5. And I've lost who I am...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Leżałem na łóżku zwinięty w kłębek, a po moich policzkach spływały słone łzy bólu.

Gdy zobaczyłem przez okno jak Dipper całuje i przytula tego... tego kłamcę.  Fałszywego mnie. Podróbkę. Nie dostrzegł różnicy. Uwierzył w jego bajeczki i odszedł z nim. Zacisnąłem pięści i wtuliłem twarz w poduszkę, starając się wywrzeszczeć całe cierpienie. Ale to nic nie dawało.

Byłem słaby. Słaby i głupi, a moje serce było rozwalone. Rozpierniczone w drobny mak. Jak on mógł? Czerwony sweter, czapeczka z sosenką, kamizelka... wszystko zaczęło się zacierać.

Uwierzył. Poddał się złudzeniu. Tak naprawdę nigdy mnie nie kochał. Nigdy.

Jaki więc był sens by dalej żyć? Uniosłem zapłakaną twarz i sięgnąłem po tabletki. Póki jeszcze był ze mną zależało mi na tym, żeby pamiętać. Miałem dla kogo walczyć. Ale teraz... nic nie miało sensu. Moje istnienie nie miało sensu. Łyknąłem od razu trzy kapsułki i zwiesiłem głowę, leżąc do góry nogami i patrząc pustym wzrokiem w ścianę.

Alexandra dzisiaj nie przyszła. Byłem sam. Dipper nie przyjdzie. I dobrze. Wcale go nie potrzebowałem. Niech robi naleśniki komu innemu. Nic mnie to nie obchodzi.

Kłamstwo. Obchodzi mnie to bardziej niż powinno. Czuję się pusty bez niego. On dawał mi życie. On był mój, moją sosenką... moją jedyną i niepowtarzalną sosenką...

Moim przyjacielem. Moim oddechem. A teraz znów byłem sam. Równie dobrze mogłem się zabić. I tak nie miałem po co żyć.

A raczej: dla kogo.

Dlaczego to tak boli? Czy nie mogę się pozbyć tego uczucia pustki? Strachu? Samotności? Ale nie. Ono jest w każdym kącie. Wpada przez okno z promieniami słonecznymi i jest z każdym kolejnym zastrzykiem, z każdą kolejną pigułką. Nie mogę się tego pozbyć.

Zaczynam śpiewać. Śpiew przynosi ukojenie. Często śpiewałem Sophi, ona to lubiła. Mówiła, że mam ładny głos. Że ją uspakaja.

Gdybym tylko mógł ją znowu zobaczyć...

And I've lost who I am,
(I straciłem to kim jestem)

and I can't understand.

(i nie mogę zrozumieć)

Why my heart is so broken...

(Dlaczego moje serce jest złamane...)

Mój głos się załamuje. Zaciskam pięści, starając się odgonić łzy, mrugam gwałtownie. To tak boli. To gorszy ból niż przy wyrywaniu zęba. Gorszy niż przy operacji.

Bo pochodzi z serca. A tego nie da się zreperować. Próbuję śpiewać dalej, ale to nic nie daje. Zapadam się w sobie. Umieram od środka.

Dipper... Dipper... kim jesteś? Gdzie jesteś? Dlaczego mnie zostawiłeś?

Przecież obiecałeś. Przecież obiecałeś. Nikt mnie nie skrzywdzi. Już nigdy więcej.  A teraz...

Jesteś żałosny. Płaczesz za jakimś chłopaczkiem podczas gdy świat stoi przed tobą otworem.

Jaki świat? Nic już się nie liczy. Nic się nie liczy bez niego.

Weź się w garść. To nie ma sensu. Wiesz jak sprawić, żeby wszystko znowu było dobrze.

Nie. Odejdź. Zostaw mnie. Ja nic nie wiem.

Wystarczy, żebyś tylko stanął w kręgu... A znowu wszystko będzie okej.

- Daj mi spokój! - moją pierś rozrywa histeryczny szloch, nie panuję nad swoimi ludzkimi emocjami. Zostawił mnie. Wszyscy mnie w końcu zostawiają. Dał się nabrać.

Słabe, ludzkie ścierwo! Niech zgnije! Mam dość. Ja już nie chcę...

Czuję na głowie czyjś dotyk. Unoszę głowę i widzę... moją matkę. Uśmiecha się delikatnie i głaszcze mnie po włosach. Przyszła do mnie. Jedyna osoba która mnie kocha.

- Samuel... walcz o niego, Samuel...- przytula mnie i rozpływa się w powietrzu.

- Mamusiu... ja nie wiem jak... -  łkałem, próbując ją uchwycić. - Nie odchodź! Nie zostawiaj mnie...

Mamusia ci nie pomoże.

Zamknij się!

Chowam twarz w dłoniach i staram się uspokoić. Matka powiedziała mi, że mam walczyć.

Nie wiem, czy to było tylko moje przewidzenie czy stało się naprawdę...

Ale wiem jedno. Nie mogę się poddać. Jeszcze nie.

Samuel Fritz ma jeszcze coś do powiedzenia w tej sprawie.

Ocalę Dippera. Ocalę mojego przyjaciela. Moją miłość. Może umysł nie pamięta wszystkiego, ale serce tak. I wie, że jest o kogo walczyć. O niego.

Nawet jak mnie nie chce. Nawet jak dał się nabrać. Muszę mu wybaczyć.

To trudne. Ale dam radę. Bo na tym polega prawdziwa miłość.

Na wybaczaniu sobie błędów.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro