ROZDZIAŁ.22

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

POV." MAGNUM"

Właśnie siedzę z Dakotą w salonie przed telewizorem i czekamy na Zaharego. Ciekawe, jak tam jego spotkanie z Mattem po latach. Oby nie zaczeli się bić, bo narobiom sobie i Martynie obciachu. Po jakiś, dziesięciu może mniej minutach, usłyszałyśmy trzaśnięcie drzwiami, a do salonu wparował, zdenerwowany "Tax". Oho, czyli nie obyło się, bez zgryźliwości.

ZAHARY
- Cześć dziewczyny, przepraszam za ten wybuch. Ale ten koleś, mnie zdenerwował.

DAKOTA
-Tato, nie przejmuj się jakimś...nic nie znaczącym pajacem. I nie bój się, mama da sobie rade. Wrazie czego strzeli mu w pape, z sierpowego.

Słuchając "Daki", zaczełam zastanawiać się, co wyrośnie z tej małej dziewczynki. Skoro już teraz rzuca, tak przekonywujące argumenty, w rak bardzo dorosły sposób.

MARGARET
-Zahary, Dakota ma rację. Nie od dziś znamy, wybuchowy temperament Martyny. Wiesz doskonale że, imię rodziny jest dla niej najważniejsze. Nikt nie ma prawa źle mówić o jejbliskich. Daj jej działać, daj wolną rękę, gdy będzie miała problem, czy coś, to powiadomi nas o tym. Wiem że się boisz, ze względu na tego kolesia, ale " Billy " możemy być pewni w stu procentach. A teraz, idę zadzwonić do rodziców, a później, wybywamy do sklepów. Trzeba tu trochę ogarnąć, bo mimo iż jest czysto, to jednak zmiany się należą.

DAKOTA
-Takkkkk. A czy, możemy kupić: farby, tapety i nowe meble. Te są ładne, ale staroświeckie. Możemy Tato? Zrobimy niespodziankę mamie.

ZAHARY
-Czemu nie? Dobry pomysł. Więc ty Margaret idź zadzwoń, a ty mój robaczku idź się przyszykować. Ja pójdę do kuchni, i zadzwonie do Tomiego, oraz taty. Zapytam czy, u nich wszystko gra.

POV.ZAHARY

Rozeszliśmy się po domu, musiałem zadzwonić i dowiedzieć co się dzieje. Coś mi podpowiada że, oni tam mają kłopoty. Ojciec przed wyjazdem, był jakiś dziwny ale dowiem się o co chodzi. Więc wyszedłem do kuchni i wybrałem numer do taty. Pierwszy, drugi i trze...o już.

TEO
-Co jest, cholera! Nie mam czasu, zadzwoń później. Teraz jestem na akcji....O! CHOLERA JASNA....ZAHARY!

"TAX"
-Tato...tak to ja, ale zadzwonie później. Wszystko później mi powiesz, a teraz nie przeszkadzam. Uważajcie na siebie.

TEO
-Synu...tylko nie mów...

ZAHARY
-Wiem. Trzym się staruszku.

Kurwa! Wiedziałem że coś jest nie tak. Zadzwonie później, albo poczekam aż tato zadzwoni. Tylko jest jednak problem. Czy mam, powiedzieć o tym " Billy", czy też nie? Bo jak nie powiem, to będzie zła, że nie powiedziałem. Ale znowu z drugiej strony, jakjej powiem. To będzie chciała tam lecieć. Muszę porozmawiać z Margaret, Ona mi poradzi co robić. O, akurat weszła do kuchni.

ZAHARY
- Margaret, mam sprawe do ciebie. Musisz mi doradzić, co mam zrobić.

"Magnum"
-O, co chodzi Zahary?

ZAHARY
- Jak wyjeżdżaliśmy, nie umkneło mojej uwadze, dziwne zachowanie Tomiego, Kariny oraz mojego ojca. A dziś dzwoniłem i dowiedziałem się przypadkiem, że są na jakiejś akcji. Prosił bym nie mówił nic Martynie, ale obiecaliśmy sobie mówić wszystko. Szczerze, to nie wiem co mam zrobić. Pomóż?!

"Magnum"
- Również zauważyłam, dziwne xachowanie moich rodziców. A, co do tego czy powiedzieć Martynie czy nie. To radzę Ci jej powiedzieć. Ona tam, nie pojedzie. Owszem nie przecze że, nie będzie się tym martwić, ale zostanie tutaj. A, jak zataisz to przed nią, wiesz że się pogniewa. Szczególnie że....

C.D.N...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro