Rozdział 26
Jeszcze jeden dzisiaj macie.
Hobi nie kłam tyle w tym ff xD
+++
Niedziela
11.03.2014
Hoseok był idiotą z samego rana ciągnąc z sobą Jungkooka za rękę do samochodu, kiedy ten był jeszcze w piżamie. Definitywnie był idiotą. Na szczęście w bagażniku zawsze woził dodatkowe ubrania i pozwolił się w nie przebrać przyjacielowi.
Celem tego ataku na zaspanego Jungkooka był wyjazd do Daegu, gdyż Hoseok chciał znaleźć prawdziwego Yoongiego i dowiedzieć się całej prawdy. Wątpił, jednak iż Yoongi będzie chciał z nim gadać i czy nie będzie, jak; "O cholera, co Jung Hoseok i Jeon Jeongguk robią przed moim domem?"
- Jesteś debilem - powiedział Jungkook, kiedy usłyszał od niego całą tą historię - Ale współczuję chłopakowi i... - urwał - To wciąż nie zmienia faktu, że jesteś idiotą - dokończył po chwili - Jak zamierzasz go znaleźć?
Hoseok prychnął tylko pod nosem - Zamierzam odwiedzić wszystkie przedszkola w Daegu. W którymś z nich on pracuje - odpowiedział pewnie i uśmiechnął się pod nosem.
Tak, on był idiotą.
(...)
Była już godzina trzynasta, a Hoseok zaczął tracić nadzieję. Byli już w siedmiu pieprzonych szkołach i nigdzie nie pracował Yoongi. Jego Yoongi.
W końcu skojarzył fakty i postanowił pojechać do tego połączonego z gimnazjum, które znajdowało się niedaleko domu Desanga.
Wszedł do środka i zapytał jakiegoś dzieciaka o to, gdzie znajduje się sekretariat. Pechem było to, że jakaś banda dzieci była fanami i podbiegli do niego. Westchnął cicho i wytłumaczył, że jest tu w pilnej sprawie ale na szybko machnął jakieś autografy i pognał do gabinetu.
- Dzień dobry, pracuje tutaj może niejaki Min YoonGi? - zapytał od razu po wejściu i podszedł do biura za którym siedziała starszawa kobieta, która zapewne była sekretarką.
Zmarszczyła brwi patrząc na niego i potem skinęła głową - Oczywiście. Pan jest jednym z rodziców, który był umówiony na spotkanie?
Hoseok podrapał się po karku i chrząknął cicho - Tak, tak. Miałem się z nim widzieć dzisiaj.
- Niestety dzisiaj skończył już zajęcia ze swoją grupą - wyjaśniła mu kobieta.
- Umm... W takim razie może ja bym prosił o jego numer lub adres? To bardzo pilna sprawa. Muszę z nim porozmawiać o stanie zdrowotnym mojej córeczki i by na nią uważał - jęknął udając sfrustrowanego, co nawet nieźle mu wychodziło.
Po pół godzinie ją ubłagał i zdobył adres.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro