się nazywasz?-pytam łagodnym głosem. Klęczę przed nią, tak że nasz wzrok jest równy. Dziecko chyba wyczuło, że jestem Luną ponieważ jej spojrzenie stało się odrobinę ufniejsze.

-Natalie. To mój brat, Simon-pokazała rączką na malutkie dziecko.

-Dobrze Natalie. Ja jestem Luną tego stada, a to jest Alfa. Lily Colins, a on to Shawn Black. Gdzie są wasi rodzice?- pytam, a jej oczy zaszły łzami. Simon jakby wiedziało co zapytałam, zaniósł się jeszcze większym płaczem. Natalie szybko wzięła go na ręce, kołysząc.

~Będzie dobrą matką~mówię do mojego drugiego wcielenia

~Ty też będziesz. Już nie długo~

~Co? O co ci chodzi?~pytam zdezorientowana

Mój wilk już się nie odzywał.

-Moi rodzice...ja...nie wiem....cco sięę z nimi stało- jąka się

-To może zacznij od początku dobrze?- pyta Shawn, a ona kiwa głową. Simona dała spowrotem do koszyka.
Odeszła do mnie i rączką dotknęła mojego policzka.
Przed oczami zobaczyłam jej wspomnienia.
~Ona ma dar~mówi wilczyca
~Tak,trzeba ją chronić i ja to zrobie~ mówię twardo
~Mówiłam, że będziesz dobrą matką~

*wspomnienie*
Mała dziewczynka bawi się na placu zabaw z piątką swoich przyjaciół. Na podwórze wbiegają ich zmartwione matki. Lażda biere swoje dziecko i kierują się do swoich pokoi. Dziecko przed okno zobaczyło wielką bitwę. Wszędzie leżały zabite już ciała. Jeden z wrogiego stada popatrzył w ich stronę i uśmiechnął się złośliwie(był w ludzkiej postaci). Już wszystko wiedziała, czemu mama ją uczyła co zrobi jakby stadu zagrażało niebezpieczeństwo. Warunki w ich watasze nie były najlepsze. Ich alfa był bardzo surowy i niebezpieczny. Matka z córką na rękach wbiegła do pokoju, gdzie przebywało dziecko. Chłopca dała do dużego kosza, w którym był list. Mama dzieci do małego plecaka wpakowała prowiant. Kiedy wszystko było gotowe, do pokoju wbiegł przyjaciel rodziny. Przyjaciel, Karl wiedzał o co chodzi zmienił się w wilka i w pysk wziął kosz z dzieckiem. Mama ze łzami w oczach pocałowała syna w czoło. Podeszła do córki, uklękła przy niej aby patrsć w jej oczy.
-Skarbie słuchaj. Jesteś już dużą i odpowiedzialną dziewczynką. Musisz zająć się bratem. Wójek Karl zabierze was w bezpieczne miejsce. Ja i wasz tatuś was kochamy. Pamiętaj.
-Ale mamusiu wrócicie do nas?
-Postaramy się. Kocham was.
-My ciebie też- dziewczynka weszła na grzebiet wilka. Ostatni raz pomachała mamie, wtedy wójek puścił się biegiem w las...
*Koniec*

Biedne maleństwa... ale chwila wspomniała coś o liście!
Wzięła brata na ręce i przytuliła się do niego
- Natalie mogę zobaczyć list?- kiwa głową. Już myślałam, że poprosi mnie aby potrzymać Simona, ale ku mojemu zdziwieniu podeszła do Shawn
-Alfo. Mógłbyś go potrzymać?-pyta cichutko
Shawn patrzy na mnie zaskoczony, jak i zestresowany. Posłałam mu uspakające spojrzenie.
-Dobrze- odebrał Simona i patrzy na niego tak jalby rozczulonym wzrokiem.
-Proszę- dziewczynka podaje mi list.

"Zaatakowano nas. Proszę zaopiekujcie się moimi dziećmi. Jeśli przeżyjemy, postaramy się nie znaleść"

~Co tam pisze?- pyta telepatycznie Shawn
-Zaatakowano ich. Rodzice prawdopodobie nie żyją- ta widomość wstrząsnęła nim tak samo jak mną.
-I co teraz z nami będzie? Nie wiem gdzie mam z nim pójść. Nie umiem się  zaopiekować moim bratrm tak samo jak mama- szlochała dziewczynka wtulając się w moje ciało.
~Shawn, musiny im pomóc~
~Też tak sądzę. Za dużo już prześli.~
-Natalie słuchaj. Pomożemg wam tylko nie płacz. Musisz być silna dla swojego brata.
-Naprawdę?! Dziękuje!- dała mi buziaka w policzek i przytuliła się do nóg Shawna, na co on pogłaskał ją po głowie.
-Nie dziękuj. Chodź zaprowadzę was do pokoju.
Na korytarzu nikogo już nie było. Weszliśmy do naszej sypialni. Dobrze że mamy duże łóżko. Położyliśny ich na łóżku przykrywając grubym kocem.
-Poczekaj tu dobrze? Zaraz wracamy-pokiwała głową.
Chwyciłam za ramię Shawna i wyszłamz nim na korytarz.
-Shawn czy możemy zaadoptować Natalie i Simona?- pytam z nadzieją, a on oddycha z ulgą
- Już myślałem, że nie zapytasz. Jasne że tak! Mamy już dwójkę dzieci, rozumiesz?- chwyta mnie za biodra i przyciska do swojego torsu.- Pokochałem je od momentu, kiedy Natalie dała mi Simona na ręce, jednocześni pokazując że mi zaufała.
-Dziękuje. Chodź im to powiedzieć- otworzłam drzwi do sypialni.
-Natalie?
-Tak?
-Chcesz zostać z nami już tutaj?- pyta Shawn siadając ze mną na końcu łóżka
-A co ze Simonem?
- Jeśli ty to on też oczywiście-mówię
-Dziękuje wam bardzo!- krzyczy i przytula nas z całych sił-Ymm... Przeprasza. Alfo i Luno-spuszcza wzrok.
-Ej księżkiczko popatrz się na mnie- mówi delikatnie Shawn. Uczyniła to o co prosił- Od teraz ja i Lily jesteśmy dla was ciocią i wójkiem. Tylko proszę nie mówcie na nas "Pan" "Pani" oraz Alfa i Luna.
-A mogę mówić na was mamusia i tatuś?- pyta
-Oczuwiście. Dobrze ja odę powiedzieć żeby wyremontowali pokój. Ach Natalie chcesz pokój z braten czy osobno?- pyta kiedy stoi przy drzwiach
-Z Simonem- mój mate kiwa lekko głową i wychodzi.
Kiedy drzwi się zamknęły mała się odezwała.
-Mamo?- na te słowo serce mi przyspiesza
- Tal skarbie?- siada na moich kolanach. Jej brat zasnął kiedy go położyliśmy na łóżko.
-Na prawdę jesteś moją nową mamą?
-Tak, a Alfa jest twoim i Simona tatusiem. A teraz mi powiedz ile masz lat?
-Ja mam 5 lat. Simon ma nie całe pół roku. Mamo?
-Tak?
-Jaki jest tata?
-Shawn jest wspaniały. Nie idealny, ponieważ nie ma ideałów. Jest kochany, słodki, zaborczy i troskliwy- kiedy o nim opowiadam, na sercu robi mi się ciepło.
-To twój mate?
-Tak.
-A jak to jest mieć mate?
-To jest wspaniałe uczucie. Czujesz jakbyś unosiła się w powietrzu. Nie umiesz długo bez niegi wytrzymać.
-Kochasz tatusia?
-Bardzo.
-To dobrze. Tata też cie kocha. Wiem, bo mój tata tak patrzył na moją mamę- na wspomnienie o rodzicach, jedna łza wydostała się z jej oka.
-Już dobrze, nie płacz. Masz teraz nas tak?-Kiwa główką- To dobrze chodź pójdziemy już spać.
Kładziemy się. Czekam aż malutka zaśnie. Zasnęła po kilku minutach, przytulająx brata. Przytuliłam tą słodką dwójkę i zasnęłam.

℅℅℅℅℅℅℅℅℅℅℅℅℅
Heeej miśki!
Co sądzicie o Natalie i Simonie!
Tu ich zdjęcia;

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro