20.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

ZAHARY
-A właśniie, widziałem Karine na torze. Troche jej widok , mnie zdziwił. I jak,udała się randka?

TOMI
-O dziwo, tak. Umówiliśmy się, na weekend.

ZAHARY
-Ooooo, to grubsza sprawa?

TOMI
-NIE! Po prostu,kawa,lunch, troche pojeździmy po torze, nic po za tym.

ZAHARY
-Aha, poczekaj bo uwierze.

TOMI
-Ty, mi lepiej powiedz. Co czujesz do Martyny? Za dużo z nią , czasu spędzasz. Klub, tor,szkoła,dom. Nie masz czasu wolnego czy jak, nudzi ci się.
Nie masz , znajomych, wiesz że jak skrzywdzisz ją, to nie żyjesz?

ZAHARY
-Jesteśmy przyjaciółmi, tylko. I wyłącznie takie nas łączą relacje. Mam sporo znajomych, ale żadne z nich, nie jest ''BILLY". Szaloną dziewczyną, która ma odpałowe pomysły. Piękny usmiech, taki szczery i życzliwy.
Nikt z nich, nie jest tak waleczny. No i , nie sprowadza mnie , na złą droge.

TOMI
-Aha, uważaj bo uwierze.- powtórzyłem to samo, co wcześniej chłopak. Przecież ślepy nie jestem, widzę że coś się między nimi dzieje. Gdy mówi o Martynie, oczy mu świecą, promienieje. Nawet jak wcześniej, mówił o byłej, tak nie promieniał jak teraz. - Dobra chodż, bo jutro szkoła. A ty, jako nauczyciel wychowania fizycznego, musisz świecić przykładem, a nie się upijać. Po za tym, jutro macie trening?

ZAHARY
-Okej. Dzięki Tomi, ojciec ma super przyjaciela.

TOMI
-Wiem. Bo w końcu to ja.

Zaśmiałem sie i zaprowadziłem chłopaka do pokoju gościnnego. Potem poszedłem do siebie. Oj, rano będzie dym. Zapomniałem, poinformować Martynę, że będzie tu ''Tax'', a ona z rana . Będzie się po kuchni kszatała, w piżamie. Nie no,dostane ochrzan , ale muszę to zobaczyć. Wtedy przekonam sie w 100% że nic so siebie nie czują.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro