Rozdział 13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przeskakuję energicznie z nogi na nogę w rytm piosenki Porcelain Black "Stealing Candy From A Baby". Kręcę biodrami oraz całym ciałem w odpowiednich momentach, by dać upust wszelkim nagromadzonym w ciągu dnia emocjom. Jest głośno, a ja mimo to usiłując przekrzyczeć swoim śpiewem Alaine Beaton, rozśmieszając przy tym Jongina, który siedząc na kanapie z czwartą z kolei butelką importowanego piwa, patrzy na to, co dzieje się przed jego oczyma. Nie ukrywam faktu, iż alkohol, który zdążyłem wypić przed jego przybyciem daje o sobie znaki, ponieważ to dzięki niemu teraz odstawiam przed przyjacielem występ porównywalny z teledyskami Porcelain Black oraz jej relacjami na instagramie. Trzeba jednak pamiętać, iż do grzecznych nigdy nie należały.

Oczywistym jest, że zachowuję resztki rozumu. Wciąż pozostaję świadomy, w związku z czym nie daję się ponieść aż tak, by później żałować.

Śmieję się głośno, kiedy Kim wreszcie odkłada pustą butelkę i dołącza do mnie. Zwiększa głośność telewizora, a w mojej głowie pojawia się myśl o tym jak bardzo znienawidzą mnie za to sąsiedzi. Zapewne następnego dnia zapragną mnie za to zabić, jednak w obecnej chwili stwierdzam, że mam to głęboko gdzieś i wolę z przymkniętymi oczami tańczyć, co robię w niezbyt przyzwoity sposób. Wygłupiam się przed baristą, choć ten wydaje się na to niewzruszony, za co w głębi duszy dziękuję.

Jongin nigdy nie postępuje wbrew mnie. Chociażby nie wiem, jak bardzo pijany i tak, pamięta o granicach, dlatego też jestem spokojny. Nie czuję zażenowania, wyładowując się oraz zdzierając głos, krzycząc na całe mieszkanie.

Cause you're a hang onna, you ain't no balla balla, just give it up and leave me, leave me alone — śpiewam najgłośniej jak potrafię, kiwając się przy tym chaotycznie na boki. Stroję minę godną divy, wykonując wymowny gest dłonią. Macham palcami, jakbym mówił nimi "sayonara".

Jongin dołącza do mnie podczas śpiewania refrenu. Również wije się niczym w konwulsjach, łapiąc rytm. Zazdroszczę tego, jak zmysłowe i dokładne potrafią być jego ruchy. Wynagradzają one kaleczenie angielskiego i nieznajomość tekstu, co wydaje się niemożliwe, gdyż piosenka odtwarza się w zapętleniu niemal od dwóch godzin.

Ktoś patrzący na nas z boku powie, że widzi kompletnych błaznów, skazanych na skończenie w jednoznacznej sytuacji po wypiciu pokaźnej ilości piwa i wina. Ku niezadowoleniu świata, my jesteśmy inni niż wszyscy. Określanie nas mianem "każdego" jest błędne. Znamy granice, a jeśli przypadkiem się one zatrą, nie postępujemy w nieodpowiedni sposób. Żaden z nas nigdy nie skrzywdziłby osoby, obdarzonej przez nas jakimkolwiek uczuciem. Osoby, na której nam zależy. Nasza przyjaźń opiera się w dużej mierze na zacieraniu pewnych granic oraz sprawdzaniu własnych limitów, aby wiedzieć jak daleko możemy się posunąć w przyszłości, co obaj uważamy za zdrowe.

Piosenka kolejny raz rozpoczyna się na nowo. Nie nudzi nam się, a już na pewno nie mnie. Pozwala mi się wyżyć za wsze czasy, a tekst pomimo swojego drugiego dna, nie jest tak obrzydliwy, jak to kiedyś określił Kyungsoo.

With you I don't have to try, you get no love so bye bye — niemal wykrzykuję w stronę Jongina machając mu przed twarzą dłonią w dość oczywisty sposób "do widzenia". Przyjmuję pozę z lewą nogą wysuniętą na bok i wypiętym biodrem, a Kai tylko śmieje się wesoło, unosząc brew. Kącik jego ust pozostaje w górze, co świadczy o rodzącej się w jego głowie wizji, na co teatralnie wywracam oczami i zmierzam ku kanapie, by chwilę odpocząć po kilkunastominutowych ekscesach.

Gdy już zajmuję miejsce, sięgam po szklankę, do której wcześniej przyjaciel nalał mi piwa. Nie jest już tak zimne i dobre, jak świeżo po otwarciu, ale nie mogę narzekać. W sumie, nie zwracam już na to większej uwagi, ponieważ tańczący Kai jest o wiele bardziej interesującym widokiem niż smak ciepłego piwa. Sączę powoli alkohol, usiłując wyrównać oddech i uspokoić rozszalałe ze zmęczenia serce, przy okazji przypatruję się starszemu koledze.

W mgnieniu oka przypominam sobie po co, tak właściwie, się spotkaliśmy. Ściszam telewizor, rzucając w chłopaka poduszką, aby otrząsnął się z transu i wrócił na ziemię. Dzieje się to niemal od razu, więc nie muszę silić się na wymyślanie innych sposobów pozyskania atencji. Kiedy wzrok baristy spoczywa na mojej osobie, a on sam zbliża się do kanapy, klepię siedzisko obok siebie. Podaję przyjacielowi szklankę z resztą piwa, a po tym przekręcam się tak, by móc na niego swobodnie patrzeć.

Obaj siedzimy naprzeciw siebie po turecku, z tym faktem, iż Jongin opiera się bokiem ciała o wezgłowie wypoczynku, lustrując mnie przenikliwym spojrzeniem. Przez chwilę panuje przyjemna cisza, zagłuszana jedynie naszymi niespokojnymi oddechami. Jestem w stanie usłyszeć własne myśli, o których wolę tego wieczora się nie rozwodzić, sam muszę załatwić tę sprawę z Chanyeolem w cztery oczy bez świadków.

Biorę głębszy oddech, następnie podnosząc głowę. Otwieram usta, by coś powiedzieć, lecz słowa wypowiedziane przez Jongina uprzedzają mnie i jednocześnie zbijają z pantałyku.

— Mówiłem ci kiedyś, że jesteś piękny, Baekhyun? — pyta, a ja zapominam, o co chciałem go zapytać.

Jedynym, co mogę w tej chwili robić jest wpatrywanie się w Kaia jak uczeń z liceum zapytany o teorię względności i jej przykłady. Będąc w szoku, układam sobie wszystko w głowie, co nie jest teraz najprostszym zadaniem poprzez promile buzujące w moim krwiobiegu.

Dopiero teraz czuję gorąc uderzający w moje ciało. Jest spowodowane duchotą w pomieszczeniu. Nie chciałem otwierać okien ze względu na ulewę, co zaczyna okazywać się bardzo złym pomysłem. Atmosfera między mną a Jonginem wyraźnie się zagęszcza, dlatego próbuję się szybko otrząsnąć.

Chwytam w dłoń pilot i zmieniam piosenkę na losową, którą jest "Too Much of Not Enough". Potrząsam przy tym głową, przenosząc spojrzenie z ekranu telewizora na Kaia, który ma skonfundowany wyraz twarzy i dodatkowo pociera palcami czoło, opierając się na ręce. Widać, że jest zawstydzony tym, jaką gafę strzelił.

Dla dobra naszej przyjaźni zamierzam puścić to w niepamięć. Uznaję bowiem, że takie rzeczy mają prawo się wydarzyć pod wpływem chwili oraz alkoholu, dlatego też nie gniewam się ani też nie brnę w grę dalej. Jongin powiedział to, co mu ślina na język naniosła, teraz żałuje, w związku z czym mu odpuszczam. Już wystarczająco sam się za to ukarze.

— Chciałem cię zapytać o to, co stało się między tobą i Soo — wypowiadam, udając, że wcześniejsza wypowiedź starszego w ogóle nie miała miejsca.

Jest mi za to wdzięczny, co widać po jego minie. Wydaje się być o wiele spokojniejszy i nie błądzi wzrokiem nie wiadomo gdzie. Uśmiecha się delikatnie, a ja odwzajemniam gest chociażby na kilka sekund, aby dodać mu otuchy.

— Śmiało, Nini — mówię, zabierając ze stolika miskę z chrupkami czekoladowymi, które zaczynam w siebie wpychać jeden po drugim.

— Mam wrażenie, że Kyungsoo się zdystansował — wyznaje, biorąc z miski kilka chrupków. — Wiesz, jest okej, rozmawiamy, chodzimy za rękę, ale jeśli chcę się przytulić czy go cmoknąć to się odsuwa, nie wiem, jestem jakiś brudny na koszulkach czy jedzie mi z paszczy? — lamentuje, przyprawiając mnie o chęć roześmiania się. — Ty nie masz tak z Chanyeolem? Nigdy nie śmierdział? — pyta poważnie, a wtedy nie wytrzymuję.

Wybucham gromkim śmiechem, kładąc się niemal na oparciu kanapy, a potem na nogach przyjaciela.

— Twoje słowa są tak absurdalne, ale rozumiem je — przyznaję przez śmiech, układając głowę na wyprostowanej nodze Jongina, a mianowicie na udzie. — Kyungsoo bał się z tobą związać, bo wiedział o tym, jak ludzie cię widzą i jaką masz opinię — mówię szczerze, nie chcąc jednak zranić chłopaka.

— Nie jestem taki — mruczy, bawiąc się moimi włosami, jakby próbował skupić przez to myśli na czymś innym.

— Wiem, ale musisz go zrozumieć — mówię spokojnie, wpatrując się w zmieniający się na ekranie tekst piosenki. — Jedni powiedzą, że jest zazdrosny o to, jak każdy się przy tobie ślini i składa ci propozycje zaspokajania potrzeb, ale to nie jest tak — podkładam dłoń pod policzek, ściskając nieznacznie materiał jasnych jeansów Kaia, czym naciskam na jego skórę. — Boi się, że któregoś dnia cię straci; że po prostu ktoś mógłby okazać się lepszy.

Jestem pod wrażeniem swojego toku myślenia oraz opanowania. Zazwyczaj po pijanemu gadam, jakbym był niespełna władz umysłowych, nie obrażając nikogo, a teraz czuję się nad wyraz świadomy. Jongin najwyraźniej też, ponieważ milczy, kręcąc w palcach kosmyki moich wilgotnych od potu włosów. Myśli nad tym, co powiedziałem, to pewne.

— Może musisz pokazać mu, że jest tym jedynym? — zerkam w stronę twarzy kiwającego głową baristy. — Ułoży się. Zawsze wam się układa — zapewniam z uśmiechem.

— Musi, inaczej nie mam co tutaj szukać — wzdycha ciężko, opuszczając wzrok. — Co się stało między tobą a Chandupkiem? — porusza sugestywnie brwiami.

— Jesteś jasnowidzem? Czytasz mi w myślach, że wyciągasz wniosek, że coś się stało? — oburzony zadaję pytania, podnosząc się gwałtownie do siadu.

— Twoja moralność kończy się, gdy masz poważny dylemat — zauważa. — Gdyby wszystko było cacy, nie tańczyłbyś przede mną jak rasowa striptizerka i nie wybrałbyś piosenki, w której śpiewa się o braku jaj i tym, że, w gruncie rzeczy, wyruchanie kogoś jest prostsze niż kradzież cukierka dziecku — tłumaczy, a ja mogę tylko się z nim zgodzić, nawet jeśli jego interpretacja tekstu piosenki jest nieco bardziej wyuzdana i z kosmosu, ponieważ ja zupełnie inaczej postrzegam wizję Porcelain Black.

Zagryzam nerwowo wargę, wbijając wzrok we własne dłonie, oparte na łydkach. Wypuszczam powietrze z płuc z wyraźnie słyszalnym świstem.

— Chyba popadam w paranoję — szepczę, ostatecznie przeczesując włosy palcami, a Kim po raz kolejny tej nocy unosi brew. — Po naszej rozmowie w kawiarni kilka dni temu, poszedłem do galerii. Chciałem kupić coś waszej trójce z okazji dnia przyjaźni, no i zobaczyłem go w tamtejszej restauracji z jakaś dziewczyną.

— Menda — prycha Kim, przysuwając się bliżej mnie. — Chociaż nie musi to świadczyć, że woli dwa kanały, w tym jeden kończący się macicą i nieczęsto wygodny dla kuta-

— Jesteś obleśny — wzdrygam się obrzydzony jonginową wizualizacją żeńskiego układu rozrodczego. — Nie potrafisz mówić o tym normalnie? Jak cywilizowany? Na przykład, że woli kobiety? Musisz wszędzie wciskać seksistowskie żarciki? Nie masz szacunku do kobiet?

— Wymagasz od pijanego geja racjonalnego komentarza — unosi obronnie ręce. — Mam ogromny szacunek do kobiet, Baekhyun, ale nie do tych, które mogą zjebać związek i życie mojego przyjaciela. Już raz przez to płakałeś, jak stanie się to jeszcze raz to mu przyjebie i tyle będzie po jego mordzie, nawet laski nikomu nie zrobi bez zębów i z krzywą szczeną.

— Mówiłem ci już kiedyś, że jesteś głupi? — pytam, śmiejąc się cicho, gdy patrzę na dumnego z siebie Kaia, przyjmującego gardę niczym profesjonalny bokser.

— Kilka razy, ale za to mnie kochasz — uśmiecha się zadowolony.

— Cieszę się, że cię mam — przyznaję. — I cieszę się, że to ty dzisiaj tutaj siedzisz, a nie Kyu, pomimo tego, że od zawsze jest moim przyjacielem i kocham go jak brata, ta-

— Tak jego uwagi nie zawsze pomagają — Jongin kończy za mnie, wpychając do ust dwa chrupki.

— Jest bezpośredni i nie bardzo odpowiada mu mój związek z Chanyeolem, ale nie mam mu tego za złe. Martwi się.

— To prawda, obaj się martwimy. — Kwituje, obejmując mnie ramieniem w chwili, w której wzdycham, opadając na jego bok. — Jesteś już zmęczony, więc idź spać, a rano pogadamy.

— Koc jes-

— Jest w szafce w korytarzu, pamiętam, mały — śmieje się, dokańczając za mnie. — Leć odpocząć. Dla ciebie impreza się już skończyła.

Kiwam leciutko głową i wstaję, kierując się do swojego pokoju. Zostawiam przyjaciela z bałaganem w całym salonie oraz zapewne z głową pełną chaosu i nadmiaru myśli. Muszę tej nocy nie mieć sumienia, by go opuszczać, ale muszę przyznać, że ma rację i dla mnie już jest po zabawie.


🌸🌸🌸


Noc okazuje się zbyt krótka, bym mógł się wystarczająco wyspać i choć trochę wytrzeźwieć. Niestety, w porównaniu do Jongina mam bardzo słabą głowę w stosunku do alkoholu i nie potrzeba mi dużo, bym następnego dnia obudził się z potężnym kacem, co momentami jest bardzo irytujące, zwłaszcza gdy z samego rana pęka mi głowa, a mój przyjaciel zazwyczaj nie zamierza jej oszczędzać i katuje mnie popowymi kawałkami, które wypełniają playlistę jego telefonu po brzegi. Tego ranka budzę się z niemałym zaskoczeniem, gdyż po mieszkaniu nie roznosi się głośna melodia kiczowatej piosenki Britney Spears, a wyraźne brzmienie gitary elektrycznej oraz lekko chrapliwy głos Lee Hongkiego, frontmana FTIsland.

Pomimo bólu głowy, uśmiecham się delikatnie, wtulając twarz w poduszkę. Wsłuchuję się w piosenkę "Take me now", trzymając kurczowo kołdrę, która okrywa całe moje ciało, aż po brodę. Zwinięty w kokon, myślę o poprzednim wieczorze. Przed moimi oczami pojawia się obraz tańca z Jonginem, picia bez opamiętania oraz gadania o naszych związkowych problemach.

Jeszcze kilkanaście miesięcy temu nie odezwałbym się do Jongina z jakąkolwiek sprawą, a teraz gawędzimy sobie o rzeczach, których nie śniło mi się opowiadać Kyungsoo, mimo iż znamy się o wiele dłużej, co może i jest trochę niesprawiedliwe wobec Soo, jednak nic nie mogę poradzić na to, iż nie czuję się pewnie rozmawiając z Do na delikatniejsze tematy lub takie, które nie będą na miejscu w danej chwili.

Zarówno ja, jak i Soo mamy nieco inny sposób postrzegania świata, dlatego też niektóre kwestie zostawiamy dla siebie, a przynajmniej ja zostawiam, a Soo stara się to robić. Kyungsoo jest nadopiekuńczy, ale to dobrze o nim świadczy i jestem mu wdzięczny za to, co dla mnie robi, ponieważ nie każdy umiałby rzucić wszystko, gdy przyjaciel zadzwoni z błahostką, którą może być brak masła do bułek.

Z Jonginem jest inaczej i nie potrafię logicznie wytłumaczyć dlaczego. Nasza relacja jest inna niż wszystkie. Jest tak, jakby wyjątkowa, chociaż nie zawsze wydaje się odpowiednia. Nie czuję przy nim skrępowania czy też swojego rodzaju "ojcowskiego", oceniającego spojrzenia, a raczej braterskie wsparcie. Kai to taki typ osoby, która zawsze wysłucha, ale nigdy nie powie co powinienem zrobić, a jedynie skinie głową i zacznie żartować lub być sobą.

Jongin to przyjaciel, który potrafi robić sobie jaja nawet, gdy sytuacja jest patowa, czym podnosi człowieka na duchu, natomiast Kyungsoo to ten rodzaj przyjaciela, który jest tym delikatnym, który zrozumie o wiele lepiej uczucia drugiej osoby i będzie przeżywać trudne chwile razem z nią, choć nie omieszka powiedzieć, co tak szczerze myśli. Obaj się dopełniają i moim zdaniem zawsze będą między nimi zgrzyty, które z biegiem czasu zaczną ich łączyć, aniżeli dzielić. Muszą się tylko nauczyć rozmawiać i opisywać swoje perspektywy, aniżeli kazać domyślać się, że coś jest nie w porządku.

Parskam cicho na myśl o radzie, którą dałbym tej dwójce przy najbliższej okazji. Czuję, jakbym zaprzeczał sam sobie; jakbym był hipokrytą, dając rady o rozmawianiu z drugą połówką, podczas gdy sam nie mam odwagi stanąć przed Chanyeolem, by zapytać go, co przede mną ukrywa i dlaczego spotkał się z jakąś kobietą, którą trzymał za rękę i obejmował, będąc jednocześnie ze mną w związku.

Wygrzebuję się spod pierzyny, odrzucając ją na drugi koniec łóżka. Do końca piosenki leżę na plecach i wpatruję się szeroko otwartymi oczami w sufit, chcąc w międzyczasie ogarnąć nawałnicę myśli. Wstaję wraz z końcem zwrotki "Hello Hello" także od FTIsland. Nucąc refren idę do łazienki, gdzie załatwiam potrzebę związaną z pełnym pęcherzem oraz doprowadzam się do względnego porządku, po tym przecierając twarz dłońmi, kieruję się do kuchni po szklankę wody, którą o dziwo w progu otrzymuję od Jongina wraz z dwoma tabletkami przeciwbólowymi.

Patrzę na przyjaciela zmęczonym wzrokiem, dziwiąc się, że nie wygląda jak wyobracany w betoniarce, a następnie przejechany przez walec drogowy. Wygląda nawet lepiej niż w chwili, w której poprzedniego wieczora przekroczył próg mojego mieszkania, co już w ogóle jest absurdalne.

Siadam na krześle, popijając tabletki wodą, a Kim ścisza muzykę, wracając do mycia naczyń, które zalegały zlew i, które najwyraźniej nagromadziły się wieczorem. Chcę mu pomóc, ale nie mam siły, by się całkowicie rozbudzić, a co dopiero trzymać w ręku cokolwiek cięższego niż mała szklanka z odrobiną wody, bylebym mógł popić tabletki.

— Nie wyglądasz jak skacowany — mruczę cicho, układając ręce oraz głowę na stoliczku.

Jongin chichocze pod nosem, zerkając na mnie przez ramię. Ostatecznie zakręca kran i wkłada, jak się okazało, ostatni talerz na suszarkę obok. Obraca się przodem do mnie, opierając tyłkiem o szafkę, przy czym jednocześnie poprawia włosy i oblizuje wargi.

— Wyspałem się i wziąłem zimny prysznic, bo nie ma ciepłej wody — wypowiada, podpierając dłonie na blacie po bokach ciała. — Alkohol ci nie służy — stwierdza rozbawiony, kiedy ściskam w dłoniach skronie. — Chcesz pogadać? — pyta, na co prostuję się i kiwam twierdząco głową. — O Chanyeolu?

— Nie — mówię zgodnie z tym, co myślę. — Chyba nie wiem, co mógłbym ci powiedzieć.

— To, że jesteś zły i zazdrosny? — zagaduje, a ja w odpowiedzi przyznaję mu rację kolejnym skinieniem, bo tylko na tyle mnie stać. — Słuchaj, to zazwyczaj Kyungsoo jest od dawania rad, a ja od wydurniania się. Ze mną możesz się śmiać, robić z siebie debila... Możesz nawet zwierzać mi się z najbardziej wstydliwych rzeczy, a ja i tak zatrzymam to dla siebie i przekręcę to w żart, żeby cię rozweselić, a nie dyktować swoje racje. — mówi, nie spuszczając ze mnie spojrzenia ani nie zatrzymując się, żeby pomyśleć, a ja jak dziecko słucham go uważnie, usiłując zrozumieć i, przede wszystkim, zapamiętać każde słowo. — Chodzi mi o to, że... — przerywa na moment, aby przysunąć sobie krzesło i usiąść przy mnie — Po prostu myślę, że nie potrzebujesz moich rad, czy rad Soo, bo jeśli będą nietrafne, to przejedziesz się na naszych błędach, aniżeli na swoich. Wtrącając się i mówiąc ci, co masz robić krok po kroku, moglibyśmy ci zaszkodzić i zepsuć ci pewien etap w życiu, za co będziemy się nawzajem obwiniać.

— Dziękuję — uśmiecham się, chwytając jego dłoń.

— Daj mu czas, a wszystkiego się dowiesz — oznajmia.


🖤🖤🖤


Wsparty na parapecie zamykam oczy, wsłuchując się w szum deszczu i wichury szalejącej za oknem. Próbuję się odprężyć i zapomnieć o stresującym poranku, co okazuje się nie lada wyzwaniem. Słowa Jongina wciąż krążą w moim umyśle, chociaż staram się je za wszelką cenę uciszyć. Przez dobre kilkanaście minut walczę sam ze sobą, aż wreszcie na ratunek przychodzą ręce Chanyeola, oplatające mój pas.

Mężczyzna wtula się w moje plecy, układając podbródek na moim ramieniu, ale wcześniej jednak składa na nim czułego całusa. Pozwalam mu na wszystko, opierając się na jego torsie. Uśmiecham się nieznacznie, kiedy zaczyna kołysać nami na boki, umiejscawiając swoje dłonie na moim brzuchu.

— O czym tak myślisz? — pyta, ale nie zamierzam mu odpowiadać.

Oddycham spokojnie, zbierając myśli w akompaniamencie kropel uderzających o metalowy parapet po zewnętrznej stronie okna. Odwracam się powoli przodem do Chanyeola, czując jak wraz z tym ruchem jego dłonie zmieniają pozycję i ostatecznie zatrzymują się na moich lędźwiach tak samo splecione, jak wcześniej. Kącik moich ust wędruje ku górze, jednak oczy wciąż mam zamknięte. Czekam na jego ruch, jakiekolwiek słowo, gest. Wyczekuję potwierdzenia, że jestem jedyną osobą, którą kocha i której pragnie.

Stoję bez ruchu, wyciszając się. Słyszę deszcz, świst wiatru, grzmoty, hałasy dochodzące z ulicy, a także bicie swojego serca. Jest silne, donośne i zastanawiam się czy Chanyeol też je słyszy.

— Chan — odzywam się w pewnym momencie. Robię to szeptem, by nie zagłuszyć odgłosów natury.

— Tak, kochanie? — pyta równie cicho, a wtedy mogę przysiąc, że zagryza dolną wargę. Moje oczy pozostają zamknięte, staram się czuć aniżeli tylko beznamiętnie patrzeć na otaczający mnie świat. Chcę przestać ślepo podążać za miłością do sprzedawcy ze sklepu muzycznego. Chcę czuć to, co przekazuje mi on, jak i cały świat.

Wsłuchuję się w gesty, znaczące więcej niż jakiekolwiek słowa.

— Słyszysz? — zadaję mu pytanie, wiedząc, że wprawię go w zakłopotanie, gdyż istnieje wiele dźwięków, które może teraz odbiera ze zdwojoną siłą. — Powiedz mi co słyszysz — proszę, przybliżając się i opierając o jego klatkę piersiową.

— Ciebie — wypowiada od razu, bez zastanowienie. Mówi tak, jakby było oczywistym, że słyszy tylko mnie. — Zawsze słyszę twój głos. Rano, gdy się budzę, rozbrzmiewa w mojej głowie. W pracy, gdy w głośnikach grają twoje ulubione piosenki i te, które mi się z tobą kojarzą. Wieczorami, gdy o tobie myślę, kiedy idę spać, gdy śpię, słyszę tylko ciebie, Baekhyunnie.

Uśmiecham się rozczulony, urywając zarumienioną twarz pośród materiału koszuli Chanyeola. Zaciskam mocniej powieki, by nie uronić łez, które się pod nimi nagromadziły. Jestem zawstydzony tym, jak bardzo musi być dla niego uciążliwe myślenie o mnie przez całą dobę. Czuję się też zaszczycony mogąc zajmować tak znaczące miejsce w jego życiu, w jego sercu.

— A ty co słyszysz? — pyta, gładząc mojego plecy, powodując przyjemne dreszcze przechodzące wzdłuż kręgosłupa.

— Teraz?

— Zawsze — precyzuje.

— To, jak mocno bije moje serce, gdy o tobie myślę — odpowiadam, czując to zadziwiająco przyjemne uczucie ucisku w sercu.

Stres pojawiający się w chwilach, w których mówię o swoich najskrytszych myślach, teraz wydaje się być tylko dodatkiem do uczucia trzepotu motylich skrzydeł w brzuchu. Staje się być jedynie małą cząsteczką strachu przed przyznaniem się ukochanej osobie do miłości. Nie boję się mówić o tym, że Chanyeol jest osobą, którą kocham, obawiam się tylko pokochania go bez względu na wątpliwości czy zawsze będę dla niego najważniejszy.

Uchylam niechętnie powieki, napotykając wzrok swojego ukochanego, utkwiony w moich oczach. Mimowolnie chwytam zębami dolną wargę, którą Chanyeol uwalnia kciukiem, zaraz po tym gładząc subtelnie mój policzek, a z czasem pozwalając mi zwyczajnie wtulić się w jego dłoń.

— Kocham cię — szepcze, nachylając się, by pozostawić na moim czole delikatny pocałunek. Przywiera do niego wargami, zostając w tej pozycji na dłuższą chwilę, a ja jedynie pragnę, by trwała ona wiecznie. — I mam nadzieję, że ty kochasz mnie równie mocno — wypowiada, odsuwając się tylko po to, by porwać mnie w swoje ramiona oraz podnieść nad ziemię przytrzymując moje ciało pod udami.

Obejmuję Chanyeola tak mocno jak potrafię, splatając dłonie na karku, który smagam opuszkami palców. Nogami oplatam pewnie biodra mężczyzny, dając mu we wszystkim zielone światło.

Pozwalam na to, by trzymał mnie w swoich dłoniach, niczym cały świat. Pozwalam sobie być jego całym światem, nawet jeśli ma być to tylko wakacyjny romans rodem z amerykańskiego kina.

Kocham i pozwalam się kochać pomimo sekretów i niedopowiedzeń, ponieważ to się nie liczy. Nie liczy się również to, co widzimy na co dzień, gdyż najważniejsze jest to, co czujemy. 


____ 

Finally, I'm back! 

Musze przyznać, że rozdział pisałam na raty w ciągu prawie miesiąca przerwy, co chyba widać po ostatniej scenie chanbaeków. Usunęłam jednak drobną "sprzeczkę" Baekhyuna i Kaia, ponieważ nijak mi do nich pasowała, choć nie ukrywam - będę mieć ją w zanadrzu. 

I chyba tak szybko nie skończę MSS, jak mi się wydawało. Dwa rozdziały do końca to jednak ciut za mało, bym zdołała rozwinąć pewne wątki, tak więc będzie ich o wiele więcej i mam szczerą nadzieję, że przypadną wam do gustu!

Mam także nadzieję, że nie ma dużej przepaści między logicznym sensem rozdziałów. Staram się jak mogę pilnować swoich notatek oraz uwag od bliskich, ale jak wiecie czasem zdarzają się sytuacje, gdy wplącze nam się coś niechcianego 🙄❤


❤Miłego skarby, kocham was!❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro