ROZDZIAŁ.29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

POV. MARTYNA

No, na raście zakończył się ten cholerny cyrk. Właśnie siedzę w samochodzie Timona i jedziemy do mnie, ciekawe co robi reszta. Z mojego rozmyślania wyrwał mnie dzwoniący telefon, odebrałam go natychmiast.

GŁOS W SŁUCHAWCE
-Dzień dobry panience, z tej strony taksówkarz Robrto. Czy pamięta panienka byliśmy umówmieni na dzisiejszą kolację, chciałbym tylko ją potwierdzić. Czy może, chciała by panienka ją przełożyć?

MARTYNA
-Witam Pana, oczywiście że pamiętam. Kolacja dzisiaj aktualna, czy kuchnia włoska odpowiada państwu? Potwierdzam godzine 18:00 jest aktualna.

GŁOS W SŁUCHAWCE
-Dziękuję za tem, do 18:00. Będziemy wszyscy.

MARTYNA
-Do zobaczenia.

Rozłączyłam się i kontem oka zobaczyłam że przejeżdżamy pod mój dom. Więc schowałam telefon, zauważyłam że pod domem jest małe zamieszanie. Timon zatrzymał się, i wysiedliśmy. Kierując się w stronę drzwi feontowych, zauważyłam iż " Magnum" stoi w progu i dyryguje, jakimiś facetami.

MARTYNA
-Co, wy tu wyprawiacie? Zostawić was na pół dnia, i już wynosicie wszystko z domu. - uśmiechnełam się na wzmiankę.

MARGARET
-To, miała być niespodzianka ale za szybko wróciłaś. A, kim jest ten facet? Zaharemu nie spodoba się to, iż przyprowadzasz jakiś facetów.

ZAHARY
-O! Kochanie już jesteś?

MARTYNA
-Tak. A, co miałam nie przyjeżdżać?

TIMON
-Jak obiecałem, przywiozłem ją całą i zdrową. Po za tym na mnie już czas. Do następnego Martyna, dam Ci znać o następnym zebraniu, a my stary jeszcze się zdzwonimy. Trzymaj moją wizytówkę, zostałbym i pomógł, ale mam jeszcze sprawe do załatwienia. A na imię mi Timon. Po za tym, dla twojej wiadomości panienko, poznałem dziś narzyczonego Martyny i nie gustuję w zajętych kobietach. Miło było Cię poznać, na razie Martyśka do zobaczenia Zahary.

ZAHARY
-Dzięki za, podwiezienie mojej kobitki, i do usłyszenia.

Kiedy Timon już pojechał, a my wróciliśmy do środka, zastał mnie miły widok. Ściany były odswieżone, w kolorach pomarańczy w jadalni, w salonie była kawa z mlekiem, kuchnia biało-zielona z elementami złota, normalnie przepiękna. Korytarz zaś był biało-brązowy, wszystko mi się spodobało, byłam zachwycona w jak krótkim czasie wszyscy się uwineli. Usłyszałam, jak ze schodów zbiega moje małe szczęście. Zdążyłam przyuważyć jaka jest zadowolona, z wielkim uśmiechem na twarzy.

DAKOTA
-Mamo! Mamo! Mamusiu! Chodź i zobacz jak razem z tatusiem i ciocią, odnowiliśmy pokoje. - moja adoptowana córka, złapała mnie za rękę i ciągneła w stronę piętra, całe szczęście że zdążyłam chociaż, ściągnąć buty, bo już dawno pogłubiłabym, zęby na schodach.

"MAGNUM"
- Po mału, "Daki". Daj chociaż mamie się przebrać, odsapnąć i zaraz zaprowadzisz mame na górę.

Po słowach mojej przyjaciółki, dziewczynka zatrzymała sie na schodach, więc musiałam złapać się poręczy, by na nią nie w paść.

DAKOTA
-Mamo, jesteś zmęczona? Może najpierw odpoczniesz, zjesz coś, napijesz się czegoś?

MARTYNA
-Nie, to zdąże zrobić po tym, jak pokażesz mi góre. -we dwie odwróciłyśmy się w stronę. Margaret i...pokazałyśmy jej języki, na co " stara krowa" zbulwersowała się i zaczeła nas gonić.

"MAGNUM"
-Ja, wam zaraz pokaże, wy wredne dwie małpy. Niech na tylko was złapie.

Popiegłyśmy najpierw, do pokoju Margaret, jej pokój był, pomalowany na fioletowo-kremowym, z brązowymi meblami i dużym dwu-osobowym łóżkiem, oraz trlrwizorem, wierzą i laptopem na stoliku.
Przy jednym oknie, był szeroki parapet obłożony poduszkami, na których można było wygodnie usiąść. Zaraz obok były uchylone drzwi na nie wielki taras. Sufit był również zachwycający, duże lampki ledowe twożyły mniejsze lampki led, zaś na samym środku gurował, piękny żyrandol który rozgałęział się. Margaret miała również, trzy drzwiwą wewnętrzna szafa, zaś obok stała toaletka, i były drzwi do prywatnej łazienki. Nie będe jej opisywać, ale zapewniam była zgodna z jej upodobaniem i znajduje się w niej wszystko czego potrzebuje. Następny pokój do jakiego poszliśmy, był to azyl naszej córeczki.
Aż zaparło mi dech, kremowe ściany zmieniły swoje barwy, na lazurowe dwie ściany, i jedną piaskową, a ostatnia miała kolor brazylijskiej zieleni, takiej soczystej jasnej. Normalnie coś pięknego. Natomiast, zamiast łóżka jedno- czy dwuosobowego, znajdowało się łóżko piętrowe, z brązowo-białego drewna. U góry było miejsce do spania, a niżej znajdowało się, biurko, miejsce na laptopa, książki, zeszyty i całe artykuły szkolne. By światło docierało do biórka, Zahary musiał zainstalować lampki ledowe. W pokoju Dakoty również znajdowały się dwa okna, z dużymi parapetami, wyłożonymi poduszkami, dwa regały zastawione już książkami i płytami. Na ścianie, koło tablicy korkowej były przyczepione zdjęcia, nasze i przyjaciół Daki. Dziewczynka również posiadała swoją osobistą łazienkę, która była w morskie kolory i wzory muszli, rozgwiazd oraz koników morskich. Szafa również była trzydrzwiowa wewnętrzna, czyli wbudowana w ścianę. I duży puchaty dywan po środku. Obejrzałam jeszcze dwa pokoje gościnne, łazienkę na piętrze, aż dotarłam do naszej sypialni. C.D.N...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro