11. All I want for christmas...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Ty powinieneś się ogolić - wycelowałem paluchem w wujka Stanka. - A Ford powinien kupić sobie nowe okulary, Mabel poprawić włosy...

- A ty...- Samuel zaszedł mnie od tyłu i chwycił w pasie. - Powinieneś się wyluzować. Są święta!

- Dfobrze gwada...- powiedział Stan, opluwając mnie i przy okazji blondyna okruszkami makowca.

- Wujku! - zaczerwieniłem się. - Przestań! To obrzydliwe!

- Ale cfo ja robfie? - Stan spojrzał na nas z policzkami wypchanymi ciastem. Wyglądał jak chomik. Nagle usłyszałem śmiech. Przez chwilę myślałem, że to Mabel...

Ale nie! Samuel miał taki uroczy, dziewczęcy śmiech. No normalnie szczęka mi opadła. I nie tylko mi.

- Cfiper...- wujek dźgnął go w policzek. - Dlfaczego smfiejesz sief jak babfa?

- Co? Wcale nie! - blondyn spojrzał na niego z wyrzutem. No pewnie, przecież on jest samcem alfa i w ogóle... Nie przyzna się.

- Ależ tak. Zauważyłem, że śmiejesz się niczym nastolatka.

Ford poprawił okulary i chwycił Samuela za podbródek. Chłopak zaczerwienił się i przełknął ślinę, ale nie wyszarpał się. Czyli postęp jest.

- Powiedz mi... Jakiej byłeś płci przed przemianą w demona?

- Stuprocentowy facet! - blondyn odwrócił wzrok, a Ford poszedł coś zapisać. Odkąd Samowi przestała odbijać palma i nie miał tych swoich dziwactw typu "podbiję świat" to wujkowie jakoś lepiej do niego podchodzili. Wolałem jednak żeby zbyt długo nie przesiadywał z nimi...

Tak na wszelki wypadek. Nie, wcale nie byłem zazdrosny.

- Dziwisz się, wujku? Przecież on dużo czasu spędza z Dipperem! Nic dziwnego, że zbabiał!

- Co to niby miało znaczyć? - rzuciłem siostrze mordercze spojrzenie. Ona tylko prychnęła.

- Hej, przestańcie... Trzeba ubrać choinkę! - blondyn przerwał naszą sprzeczkę. Obaj zamilkliśmy. Stan posłał mu pełne szacunku spojrzenie.

- Jak ty to robisz? Ja zwykle trzy godziny się męczę, żeby uspokoić te pryszcze!

- Sam nie wiem...- Samuel wstał z podłogi i poprawił swój sweterek w renifery. Wyglądał w nim bardzo korzystnie. Nie żeby coś - tak tylko mówię. Te czerwone noski bardzo ładnie współgrały z jego złocistymi włosami...

Cholera, kogo ja oszukuję! Ja po prostu kochałem go jak wariat! Naprawdę! I nudziło mnie już to czekanie na jego ruch...

Potrząsnąłem głową, próbując się otrząsnąć i chwyciłem dłoń blondyna. Mimowolnie przestraszyłem się, że zapłonie ona niebieskim płomieniem czy coś. Ale nie. To już minęło. I najlepiej o tym zapomnieć...

                                                                                                         ***

- Ulepimy dziś bałwana? No chodź, zrobimy to...~

Mabel nuciła, wybierając starannie bombki na choinkę. Dla niej liczyło się wszystko.

Dipper wieszał je byle jak, myślami błądząc w swoim świecie. Typowe. Pewnie znowu martwił się jakimś egzaminem czy coś... Z westchnieniem wyjąłem mu z ręki topniejącą powoli świecę.

- Uważaj. Podpalisz Chatę.

Dipper nagle spalił buraka i skinął głową, odwracając wzrok. Odkąd wróciłem do normalności i żadne widmo rychłego powrotu jakichkolwiek demonów nad nami nie wisiało chłopak dziwnie się przy mnie zachowywał. Tak jak wtedy, kiedy Beleth przekonał go do tego żeby znowu uczynić ze mnie demona...

W sumie nawet dużo nie rozmawialiśmy na ten temat. Potem sprawy zaczęły przybierać taki szybki obrót...

Odkrycie prawdy, rozstanie i powrót, postrzał, śpiączka, mój klon... Sam się już w tym wszystkim pogubiłem. Musiałem najpierw poukładać swoje życie i jakoś zacząć normalnie żyć. Było to trudne i szło mi to mozolnie.

Trochę zapomniałem jak to jest... Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk zasysanego powietrza. Spojrzałem. I to był mój błąd.

- Bro, co ty robisz?!

Mabel zastygła z uniesioną bombką i wlepiła wzrok w bruneta, który najnormalniej w świecie przyciągnął mnie do siebie i całował teraz jak opętany. Dłonie mocno zaciskał na mojej bluzce. Początkowo chciałem się oderwać, ale po chwili odwzajemniłem pocałunek. Objąłem go w pasie, co chyba jeszcze bardziej go rozochociło. Wczepił dłonie w moje włosy i nagle uniósł niczym królewnę. Byłem dość szczupły po śpiączce - więc poszło mu to dość łatwo.

Chłopak minął oszołomioną siostrę i ruszył w stronę kuchni. Stanford i Stanley grali sobie w pokera (oczywiście ten drugi oszukiwał). Nagle wpadłem w panikę.

- Dipper, puść mnie... Przecież oni...

- Cicho - brunet posłał mi karcące spojrzenie. Odchrząknął, aby zwrócić na siebie uwagę obu panów. Stan i Ford spojrzeli na niego ze zdziwieniem. Potem zauważyli mnie i...

- Moi drodzy stryjkowie... Idę przelecieć Ciphera. To znaczy Samuela. Nie szukajcie mnie. Bez odbioru.

Zaczerwieniony brunet chwycił mnie mocniej i pobiegł przed siebie. Usłyszałem odgłos pogoni i wściekłe wrzaski za moimi plecami. Ukryłem twarz w klatce piersiowej Dippera.

Kurna... Czy ja nie mogę mieć normalnego życia?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro