40.
POV. ZACHARY
Widziałem szła z bióramojego ojca, z rozbawieniem a twarzy. Ale gdy przechodziła obok, złapałem ją,spojrzałem w jej piękne oczy. Teraz one były przepełnione bólem. Co ja narobiłem. Naprawie to,obiecuje aprawie.
MARTYNA
-Puść!- powieziała to takim tonem ,jakbym ją ranł-To boli, puść ''braciszku''.-o szcholera , była zła. Puściłem ją, a ona się wyrwała i spokojnie poszła w kierunku wyjścia.
"TAX"
-Martyna, ja...-machneła tylko ręką.- Kocham Cię.-odwróciła się w moją stronę.
MARTYNA
-Jak siostrę, rozumiem. Też cię kocham,braciszku.
Otworzyła drzwi i wyszła, stałem jak wryty. Otrząsnełem się i ruszyłem do ojca.
"TAX"
-Mogą, być kłopoty.-powiedziałem wchodząc - Złamałem nos, mojemu uczniowi, asynowi Marcusa. Leżał na Martynie, zareagowałem negatywnie. -Ale to co powedział jej wuj. mnie zakłopotało i miałem wyrzuty sumienia, jeszcze większe.
TOMI
-Tak to jest, jak się kogoś kocha. Zazdrość zawsze bierze górę.
TEO
-Co?! Zachary, zakochałeś się w Martynie?
Super, jeszcze mamsię zierzać ze swoich uczuc,ojcu i Tomiemu.
"TAX"
-Tak. Ale ona nigdy niespojrzy na mnie, jak na...-moją wymowę, przerwał śmech Tomiego
TOMI
-To ty, ślepy jak but jesteś. Myślisz że gdyby nic do ciebie nie czuła, pozwoliłaby na to byś ją pocałował i oddała twój pocałunek. Martwiła się że, sraciła przyjaciela bo się z nim całowała.
Przełknołem głośno ślinę, to nie uszło uwadze obu facetów.
TEO
-Co, żeś zrobił?
"TAX"
-Powiedziałem, Marcusowi że...-nie mogłem sporzeć na Tomiego, schyliłem glowe jak szczeniak-...iż , Martynę traktuję jak młodszą siostrę.
TEO
-Co ty, żeś powiedział?!-zdziwiła mnie reakcja mojego ojca- Jezu, dlaczego obdarowałeś mnie, takim synem? Gdzie ty masz mózg Zachry?
TOMI
-Ale sobie , narobiłeś. Ale to nic, pomogę tobie, pogadam z "BILLY". Mówiłem byś jej powiedział prawde, o tym co czujesz. Jade na tor,jedziesz? Pomógł byś mi , przygotować urodzinową dla Martyny.
"TAX"
-Jasne. A gdzie ona właściwie pojechała?
TOMI
-Do biblioteki i domu dziecka.
Pożegnałem się z tatą i wyszedłem z tamtąd. <iałem poczekać na zewnątrz, ale czekałem pod biórem.
TEO
-Musisz jej powiedzieć Tomi. Ona ma prawo wedzieć że jesteś jej ojcem.
Usłyszałem fragment ich rozmowy, Tomi ma córkę. Kim ona jest? Nie widziałem go ngdy z kobietą, ciekawe.Nie interesowało mnie to tak bardzo, przeciez to jego sprawa.
TEO
-Zobaczysz, jak sam jej nie powiesz, a Ona się dowie, to ciebie znienawidzić może. Wiesz dobrze, co ona przeżyła wtedy, a ty się nią zajołeś...
Zaraz,zaraz o kim,oni do cholery mówią? Jedyną osobą, kóra się Tomi zajmował, była tylko MARTYNA! Nie, to na pewno nie ona. Może płaci kase tej malej. Nagle z rozmyśleń wyrwało mnie, otwieranie drzwi.
TOMI
-Jedziemy. Ej, co ty taki zamyślony?
ZACHARY "TAX"
-Myślę, jak naprawić relację z "BILLY".-nie kłamałem, ni wiedziałem jak to zrobić. Martyna nie była, skora do przebaczania i nie ufała tym co ją ranią.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro