ROZDZIAŁ.18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

POV."TAX"

Słowa Martyny z ubiegłej nicy oraz nasze zbliżenie, nie pozwoliło mi spać przez całą noc. I jeszcze ta myśl, że będzie pracowa£a z Mattem, krew mnie zalewa. Będę musiał się wyładować, by się nie denerwować. Ale jak go zobaczę, to możliwe że wybuchnę, a obiecałem Martynie że z nią pojadę. Teraz może przyszykuję, moją kobietę na to zebranie, myślę że mnie nie zwymyśla i nie wyśmieje, a tym bardziej że, nie zdenerwuje się na mnie że grzebie w jej ciuchach, zwłaszcza w bieliżnie. A potem, skocze do kuchni zrobić śniadanie dziewczynom. I kawe dla siebie , Martyny i Margaret.
Wszystko zajeło mi, około trzydziestu minut. Właśnie, kawa się przestała pażyć, a pierwsza zeszła " Magnum". Yroczy widok będzie miał facet, który zdobędzie Margaret na wyłączność.

MARGARET
-I co się tak szczeżysz, jak głupi do sera. Udana noc, co?

"Tax"
-Oj. Nawet nie wiesz, jak bardzo udana i jaka owocna.

MARGARET
- No, nie mów że...ty...Martynę...no wiesz. Pozbyłeś?!

"Tax"
-A, czy ja mówię. Że uczyniłem ją kobietą.

"MAGNUM"
-Poważnie! Cholera, pomnik muszę Ci postawić." Billy" nie ma cnoty! "Billy" nie ma cnoty!- super jeszcze oberwie mi się od Martyny. Że zdradziam nasze sprawy intumne.

DAKOTA
- Ciociu, a co to jest cnota?
Super. Jeszcze tego mi brakowało.

"Tax"
- Wytłumacz jej teraz, co to jest. Jesteś kobietą więc...

MARGARET
-Więc co! Jak mam Ci to wytłumaczyć, skarbie. Cnota to...

MARTYNA
-Czejść wszystkim.- No pięknie, teraz już po mnie.- Dziękuję kochanie, że mjie naszykowałeś. - Dostałem soczystego buziaka w usta, ale oczywiście bardzo krótkiego.

DAKOTA
-Mamo, a może ty wiesz, co to jest cnota?

Jep, gdybym mógł już bym się zapadł pod ziemię. Dzięki córciu.

MARTYNA
-A, dlaczego pytasz?

DAKOTA
-Bo ciocia, biegała po kichni jak umysłowo chora i podśpiewywała głośno, przeskakując z nogi na nogę, klaszcząc w dłonie. Czekaj, jak to szło...a już wiem. "Billi" nie ma cnoty! "Billy" nie ma cnoty!. Więc co to jest, ta cnota?

Myślałem że zaczną się krzyki, wrzaski a " Billy" usiadła przed kubkiem kawy obok córki i patrząc to na nią, to na nas, i powiedziała.

MARTYNA
-Cnota, to skarb najskrytszy, każdej kobiety. Małej i dużej. Znajduje się pomiędzy nogami, każdej kobiety i to zależy wyłącznie od nas, kiedy i z kim ją stracimy, komu podarujemy nasz skarb. A przeważnie, oddajemy ją temu mężczyźnie z którym chcemy przeżyć reszte naszego życia, u jego boku. Który jest wyjątkowy. Rozumiesz. Cnoty nie możesz oddać temu, kto jej chce. Ty ty o tym decydujesz. Ja chciałam, pragnełam oddać ją tacie, więc to zrobiłam, przez to nasz związek tylko zyska£ na sile, stał się twartszy i stabilniejszy, przynależymy do siebie na wzajem, i to on należy do mjie, a ja do niego. Gdyby inna kobieta, położyła ręce na tacie, musiała by liczyć się z konsekwencjami swojego zachowania. Nie należy, podrywać zajętych mężczyzn, chłopaków. A teraz, nie musiasz się przejmować, swoją cnotą. Bo oto, jak narazie my z tatą dbamy, by nikt nie proszony jej nie brał.

DAKOTA
-Więc cnote, mogę oddać mężowi po ślubie?

ZAHARY
-Otóż to. A teraz, zabieramy się za śniadanie. Bo muszę odwieść mame na spotkanie. A właśnie, Martyna kiedy masz zamiar zwieść sobie samochód. Będzie to duże ułatwienie.

MARTYNA
-Powinien być na dniach. Tato powiedział że się tym zajmie, i bym się nie martwiła zbytnio. Mam nadzieję, że to spotkanie minie szybko, bo chcę jeszcze pobyć z rodziną i nacieszyć się wami. Aha, bym zapomniała...Margaret, tu masz swoją karte kredytową. Na razie na moje nazwizko, potem przeniesiemy kase na twoje konto. Pin to 17,12.

MARGARET
- Ale... Dlaczego?! Przecież to data, naszego pierwszego poszczelonego wypadu na...wiesz gdzie?

MARTYNA
-Wiem...tylko ciiii...a daje ci kase bo....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro