03

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zamknęłam szafkę i powolnym krokiem udałam się do wyjścia ze szkoły. Do domu w gruncie rzeczy miałam jakieś 10 minut drogi, która i tak zawsze bardzo szybko mi mijała.

Chłopaki zginęli gdzieś w akcji, a ja szłam ku wyjściu z terenu szkoły. Szczerze mówiąc, wcale nie czułam tej samotności. Czasem mam potrzebę by spędzić trochę czasu sama ze sobą. Tym razem to jednak nie była jedna z takich chwil „osamotnienia", bo po kilku kolejnych krokach czyjeś ręce zasłoniły mi oczy, przez co cicho pisnęłam.

-No już, spokojnie – zaśmiał się głos za mną, przywracając mi widok na świat. – Chciałem tylko wiedzieć, czy mógłbym cię odprowadzić? – odwróciłam wzrok i uśmiechnęłam się na widok Caluma.

-Musiałabym się chwilę zastanowić... - zrobiłam minę świadczącą o głębokim zamyśleniu, przez co ponownie usłyszałam śmiech. – Jasne, że możesz. Nawet się cieszę, że nie muszę iść sama – posłałam mu szeroki uśmiech, który natychmiast odwzajemnił. W sumie to chyba z nim i Luke'iem dogadywałam się najlepiej z całej ich paczki.

Przez całą drogę śmialiśmy się i rozmawialiśmy. Czy to możliwe, żeby tak bardzo kogoś polubić w kilka godzin? Przy nich czas mijał o wiele przyjemniej i szybciej. Ledwie się obejrzałam a byliśmy przy moim domu.

-W sumie fajnie było spędzić z wami cały dzień... - zaczęłam.

-To dobrze, bo przed tobą jeszcze cztery. No i jeszcze weekend – na tą wizję oboje się rozpromieniliśmy.

-Czyli jak? Do jutra?

-Yep, do jutra – puścił mi oczko i skręcił w uliczkę prowadzącą prawdopodobnie do jego domu.

Sama po chwili wparowałam do swojego pokoju, gdzie szybko się przebrałam i uczesałam włosy w kucyka. Po chwili zmierzałam już do kawiarenki mojej mamy, w której obiecałam dzisiaj pomóc. Nie była zbytnio oddalona od domu, bo wystarczyło mi trzy minuty, by się w niej pojawić. Przywitałam się z Leną – dziewczyną stojącą przy kasie i biorąc notesik zaczęłam wędrować między stołami.

Lubiłam spędzać tu czas. Jasnofioletowe ściany i ciemne kanapy dodawały uroku charakterystycznego dla tego miejsca. Czy to nie dziwne, że ta kawiarnia jest bardziej przytulna niż niejeden dom w którym miałam możliwość przebywać? Czy to w ogóle normalne, że wystrój wnętrz tak na mnie działa? Nie Sel, po prostu jesteś szurnięta...

W sumie praca tutaj jest jedną z niewielu czynności, które lubię. Oczywiście na tej liście znajdują się również spacery, słuchanie muzyki i spanie...

Postanowiłam zrobić sobie chwilową przerwę, więc siedząc na jednym z barowych krzeseł, zaczęłam wystukiwać rytm o blat. Ruch tego dnia nie był zbyt duży, jednak kolejny klient postanowił nas odwiedzić. Odwróciłam głowę i uśmiechnęłam się szeroko widząc Luke'a i Caluma. Z tego co widziałam to mnie nie zauważyli, tylko złapali karty i usiedli przy jednym ze stolików. Wzięłam notesik i pognałam w ich stronę.

-Czy są panowie zdecydowani na swoje zamówienia? – odklepałam formułkę, próbując utrzymać powagę.

-No to poprosimy jedną kawę, jednego czekoladowego shake'a... - zaczął Luke nie odrywając wzroku od miniaturowego menu, zaprojektowanego przeze mnie i Jess.

-I piękną panią kelnerkę – wyszczerzył się Calum, mrugając do mnie. Blondyn zaśmiał się cicho, na co wywróciłam oczami.

-Kawa i shake niedługo będą... A o mnie możecie sobie pomarzyć – uśmiechnęłam się i odwróciłam na pięcie.

Słyszałam jeszcze jak Hood coś mruknął, ale postanowiłam się nie odwracać. Jedynie cicho prychnęłam i pognałam wykonać ich zamówienia.

~***~

Obudziłam się przed budzikiem, więc wyjątkowo mogłam jeszcze trochę poleżeć. Wczoraj po powrocie do domu, niemal od razu pognałam do łóżka. Jeszcze chwilami zastanawiałam się, czy to wszystko co zdarzyło się wczoraj, nie było przypadkiem snem... To dla mnie trochę nierealne, żeby pierwszy dzień bez całego mojego „team'u" minął mi tak cudownie.

Sięgnęłam po telefon, by sprawdzić godzinę. Miałam jeszcze teoretycznie 10minut do budzika, więc postanowiłam chwilę powędrować w Internecie. Dopiero po odblokowaniu w oczy rzuciła mi się nowa wiadomość. Miałam cichą nadzieję, że to Jessica, ale oczywiście się przeliczyłam, bo nadawcą był nie kto inny, jak mój braciszek. Mam się bać?

Loczek: Hej, jak sobie radzisz?

Odetchnęłam z ulgą. Moja podświadomość podpowiadała mi już czarne scenariusze w których Harry dowiaduje się o mojej znajomości z Sosami (uwielbiam ich tak nazywać...).

Ja: Gites, a co u was?

Odłożyłam telefon i zaczęłam się zastanawiać. W sumie, czemu ja się tego boję? Od urodzenia trzymałam się z nim i jego paczką. Teraz mam już prawie 17 lat, i co? Nadal nie mogę sobie wybierać sama przyjaciół?

Prychnęłam sama do siebie i wreszcie podniosłam się z łóżka. Po ogólnym ogarnięciu swojego wyglądu, wciągnęłam na siebie czarne rurki, topa oraz czerwono-czarną koszulę w kratę. Rozczesałam włosy i uprzednio łapiąc mój ulubiony plecak, zbiegłam na dół do kuchni.

-Hej Kochanie – przywitała mnie mama.

-Hej. Jakieś plany na dzisiaj?

-Camilla jedzie do koleżanki na noc, a ja zajmę się kawiarnią. Podsumowując, masz wolne popołudnie – uśmiechnęła się. Ja już chyba nawet wiem, jak je zagospodaruję...

Zjadłam szybko śniadanie i skierowałam się do wyjścia. Wchodząc do przedsionka poczułam, że mój telefon zaczął wibrować.

-Halo?

-Heeej – od razu uśmiechnęłam się na dźwięk tego głosu.

-No hej Lukey.

-Wyszłaś już?

-Nie, a co?

-No to wychodź, bo czekamy.

-Um.. Okay, dajcie mi chwilkę.

Jeszcze raz przejrzałam się w lustrze, poprawiając swoją fryzurę. Przed wyjściem złapałam jeszcze jedną gumę owocową z opakowania. Od zawsze nienawidziłam mięty. Nie mam pojęcia jak, po prostu nie tolerowałam jej nigdy, nie licząc pasty do zębów.

Kiedy wyszłam przed dom, zastałam całą czwórkę w ciekawej sytuacji... Nie wiem jak to inaczej nazwać. Po prostu ciekawej. W końcu niecodziennie widuję ludzi w koszach na zakupy, ok?

-Wsiadasz? – zaproponowali jednocześnie, na co się zaśmiałam.

W sumie, co mi szkodzi? Mike pomógł mi wsiąść do jednego z koszyków, w którym był również Calum. W ten sposób wylądowałam trochę na jego kolanach, ale w sumie ani mi, ani jemu to nie przeszkadzało. Wciąż czułam się jakbym znała ich całe życie, choć dopiero wczoraj zaczęliśmy ze sobą rozmawiać.

W sumie nadal zastanawia mnie jak Michael przepchnął nas, aż do szkoły i to z tak wielką gracją. Oni na pewno jeszcze długo nie przestaną mnie zaskakiwać...

Kiedy pojawiliśmy się na terenie szkoły wszystkie pary oczu skierowały się na nas. Takiego wielkiego wejścia to ja jeszcze nigdy nie miałam. Na początku byłam trochę przerażona tak wielką uwagą, ale po chwili mi przeszło. W końcu nie byłam sama, a obecność Caluma tuż za sobą tylko dodawała mi pewności siebie. I tak w sumie... Mogę to uznać za jedną z najlepszych chwil mojego życia.


***
Czytasz -> GWIAZDKA/KOM/OBA
To daje mocnego kopa do pisania ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro