Rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Uśmiecham się szeroko spoglądając na rozgwieżdżone, wieczorne niebo. Siedzę na balkonie swojego mieszkania, trzymając w dłoni kieliszek słodkiego, czerwonego wina, które dopełnia idealnej wizji samotnego wieczoru. Ze wciśniętych w uszy słuchawek wydobywają się dźwięki Morning Light od Palaye Royale. Cicho przyznaję, że uzależniłem się od tej piosenki, jednak tylko ona, w dodatku zapętlona sprawia, że rozgrywająca się na moim balkonie sytuacja wydaje się kompletna. Rozmarzony wpatruję się w ciemny nieboskłon, na którym migoczą gwiazdy, a może satelity bądź latające samoloty. Wzdycham cicho, spoglądając na miasto. Mimo głośnej muzyki w słuchawkach, słyszę odgłosy dochodzące z ulicy nieopodal osiedla. Jestem w stanie usłyszeć trąbiące i przejeżdżające samochody, pojazdy uprzywilejowane, słyszę szczekające psy, harcujące koty oraz ludzi, którzy odzywają się tak samo głośno, jak zwierzęta.

Zastanawiam się dlaczego nie śpią. Może ich motywy są podobne do moich? Może po prostu wracają z pracy lub wyszli na spacer z pupilem? Tego nie wiem, mogę jedynie gdybać, ale wiem, że mają swoje własne pobudki, aby o tak późnej porze zagłuszać ciszę nocną. Podziwiam tych, którzy jeszcze nie wezwali policji lub też sami nie zażądali spokoju. W pewnej chwili, gdy kłótnia sąsiadów zaczyna przybierać na decybelach oraz coraz to nowszych epitetach, wstaję i wchodzę do mieszkania, wyłączając muzykę, ponieważ decyduję się wreszcie posprzątać naczynia po kolacji, a potem odprężyć się w wannie do około trzeciej nad ranem, oglądając pewien amerykański serial o istotach nadprzyrodzonych.

Dopijam wino, odkładając w tym czasie telefon na stolik. Zbieram naczynia i idę do kuchni, rozmyślając nad ostatnim tygodniem i tym, co się wydarzyło. Moja codzienna rutyna została zburzona, w związku z czym przestałem chodzić do sklepu muzycznego i nie wpatruję się już w przystojnego sprzedawcę z dużymi, okrągłymi okularami na nosie. Nie przeglądam już z zaangażowaniem półek, starając się ukradkiem szukać wzrokiem Chanyeola pośród regałów i alejek. Nie, ostatnie kilka dni spędzam w domu, izolując się od świata zewnętrznego. Staram się oswoić z myślą o tym, że za jakiś czas pojadę do rodzinnego miasta na resztę wakacji i moja rutyna jeszcze bardziej się zmieni. Gdy wycieram umyte już naczynia myślę właśnie o Chanyeolu, o naszym spotkaniu i tym, że odkąd napisałem do niego wiadomość nie odezwał się ani słowem. Domyślam się, że albo miał pełne ręce roboty, albo po prostu nie chciał mieć ze mną nic wspólnego. Próbuję jednak iść za wskazówkami Jongina i nie myśleć o najgorszych scenariuszach.

Odnośnie samego Jongina. Jest inny. Zachowuje się inaczej zależnie od towarzystwa, w którym przebywa. Z pozoru usiłuje być na siłę męski, może karykaturalnie błyskotliwy i zabawny, ale w gruncie rzeczy to naprawdę poważny facet i umie zachowywać się jak człowiek, a nie dupek bez mózgu. Ja zazwyczaj się z nim droczę, ponieważ bez tego nasza relacja nigdy nie miałaby prawa istnieć, gdyż nie dogadalibyśmy się nawet gdybyśmy bardzo chcieli. Nasze żarciki i dogryzanie sobie zawsze ma drugie dno, które rozumiemy tylko my i nikt więcej. Przy Kyungsoo zaczynamy się droczyć, a to tylko dlatego, że nie chcę, by Soo pomyślał, iż mogłoby mnie cokolwiek łączyć z Jonginem, który jeśli mam być szczery, jest zapatrzony w mojego przyjaciela niczym w najświętszy obrazek. Sam na sam rozmawiamy i zachowujemy się jak rodzeństwo, gdzie to on jest tym starszym i nieco mądrzejszym, a uważam tak tylko dlatego, że przeżył więcej i faktycznie dzielą nas dwa lata różnicy wieku. Kim jest od nas starszy, co na pierwszy rzut oka powinno dawać do zrozumienia, iż jest tym poważniejszym, doroślejszym i ambitniejszym w naszej "paczce". Nic bardziej mylnego. Jongin co prawda jest inteligentny i ambitny, ale czasami zachowuje się jak dziecko, lecz mnie to w żaden sposób nie przeszkadza. Kyungsoo również, biorąc pod uwagę fakt, że śmieje się z drętwych żartów baristy, uśmiecha się na jego widok i jest po prostu bardzo optymistyczny. Cieszy mnie to, ale momentami mam ochotę wyrwać Jonginowi każdą kończynę, gdy momentami nawet nie próbuje bronić się przed otaczającymi go kobietami. Irytuje mnie to, ale jeszcze nie wiem czemu. Podejrzewam, że to w związku z Kyungsoo, na którym cholernie mi zależy i chcę, by był szczęśliwy.

Wzdycham cicho, gdy moje rozmyślania przerywa dźwięk przychodzącej wiadomości. Powoli idę do salonu, gdzie wcześniej zostawiłem komórkę i sprawdzam skąd przyszła wspomniana wiadomość. Widząc ikonę aplikacji Instagrama, wywracam oczami, zabierając komórkę do łazienki. Chcę najpierw przygotować sobie kąpiel z pianą, dlatego odkręcam kran i wrzucam do ciepłej wody jedną z otrzymanych od przyjaciela kul zapachowych do kąpieli o zapachu mango. Kusi mnie odczytanie wiadomości, jednak zwlekam do czasu aż nie siadam w wannie, relaksując się na tyle, ile jestem w stanie. Po telefon sięgam moment później. Odczytuję wiadomość uważnie, zagryzając wargi, ponieważ nie wiem, czego mogę się spodziewać:

P_CY:
"Cześć, Baekhyun. Pewnie śpisz, nie chcę cię budzić, ale ta pora to dziś jedyny moment kiedy mogę napisać. Wiem, że możesz być zły, że nie odpisałem wcześniej, ani nie napisałem, ale miałem urwanie głowy w pracy i w domu, nie wiedziałem od czego też mógłbym zacząć rozmowę. Było i w sumie nadal trochę mi głupio za moje ostatnie słowa, chyba nie ubrałem tego najlepiej. Przepraszam jeśli cię uraziłem, nie chciałem, ale mam wrażenie, że tak też się stało. Nie jestem jak te nowobogackie bachory, naprawdę. Nie widziałem cię w sklepie, pewnie przychodzisz, kiedy mnie nie ma, rozumiem to, jednak chciałbym się z tobą spotkać i wyjaśnić to, co zaszło wtedy. Chyba nie tak wyobrażałeś sobie nasze sobotnie spotkanie. Jasne, że dostaniesz zniżkę, naliczę ci moje pracownicze zniżki jeśli to sprawi, że się uśmiechniesz. Chanyeol."

Ily.Bh:
"Cześć, nie śpię jeszcze. Przyjdę jutro do sklepu,
ale nie wiem, o której pracujesz."

P_CY:
"O, odpisałeś!"

"Myślałem, że tego nie zrobisz i mnie olejesz.
Jutro pracuję od rana do trzynastej. Krótko,
bo muszę po pracy załatwić kilka spraw. Będziesz chciał się może przejść, żeby porozmawiać? Nie chcę poruszać
tego tematu w sklepie, już i tak trochę plotkują na różne tematy, a nie chcę, byś miał przez to problemy, gdyby jeszcze zaczęli plotkować o mnie i o tobie."

Ily.Bh:
"Rozumiem to. Będę jutro o dwunastej trzydzieści. Postaram się nie zaspać."

P_CY:
"Jesteś na mnie zły? Jeśli tak, to przepraszam.
Nie chciałem cię w żaden sposób urazić. Lubię,gdy się uśmiechasz i jesteś wesoły. To znaczy, polubiłem to gdy zaczęliśmy rozmawiać w sklepie..."

Ily.Bh:
"Jestem tylko zmęczony. Przez kilka dni za dużo myślałem. Nie martw się, nie uraziłeś mnie. To znaczy, porozmawiamy o tym jutro, dobrze? Nie chcę poruszać tego tutaj na czacie. Jaką kawę lubisz?  Kupię ci jutro po drodze, i tak muszę iść do kawiarni i oddać znajomemu pieniądze."

P_CY:
"Jesteś bardzo miły, nawet gdy jesteś zły, prawda? Nie umiesz być niemiły? Należało mi się zruganie, a ty naprawdę chcesz mi kupić kawę?"

Ily.Bh:
"Tak"

P_CY:
"To naprawdę bardzo miłe.
Wolałbym jednak kupić kawę tobie, w ramach przeprosin. Co ty na to, Hyunnie~?"

Ily.Bh:
"Też jesteś bardzo miły. Niech ci będzie"

"Lubię mrożone latte z sosem bananowym w ciepłe dni, a w chłodniejsze mocha z bitą śmietaną 😍"

P_CY:
"Zapamiętam, Baekhyunnie"

"Użyłeś emoji, rzadko ci się to zdarza, prawda?"

Ily.Bh:
"Masz rację. Używam ich tylko, gdy piszę z przyjaciółmi"

"ale są wyjątki od reguły"

P_CY:
"A już myślałem, że jestem przyjacielem haha"

"Dziękuję, że jestem tym wyjątkiem. To wiele
dla mnie znaczy"

Ily.Bh:|
"Póki co się nie przyzwyczajaj, dryblasie, haha"

"Muszę kończyć, nie chcę zasnąć w wannie,
bo się przeziębię. To do jutra?"

P_CY:
"Tak, do jutra. Nie siedź zbyt długo w tej
wannie. Nie możesz się rozchorować, dbaj
o siebie, Baekkie, bo komu naliczę zniżkę na płyty?"

Ily.Bh:
"Nadal mnie, haha"

"Do jutra, Chanyeol. Dobranoc, odpocznij."

P_CY:
"Ty również, Hyunnie. Dobranoc"

Uśmiecham się delikatnie i zauważam, że robię to przez całe kilkanaście minut naszej konwersacji. Jest mi miło, gdy zdrabnia moje imię, gdy każe mi o siebie dbać i odpocząć. Chanyeol chyba interesuje się mną i chce bym o tym wiedział. a to jest niebywale kochane z jego strony. Dziwię się trochę, jednak dochodzę do wniosku, że może być po prostu bezinteresowny oraz, że chce dobrze przede mną wypaść i zapunktować, co szczerze mu się udaje, gdyż zaplusował tej nocy, poprawiając mi humor.

Z czasem, gdy leżę już w łóżku, czytam kilkukrotnie naszą wymianę wiadomości. Tym razem też się uśmiecham, czując wewnątrz siebie dziwne uczucie, jakby łaskotania w klatce piersiowej i brzuchu. Chanyeol cholernie mi się podoba i nie potrafię w żaden sposób temu zaprzeczyć, ani także być dla niego niemiłym. Zależy mi na kontakcie z nim, w związku z czym podczas rozmowy zrobiłem wszystko, by czegoś nie zepsuć. Około trzeciej nad ranem chowam telefon pod poduszkę, układając się na niej wygodnie.

Otulam się kołdrą, zawijając w kokon i tuląc ją mocno do siebie, niczym przytulankę. Ze spokojną głową, zamykam oczy, wyobrażając sobie jutrzejsze spotkanie z Chanyeolem. Myślę w co powinienem się ubrać, by mu się spodobać, aby patrzył tylko na mnie tak, jak w momencie, gdy śpiewałem w parku. Zastanawiam się również w co ubierze się Chan, czy założy swoje okulary, w których podoba mi się najbardziej? Czy będzie miał soczewki, które dodają mu męskości, podczas gdy okulary łagodzą jego wizerunek?

— Czy ta noc może minąć szybciej? — pytam szeptem, zakrywając się kołdrą po sam czubek głowy, która ponownie zaczyna być istnym pobojowiskiem myśli, wizji oraz niepoprawnych obrazów.

Chcę spać, chcę śnić o swoim spotkaniu z Chanem, a nie na jawie przeżywać sytuacje, do których prawdopodobnie nie dojdzie. Nie zamierzam rozmyślać o tym czy ma wyrzeźbione ciało, czy ma jakieś większe lub widoczne tatuaże, jakieś kolczyki, czy znamiona. Nie chcę czuć się jutro głupio z powodu tego, że myślałem o nim przed snem w taki, a nie inny sposób.

Ostatecznie układam się a brzuchu z twarzą wciśniętą w poduszkę, przeklinając siebie, swój spaczony umysł oraz bluźniąc, iż chcę spać.

Ta noc jednak nie mija tak szybko, jakbym tego chciał.

🌞🌞🌞🌞

Nowy dzień zdaje się być lepszy. Od samego rana świeci słońce, a temperatura sięga około dwudziestu pięciu stopni. Po deszczowym tygodniu w Seulu wreszcie panuje pogoda godna lata. Bezchmurne niebo, wysoka temperatura, która odpowiada niemal wszystkim mieszkańcom, a przede wszystkim brak potrzeby trzymania uporczywego parasola. Wieje przyjemny wietrzyk, który nijak nie uderza boleśnie w twarz lodowatym powietrzem. Jest idealnie.

Wreszcie po okresie smutku wywołanego ponurą pogodą, nastaje słońce i budzi się optymizm. Budzę się także i ja, który pomimo zmęczenia po nieprzespanej nocy, idę wesołym krokiem do kawiarni, w której pracuje Jongin. Muszę mu oddać pieniądze, ponieważ ostatnim razem, gdy byłem po kawę terminal płatniczy uległ awarii i Kim zapłacić za moje zamówienie ze swoich pieniędzy.

Z szerokim uśmiechem wchodzę do budynku, od razu podchodząc do lady. Patrzę na zajętego baristę, który przygotowuje dwie identyczne kawy dla pary nastolatków, którzy są zbyt zajęci patrzeniem w ekrany telefonów, aniżeli na proces dekorowania pianki posypką czekoladową. Kiedy płacą i odchodzą, ja przesiadam się tam, gdzie zawsze siadam z Kyungsoo, który obecnie pojechał na kilka dni z rodzicami na wycieczkę. Z tego powodu ubolewam nie tylko ja,barista także nie wydaje się zbyt szczęśliwy widokiem wolnego miejsca obok mnie. Jongin podchodzi do lady po swojej lewej stronie, opierając się na chwilę. Wtedy kładę pieniądze na blacie, a on patrzy na mnie zaskoczony, nie rozumiejąc czemu bez żadnego słowa daję mi odliczoną sumę pieniążków.

Chichoczę cicho, widząc jego zatrwożoną minę, gdy wpatruje się to na mnie, to na kilka won leżących przed jego nosem. Wygląda komicznie, ale nie komentuję tego w żaden sposób. Opieram głowę na dłoni, położonej na blacie, a Kim poważnieje, oblizując spierzchnięte wargi. Dostrzegam na nich białawy nalot, co oznacza, że od dłuższego czasu niczego nie pił.

— Poproszę mrożoną herbatę cytrynową — mówię, wiedząc, że kosztuje ona tyle samo, co moje zamówienie sprzed kilku dni. Wiem, że chcę zrewanżować się w taki sposób. Jongin powinien się czegoś napić zanim rozboli go głowa i zacznie mu się w niej kręcić.

Czuję się zobowiązany zadbać o niego, gdy nie ma Kyungsoo. Po prostu nie chcę, by się rozchorował lub zrobił krzywdę z własnego zaniedbania. W chwili, gdy Jongin stawia przede mną średniej wielkości kubek i zabiera zaraz sumę pieniędzy wręczając mi rachunek, podaję mu napój. Kiwam na kubek z wystającą słomką, chcąc, by barista natychmiast się napił.

— Nie chcę, pij na zdrowie, Baekhyun — odpowiada, przecierając blat czystą serwetką, ponieważ z kubka wylało się trochę herbaty, bo przelała się, gdy wrzucał kostki lodu.

— Nini, proszę, Kyungsoo urwie mi głowę, gdy coś ci się stanie — informuję go od razu, w odpowiedzi na co Jongin postanawia po prostu skinąć i wziąć kubek w dłoń. Pije przez chwilę, a ja rozglądam się, sięgając po chwili do ręki Jongina.

Chwytam ją, sprawdzając godzinę na zegarku, który nosi na nadgarstku. Mam jeszcze dwadzieścia minut do umówionej godziny spotkania z Chanyeolem, dlatego mogę pozwolić sobie na chwilę rozmowy z Jonginem, który oddaje mi do połowy wypitą herbatę. Obdarzam go uśmiechem, ciesząc się, że jednak wypił dużo i zapewne wyjdzie mu to na zdrowie.

— Jesteś dzisiaj bardzo wesoły, nawet mi nie dogryzasz, krasnalu — śmieje się cicho, a ja rzucam w niego paprochem, którym bawiłem się wcześniej w kieszeni jasnych jeansów. — No co?

— Nic, dziadu — odpowiadam i odchrząkuję po chwili, lustrując aparycję Jongina, który rechocze pod nosem w ten swój charakterystyczny, niemal bezdźwięczny sposób. Słyszę tylko jego łapczywe łapanie oddechu i złamany odgłos.

Uspokaja się moment później, gdy brakuje mu powietrza. Jego twarz robi się odrobinę sina, lecz policzki ma zarumienione. Mam wrażenie, jakby na jego skroniach i przy linii włosów przy czole pojawiają się kropelki potu. Podaję mu od razu serwetkę, z której korzysta, przecierając wspomniane miejsca.

— Dzięki — mówi cicho, chowając serwetkę do kieszeni czarnych rurek, które ma dziś na sobie. — Wybierasz się dziś do galerii? — pyta, a ja kiwam twierdząco, pijąc powoli herbatę, która swoją drogą jest bardzo dobra i w miarę słodka. — Do nerda?

— Nawet jeśli, to myślę, że to już nie twoja sprawa — posyłam mu niewinny uśmieszek. Szczerze, nie chcę mu o niczym mówić, aby nie zepsuł mojego humoru.

— Tajemnice skryte pod kołderką? — wzdycham cicho słysząc jego komentarz, złośliwość Jongina się uruchomiła. — Wybacz, musiałem — drapie się po głowie, poprawiając włosy, które tego dnia wydają mi się inne, ale nie jestem w stanie dostrzec zmiany. Nigdy wcześniej nie zwracałem uwagi na wygląd Kima, który najwyraźniej zauważa to z jaką intensywnością patrzę na jego fryzurę. — Wygoliłem boki i rozjaśniłem — wyjaśnia, natomiast ja uchylam usta mrucząc ciche "aaa", co znowu rozbawia Jongina. — Bez Soo ten obrazek nie jest pełny — gestykuluje ręką, wskazując mnie i miejsce obok.

— To prawda, ale jeszcze trzy dni — wzdycham i schodzę z wysokiego stołka. — Będę się zbierał. Nie mogę się spóźnić. Herbata jest dla ciebie, wypij całą i wyślij zdjęcie, że to zrobiłeś — mówię, grożąc mu palcem przed nosem. — Inaczej nie tylko ja dostanę wciry, ale i ty, bo Kyungsoo dostanie spazmów, że o siebie nie dbasz, a ja, że cię nie pilnuję.

— Tak, jest — odpowiada, uśmiechając się kącikiem ust. — Muszę z tobą pogadać, ale tak bardziej sam na sam. Może wpadnę wieczorem?

— Jasne, ale najpierw daj znać, bo nie wiem, o której wrócę. Przynieś jedzenie, bo inaczej cię nie wpuszczę — śmieję się, wychodząc po chwili z kawiarni.

Od razu idę w stronę galerii, wtykając w uszy słuchawki. Puszczam w tle piosenkę Dying in a hot tub i z uśmiechem kroczę przed siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro