Cayveth "Wiek Zagłady" #1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wiatr, spowodowany obrotem śmigeł wzmógł się, porywając wszystkie śmieci i piach w szalony taniec w powietrzu. Ostre światła reflektorów, zdawało się wypalają ziemię.

- Uciekaj - szepnęła i wyciągnęła rękę, by palcami dotknąć jego klatki piersiowej - Jeszcze masz czas. Zatrzymamy ich.

- Nie - powiedział twardo, jednak nie strącił jej dłoni. Jego pewność siebie drażniła ją jak nigdy, jednak wiedziała, że tam głęboko Optimus boi się tak samo jak ona. Tylko lepiej ukrywa.

Gdzieś niedaleko zardzewiała karuzela zakręciła się na wichrze, piszcząc głośno. Przed drzwiami stodoły zabłysły światła.

- Zatrzymacie żołnierzy - Optimus powtórzył - Ja wyrwę Iskrę Lockdowna.

- Albo on twoją - skomentował cicho Sideswipe, poprawiając karabin w dłoni i niechętnie wyjrzał przez dziury w deskach. Widział dym, żółte światła. Czarne jeepy i Osy, krzyczących i wymachujących mężczyzn. Żołnierzy z bronią, szukających śladów.

- Mordercy - Side szępnął cicho, czując jak wściekłość wypiera strach.

- Nie pozwól by gniew cię zaślepił, inaczej popełnisz błąd - Powiedział Prime, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciela.

- Już popełniliśmy - parsknął Mirage, bawiąc się linką zwieńczoną kotwiczką, które służyły mu za broń - Nie potrzebnie w ogóle lądowaliśmy na Ziemi!

- Dino! - Zruzgała go Cayveth - To nie czas na...

Nie dokończyła. W stodole zerwał się wicher, wzniecając kurz i brudną słomę ponieważ nad dziurawym dachem przeleciały helikoptery, a ich białe światła z przeczesujących teren reflektorów oświetliły zdezylowany budynek.

- Już wiedzą, znaleźli nas - szepnął drżącym głosem Side. Cay mu się nie dziwiła, jej samej ręcę latały na wszystkie strony, ledwo mogła utrzymać rękojeść długiego noża.

- Od początku wiedzieli - syknął Dino, przygotowując broń. Fembotka chwilę przyglądała się czerwonemu botowi. Po krótkim wahaniu położyła mu dłoń na przedramieniu, wiedziała, że nie jest zły. Wiedziała, że tylko tyle mogła zrobić. Doceniał to, tę odrobinę otuchy.

To była ich ostatnia spokojna chwila, całej czwórki.

Zanim femme zdążyła spowrotem spojrzeć na drzwi stodoły, te wybuchły.
Oglądała jak w zwolnionym tępie ogień. Ogień, który pokrył i wybrzuszył drewno, a te zaczęło pękać, biała wyblakła farba zczerniała. Belki, deski, drzazgi rozbryzgło na wszystkie strony, a słoma i deski ogradzające boksy, poleciały w powietrze płonąc. Kurz zajął się iskrami, tworząc gorący deszcz drobinek.
Dym w gęstych grzybach rozszedł się i ogarnął całą budę, uderzając w Autoboty gorącym powietrzem.
Półowa stodoły dosłownie wyparowała, druga część płonęła, waląc się pod własnym ciężarem.

Cayveth zamrugała, ledwo rejestrując, że zasłoniła głowę rękoma, a ciało schowała za nogą Optimusa. Zerknęła na niebo. Obce gwiazdy, które błyszczały na granatowym suficie, kiedy pędzili przez ulice i autostrady Meksyku, teraz zniknęły za gęstym czarnym smogiem.

- Lockdown - poważny głos Optimusa Prima podziałał na nią jak kotwica spuszczona w wodę, tak i ona zakotwiczyła świadomość i wróciła do rzeczywistości. Do natłoku dźwięków - głodu pożaru, ciężkich kroków Łowcy, huku wirników helikopterów, krzyków węglowców, bicia Iskier jej braci.

- Padnij na kolana Prime i błagaj o litość. Zgaszę cię pierwszego i oszczędze widoku torturowanych przyjaciół. Iskry ich samych, całej trójki zgaszę szybko.

Widziała jak Optimus przygryza wargę, być może chciał zapytać "albo co" jednak wiedział, tak jak i ona, że bezwzględu na wszystko będą walczyć.
Nie ma potrzeby, by ich lider kajał się przed jakimś Exformerem. Nawet Depticony nie broczą rękami w energonie takich ofiar, z takich uczynków jakich dopuściła się ta kreatura.

- Przestań, Lockdown. Przestań mieszać w głowach ludzi - zaczął Prime, ale robot tylko uśmiechnął się wrednie.

- Myślisz, że oni nie mają swojej woli? Myślałeś, że oni będą ci wdzięczni? Za to - wykonał nieokreślony ruch ręką, jakby ogarniał płomienie i całe zło tego świata. Wycedził przez kły - Ludzie są jacy są, Prime. Tylko ty patrzyłeś w złą stronę!

Lockdown wykonał ruch, jakby chciał zaatakować. Jednak pierwszy pocisk nie wystrzelił od niego. Nadleciał z boku, tuż przed twarzą femme, która nie zdążyła zareagować. Rakietka zderzyła się z odsłoniętym bokiem lidera, wybuchła raniąc go i przewróciła na bok, sprawiając, że upadł kawałek dalej od stojących w grupie Autobotów. Teraz stała z botami w trójkącie, każde zwrócone plecami do siebie.
Widziała jak Prime stękając, podniósł się i ruszył na Łowcę.

Nie kupiła jednak biletów na występ, nie mogła napatrzeć się na walczące roboty.
Cmentarny Wiatr o to zadbał.









Słów; 650

Kolejny one shot z Wieku Zagłady. Podzieliłam na dwie części.
Być może Meksyk coś wam podpowiada.
Tak, miejsce z którego Prime uciekł po walce z Lockdownem.

W pojedynke.

Legenda głosi, że Sideswipe i Mirage walczyli u jego boku, czy jesteście ciekawi zakończenia?

Piszcie komy, to bardzo motywuje :3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro