5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

    Harry wyszedł z Zaynem, więc Louis został sam w swoje urodziny.

    Louis: Pieprzyć to.

    Louis: Mój własny chłopak nie pamięta o moich urodzinach. Nie ma go nawet w domu.

    Rozdzwonił się jego telefon. Zaczął się po niego gramolić, mając nadzieję, że to Harry.

    Louis: Har… Uh, halo?

    Stan: Hej, Louis, wszystkiego najlepszego, przyjacielu!

    Louis: Oh, Stan… cześć. Dzięki!

    Stan: Więc jak leci? (So what's up?)

    Louis: Twój kutas.

    Louis: Łapiesz?

    Stan: …

    Louis: Nie? Dobra, w porządku, tak czy siak, odpowiadając poważnie, po prostu wyleguję się w domu. Samotny. Znudzony.

    Stan: Awh, hej, zafunduję ci jakieś lody, co ty na to?

    Louis: Eh…

    Stan: Oh, no dalej, są twoje urodziny!

    Louis: W porządku.

    Stan: Okej, podjadę po ciebie.

    Louis westchnął i nałożył na siebie swoją ulubioną koszulkę w czerwone i białe paski. Niemal od razu po tym zadzwonił dzwonek przy drzwiach.

    Louis: Nadchodzę.

    Louis: Nadchodzę. Hehe.

    Stan: Witaj, solenizancie!

    Louis: Hej, Stan, dzięki za wyciągnięcie mnie z domu, byłem znudzony jak cholera.

    Stan: Tak, tak, dalej. Chodźmy na lody.

    Kiedy Louis wsiadł do samochodu, Stan sekretnie dał znak za jego plecami i ciemna postać wkradła się do domu Louisa i Liama.

    Oczywiście Tomlinson niczego nie zauważył.

———

    Louis: Dzięki jeszcze raz, Stan, tak szczerze to nie sadziłem, że będziesz pamiętał.

    Stan: Dlaczego nie miałbym?

    Louis: Cóż, niektórzy ludzie, którzy są mi bliżsi, nie pamiętali.

    Stan: Wciąż jest trochę czasu, zanim skończą się twoje urodziny, kto wie, przyjacielu, może okaże się, że jest zupełnie inaczej.

    Louis: Eh, wątpię w to.

    Louis wszedł do swojego ciemnego niczym smoła domu. Dziwne, ale czuł wokół siebie zapach waty cukrowej. Zamknął drzwi i wszedł do środka, nie zaprzątając sobie głowy zapalaniem światła.

    Świeczki. Więc to dlatego pachniało watą cukrową.

    To mogło oznaczać tylko jedno…

    Louis: Harry?

    Brak odpowiedzi.

    Louis zauważył coś przyczepionego do ściany w salonie. Rozświetlił ekran telefonu, ponieważ był najzwyczajniej w świecie leniwy.

    „Witaj w domu… tatusiu.”

    Poczuł jak jego dolne rejony naprężają się. Miał poważny fetysz tatusia i wiedza, że Harry był prawdopodobnie…

    „Jestem w sypialni, lecz musisz przeczytać wszystko, co znajduje się na karteczkach samoprzylepnych, zanim pojawisz się, by mnie zobaczyć. ;)”

    Louis jęknął, jego umysł automatycznie nakreślił żywe i dokładne obrazy Harry'ego. Winę ponosiły filmy porno.

    „Coś ci kupiłem.”

    „Jest czerwone.”

    Potrafił wyobrazić sobie Harry'ego w czerwonej, koronkowej bieliźnie albo w czerwonej koszuli nocnej.

    „Mam dla ciebie również niespodziankę.”

    Brwi Louisa uniosły się i stał się podekscytowany.

    Louis: Czy dostanę urodzinowy seks?

    „Weźmiemy w tym udział my, koc i poduszki.”

    Louis: Oh, dzięki ci, słodki Boże.

    Louis: Louisaurus, zaliczymy, przyjacielu.

    Louis: To muszą być najlepsze urodziny na świecie.

    Louis szedł w stronę swojej sypialni, widział słabe światło rozświetlające ciemne miejsce. Ledwo mógł powstrzymać swoje podekscytowanie, kiedy wszedł do pokoju.

    Opaska zasłoniła jego oczy, tak szybko jak wszedł do środka. Stał zmrożony w miejscu. Właśnie tak to sobie wyobrażał.

    Louis: Haz?

    Harry: Cześć... tatusiu.

    Harry: Witaj w domu, kochanie.

    Harry: Potrzymaj to.

    W jego dłonie zostało wepchnięte pudełko. Czuł również ciepły oddech Harry'ego przy swoim uchu. Zrobił się twardy, to było niemal bolesne.

    Louis: Co to jest, Haz?

    Harry: To twój prezent!

    Harry: Dam ci wskazówkę.

    Harry: To rodzaj ubrania, który pewnego dnia powiedziałeś, że lubisz.

    Louis czuł, jak robi się troszeczkę bardziej mokry w swoich bokserkach na wspomnienie czerwonych stringów, które pokazał Harry'emu, kiedy poszli do galerii handlowej. Harry wywrócił wtedy oczami i od razu odszedł, ale co jeśli…

    Louis: Haz...

    Harry: Dobrze, zdejmę opaskę i będziesz mógł otworzyć prezent, BooBear.

    Harry: Raz…

    Harry: Dwa…

    Harry: Trzy!

    Louis otworzył oczy i od razu zaczął szarpać się ze srebrnym pudełkiem w swoich dłoniach. Otworzył je gorliwie i uniósł wzrok, by zobaczyć, że Harry siedzi na łóżku jedynie w swojej białej koszulce i bokserkach.

    Louis: Harry skarbie, nie powinieneś....

    Louis: Mieć…

    Louis: Oh, wow! To czerwone szelki, które widzieliśmy w Michael Kors.

    Harry: Niespodzianka!

    Harry: Teraz, pora na główne wydarzenie.

    Louis odłożył szelki na bok, był w pewien sposób zawiedziony, ale naprawdę kochał te szelki. Harry przegryzł usta, gdy szatyn podszedł do łóżka.

    Louis wziął głęboki oddech, przygotowując się na dzisiejszą noc. Spojrzał na Harry'ego i jego oczy się rozszerzyły.

    Louis: O mój Boże.

    Louis: Nie.

    Harry: Walka na poduszki!

    Biedny Louis! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro