Rozdział 18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


*Chanyeol POV*


Czwarty dzień naszych małych i niekoniecznie planowanych wakacji powinien zacząć się tak samo, jak poprzednie, czyli to ja powinienem wstać jako pierwszy, przygotować śniadanie i obudzić swojego księcia z bajki, a nie na odwrót. Ten poranek zaliczam do tych najbardziej nietypowych, podczas których wypracowana rytuna zostaje zaburzona, lecz jednocześnie jest to dość satysfakcjonujące doświadczenie, ponieważ to ja zostaję obudzony słodkim buziakiem, złożonym w kąciku ust oraz zapachem pysznego śniadania, które swoją drogą schodzi na boczny tor, kiedy rozbudzony decyduję się spędzić chociażby kilka minut na czułościach ze swoim księciem z bajki.

Porywam Baekhyuna w ramiona, zmuszając go tym samym, by ułożył się przy mnie, a kiedy to robi, ja bez dłuższego zastanowienia okrywam nas szczelnie kołdrą, oplatając jego ciało rękoma. Mrucząc pod nosem, wtulam twarz w jego włosy, nie mogąc nacieszyć się obecnością mniejszego, jak i zapachem moich perfum, których używa, wiedząc jak bardzo lubię, gdy mną pachnie. Bowiem, Baekkie posiada manię pryskania nimi nawet swojej fryzury, uznając, że dzięki temu woń mocnych, męskich perfum roznosi się za nim i wokół niego przez dłuższy czas niż sugerowany na etykietce, a mnie to w żadnym wypadku nie przeszkadza; wręcz przeciwnie. Trzymam swojego ukochanego najbliżej jak potrafię, umiejscawiając dłonie pod zwiewną koszulą, którą ma na sobie. Opuszkami palców rysuję wzroki w dole pleców szatyna, napawając się samą jego obecnością i ciepłem. Zapach moich perfum to miły dodatek.

Baekhyun natomiast, jedną z rąk chowa między nasze ciała, a drugą zarzuca przez mój bok, drapiąc delikatnie tamtejszą skórę, jakby bał się, że mogłoby mi się to nie spodobać, co jest kompletną bzdurą, choć nie chcę zabierać głosu, by go w żaden sposób nie speszyć.

Decyduję o tym, żeby dać mu czas, by przyzwyczaił się do swoich własnych myśli czy pragnień, zwłaszcza, że zależy mi na tym, aby czuł się przy mnie komfortowo i pewnie. Jedynym co w tej chwili robię to zataczanie palcami kółek w okolicy uroczych dołeczków na plecach Baekhyuna, które ostatnimi czasy wydają się o wiele widoczniejsze i sam nie wiem czy było to spowodowane stresem, utratą wagi czy nabraniem siły, umięśnieniem ciała.

— Nie zjadłeś kolacji — odzywa się, przerywając nikomu nie przeszkadzającą ciszę, na co w odpowiedzi wydaję z siebie cichy pomruk. — Zjedz śniadanie i weź prysznic, później wychodzimy — oznajmia ciszej, przykładając koniec nosa do mojego obojczyka, a raczej chowając go w nim. Wykorzystuję moment jego nieuwagi i obejmując mocniej drobne ciała, ciągnę Baekhyuna za sobą, gdy przekręcam się na drugi bok.

Ostatecznie nie udaje mi się zmienić pozycji na tą, którą chciałem, ale mimo to zadowala mnie fakt, iż Baekkie ma możliwość wygodniej się usadowić. Z jego ust wydobywa się ciche westchnienie, kiedy układa głowę na moim torsie. Widocznie nie jest to też zbytnio komfortowe, gdyż wspina się na mnie i uwalniając wcześniej unieruchomioną rękę, wsuwa ją pod kołdrę, którą ciągnie do góry, niemal zakrywając się po ostatnie kosmyki włosów.

Uśmiecham się zauroczony nastałą chwilą i delikatnie gładzę plecy młodszego przez materiał koszulki. Zamykam jeszcze na chwilę oczy mając nadzieję na to, że nie zostanę szybko wyrwany z osobistego raju.

Baekhyun oddycha spokojnie, chuchając ciepłym powietrzem prosto na moją klatkę piersiową, co z czasem daje mi do zrozumienia, że najzwyczajniej w świecie śpi. W związku z tym nie budzę go, a jedynie z wyostrzonymi zmysłami pilnuję, żeby nic nie przeszkodziło mu w odpoczynku.

Zerkam w stronę stygnącego śniadania, dochodząc do wniosku, że mój ukochany musiał wstać bardzo wcześnie, żeby przygotować to wszystko. Zastanawiam się nad tym czy w nocy w ogóle spał kiedy ja przez kilka ostatnich godzin dochodziłem do siebie po dniu z zatkanym nosem i migreną. Baekhyun wczorajszego dnia zadbał nie tylko o mnie ale i o wszystko dookoła, czym ja powinienem był się zająć, pewnie dlatego teraz znajduje czas na lekką regenerację.

Sięgam na szafkę, słysząc wibrację telefonu Hyuna, a musi być to ten jego, bo mój aktualnie leży rozładowany po wczorajszym, kilkugodzinnym oglądaniu seriali. Dostrzegając wiadomość od Kyungsoo zaczynam mieć wątpliwości czy to co zamierzam zrobić jest odpowiednie.

Rzecz jasna, początkowo chcę odpisać, ale zwlekam. Waham się przed tym, czy powinienem, zwłaszcza, że dotychczas żaden z nas nie odważył się na to, by ingerować w znajomości czy kontakty, które mamy. Zagryzam wargi, w chwili, gdy komórka wibruje mi w ręku, informując o kolejnej wiadomości. Tym razem nie jestem w stanie przeczytać treści, ponieważ zastępuje ją komunikat: "masz 2 nowe wiadomości". Ostatecznie, odkładam urządzenie na szafkę, nie chcąc w jakikolwiek sposób podpaść Baekhyunowi, już na pewno nie za takie coś. Wolałbym, abyśmy obaj czuli się swobodnie jeśli chodzi o nasze prywatne rozmowy ze znajomymi. Nie zamierzam sprawiać wrażenia zaborczego czy zazdrosnego, nie mam po prostu w zwyczaju sprawdzać czyichś wiadomości, a dodatkowo nauczyłem się tego, że każdy człowiek ma swoje własne sprawy, a czytanie sms'ów, które wymienia z przyjacielem, świadczy o moim braku zaufania wobec niego. Gdybym odpiszę, będę czuł się źle, niesprawiedliwie w związku z Baekhyunem, który w gruncie rzeczy od samego początku naszego związku, nie szpiegował mnie w żaden sposób.

Cóż, nachodzenie w pracy było swojego rodzaju urocze, gdy powracam do tego myślami za każdym razem, gdy przypominam sobie, jak to wszystko się zaczęło i, co sprawiło, że dziś ten oto dzieciak, który wcześniej wydawał mi się w cholerę dziwny i może troszkę irytujący ciągłym pojawianiem się w sklepie leży tuż obok.

Z czasem Baekhyun zsuwa się ze mnie, chowając w moim boku. Jest to też moment, w którym wibracja jego telefonu odzywa się na nowo, tym razem dłużej. Zaczyna być wkrótce nieznośna, dlatego też wyplątuję się z objęć Byuna i wstaję z łóżka, zabierając od razu komórkę z blatu. Wzdycham cicho, widząc imię Kyungsoo na wyświetlaczu. W tym samym czasie ulatniam się do salonu, gdzie zajmuję miejsce na kanapie. Odbieram połączenie zanim zostanie ono przerwane przez pocztę głosową lub rezygnację Soo.

— Baekhyun śpi, przekazać mu coś? — pytam od razu, nie wiedząc tak naprawdę, co powiedzieć.

Wciąż mam wrażenie, jakby Kyungsoo niezbyt mnie lubił. Wiem, że dla dobra Baeka i zgodnie ze swoją pozycją, jako przyjaciela, zdecydował się tolerować moją obecność pomiędzy ich relacją.

— Cześć, Chanyeol, ciebie też miło słyszeć — odpowiada mi zupełnie inny głos niż ten Do. W pewnym sensie stanowi to dla mnie niewyobrażalną ulgę, ponieważ ciężki głaz strachu i stresu spada z mojego z serca. — Tu Jongin, utopiłem telefon, a nie mogę dodzwonić się do ciebie — tłumaczy, natomiast ja mimowolnie, kiwam porozumiewawczo głową. Jego wyjaśnienie jest dosyć logiczne i trzyma się kupy, więc nie wnikam głębiej.

— Padła mi bateria, a coś się dzieje? — opieram się o wezgłowie, rozglądając się dookoła salonu.

— W sumie to nie, ale chyba powinienem cię ostrzec przed planami Baekhyuna. Jeśli masz chorobę morską to nigdzie z nim nie idź, wymigaj się jakoś, inaczej cały dzień spędzisz na rzyganiu do oceanu czy chuj wie co to jest za woda, grunt, że wpierdoliła mi wczoraj telefon — wypowiada szybko, jakby na jednym oddechu. — Jakby coś, nie wiesz tego ode mnie, okej? Inaczej ta woda wpierdoli też mnie, ale może znajdę wtedy swojego Iphone'a — dodaje, a ja siedzę zaskoczony na kanapie, usiłując zrozumieć wszystko to, co zostało powiedziane. Niestety, Jongin w nerwach i podczas chowania się przed Soo, mówi dosyć szybko, niewyraźnie, chaotycznie i nie daje nikomu dojść do słowa.

— Czekaj, czekaj, powoli, bo się zgubiłem — mówię cicho. — Zrozumiałem tylko coś o telefonie i chorobie morskiej. To twój telefon ma rzygać, czy co? — pytam, czując się jak kompletny tuman.

— Utopiłem Iphone'a w tej pieprzonej wodzie, jakkolwiek się to ona nazywa. Chuj czy to morze czy ocean, pierdolona otchłań wjebała na kolację moją komórkę, wyobrażasz sobie? Chciałem zrobić zdjęcie, a jakieś pierdolone fatum wymyśliło sobie głupią falę. Jak mnie podmyło to myślałem, że mnie zabiło. Normalnie nie musiałem się już kąpać po powrocie, bo  wymyło mnie nieźle. Oczywiście Soo miał ubaw po pachy, jak niby balet pierdolnąłem, ale no wiesz, ratowałem się. Zapomniałem, kurwa, że miałem telefon, więc no wiesz. Padaka. Piasek miałem gaciach i nawet w nosie, cholera, masakra jakaś, totalnie. Nawet chyba jeszcze mi gdzieś siedzi, b-

— Kai, do brzegu — pocieram skronie palcami, mając wrażenie, że tylko Jongin mógł mieć takie przygody.

— No do brzegu to się doczołgałem, bo jak mnie pierdolnęło, to myślałem, że mi kręgosłup pierdoln-

— Nie do tego brzegu, debilu — warczę pod nosem.

— Nie wyzywaj mnie, okej? Soo tu łazi, a jak usłyszy, że sprzedałem Baekhyuna i jego plany, to podzielę losy swojego Iphone'a, a raczej wolę jeszcze pożyć — mówi, co w całokształcie brzmi naprawdę wiarygodnie i możliwie. Soo mógłby go zabić, gdyby tylko się dowiedział.

— Wybacz, ale po prostu brzmisz niepoważnie, Jongin — stwierdzam, poruszając głową na boki, przez co moje kręgi wydają z siebie dziwny odgłos, jak gdyby przeskakiwały z miejsca na miejsce. — Mówiłeś coś o chorobie morskiej, tak? — dopytuję, gdy coś mi świta.

— Ta, Baekhyun planuje dzisiaj zabrać cię na łódkę, ale chyba sam boi się bardziej, skoro śpi. Zawsze tak rozładowuje stres — odpowiada, łapiąc na końcu wypowiedzi oddech. — Spadam, Kyungsoo idzie, powodzenia, dryblasie! — mówi głośno, rozłączając się niemal od razu.

Wywracam oczami, odkładając komórkę Baeka na siedzenie obok. Po tym postanawiam wrócić do sypialni i spędzić jeszcze chwilkę na legalnemu przyglądaniu się ukochanemu, który wygląda jak anioł, kiedy śpi.

Kładę się na łóżku, każdy ruch wykonując nad wyraz ostrożnie, aby nie obudzić młodszego. Układam się bokiem, aby zaraz wysunąć dłoń. Opuszkami palców odgarniam kosmyki włosów opadających na czoło Baekhyuna, przesuwając je zaraz na jego policzek. Z uśmiechem przyglądam się delikatnej twarzy, pogrążonej we śnie.


☕☕☕


Uśmiecham się pod nosem, nucąc cicho piosenkę z radia. Kojarzę melodię jednak słowa są dla mnie na tę chwilę wciąż niezrozumiałe. Stwierdzam, że muszę się zagłębić z czasem w tłumaczenia oraz sam tekst, by nauczyć się go chociażby w jednej trzeciej. Niestety, póki co jestem na to zbyt leniwy, ale nie przeszkadza mi to w żadnym stopniu.

Czekam w prowizorycznej kuchni aż woda na herbatę będzie już gotowa. Baekhyun wciąż śpi, wyglądając przy tym niebywale spokojnie, niczym dziecko i w związku z tym po prostu nie budzę go, choćby miał zaspać na zaplanowaną przez siebie randkę. Piosenka w radiu zmienia się na wiadomości które od razu wyłączam i sięgam czajnik, by zalać dwa kubki.

Szczerze mówiąc, mógłbym zrobić tylko jedną herbatę, robię dwie już automatycznie. Przygotowanie napoju lub jedzenie dla Baekhyuna, zwłaszcza gdy dopiero miałby się budzić, stało się pewnego rodzaju moją rutyną. Tak samo, jak przyglądanie mu się kiedy śpiewa i tańczy. Często łapię się na tym, że wyczekuję momentu, gdy wejdzie do sklepu muzycznego i zacznie przechadzać się między regałami. W tym czasie udaję, że wcale go nie obserwuję i nie podążam między półkami tak, by zaraz na niego wpaść.

Zabieram kubki do salonu, stawiając je na niskim stoliczku. Z westchnieniem siadam na kanapie z laptopem i włączam go, by szybko przejrzeć skrzynkę mailową, kiedy jednak nie ma nic nowego, zamykam kartę, zamykając po tym przenośny komputer.

Odkładam urządzenie na bok opierając się o wezgłowie. Zaczynam myśleć o wszystkim, staram się zwyczajnie poukładać w głowie kłębiące się myśli. Wszystkie dotyczą Baekhyuna, naszego związku i przyszłości.

Nie jestem w stanie nawet zacząć rozważać jakichkolwiek kroków, ponieważ słyszę odgłos odrywania bosych stóp od drewnianej podłogi. Uśmiecham się szeroko, domyślając się, iż Baekhyun najwidoczniej wyczuł moją nieobecność. Odwracam lekko głowę, aby zerknąć w stronę przejścia.

— Chodź, śpiąca królewno — mówię wesoło, przyglądając się zaspanej twarzy ukochanego, który w mgnieniu oka pokonuje dystans dzielący go od kanapy i siada, wtulając się w mój bok. — Nadal zmęczony? — pytam, wplątując palce w jego włosy.

Jego pomruk daje mi do zrozumienia, że najchętniej zostałby pod kołdrą i przespał cały dzień. Wywołuje to ciche parsknięcie, wydostające się z moich ust. Cmokam czubek głowy Baekhyuna, przenosząc dłoń na jego plecy, masując je powoli.

— Zrobiłem ci herbatę — informuję, lecz Baek nie sięga po kubek, a jedynie układa się wygodniej, chowając nos w mojej koszulce. — Kai dzwonił — informuję go, przypominając sobie niezbyt uporządkowaną pogawędkę z przyjacielem mojego ukochanego.

— Czego chciał? — Baekhyun wydaje się zaskoczony, lecz wyczuwam w jego głosie nutę poirytowania, w związku z czym stwierdzam, że lepiej pewne aspekty zostawić dla siebie. Obieram taktykę, która ma za zadanie ochronić Jongina i jednocześnie nie rozzłościć Baekhyuna.

— Utopił telefon — chichoczę pod nosem, natomiast Baekhyun podnosi się, podpierając na moim udzie. Mierzy mnie podejrzliwym wzrokiem, jakby szukał w mojej mimice czegoś, co mnie zdradzi. — Mieszał się w zeznaniach — tłumaczę, cmokając na sam koniec czubek zmarszczonego nosa młodszego. — Czemu tak na mnie patrzysz, myszko?

— Coś mi tu śmierdzi, ale chyba nie chcę wnikać — uśmiecha się i na nowo, kładzie się na moim torsie. — Będzie padać — stwierdza, wzdychając, gdy rozlega się stłumiony grzmot. — A miałem cię zabrać na randkę — mamrocze wyraźnie niezadowolony.

— Zawsze możemy iść na randkę jutro, kochanie — stwierdzam, wpadając na niemalże idealny pomysł. — Obejrzyjmy film.

— Może kąpiel i maraton seriali w łóżku? — podnosi wzrok, wpatrując się we mnie maślanymi oczkami, natomiast ja nie potrafię mu odmówić.

Baekhyun jest osoba, która może zrobić ze mną dosłownie wszystko i nie spotka się z odmową. Wystarczy jeden uśmiech lub jedno spojrzenie, bym uległ oraz przystał na wszystkie jego propozycje i pomysły. Najzwyczajniej w świecie chcę przeżyć wszystko to, co zachwyca, co ciekawi mojego ukochanego, nawet jeśli jego wizje odbiegają od normalności.

Uśmiecham się szeroko, zsuwając się nieco na siedzeniu, aby przybrać inną pozycję. Przyciągam Baekhyuna na swoje kolana, pozwalając na to, by ułożył się na mnie tak wygodnie, jak tego chce.

— Channie — odzywa się, podnosząc na mnie wzrok. Bawi się skrawkiem materiału mojej koszulki, uśmiechając się w ten charakterystyczny sposób, który uwydatnia fakt, iż chłopak myśli o czymś szczególnym.

Przegryziona zębami dolna warga Baekhyuna oraz jego przymrużone powieki zdradzają poniekąd to, jaki charakter przybierze jego wypowiedź albo raczej propozycja, którą zaraz mi składa.

— Może wspólna kąpiel? — pyta cicho, najprawdopodobniej zaskakując samego siebie. Wygląda tak, jakby wciąż zastanawiał się czy dobrze robi proponując to.

— Dla ciebie wszystko, Baekhyunnie — uśmiecham się szeroko i obejmuję jego ciało.

Próbuję wstać z kanapy, co nie jest niestety prostym wyczynem. To, w jaki sposób niemalże leżę nie ułatwia mi zadania, natomiast zaistniała sytuacji i moje wszelkie próby poderwania się z miejsca bez potrzeby wsparcia się po bokach siedziska, sprawiają, że Baekhyun chichocze pod nosem, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi. Fakt faktem, widok targającego się na boki dryblasa z małą przylepą, obejmującą mnie z każdej strony jest komiczny. Ku swojemu niezadowoleniu, jestem zmuszony podeprzeć się rękoma i dopiero wtedy wstaję, tym jednak w pewien sposób narażam Baeka na możliwy upadek, dlatego od razu ponownie oplatam jego pas rękoma.

Kieruję się w stronę łazienki, zgarniając po drodze laptop, który wciskam między brzuch ukochanego, a swój tors. W obawie, że młodszy ode mnie student może spaść i się poobijać, podtrzymuję go jedną ręką w talii, a drugą - tą, którą moment wcześniej sięgałem po komputer - układam pod jego udem. Czując, jak uścisk na moim karku łagodnieje, podciągam Hyuna właśnie za tę nogę, asekurując, żeby nic mu się nie stało.

Nie mogę pozwolić na to, aby potłukł się na moich oczach. Kyungsoo pewnie zabiłby mnie za to, że jego przyjacielowi stała się krzywda, zwłaszcza podczas wspólnych kombinacji. Oprócz tego, moje sumienie na to nie pozwala. Baekhyun jest mi zbyt bliski i darzę go zbyt głębokim uczuciem, aby nie czuć się odpowiedzialnym za jego bezpieczeństwo.

Jest moją kruszynką, a o takie drobne cuda należy dbać, by nie miały ani jednej rysy. I, nawet jeśli domyślam się, iż Baekhyun posiada ich wiele, tak osobiście nie miałbym nigdy odwagi stworzyć kolejnych.

Gładzę policzki chłopaka, kiedy w łazience sadzam go na blacie szafki, gdzie znajduje się zlew i jego kosmetyczka. Kilka sekund kontaktu wzrokowego wydaje się być wiecznością, której nie chcę przerywać. Świat budzący się, gdy jesteśmy razem może trwać w nieskończoność, nie chcę wracać do rzeczywistości.

— Zjesz mnie — parsknięcie szatyna sprowadza mnie na ziemię i pomimo niechęci, opuszczam idylliczny świat wyobrażeń usłany różami.

Potrząsam głową, wpatrując się w niego uważnie. Tym razem to on sięga dłońmi do moich policzków i smaga je opuszkami palców. Układa swoje dłonie tak, że mimowolnie przybliżam się do niego, wspierając ręce na krawędzi szafki.

Niektóre jego gesty dają mi do zrozumienia więcej niż słowa, są bardziej wymowne, dosłowne, a to daje mi możliwość do zrobienia kroku naprzód. Czasami odnoszę wrażenie, że dzięki temu wyręczam młodszego i daję mu więcej czasu na przemyślenie wszystkiego, co tak naprawdę sam chce zrobić. Widzę, że się wstydzi, w związku z czym sam wykonuję ruchy, całuję go, przytulam, trącę w biodro, starając się go w jakikolwiek sposób zachęcić do podjęcia próby przełamania się. Wiem, że nie brakuje dużo, ale też domyślam się, jak ciężką walkę toczy sam ze sobą, aby przekroczyć postawione przez siebie i czas granice.

Ponownie gubię się w myślach, odpływając w przestrzeń pytań, przemyśleń i analizy uczuć. Powracam, czując na spierzchniętych wargach te Baekhyuna. Delikatne, ciepłe i słodkie. Posmak brzoskwini, który pozostawia na moich ustach po o wiele za krótkim pocałunki, zmusza mnie do oblizania się. To po prostu silniejsze ode mnie, ale nijak nie peszy Baekhyuna, który robi to samo, zagryzając zaraz obie wargi.

— Teraz to faktycznie mógłbym cię schrupać — śmieję się, składając czułego całusa na jego zarumienionym policzku. — Brzoskwinko.

— Czy nie tak mamut z Epoki lodowcowej nazwał swoją córkę? — pyta marszcząc czoło i unosząc brew.

— Czepiasz się szczegółów — prycham rozbawiony, sięgając ręką do kranu wanny. Blokuję pokrętłem odpływ, odkręcając zaraz oba korki tak, żeby ustawić odpowiednią wodę, nie za gorącą, ale także nie za zimną, aby Baekhyun szybko nie zmarzł. — Musisz używać innych balsamów do ust — kwituję.

— A może robię to specjalnie, żebyś częściej mnie całował? — zagaduje, a wtedy posyłam mu szeroki uśmiech.

— Zamierzam zacząć, o ile wciąż będziesz tak słodko smakował — wypowiadam, wracając do przygotowania kąpieli. Dopiero po chwili dociera do mnie możliwy sens i kontekst wypowiedzi. — Nie żebym coś sugerował — staram się sprostować poprzednie zdanie.

— Też cię kocham, Chanyeol. 


______

Dziś wyjątkowo postanowiłam opublikować rozdział napisany z perspektywy Chanyeola.

Nie wiem, co mogę dodać, w sumie nie mam aktualnie żadnego punktu odniesienia, ale pamiętajcie o tym, żeby się uśmiechać i dbać o siebie! Odpoczywajcie dużo, buźki! ❤


Kocham Was,
Essie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro