ROZDZIAŁ.20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

OD AUTORKI

Witam wszystkich, pytacie się w komentarzach. Czy to koniec?
Zapewniam że nie jest to koniec. Chociaż rozdziały pokazują się żadko, to będę je dodawała dopuki sama nie napiszę pod koniec rozdziału np: Fin, Koniec, The Eng. Czy coś podobnego.
Dziękuję wam za to że rak wytrwale jesteście ze mną, moim dziełem i jego bohaterami. Że jeszcze wam się nie znudzili. A teraz by nie zanudzać was wywodami............ Zapraszam na rozdział.

🐜🐜🐜🐜🐜🐜🐜🐜🐜🐜🐜🐜

W poprzednim rozdziale.

...Bądź sobą, tym samym facetem którego kocham.- pocałowałam go w koncik ust.

Po szybkim cmoknięciu, wyszedł z auta przeszedł na drugą stronę i otwożył drzwi, od strony pasażera, wyciągając dłoń ku mnie. Gdy stałam już stabilnie, zamknął drzwi i podążył za mną. Zauważyłam że " Tax" zaciska pięści, więc chwyciłam go za rękę.

MARTYNA
- Witam Panowie. Przybyłam na umówione spotkanie.

TIMON
-Witaj " piękna". Jak, wogóle podróż, tobie mineła?

MARTYNA
-Nie, cukruj mi tutaj. A podróż, znośnie.

MATT
-Widzę, że masz szofera. Stać cię, miliarderką przecież jesteś. Ale żeby tak, nisko upaść Zahuś, to koszmar. Tatuś nie przepisał, na ciebie swojego "klubiku"? - O, Nie! Ten frajer nie będzie tak odnosił się, do mojego przyszłego męża. Poczułam na dłoni, jak " Tax" zaciska mocniej pięści, więc posmyrałam jego knykcie, swoimi palcami a ten, odrazu poluźnił uścisk.

MARTYNA
- Posłuchaj na ty...Matt, tak. Jeszcze raz, zwrócisz się w ten sposób, do mojego narzyczonego a nie ręczę za siebie. ZROZUMIAŁEŚ!? To że kiedyś, Zahary popełnił błąd, nie znaczy że ty masz jego poniżać. Może i nie ma dużej firmy po tatusiu, ale sam dochodzi do wszystkiego, swoją ciężką pracą. A jeżeli nasza współpraca ma trwać...to odpierdol się od niego. RAZ NA ZAWSZE! Czy to jasne? Bo uświadamiając ciebie odrazu i przy świadkach. Nie zgnoisz Zaharego w żaden sposób i nie skłucisz nas, a ja go nie zdradzę z Tobą. A prerensje, możesz mieć sam do siebie i tej kurwy, która nie potrafiła utrzymać nóg złączonych razem. A teraz wybaczcie, ale muszę pożegnać się, z moim przyszłym mężem jak należy.

Bez zastanowienia, stanełam na palcach, chwyciłam Zaharego za kark i wbiłam się w jego wargi swoimi. Składając namiętny lecz krótki pocałunek.

MARTYNA
- Jedź kochanie bezpiecznie, i nie martw się tym co mówi, jakiś " goguś" bez rozumu. Kocham Cię, zajmij czymś dziewczyny, do mojego powrotu, a ja sobie poradzę. Wrazie czego, wezwę taksówkę.

TIMON
-Nie musisz. Ja, ją odwiozę. Timos jestem, miło mi poznać faceta, który zdobył tą diablicę.

ZAHARY
- Mnie również miło, poznać faceta który wpakował, moje kochanie w ten szajs. Ale mam nadzieję, że nie wystawisz jej do wiatru, i pomożesz jej we wszystkim. Aby się lepiej poznać, zapraszam na piwko. Muszę bardziej poznać osoby, z którymi będzie przebywać MOJA narzeczona.

TIMON
-Jasne. Nie ma sprawy, później zgadamy się kiedy. O której i gdzie?

ZAHARY
- Spoko, no to do później. A ty kotku, gdyby ktoś się do ciebie dobierał...

MARTYNA
-Tak, tak...prawy sierpowy, mam mocny. Aha, Zahary! - krzyknełam gdy był przy aucie. - Tato prosił, byś zadzwonił. Ma jakąś sprawe do Ciebie.

Zahary, przyraknął tylko głową i wsiadł do samochodu, a my skierowaliśmy się do wnętrza " wielkoluda".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro