Rozdział 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


 — Masz plany na ostatni tydzień wakacji? — pyta Kyungsoo, kiedy siedzimy w parku, pijąc nasze ulubione napoje, a Jongin gania za dziećmi swojej siostry dookoła pobliskiego drzewa.

Kiwam przecząco głową, nie mając pojęcia co przyniesie jutro, a co dopiero przyszły tydzień. Kyungsoo wzdycha cicho i zagryza wargi, co może świadczyć o tym, iż bije się ze swoimi myślami, dlatego też nie zamierzam za bardzo na niego naciskać. Wychodzę z założenia, że za chwilę zapewne powie mi o wszystkim, co zalega jego umysł.

Z uśmiechem na twarzy obserwuję jego chłopaka, który wykończony po eskapadach siostrzeńców pada na trawnik, rozrzucając na boki każdą z kończyn. Oddycha szybko, łapczywie próbując zaczerpnąć powietrza, a ja współczuję mu w duszy, bo doskonalę zdaję sobie sprawę z faktu, iż po godzinnym bieganiu za kilkuletnimi potworkami barista umiera w środku. Mój starszy brat ma dzieci, natomiast ja jako przykładny i ukochany wujek zawsze bawię się z nimi podczas rodzinnych zjazdów czy odwiedzin Beoma. Spędzanie czasu z dziećmi wydaje mi się o wiele zabawniejsze niż słuchanie o problemach dorosłych. Miło jest też poczuć się wewnętrznym dzieckiem, które cieszy się nawet z zerwanego źdźbła trawy, które wsadza za ucho i udaje leśnego karła.

— Spędzasz czas z Chanyeolem? — Soo sprowadza mnie na ziemię, przez co zwracam na niego całą swoja uwagę. — Jedziecie gdzieś razem?

— Nie wiem — wzruszam ramionami, przyglądając mu się uważnie. — A ty i Jongin macie plany? — zadaję pytanie, czekając na jakąkolwiek odpowiedź przyjaciela.

— On chce jechać do Mokpo — wypowiada, choć nie czuję w jego głosie ani krzty entuzjazmu.

— A ty nie chcesz? Zabiera cię nad morze, stary, korzystaj — żartuję, trącając ramię Kyungsoo łokciem, po czym kładę się na kocu, układając przy tym głowę na udzie starszego.

— Chcę, ale nie kręci mnie wizja bycia z nim sam na sam, ostatnio jest strasznie nachalny, klei się do mnie, co chwilę kupuje mi kwiaty, jakieś słodycze, pisze na rachunkach wyznania miłosne, a to do niego niepodobne — skarga Kyungsoo sprawia, że chichoczę pod nosem. — Bawi cię to?

— Tak — przyznaję. — To urocze — mówię z zamkniętymi oczami, czując na twarzy ciepłe promienie popołudniowego słońca. — Stara się zaimponować facetowi, na którego leci — strzelam stawami w palcach, sięgając po wibrujący telefon, który leży na kocu.

— Chanyeol?

— Nie, moja mama — odpowiadam na pytanie zadane przez Soo i odczytuję wiadomość od rodzicielki, która prosi bym w wolnej chwili do niej zadzwonił. — Jest tak zafascynowana przyjazdem mojego brata, że najchętniej zaprosiłaby całą rodzinę i sąsiadów, by tylko pochwalić się wnukami — mamroczę pod nosem, odpisując krótko, że zadzwonię.

— Nie cieszysz się, że zobaczysz jego dzieci? — podnoszę się do siadu, zerkając na Jongina, który jest ciągnięty za obie ręce przez dzieciaki siostry. Kyungsoo wędruje za moim spojrzeniem, śmiejąc się cicho. — Zamęczą go dzisiaj.

— Dlatego ja nie będę miał dzieci — oznajmiam, zbierając swoje rzeczy. — Idę poprzeszkadzać swojemu facetowi w pracy, a ty dołącz do swojego zanim dzieci ci go rozerwą.

— Daj znać, jak będziesz w domu — Soo uśmiecha się szeroko, kiedy obejmuję ramionami jego szyję, mając już na swoje swój plecaczek na plecach.

— Ty też zadzwoń — cmokam jego policzek, po czym uciekam w stronę wyjścia z parku.

Wkładam do uszu słuchawki, włączając playlistę piosenek wybranych wraz z Chanyeolem. Rozlegają się pierwsze brzmienia Ma Chérie od Palaye Royale, które wywołują uśmiech na moich ustach. Z wysoko uniesionymi kącikami ust idę do galerii, by spotkać się ze swoim ukochanym. Zdążyłem się już stęsknić, mimo iż z samego rana przytulaliśmy się w jego łóżku, zjedliśmy razem śniadanie, a później oglądaliśmy kiczowaty film o nastolatkach, który swoją drogą dopiero teraz zaczynam rozumieć.

Mijam ludzi, którzy spieszą się nie wiadomo dokąd gnając. Kilka osób trąca mnie w pośpiechu, lecz nie przejmuję się tym, nie interesują mnie także ich uwagi, kierowane w moją stronę. Przechodzę obok nich z uśmiechem, nie spiesząc się jednak tak, jak oni. Nie pędzę na złamanie karku do pracy czy taksówki, która zawiezie mnie pod dom. Najzwyczajniej w świecie snuję się chodnikiem, czerpiąc radość z ulubionych piosenek oraz promieni słonecznych ogrzewających moją twarz. W porównaniu do nich jestem wolnym człowiekiem, do niczego nie zobowiązanym, co najwyraźniej ich denerwuje, gdyż jestem w stanie dosłyszeć niepochlebne epitety na swój temat. Niektórzy nazywają mnie "idiotą", inny "ślepym bachorem", a jeszcze inni bluźnią na mnie, wydzierając się na całą ulicę, co w żadnym stopniu nie godzi w moje ego. Nie jestem niewidzialnym przechodniem, choć przydomki, jakie mi nadają podczas całej drogi do galerii nie wydają się zadowalające.

Przekraczając wejście do wielkiego centrum handlowego, czuję się jak malutka mrówka, która właśnie weszła do gniazda. Podążam do swojej destynacji, rozglądając się dookoła, gdy tylko ktoś, bądź coś przyciągnie mój wzrok. Podchodzę do witryn sklepowych, patrząc na ceny wystawionych przedmiotów, czasem też zerkam do aplikacji konta bankowego, upewniając się, iż będę mógł kiedyś kupić sobie którąś z tych rzeczy. Ostatecznie zapisuję je na swojej wyimaginowanej liście, ruszając przed siebie.

Na jednym ze stoisk ulegam pokusie, wyciągając ostatnie kilka banknotów z portfela, których jest wystarczająco dużo bym mógł zapłacić za dwie plecione bransoletki z koralikami. Kobieta, która je sprzedaje życzy mi miłego dnia oraz szczęścia z osobą, dla której kupiłem drugą z bransoletek. Odpowiadam jej tym samym, odbierając papierową kopertę, gdzie włożyła ozdoby, aczkolwiek szczęścia życzę jej wobec każdego aspektu jej życia, aniżeli tylko w temacie miłości. Odwzajemniamy swoje uśmiechy, żegnając się.

Idę w stronę ruchomych schodów, aby zjechać na niższe piętro. Tam właśnie znajduje się sklep muzyczny, jak i mój ukochany. Ponownie wkładam do uszu słuchawki, które ściągnąłem w trakcie rozmowy przy stoisku z ręcznie wykonaną biżuterią. Tym razem trafiam w sam środek utworu Dying In A Hot Tub i łapię za poręcz, przytrzymując się podczas zjazdu schodami.

Powoli zmierzam ku witrynie sklepu, zerkając przez szybę czy może przypadkiem Chanyeol nie przegląda regałów w pobliżu. Nie dostrzegając go nigdzie, przekraczam próg, manewrując między kategoriami, docierając do swojej ulubionej. Wertuję płyty, w poszukiwaniu najbardziej lubianych zespołów, odpływając przy tym w swój własny świat.

Towarzyszące mi piosenki zmieniają się w kalejdoskopie, a ja podczas ich trwania wybieram trzy albumy będące na przecenie. Są to dwa albumy My Chemical Romance oraz jeden od Halestorm. W tym samym czasie w słuchawkach rozlega się cover piosenki Bad Romance w wykonaniu właśnie Halestorm. Chanyeol dodał tę piosenkę do naszej playlisty, uznając, że jest jednym z ciekawszych coverów owej piosenki, jakie udało mu się usłyszeć.

Snuję się między półkami jeszcze przez jakiś czas do momentu, w którym pogrążony w transie rockowego brzmienia, wpadam na wysokiego mężczyznę. Od razu podnoszę głowę przepraszając, jak i ściągając słuchawki, z których wciąż wydobywa się głośny, wyraźnie słyszalny głos Lzzy Hale. Moje spojrzenie napotyka plakietkę z doskonale znanym mi imieniem, przez co chichoczę cicho.

Chanyeol, bo to na niego w tej chwili patrzę, kiwa na boki głową, wspierając ręce po bokach swojego ciała. Oblizuje wargi, mierząc mnie wzrokiem od stóp aż po głowę, ostatecznie parskając śmiechem.

— Co tutaj robisz? — pytam, potrząsając swoją łepetyną, po tym mentalnie uderzam się w czoło. Strzeliłem gafę, ponieważ zapytałem pracownika sklepu co w nim robił, ale to wszystko przez stres, który dopada mnie w chwilach, gdy spotykam się z Chanyeolem w dwuznacznych sytuacjach.

— Pracuję — odpowiada oczywistym tonem głosu, jednak rozbawienie wyższego jest widoczne gołym okiem. — A ty?

— Robię zakupy — poruszyłem głową kilkukrotnie w górę oraz w dół, okazując wymownie płyty, które wybrałem. Zagryzłem obie wargi, unosząc brwi, gdy Chanyeol zabiera mi z rąk albumy i odkłada je na byle jakie miejsce na regale. — Hej, chciałem je kupić! — naburmuszam się, zabierając je z powrotem.

— Kupisz je innym razem, a teraz chodź, coś ci pokażę — mówi i łapie moją dłoń, prowadząc przez pół sklepu aż do wystawy z gadżetami dla fanów. Sięga dwa identyczne breloczki w kształcie gitary i pokazuje mi je. — Kupimy sobie takie? — pyta, a ja parskam śmiechem, rumieniąc się nieznacznie.

— Wymyślasz nowe formy rzeczy dla par? — zagryzam dolną wargę, oglądając breloczki z każdej strony.

— Może — Chanyeol spogląda na mnie z niewinną miną, nachylając się, by skraść szybkiego całusa z moich warg, za co oczywiście karcę go delikatnym uderzeniem w ramię. — Spotkamy się wieczorem? Mam dla ciebie niespodziankę.

— Też coś dla ciebie mam, więc to chyba będzie dobry pomysł — odpowiadam, wciskając mu breloczki w dłoń. — Wybierz inne, te są zbyt pospolite — śmieję się i zwinnie wymijam go, by skierować się do regału, na który odłożył wybrane przeze mnie płyty. Chcę je kupić, więc nie ma nic do gadania.

Zerkam na Yeola, który drapie się po karku, główkując nad wyborem breloczków. Wygląda przystojnie z zaciętym wyrazem twarzy, podczas gdy szuka na wieszaczkach czegoś oryginalnego. Wygląda przystojnie i zarazem uroczo, kiedy uśmiecha się kącikiem ust wyraźnie zadowolony ze swojego wyboru, natomiast ja ze spokojem mogę iść zapłacić za swoje zakupy.

W drodze do wyjścia znowu na siebie wpadamy, ale tym razem tylko wymieniamy się uśmiechami. Chwilę po opuszczeniu sklepu dostaję wiadomość, którą w mgnieniu oka odczytuję.

OD: Mój uroczy chłopak <3
"Spodobało ci się grzebanie w mojej szafie? Ślicznie w niej wyglądasz, kochanie."

Uśmiecham się mimowolnie, zerkając na koszulkę Chanyeola, która jest na mnie za duża o dwa rozmiary. Śmieję się pod nosem, zdając sobie sprawę z faktu, że naprawdę zacząłem lubić jego garderobę, nie tylko dlatego, że była wygodna, ale też dlatego, że pachniała Chanyeolem i dzięki temu czuję się bezpiecznie. Noszenie jego ubrań daje mi też satysfakcję, ponieważ mogę przez to wyrazić oczywisty fakt, iż jest tylko mój i nikomu nie zamierzam go oddać.

Zanim docieram na zewnątrz galerii, dostaję kolejną wiadomość.

OD: Mój uroczy chłopak <3
"Poznasz dzisiaj ważną osobę i dowiesz się o mnie czegoś nowego. Mogę liczyć na to, że nie będziesz się bardzo stresować ani gniewać?"

DO: Mój uroczy chłopak <3
"A zdradzisz mi kto to jest? Proszę, Channie"

OD: Mój uroczy chłopak <3
"Yoon Mirae"

Otwieram szeroko oczy czytając nazwisko, które napisał Chanyeol. Moje usta przybierają kształt wielkiej litery "o", wyrażając to w jak ogromnym szoku właśnie się znajduję. Nie dowierzam własnym oczom, nie przyswajam jego wiadomości, dlatego stukam w odpowiedzi kilka słów.

DO: Mój uroczy chłopak <3
"A tak bez żartów? Twoja mama chyba będzie w lekkim szoku jak mnie zobaczy"

OD: Mój uroczy chłopak <3
"Poznasz dzisiaj Yoon Mirae, skarbie"

— Yoon Mirae — szepczę pod nosem, będąc w kompletnym szoku. — Yoon-cholerka-Mirae — mamroczę, stojąc na środku chodnika niczym słup. Wpatruję się w smsy od Chana, zagryzając wargi.

Park Chanyeol, kocham cię. Powtarzałem w myślach, pragnąc wykrzyczeć to zdanie na cały głos.


🎶🎶🎶🎶


Czas do wieczora dłużył mi się niemiłosiernie. Bezustannie chodziłem w kółko po swoim mieszkaniu, nie będąc w stanie znaleźć sobie miejsca. Stresowałem się spotkaniem ze swoją idolką, które w jakiś cudowny sposób umówił mój chłopak.

Wciąż nie mogłem uwierzyć w to, że ją spotkam, że ona będzie wiedziała o moim istnieniu. Park Chanyeol miał mi dać najlepszy prezent, jaki w życiu dostałem, a ja mam mu do zaoferowania tylko sznurkową bransoletkę z koralikami, która nijak ma się do spotkania z ulubioną piosenkarką. Jestem podekscytowany, ale jednocześnie czuję się głupio, ponieważ chciałbym dać Chanyeolowi coś więcej, niż tylko ręcznie robioną biżuterię.

Kiedy dociera do mnie powaga sytuacji, siadam bezradnie na kanapie, zagryzając przy tym mocno dolną wargę. Myślę nad tym, co powinienem ubrać, jak się uczesać, aby dobrze wypaść i nie przynieść im wstydu. Jestem załamany swoim położeniem i tym, jak nieporadny jestem, gdy przychodzi co, do czego.

Zerkam na zegarek i sięgam po telefon, wchodząc w wiadomości do Chanyeola. Pytam go, co mam ubrać, ponieważ tylko on wie, gdzie ma odbyć się spotkanie. Nie czekam długo na jego odpowiedź, w której pisze, żebym założył koszulkę, którą uwielbia i, prosi bym był gotowy przed dwudziestą. Od razu biegnę do sypialni, by otworzyć szafę i wyciągnąć wieszak z białą koszulką, na której widnieją delikatne napisy. Muszę ją wyprasować, dlatego w mgnieniu oka się za to zabieram, odpisując Parkowi podziękowania. Staram się wyrobić w czasie, gdyż zostało mi tylko dwadzieścia minut. Nie martwię się o branie prysznica, ponieważ zrobiłem to od razu po przyjściu do domu z zakupów. Musiałem ochłonąc i doprowadzić się do względnego porządku.

Ostatecznie zakładam czarne spodnie i koszulę, o której wspomniał Chan. Zostało mi tylko ułożenie włosów, ale nie mam na nie pomysłów. Zostawiam je więc, by żyły własnym życiem, chociaż szybko prostuję je na szczotce, by nie były w aż takim nieładzie.

Kiedy otrzymuję wiadomość od Chanyeola, że czeka pod blokiem i, że na pewno poznam samochód jego taty, bo wyróżnia się kolorem, ubieram sweter i zabrawszy telefon oraz dokumenty, wychodzę z mieszkania, zamykając je na klucz. Nie chcę nieproszonych gości, dlatego też blokuję możliwość wpisania kodu, aby przypadkiem Kyungsoo lub Jongin nie postanowili rozgościć się w moim salonie.

Schodzę ostrożnie po schodach, by nie potknąć się na żadnym ze stopni, po czym wychodzę przed blok. Moją uwagę od razu przykuwa biały samochód, do którego powoli się zbliżam. Chanyeol wysiada w momencie, w którym jestem w odległości około pięciu kroków od auta, w związku z czym zatrzymuję się w miejscu.

Ubrany w elegancki garnitur podchodzi do mnie, splatając nasze dłonie, zanim wsiądę do samochodu jego taty. Nachyla się i składa czuły pocałunek na moim czole, przez co zwraca na nas spojrzenia kilku sąsiadów, którzy klaszczą rozbawieni, wypowiadając jaką to mieli nadzieję, że "wreszcie ktoś ich uwolni od mojego spapranego gustu muzycznego". Chanyeol śmieje się wesoło, patrząc na nich, a następnie kłania się w wyrazie szacunku, co o dziwo mężczyźni odwzajemniają, co jest dla mnie widokiem nie z tej ziemi.

— Byun Baekhyun, wyglądasz nieziemsko — komentuje, gdy mierzy mnie spojrzeniem. Zagryzam wargi, unosząc brwi i wtedy Chanyeol poprawia kołnierzyk mojej koszuli. — Gotowy? — pyta, na co w odpowiedzi zaprzeczam. — Obiecuję, że Yoon Mirae cię nie zje. Co innego ja, ale ona jest niegroźna.

— Zabawne — prycham, idąc do auta. Wsiadam na miejsce pasażera, kiedy Chanyeol otwiera mi drzwi. — Jak ci się to udało? — zadaję pytanie, kiedy mój chłopak zajęty jest zapięciem mi pasa bezpieczeństwa.

— Dowiesz się później — muska subtelnie moje wargi i zanim się oglądam jest już na swoim miejscu zapięty pasem. Potrząsam głową, czekając na to, aż będzie po wszystkim i poziom stresu przestanie mi doskwierać.

Droga wydaje się dłuższa niż początkowo myślałem i choć Chanyeol zapewnia mnie, że jeszcze tylko kilka minut nim będziemy na miejscu, ja czuję jak moje wnętrzności kręcą fikołki. Moje dłonie pocą się z nerwów, dlatego też chowam je a każdym razem, gdy Chan chce chwycić którąś z nich. Pouczam go, by patrzył na drogę zamiast interesować się mną, co Park kwituje prośbą bym nie wyolbrzymiał.

Yoon Mirae jest moją idolką od kilku lat. Podziwiam ją za to, jak silną jest kobietą i co przekazuje w swoich piosenkach. Podoba mi się w jej medialnym stylu życia to, że kiedy tylko może unika blasku fleszy, wywiadów oraz zbędnego szumu. Jest typem idolki, która dba o prywatność swojej rodziny, choć nigdy nie ukrywała, że są z mężem rozchwytywani. Mirae jest bardzo utalentowaną artystką, która tak naprawdę w pewnym momencie mojego życia stała się jedyną motywacją bym szedł za swoimi marzeniami i nie ukrywał się w cieniu innych ludzi.

Nawet jeśli nie widać po mnie, że jestem fanem raperki, ale kiedy tylko ktoś włącza jej piosenki, budzi się we mnie bestia. Tak też dzieje się teraz, podczas ostatnich kilku kilometrów, kiedy Chanyeol włącza utwór KawiBawiBo. W tym momencie zaczynam nucić pod nosem tekst, co nie umyka uwadze mojego ukochanego, który uśmiecha się szeroko i dołącza do mnie w trakcie refrenu. Dzięki temu chociaż na chwilę zapominam o całym stresie.

Po dotarciu na miejsce wszystko dzieje się zbyt szybko, bym mógł to zarejestrować. Wchodzimy do restauracji, pracownik kieruje nas do wynajętej na ten wieczór salki, gdzie poznaję swoją idolkę, usiłując zachować się jak przystało na dorosłego i poważnego człowieka. Odpowiadam na pytania kobiety, dziękuję za komplementy, sam również informuję ją o tym, jaki wpływ miały na mnie jej utwory i, jak je niegdyś interpretowałem.

Chanyeol przysłuchuje się rozmowie, często się wtrąca. Zadziwia mnie swoboda z jaką rozmawia ze starszą od nas idolką. Nie jest spięty tak, jak ja, nie drży mu głos, nie pocą mu się także ręce. Ja w porównaniu do niego jestem kłębkiem nerwów, w moim brzuchu dzieje się rewolucja, a coś wybucha we mnie, kiedy Chanyeol mówi, że w domowym zaciszu śpiewam.

Yoon Mirae jest zaskoczona, ale nie komentuje tego w zły sposób. Jest ciekawa tego, jaki mam głos, w jakiej tonacji śpiewam, aczkolwiek za bardzo się wstydzę, by o tym rozmawiać. Kobieta wydaje się to rozumieć, lecz mimo to nalega, bym coś zaśpiewał. Dostrzegam, jak trąca Chanyeola w ramię, jak uśmiecha się do niego i wszystko powoli do mnie dociera.

To właśnie w Yoon Mirae rozpoznaję kobietę, z którą jakiś czas temu widziałem swojego chłopaka w kawiarni. To jej uśmiech wtedy zapamiętałem. Wtedy byłem wściekły i chorobliwie zazdrosny, ale teraz czuję, jakbym chciał roześmiać się z własnej głupoty. Nawet jeśli wciąż nie wiem, kim tak naprawdę Yoon Mirae jest dla Chanyeola, tak widzę między nimi pewną więź.

Uśmiecham się delikatnie, kiedy kobieta zawstydza mojego Chanyeola, wciąż ekscytując się moją urodą i tym, jak to możliwe, że na mnie trafił, skoro zawsze wykręcał się pracą zamiast randkować. Sam czuję się onieśmielony, kiedy moja idolka wstaje z krzesła i podchodzi do mnie, aby złapać moją dłoń. Wstaję na równe nogi, aczkolwiek odmawiają one posłuszeństwa, są jak z waty.

— Baekhyun, czy mogłabym cię prosić, abyś ze mną zaśpiewał? Cokolwiek chcesz — uśmiecha się, trzymając kurczowo moją dłoń.

Zagryzam wargę i spoglądam na Chanyeola, który rozumie moją niemą prośbę. Zakrywa uszy, chichocząc pod nosem, natomiast ja przenoszę wzrok na Yoon Mirae, która cierpliwie czeka na moją odpowiedź.

Biorę głębszy oddech i zaczynam cicho śpiewać Always, które słyszałem podczas oglądania dramy. Mój głos drży pod wpływem nerwów, jednak nie zostaje to skomentowane. Kobieta dołącza do mnie, gdy ma rozpocząć się refren. Mimowolnie zamykam oczy, próbując poczuć się tak, jakbym po prostu miał w uszach słuchawki, a głos artystki płynął właśnie z nich. Kończymy refren, jak i wspólne śpiewanie.

Kiedy otwieram oczy, dostrzegam jej szeroki uśmiech. Chwali mnie, mierzwiąc moje włosy. Wraca po tym na swoje miejsce, a ja jeszcze przez kilka sekund stoję w miejscu, próbując ogarnąć sytuację.

Chanyeol patrzy na mnie z szerokim uśmiechem i pokazuje mi wzrokiem, bym usiadł, co też robię.

— Ach, zapewne jesteś ciekawy jak udało nam się dzisiaj spotkać, prawda Baekhyunnie? — piosenkarka uśmiecha się wesoło, gdy kiwam twierdząco głową i nieśmiało sięgam po szklankę z wodą. — Chanyeol miał kiedyś marzenie, które wraz z mężem postanowiliśmy pomóc mu spełnić — wypowiada, a Chan parska cicho. — Ty nie parskaj, dzieciaku, tylko bądź dumny, bo może kiedyś twój ukochany dołączy do twojego studia. — otwieram szeroko oczy, przeskakując wzrokiem z Yoon Mirae na Chanyeola i z powrotem.

Nie dowierzam w to, co właśnie usłyszałem, a mój stan nie umyka uwadze obecnych.

— Och, Chanyeol ci jeszcze nie mówił? — pyta kobieta, natomiast Chan kiwa głową.

— Chciałem mu powiedzieć właśnie dzisiaj — przyznaje, chwytając moją dłoń. — Baekhyun, ja...

— Spełniasz swoje marzenie o własnym studiu — wypowiadam cicho, przenosząc na niego swoje spojrzenie. — I pomaga ci w tym Yoon Mirae oraz Tiger JK.

— Tak.

— Mam ambitnego faceta — parskam śmiechem, co jest oznaką tego, że próbuję wyładować stres. Yoon Mirae odchodzi od stolika, usprawiedliwiając się "przypudrowaniem nosa" i po chwili zostaję już tylko ja i Chanyeol.

— Bałem się tego, jak zareagujesz — odzywa się po chwili, zbliżając nasze dłonie do swojej twarzy. Obcałowuje wierzch mojej, oczekując na jakikolwiek ruch z mojej strony. — Baekkie...

— Pokażesz mi je? — pytam cicho, unosząc kąciki ust. — Pokażesz mi studio?

— Jeśli tylko chcesz — skinął, przysuwając się do mnie. — Boże, bałem się, że będziesz zawiedziony tym, że nie jestem taki, za jakiego mnie uważasz.

— Zakochałem się w tobie i całym otaczającym cię świecie Chanyeol — wypowiadam, ujmując w dłonie jego policzki. — Twoje marzenia stanowią część ciebie i jestem dumny z tego, że masz możliwość je spełniać. Studio to nowe urozmaicenie, będę miał gdzie przychodzić, żeby ci przeszkadzać w pracy.

— Będziesz tam mile widziany, kochanie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro