2.Kopciuszek

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

To opowiadanie jest zrobione na potrzeby konkursu walentynkowego w szkole. Pomysł od mamy.
                                                       
                                                           Enjoy

                       „Kopciuszek”

Obudziła ją śmieciarka. „Cholera. Jest jeszcze ciemno. Planowałam spać przynajmniej do ósmej. I jeszcze pada. Co za parszywy dzień” - pomyślała i zakryła się kołdrą aż po czubek głowy.
Nagle usłyszała sąsiada wołającego psa. Było już jasno. Przetarła oczy i spojrzała z przerażeniem na budzik - była już dziewiąta. Szybko zaczęła się zbierać.
Piętnaście minut później wybiegła z domu. Lało coraz bardziej.
- Nie cierpię poniedziałków - mruknęła i pogalopowała do szkoły, chlapiąc butami po kałużach. Na ostatnim zakręcie przed szkołą, niespodziewanie, noga aż do kostki ugrzęzła jej w błocie.
- Cholera - zaklęła pod nosem i szarpnęła nogą. Na jej nieszczęście, but został w kałuży. Z obrzydzeniem postawiła stopę w skarpetce na mokrym chodniku i schyliła się, by wydobyć adidasa z błota.
Nagle poczuła, że nie pada na nią deszcz. Podniosła głowę i ujrzała nad sobą zieloonokiego, wysokiego chłopaka, który trzymał nad nią parasol.
- Cześć, Kopciuszku! Poczekaj, pomogę ci. Podał jej parasol, wyszarpnął buta z błota i podał go jej.
- Dziękuję - mruknęła, rumieniąc się aż po uszy i założyła zgubę.
- Przepraszam, spieszę się do szkoły. Muszę już lecieć. Dziękuję za rycerską pomoc. Pobiegła do szkoły. Później, cały tydzień myślała o swoim tajemniczym wybawcy. Żałowała, że nie spytała go o imię.
W niedzielę poszła do parku uczyć się o robakach na biologię. Dzień był ładny - świeciło słońce, na niebie nie było prawie żadnej chmury, śpiewały ptaki. Rose leniwie przeciągnęła się na ławce i zamknęła oczy.
Nagle usłyszała znajomy, wyczekiwany głos.
- Kopciuszku, nie wiesz, że księżniczkom od słońca robią się piegi?
Dziewczyna otworzyła oczy i uśmiechnęła się szeroko.
- Czy zechciałabyś dać się porwać do kina? Mam bilety na „Sok z żuka”.
- Mama nie pozwala mi szwędać się z obcymi.
- Najmocniej przepraszam. Jestem Manuel. Czy miałabyś teraz ochotę wybrać się do kina?
- Pozytywnie chętnię. Jestem Rose. Wstała i schowała podręcznik do torebki.
Ruszyli do kina, idąc alejami sypiących się kwiatów wiśni.
                    

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro