ROZDZIAŁ.64.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov. Martyna

   Przebudziłam się o godzinie 10:00, masakra aż tak długo spałam. Ale to nic, najważniejsze jest to...iż obudziłam się, we własnym domu i wspólnej sypialni, mojej i mojego...ej, a właściwie...gdzie jest mój facet?! Usiadłam na łóżku i oparłam się o zagłowie łóżka. Nasłuchiwałam odgłosów, może poszedł do łazienki, wziąść prysznic. Ale szybko się zorientowałam że, go tam nie ma. Bo właśnie, wchodził do naszej sypialni z tacą i naszym śniadaniem. Zahary odstawił, tace na szafkę i wtedy dostrzegł, iż już nie śpię.

Zahary
- Już się obidziłaś? Myślałem że...

Martyna
- Zabrakło mi Ciebie, w naszym spólnym łóżku. Nie miałam, przy sobie swojego miśka, ani do kogo się przytulić.

  Mój mężczyzna, uśmiechnął się na moje słowa i podszedł do mnie, położył się koło mnie. Przełożył rękę, przez moją głowę i przyciągnął mnie bliżej, siebie. A ja, wtuliłam się w jego, nagą klatkę piersiową. Na której składałam pocałunki i dotykałam skóry, która pod moim dotykiem zaczeła drżeć. Ale naszą intymną chwilę, przerwało pukanie do drzwi i wtargnięcie, Margaret do naszej oazy.

Margaret
- No dobra, przepraszam zakochańce. Ale dzwonili z komisariatu. Pytali czy możecie znaleźć chwilę, by pojechać i złożyć zeznania. Bo byli w szpitalu, ale zostałaś już wypisana. A oni, nie chcieli odrazu nachodzić nas w domu.

Martyna
- Spokojnie, " jeszcze" nic takiego, nie robiliśmy. Dziękuję za informację, a tak po za tym...to jak się czujesz?

Margaret
- Teraz dobrze, bo jesteś cała i zdrowa siostro. Idę,  nie przeszkadzam...Zahary zaraz zabije mnie wzrokiem. Pa.

  Pokiwałam głową na strony i zaśmiałam się, po czym usłyszałam zamykające się drzwi, i poczułam usta swojego faceta, na zagłębieniu mojej szyji. O, nie...tak to my się nie będziemy bawić. Odsunełam się od Zaharego i odwróciłam twarzą w jego stronę, po czym popchnęłam go, na plecy i usiadłam na niego okrakiem. Wpatrując się ciągle, w jego piękne oczy. Po czym zbliżając się do jego ust, poruszyłam się delikatnie. Na co usłyszałam, syk z jego ponętnych ust. Gdy byłam blisko i musnęłam, swoimi wargami jego, a on chciał pogłębić pocałunek, poruszył się pode mną...wyczułam, jego erekcję na swoim udzie i kobiecości. Jeszcze chwili zabrakło, a bym dała się posiąść, tak samo jakbym posiadła jego. Ale szybko się pozbierałam, po tym jak usłyszałam dzwonek swojego telefonu.

Martyna
- Nie ze mną, te numery kochanie. A teraz, przepraszam...muszę odebrać telefon i zjeść śniadanie.

Zahary
- Chyba sobie, ze mnie kpisz skarbie? Co ja, niby mam teraz z tym zrobić?

  Wzięłam telefon i odebrałam, cmoknełam w powietrzu do napalonego, przyszłego męża i pokazałam ruch ręką, puszczając oczko.

Martyna
- Co tam Timon...

Zahary
- Zła, kobieta z ciebie!

Martyna
-...nie, w niczym...tak pamiętam...będę za 20-30 minut...Do zobaczenia.

   Usłyszałam jak w łazience, z pod prysznica leci woda. Postanowiłam najpierw naszykować ciuchy, i zjeść pyszne śniadanie. Gdy zjadłam swoją porcję, a Zahary w tym momencie, wychodził z łazienki, w samym ręczniku. Mijając go, puściłam mu oczko, złapałam swoje ubranie i po cichaczu, zakradając się od tyłu do swego mężczyzny...szarpnełam za ręcznik, który został w mojej ręce i pędem pognałam do łazienki. Krzycząc za zamkniętych drzwi.

Martyna
- No no kochanie, seksowny tyłeczek. Dzisiejszej nocy...moje paznokcie, będą wbijały się, nie tylko w twoje barki i ramiona!

Zahary
- Czy to, propozycja?

Martyna
- Nie. Tylko oznajmiam ci fakt.

    Wzięłam szybki prysznic, a teraz zapinam ołówkową spódnice midi, taką do przed kolan. Do tego mam wizytową, koloru turkusowego koszulę na krótki rękawek i szpilki. Musze tylko wziąść marynarkę z szafy i gotowe. Makijaż zrobiłam standardowy, delikatny i odpowiedni do okoliczności. Kiedy wyszłam z łazienki i skierowałam się do szafy, po wcześniej wymienioną odzież wierzchnią. Kiedy złapałam za marynarkę, wyszłam na korytarz i skierowałam się do kuchni, skąd usłyszałam rozmowy. Jak stanęłam na progu, zobaczyłam tam prawie wszystkich. Tato siedział, przy wyspie kuchennej popijając poranną kawę. Karina kszątała się po niej, a dziewczyny jadły śniadanie. Gdy tylko, moja przyjaciółka mnie zauważyła, uśmiechnęła się w moją stronę i przywołała, na moment.

Margaret
- Sory za wsześniejsze...a tak wogóle. To gdzie ty się wybierasz?

Martyna
- Spoko, i tak nic takiego się nie działo. A, teraz wychodzę bo w firmie Matta, zwołali jakieś zebranie.

Karina
- Pewno będą chcieli, wyznaczyć nowego następce.

Martyna
- Nie wiem, możliwe. Skoro prezez i wiceprezes, siedzą w areszcie, to ktoś musi tą firmą presperować. Po za tym, po tym jadę na komisariat.

Tomi
- Może, jechać z tobą?

Martyna
- Nie tatku, dam sobię radę...

Zahary
- Ja z nią jade. Wy może zróbcie sobie, wolne i jedzcie na plażę czy coś.

Margaret
- To dobry pomysł. Nie będziemy, ciągle " kwitli" w domu. Przyda nam się ciasza i spokój oraz otwarta przestrzeń.

Dakota
- To ja, idę się szykować. Aha, mamusiu tylko wróci tym razem, cała do domu dobrze.

Martyna
- Masz to...jak w banku.

   Ucałowałam wszystkich w policzki i wyszliśmy z Zaharym. Wsiedliśmy i pojechaliśmy do tej, nieszczęsnej firmy.

Pov. Timon

   Stoję od dwudziestu minut, przed tym cholernym biurowcem i dostaje szału. Ludzie wchodzą i wychodzą, a ja jak idiota stoję w miejscu, czekając na Martynę.

Martyna
-Witaj, wybacz że długo czekałeś. Ale o tej poże, są straszne korki.

Timon
- Wiem i cześć. Widzę że, dzisiaj z obstawą? Siema stary.

Zahary
- Siema. I owszem, już nigdzie nie puszę jej samej. Znowu coś wymyśli i zrobi bez konsultacji ze mną. A tak, to będę miał ją na oku.

Timon
- Sie wie. To co, idziemy?

Martyna
- A, mamy inne wyjście? Aha, o 17:00, przyślij do mnie Lu.

Timon
-Po, co?

Martyna
- Chcę oddać mu, jego własność. Zbyt długo czeka i nie wie, co dzieje się z jego maszyną. Po za tym, gdy to wszystko ucichnie...chcę wrócić na tor. To część mojego życia, część mnie i nie zrezygnuję z tego.

   No, na reście jedziemy windom, na wyznaczone zebranie. Po diabła jakiego, zwołują to? Weszliśmy do sali konferencyjnej, jako ostatni. I po uprzednim zajęciu naszych miejsc.

Mężczyzna
- Dzień dobry i dziękuje, za tak liczne przybycie moi drodzy. Zwołałem to zebranie, ponieważ w obliczu obecnych, haniebnych wydarzeń. Których dokonał się nasz prezes wraz ze swoim zastępcą. Jesteśmy zmuszeni, powołać głosowanie i wybrać z nas tutaj obecnych. Nowego wiceprezesa oraz prezesa. I z góry, chciałbym aby obecna tutaj, Pani Martyna Norynberg przyjęła moje przeprosiny, za czyny Matta.

Martyna
- To miłe, co Pan mówi. Panie Duglasie. Ale zbędne, ponieważ nikt tutaj z państwa...nie odpowiada za...chorobę psychiczno-umysłową Matta. Nie wy, go wychowywaliście i nie wy, moi drodzy państwo kazaliście, robić to co robi. Matt wraz z moim...ojcem chrzestnym Johnem, współpracowali a firma...była dla nich przykrywką, do prania brudnych pieniędzy.

Kobieta
- Co? Co, pani mówi? Nic nie rozumiem.

Mężczyzna 2
- Ja również. Skąd Pani to wie? To jakieś, pomówienia i oszczerstwa!

Timon
- Nie prawda, jeżeli chcą państwo dowiedzieć się prawdy od nas, a nie z prasy. Proszę teraz nie przerywać, po za tym mamy świadka i to nie jednego, bo kilku. Którzy mogą dowieść, kim tak na prawdę, był wasz prezes.

Duglas
-Może pan jaśniej?

Martyna
- Matt wraz z Johnem i jego bratem Marcusem, byli w grupie przestępczej. Dość dobrze, zorganizowanej grupie...zaczeło się to, jeszcze przed tym...jak w tragicznych okolicznościach, zgineli rodzice Matta.

Duglas
- Skąd Pani...

Martyna
- Nigdy, nie zastanawiali się państwo...jak zgineli rodzice prezesa. I że młody chłopak, tak szybko obiął prezesurę. To wam, to powiem. Matt sam zamordował, własnoręcznie i z zimną krwią swoich rodziców, by przejąć stołek. A, pomogli mu...moi krewni.

   Każdy w szoku i z nie dowierzaniem, patrzał na tłumaczącą im kobietę. Kobiety z lekkim lękiem w oczach, tak samo. Kiedy Martyna, była bliska zakączenia histori, to po prostu ją przerwała i stwiedziła, że reszty mogą się sami domyślić.

Duglas
- Więc, w takim razie...pozostało nam...wybranie nowego prezesa i wiceprezesa.

C.D.N...

Chyba...

Sory, ale chyba się wypalam...a może i nie. Sama nie wiem

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro